Rozdział 17

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

"Patrząc" na zaistniałą sytuację, nie do końca rozumiałem co się dzieje. Po wyproszeniu chłopaka, lekarze zaczęli zwoływać pielęgniarki. Nagle zauważyłem, jak jeden z mężczyzn zaczyna uciskać moją klatkę piersiową, a drugi nakłada na moje usta i nos jakąś maskę z podłączonym do niej jakimś urządzeniem. Co najdziwniejsze widziałem to, ale nic nie czułem. Szczerze mówiąc, nawet nie tyle mnie to dziwiło, co przerażało.

Chwilę później zauważyłem, jak jedna z pielęgniarek polewa jakąś specjalną substancją końcówki od defibrylatora, które lekarz pociera o siebie, a następnie przykłada je do mojej klatki piersiowej. Dosłownie po kilku sekundach zauważam, jak moje ciało "podskakuje". To chyba najlepsze słowo by określić to co widziałem.
Mężczyzna powtarzał tę czynność kilka razy, w takim samym odstępie czasu. Pomiędzy "strzałami" lekarz wykonywał masaż serca, co mnie jeszcze bardziej niepokoiło.

Po dłuższym czasie, w uszach usłyszałem szum, który zagłuszył wszystkie głosy przez co jestem w stanie usłyszeć jedynie pojedyncze słowa.

Obraz przede mną, powoli zaczął tracić jakość. Widzę wszystko rozmazane, niczym przez mgłę. Jakby tego było mało przed oczami pojawiają mi się mroczki i znowu widzę prawie tylko biel.

Włożyłem wiele wysiłku w to, by nie stracić świadomości i nie odpłynąć. Nie mogłem na to pozwolić, bo musiałem wiedzieć co się dzieje.

Szum w uszach przybierał na sile, co doprowadzało mnie do szału.

Nagle, kiedy bardzo się skupiłem na tym by dostrzec lepiej postacie przy mnie, udało mi się zobaczyć zbiór ludzi, którzy powoli zaczęli zaprzestawać wszelkich działań.

Usłyszałem stłumiony huk, zapewne otwierajacych się drzwi. Moim oczom ukazała się rozmazana sylwetka chłopaka, który wcześniej został wyproszony.

-Nastąpiła śmierć...- ledwo co usłyszałem kawałek zdania i przeraziłem się jeszcze bardziej niż dotychczas. Ja nie żyje? Jestem teraz tylko jakąś materią we wszechświecie, którą powszechnie nazywa się duszą?

-Co?! Co to ma znaczyć! Mieliście go uratować! Obiecaliście! -usłyszałem łamiący się głos wyjątkowo wyraźnie. Może dlatego, że chłopak krzyczał.

-Daj nam to wytłumaczyć...-powiedział spokojnie drugi lekarz, który stał obok mnie.

-Co mi niby wytłumaczycie?! Że taka jest kolej rzeczy?! -Słyszałem jak chłopak szlocha- Mam w dupie takie tłumaczenie! To nie miało go spotkać! Nie!

-Uspokuj się młody człowieku.

-Nie! Nie uspokoję się! On nie żyje, więc jak mam być kurwa spokojny?! Ja wiem, że dla lekarzy umieranie pacjentów jest na porządku dziennym i mają to w dupie, ale dla najbliższych tych pacjentów, wcale to nie jest takie łatwe! Kurwa! Nie jest! Inni ludzie mają uczucia! A nie serce z kamienia i o śmierci innych mówią jak o pogodzie! - Usłyszałem jak po tych słowach, chłopak wybucha donośnym płaczem, niczym małe dziecko. Następnie mogłem usłyszeć trzask.

Nie wiem co się później działo, bo mój umysł już wcześniej pracował na resztkach sił. Ponownie pogrążyłem się w próżni. Biel i głucha cisza zawładnęły moim umysłem i całym mną.

Co jakiś czas miałem wrażenie, że wariuję. Przed moimi oczami, ukazywały się różne obrazy, a do moich uszu docierały rozmaite dźwięki. Byłem świadomy tego, że wszystko co widzę i słyszę jest iluzją, jednak wydawała się być ona tak rzeczywista, że momentami zaczynałem w nią wierzyć.

Od czasu do czasu miewałem, jakby to ubrać w słowa, przebłyski świadomości.
Miałem też czasem takie momenty, że przed moimi oczami ukazywał się czarnowłosy chłopak. Jednak i on był iluzją. Od czasu gdy próżnia na nowo mnie pochłonęła, do tej pory jeszcze nigdy nie widziałem otaczającej mnie rzeczywistości.

Nie wiem co się teraz dzieje z moim ciałem. Prawdopodobnie rozkłada się teraz gdzieś pod ziemią, a moja dusza, (czyli ja) błądzi w nieznanym. A może ta próżnia to czyściec, gdzie mam odpokutować swoje winy?

Jeśli tak, to szczerze mówiąc, gdy katecheta wspominał o tym w gimazjum, miałem zupełnie inne wyobrażenie na temat tego miejsca. Poza tym myślałem, że po śmierci stanie przy mnie jakiś anioł, będący przez moje życie, moim stróżem, czy patronem. Myślałem, że zostanie on moim przewodnikiem, a tu co? Radź sobie sam, Yoshida.

Może on miał się pojawić, ale jak dowiedział się, że za życia byłem gejem to się przestraszył?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro