12

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

- Księżniczko! Panienki ojciec...

Charlotte nie czekała, aż służąca dokończy. Od razu ruszyła do sypialni swoich rodziców, w której znalazła swoją matkę. Kobieta bez słowa wskazała jej na łóżko, na którym leżał umierający król.

- Ojcze, nie możesz. Nie poradzę sobie, nie nadaję się jeszcze na królową. - Zaczęła mówić, łapiąc dłoń mężczyzny. Ten spojrzał na nią ostrożnie.
- Przyprowadź Gilberta.

Dziewczyna zmarszczyła brwi, zaskoczona. Królowa widząc, że jej córka jest w zbyt dużym szoku żeby wykonać polecenie, zwróciła się do rycerza stojącego przed drzwiami.

- Przyprowadź Blythe'a. Szybko!

Dwa razy nie musiała powtarzać. Chłopak minutę później wparował do komnaty, a król widząc to rozkazał obu kobietom wyjść. Brunet był bardziej, niż zaskoczony. Umierający król nie chcę widzieć swojej rodziny, tylko niego - zwykłego, wiejskiego chłopaka. Kiedy jednak mężczyzna zaczął mówić, wszystko stało się jasne.

- Jakie masz zamiary do mojej córki? - Blythe się zawahał. Nie powinien się jeszcze ujawniać, a z drugiej strony król już coś wie, skoro o to pyta. Po za tym Gilbert wątpił, żeby
mężczyzna zmarnował swoje ostatnie życzenie na ścięcie go o głowę.

- Mam zamiar poślubić pana księżniczkę, i uczynić ją moją królową. Chcę, żeby była jedyną dziewczyną którą będę kochał przez resztę mojego życia.
- Będziesz dla niej dobry?
- Dam jej wszystko, czego tylko zapragnie. Skończę uniwesytet, żeby nie było plotek. Później jej się oświadczę, a po ślubie postaram się zadbać o naszą reputację. Zrobię wszystko, żeby być dla niej jak najlepszy.
- Będziesz kontynuował nasz ród? Chcesz mieć dzieci?
- Pragnę mieć gromadkę dzieciaków z Charlotte, ale to ona podejmie decyzję. To jej ciało.

Król uśmiechnął się łagodnie, pomimo bólu jaki przy tym czuł. Następnie rozkazał wejść do komnaty swojej córce i żonie, a kiedy tylko Charlotte stanęła przy Gilbercie, wydał decyzję.

- Moim ostatnim życzeniem jest, żebyś wyszła za Gilberta, czyniąc go tym królem Anglii.
- Ojcze... - westchnęła zaskoczona dziewczyna, a jej twarz pierwszy raz od dwóch miesięcy rozjaśnił szczery uśmiech. Blythe również nie potrafił powstrzymać radości, jaka zawładnęła jego sercem.

Nie trwało to jednak długo, kiedy król nagle zaczął głośno kaszleć. Królowa od razu do niego podbiegła, ale było już za późno. Mężczyzna przestał oddychać.

- Nie, nie, nie! - Krzyczała Luiza, przytulając do siebie zmarłego męża. Charlotte starała się ją uspokoić, ale bez większych skutków. Kobieta popadła w rozpacz, i nic nie wskazywało na to, że szybko jej przejdzie.

Dziewczynie nie pozostało nic innego, jak przetrwać ten czas. Gilbert poszedł po lekarza, który jedynie miał zatwierdzić śmierć mężczyzny. Podczas jego nieobecności Charlotte cały czas przytulała swoją matkę, dopóki ta się trochę nie uspokoiła. Wtedy też przyszedł doktor, a po chwili potwierdził ich tezę.

Królowa od nowa zaczęła płakać, ale tym razem brunetka nie zwróciła na nią uwagi. Zamiast tego zaczęła rozmawiać z lekarzem, a następnie z rycerzami pilnującym i drzwi.

W ciągu doby lud musiał dowiedzieć się o śmierci swojego króla, a na następny dzień powinien odbyć się pogrzeb. Dlatego dziewczyna rozesłała straże do miasta, żeby kazali zebrać się wszystkim na dziedzincu, by mogła ogłosić smutną informację.

Do tego czasu przebrała się w czarną, żałobną suknię, tym razem bez żadnych dekoracji lub choćby haftu. Dodatkowo nakryła się czarną peleryną z kapturem, który założyła na głowę.

Gilbert przyszedł do jej komnaty, żeby zaprowadzić dziewczynę. Po drodze chciał porozmawiać. Wiedział, że śmierć rodzica jest czymś strasznym i chciał żeby Charlotte czuła od niego wsparcie.

- Kiedy mój ojciec umarł, nie byłem tak silny jak ty. Praktycznie cały czas płakałem. Nie potrafiłem myśleć o czymkolwiek innym. Podziwiam cię, że nie uroniłaś ani jednej łzy. Zachowałaś spokój, i jak prawdziwa królowa od razu zaczęłaś instruować innych. To wyczyn.
- Gilbert... to nie jestem ja. Udaję silną, ale w środku jestem jak małe, bezbronne dziecko.
- To nic. Najważniejsze, że pokazujesz to tylko mi, a nie całemu światu. To już czyni cię potężną.

Dziewczyna nagle stanęła, a kiedy chłopak też to zrobił, wtuliła się w niego.

- Dziękuje, że jesteś.
- Taka już rola króla, żeby zawsze był przy swojej królowej.

Dziewczyna nie przejmując się tym, czy ktoś ich zobaczy pocałowała chłopaka. Następnie skierowała się na podwyższenie, z którego zazwyczaj przemawiał jej ojciec podczas ważnych uroczystości.

Kiedy stanęła przed ludem, zapadła cisza. Nim cokolwiek powiedziała, ściągnęła swój kaptur, a wszyscy spuścili głowy widząc swoją księżniczkę.

- Król nie żyje. - W tłumie rozeszły się szepty. - Jego pogrzeb odbędzie się jutro, o godzinie dwunastej. Żeby uszanować ten dzień wszyscy jesteście zwolnieni z pracy.

Wszyscy zaczęli mówić głośno, a księżniczka odeszła. Razem z Gilbertem wróciła do zamku, gdzie skierowała się do swojej matki. To ona najbardziej teraz cierpiała.

- Matko... chciałabym ci jakoś pomóc. Ale dobrze wiesz, że nie mogę. Że śmierć nigdy nie była i nie będzie łatwa. Musisz sama się z tym uporać. - Oznajmiła, przytulając kobietę. Została z nią aż do późnego wieczoru. Wychodząc, królowa zatrzymała ją swoimi słowami.

- Ten kto zwycięża samego siebie jest najpotężniejszym wojownikiem. Ty zrobiłaś to dzisiaj. Zwyciężyłaś samą siebie, pozwalając swojemu ojcu odejść w spokoju. Nie popadając w rozpacz, tak jak ja. Wychodząc do ludu, który liczy na ciebie i spokojnie oznajmiając im co się stało, jakby to było nic. Powiedziałaś, że nie jesteś jeszcze gotowa zostać królową. Jedno wielkie kłamstwo. Jesteś bardziej niż gotowa i pokazujesz to z każdą sekundą. Na początku myślałam, że nie poradzisz sobie bez mężczyzny. Dopiero teraz zobaczyłam, że się myliłam.

- Nie byłaś w całkowitym błędzie. Gilbert bardzo mnie wspiera, i myślę, że zniosłabym to wszystko gorzej gdyby nie był przy mnie.

Kobieta słabo się uśmiechnęła, a jej córka wyszła. Na korytarzu czekał na dziewczynę Gilbert, a kiedy tylko ją zobaczył mocno ją przytulił.

- Zostaniesz dzisiaj ze mną?
- To znaczy?
- Śpij u mnie. Nikt nie musi wiedzieć.

Chłopak uśmiechnął się delikatnie, zgadzając się. Godzinę później leżeli oboje na łóżku Charlotte, przytulając się. To jednak widocznie nie starczało dziewczynie, która potrzebowała dzisiaj bliskości. Dlatego też zaczęła całować Gilberta, który nie protestował. Dopiero kiedy czuł, że to idzie za daleko i za chwilę nie będzie mógł się wycofać, przerwał.

- Chcesz tego teraz? Wolałbym żeby to było coś wyjątkowego, a nie zrobionego pod wpływem emocji.

Charlotte wtedy nagle się opamiętała. Westchnęła, nim położyła się na chłopaka.

- Masz rację. Po prostu potrzebuję cię dzisiaj.
- Nigdzie nie idę.

Dziewczyna słysząc te słowa trochę się rozluźniła. Zaledwie parę minut później zasnęli, czując się bezpiecznie w swoich ramionach.

Pierwsza rano obudziła się księżniczka, ale nie wstała. Zamiast tego przyglądała się z delikatnym uśmiechem swojemu przyszłemu królowi.

- Gapisz się... - wymruczał cicho, a dziewczyna wzruszyła ramionami. Nawet nie zauważyła kiedy się obudził.
- Nie jesteś taki jak myślałam, że będziesz, kiedy pierwszy raz cię zobaczyłam.
- Wredny i przerażający?
- Dokładnie...
- Wiesz, jak ja pierwszy raz cię zobaczyłem, to też pomyślałem, że będziesz wredna i przerażająca.

Dziewczyna zaśmiała się, a chłopak uśmiechnął. I pomyśleć, że pół roku temu byli pewni, że się nie polubią. Ale czy nie tak właśnie działa miłość? Poznajesz kogoś, kto jest ci obojętny i nagle z biegiem czasu zdajesz sobie sprawę, że nie potrafisz bez tej osoby żyć. Że stała się ona dla ciebie priorytetem. Że gdyby nie ona, to twoje życie byłoby nudne i żałosne. Ale ta miłość nie jest czymś oczywistym. Zawsze może zniknąć i to bezpowrotnie. Dlatego trzeba o nią dbać. Każdego dnia doceniać, że się kogoś ma. Ciągle pokazywać i udowadniać mu, że nam na nim zależy. Ale to musi być w dwie strony. Nikogo nie można zmusić do miłości, dlatego Gilbert wiedział, że miał ogromne szczęście, bo dziewczyna odwzajemniła jego.

- Kiedy cię wtedy zobaczyłem, pomyślałem jeszcze jedną rzecz. - Dodał, a dziewczyna popatrzyła na niego zaciekawiona.
- Że jesteś piękna.

Brunetka się zarumieniła, a Blythe pomyślał, że ten róż na policzkach nigdy mu się nie znudzi. Kiedy tak leżeli wpatrując się w siebie, nagle ciszę przerwało pukanie do drzwi. Charlotte zrobiła przerażoną minę.

- Schowaj się! Już! - Rozkazała, nakrywając go kołdrą. Następnie wstała, i zamiast pozwolić komuś wejść, sama otworzyła drzwi blokując drogę do środka pokoju.

Jak się okazało była to jedynie służąca, która chciała przekazać jej, że ma przyjść na śniadanie z Gilbertem. Dziewczyna skinęła głową, a kiedy kobieta odeszła zamknęła drzwi.

Blythe wyszedł spod kołdry z głupim uśmiechem.

- I co się szczerzysz? Wiesz jakie zamieszanie by wyszło, gdyby cię ktoś zobaczył? Po całym dworze krążyły by plotki o tym, że straciłam cnotę.

Dziewczyna opieprzyła chłopaka. Kiedy ten zobaczył, że ma ona zamiar przeciągnąć swój wykład, wstał z łóżka i zamknął jej usta pocałunkiem. Ta mruknęła niezadowolona w jego usta, ale po chwili złość jej przeszła.

- Chodźmy się ubrać. Królowa czeka, księżniczko. - Stwierdził, kiedy w końcu ją puścił. Dziewczyna nagle coś sobie uświadomiła i od razu podzieliła się tym z Gilbertem.
- Chrzanić tytuł księżniczki, teraz aż do naszego ślubu jestem walonym królem Anglii.
- A po ślubie?
- Po ślubie - zaczęła, kładąc dłoń na jego klatce piersiowej - to ty będziesz moim królem. A ja twoją królową.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro