rozdział trzeci

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Cassie

Uczenie się wbrew pozorom nie było złe. Zwłaszcza, gdy uczyło się czegoś, czego chciało się nauczyć w kawiarni mając widok na piękny park. Zazwyczaj, gdy tak jak tym razem wpadam trans nauki odcinając się od wszystkiego i wszystkich nikt nie jest w stanie mnie z niego wyrwać. Jednak dziś zrobiła to jedna wiadomość, na którą czekałam od kilku dni. A przynajmniej myślałam, że to ona.

Luna: Znalazłam.

Ja: Kiedy?

Luna: Dziś wieczorem. Bądź gotowa na dwudziestą pierwszą.

Cóż może to nie na tą wiadomość czekałam jednak gdy przeczytałam treść tekstu od przyjaciółki prawie zaczęłam krzyczeć na całą kawiarnię ze szczęścia. Gdy już miałam wracać do nauki przyszło mi kolejne powiadomienie.

Romeo: Druga ławka pod drzewem na końcu parku za pięć minut.

Nawet nie odpisywałam jedynie szybko zaczęłam zbierać swoje książki szybko pakując je do torby oraz płacąc za kawę. Podążałam instrukcja dostaną od chłopaka co nie było trudne pomimo że park do najmniejszych nie należał ustałam pod drzewem z telefonem gdzie dalej pisałam z przyjaciółką gdy ktoś zasłonił mi dłonią oczy.

- Hej Romeo - powiedziałam czując jego wodę kolońską która tak przy okazji miała naprawdę ładny zapach.

- Dzień doby mi amore - cmoknął mnie szybko w policzek po czym odwrócił do siebie. Lekko się ukłonił podając mi bukiet kwiatów. Był zrobiony z irysów, konwalii i niezapominajek. Uśmiechnęłam się biorąc go do rąk gdy wystawił rękę z bukietem w moją stronę. - Podoba ci się?

- Tak! Jest naprawdę śliczny - powiedziałam patrząc na kwiatki. W końcu postanowiłam podnieść wzrok na chłopaka. – Po co mnie tu ściągnąłeś?

- Szedłem sobie do kawiarni i zobaczyłem ładną dziewczynę która ciągle się uczy więc postanowiłem kupić jej jakieś badyle które chyba lubią i ją trochę rozerwać - mrukną na co uśmiechnęłam się szerzej.

- Przykro mi to mówić kochany ale umówiłam się w przyjaciółką.

- Nie masz nawet godzinki dla mnie? - uniósł brew a ja spojrzałam na zegarek.

- Godzina tylko - powiedziałam widząc że jest dopiero szesnasta. Jeśli spędzę z nim godzinę do osiemnastej będę mogła się uczyć a potem zacząć się szykować.

Cóż okazało się że ładne oczy Włocha działają na mnie i spędziliśmy razem dwie godziny w jego pokoju. Poznałam jego kota Krzywołapa ponieważ chłopak lubi Harrego Pottera a kot wygląda jak ten Hremiony tylko ze zdrową łapą. Rozmawialiśmy o dużej ilości rzeczy a ja prawie zasnęłam gdy oglądaliśmy horror a chłopak mnie przytulił. Bałam się jednak jego bliskość sprawiła że byłam w stanie zasnąć i być spokojna.

W końcu gdy wyszłam od chłopaka zaczęłam się ogarniać. Wzięłam długi prysznic a następnie zrobiłam makijaż. Ubrałam czarną obcisłą sukienkę bez ramiączek która nie sięgała nawet do połowy ud jednak nie przeszkadzało mi to. Gdy ogarnęłam włosy założyłam czarną czapkę z daszkiem oraz tego samego koloru skurzany płaszcz do bioder. Na buty wciągnęłam moje czarne converse aby było mi wygodnie prowadzić.

Gdy skończyłam się ogarniać Luna też była już gotowa więc wyszłyśmy od razu. Przyjaciółka ciągle mówiła mi gdzie mam jechać więc dziesięć minut przed czasem znalazłyśmy się na miejscu.

Na nielegalnych wyścigach.

- Dasz radę sama? - spytałam z obawą wiedząc że jest tu niebezpiecznie.

- Oczywiście że dam! Nie martw się o mnie. Jedź i wygraj to. Tylko proszę nie rozbij się - mruknęła całując mnie w policzek.

- Kocham cię! - krzyknęłam jeszcze za nią pomimo doskonale zdawała sobie z tego sprawę.

Stanęłam przy innych zawodnikach na linii startu czekając aż będę mogła wystartować. Gdy po kilku minutach pojawiła się kobieta w pistoletem a następnie wystrzeliła ja oraz pozostali zawodnicy ruszyliśmy. Byłam trzecia. Ciągle zmieniałam pedały mając w głowie to czego się nauczyłam przez ostatnie lata. Ostry zakręt. Pierwszy zawodnik poradził sobie z nim dobrze. Drugi za to stracił przez chwilę panowanie nad samochodem więc to była idealna okazja na wyprzedzenie go. Kolejny ostry zakręt a ja doganiam pierwszego zawodnika w czarnym mustangu. Jedziemy prawie tym samym tempem jednak raz jedno z nas jest lekko szybsze raz drugie. Znajdowałam się lekko za nim gdy została ostatnia prosta. Lekko przyśpieszyłam a gdy to ja byłam lekko na przodzie z całej siły wcisnęłam gaz całkowicie go wymijając. Oczywiście przez ten cały czas próbował mnie zepchnąć z toru czy wjechać we mnie obrysowując lakier samochodu jednak to mustang skończył gorzej. Gdy wyprzedziłam go pogłośniłam muzykę dojeżdżając do mety tym samym wygrywając. Nie zdawałam sobie na początku z tego sprawy jednak po kilku sekundach wydarłam się wysiadając z samochodu który nawet nie wiedziałam skąd Luna wytrzasnęła mi go. Czułam się szczęśliwa. Serce biło mi niemiłosiernie a dłonie lekko drżały ponieważ odczuwałam wciąż lekki stres. Na początku tego nie czułam ale na końcu już zaczęłam się lekko stresować. Rudowłosa szybko podbiegła do mnie rzucając mi się na szyję. Obie piszczałyśmy z ekscytacji a przyjaciółka mówiła że jest dumna. Nasz entuzjazm wyparował jednak gdy zobaczyłyśmy przyjaciela Charliego. Wkurzony Romeo szedł w naszą stronę zaciskając dłonie w pięści. Obie pobladłyśmy z przerażenia jednak ja dalej próbowałam grać.

- Hej Romeo - powiedziałyśmy niezręcznie się uśmiechając.

- Jesteście poważne idiotki? - warkną w naszą stronę.

- Ciebie też znów miło wiedzieć - mruknęłam opierając się o samochód.

- Zaraz nie będzie miło - syknął mówiąc coś jeszcze.

Słyszałam głosy należące do chłopaka oraz mojej przyjaciółki jednak nic nie rozumiałam przez krew szumiącą w uszach. Cała pobladłam a oczy rozszerzyły mi się z trzy razy bardziej. Gdy zobaczyłam Romea myślałam że zrobiło mi się słabo jednak nie bałam się go. Wiedziałam że nic mi nie zrobi i zapewne jest dumny. Gdy zobaczyłam Gawina wysiadającego z czarnego mustanga którego prześcignęłam miałam wrażenie że zwymiotuję. Mężczyzna poczerwieniał na twarzy ze złości a szczękę mocno zacisną co było widać z daleka.

- O Boże... - wyszeptałam widząc że idzie w naszą stronę. Złapałam się ramienia przyjaciela który stał blisko. Nogi zrobiły mi się jak z waty a głowa zaczęła mnie strasznie boleć. Oboje z Luną coś mówili gdy chłopak objął mnie ramionami dla pewności żebym nie upadła. Gawin był coraz bliżej a ja czułam się coraz gorzej.

- Już spokojnie... - wyszeptał Romeo przyciągając moje całe ciało do siebie. Jedną ręką objął mnie a drugą Lunę. – Nie mówcie swoich imion i starajcie nie pokazywać twarzy swoich. Rozumiecie? – zapytał na co rudowłosa kiwnęła głową. Ja za to miałam w głowie przebłyski z tego co mówił ostatnio.

Gdyby zobaczył że cię znam i pomyślał że zależy mi na tobie byłbyś jego celem.

To w tedy mnie pocałował po raz pierwszy. Postanowiłam udawać. Brnąć dalej w to że żadna bliższa relacja nas nie łączy jednak ja i tak stałam się jego celem. Stałam się jego celem bo wygrałam te cholerne wyścigi. Zrobiłam coś co dawało mi radość i satysfakcję narażając przy tym przyjaciółkę jak i siebie na niebezpieczeństwo.

Przybliżyłam twarz do szyi Romea a następnie zaczęłam ją całować. Lekko muskałam ją ustami w różnych miejscach. Stwierdziłam że trochę pobawimy się z kolegą więc zaczęłam również lekko przygryzać jego skórę oraz ssać ją. Usłyszałam ciche warknięcie chłopaka. Odwrócił głowę w moim kierunku rozumiejąc o co mi chodzi. Wbiłam się w jego wargi podobnie jak on ostatnio w moje. Jedna jego ręka dalej obejmowała rudowłosą druga za to ściskała mój pośladek.

- Cassie błagam przestać - wyszeptał w moje usta jednak ja wróciłam do całowania jego szyi. Luna chyba zrozumiała o co chodzi albo Romeo jej powiedział ponieważ zawisła na ramieniu chłopaka jak prawdziwa plastikówna. Obie miałyśmy krótkie sukienki sporo odsłaniające więc idealnie się prezentowaliśmy z chłopakiem w koszuli.

Gdy przypomniało mi się że ma guziki przy koszuli wzięłam jeden który zaczęłam odpinać. Romeo jeszcze bardziej zacisną rękę a z moich ust które lekko go całowały wydobył się cichy jęk bólu, przerażenia, zaskoczenia i... i jeszcze czegoś ale nie wiem co to takiego. Ugryzłam go za to w szyję a on ponownie warkną gdy z jego ust wydobyły się ciche wulgaryzmy.

- Kogo ja widzę... - mruknął Gawin. - Witaj Romeo - przywitał się z nim a ja kontem oka widziałam że patrzy na mnie. - Może przedstawisz mi tą małą koleżankę? W końcu skoro z nią wygrałem...

- Nie sadzę Gawinie aby informacja o jej imieniu była ci potrzebna - mrukną a mężczyzna ruszył w naszą stronę. Ścisnęłam lekko swoimi palcami szyje Romea bojąc się. Po chwili puściłam go prostując się.

- Jak się nazywasz dziewczynko - sykną.

- Myślę że nie mam obowiązku informować cię o takich rzeczach jeśli nie mam ochoty. Nie znam cię i nie uważam aby ta informacja była ci potrzebna. Jeśli chcesz złożyć mi gratulacje to słucham. Mam tylko nadzieję że nie obraziłam twojego ogromnego ego.

- Oh tak przyszedłem złożyć gratulacje - uśmiechnął się szyderczo a kilka sekund później poczułam pieczenie policzka i w tym samym czasie jak ktoś pcha mnie w bok. – Nie chcę cię tu więcej widzieć suko. Mamusia nie nauczyła aby odnosić się do mężczyzn z szacunkiem? Do niego też tak mówisz? Nigdy jeszcze od nikogo nie dostałaś w mordę?

Zeszkliły mi się oczy gdy czułam ból na policzku. Boże będę mieć siniaka... A za dni lecimy do Włoch. O Boże... Chciałam płakać. Nie wiedziałam do końca co się dzieje gdy ktoś złapał mnie za brodę unosząc mi głowę do góry. Łzy niekontrolowanie zaczęły spływać mi po twarzy gdy poczułam jak ktoś mnie przytula. Zrozumiałam że to Romeo. To jego perfumy. To on tak pachnie. Był zły jednak z przyjściem Gawina złość na mnie i Lunę zeszła na drugi plan a pojawiła się złość na mężczyznę. Obejmował mnie mocno nic nie mówiąc.

- Nie płacz już kochanie... - wyszeptała Luna. Też chciała płakać.

- Nic ci nie jest? - zapytał bez żadnych emocji Romeo. Okej rozumiem że teraz już nie jesteśmy przyjaciółmi tylko mamy się w dupie.

- Nie - powiedziałam oschle a on przetarł twarz dłońmi patrząc na mnie zmęczony. - Będę mieć siniaka.. - mruknęłam powstrzymując płacz.

- Co z tego? – zapytał marszcząc brwi.

- To że idziemy na ślub twojej siostry? - odpowiedziałam pytaniem na pytanie co chyba lekko go zirytowało.

- Co ma jedno do drugiego? - przewrócił oczami jednak ja nie miałam ochoty odpowiadać. Niech ruszy trochę mózgiem. Naprawdę.

Ponownie przewrócił oczami wzdychając cicho. Popatrzył na mnie z niedowierzaniem a następnie pokręcił głową wyciągając paczkę fajek. Oparł się o auto patrząc przed siebie. Gdy wypalił całą fajkę kazał wracać nam do domu mówiąc że jeszcze pogadamy. Obie grzecznie wsiadłyśmy do samochodu a następnie wróciłyśmy do kamienicy.

~~~

Leżałam w za dużej bluzce mojego brata oraz spodenkach w łóżku i słuchałam audiobooka. Po powrocie uczyłam się co całkowicie mnie wymęczyło jednak nie mogłam zasnąć a na czytanie nie miałam sił. Usłyszałam jak ktoś otwiera drzwi do mojego pokoju pomimo że miałam słuchawki. Nie spojrzałam kto to. Leżałam i pusto wgapiałam się w sufit. Słuchałam słów książki Punk 57 gdy ktoś podszedł do mojego łóżka. Była scena w bibliotece a z końcem rozdziału ktoś dotkną mojego ramienia siadając obok. Zatrzymałam audiobooka cicho wzdychając. Osoba zapaliła lampkę stojącą obok mojego łóżka a ja ujrzałam twarz intruza. To Romeo. Podniosłam się lekko patrząc na chłopaka zamglonym wzrokiem.

- Wiesz jakie to było niebezpieczne? - warkną. - Dwie drobne dziewczyny same wybrały się na nielegalne wyścigi. Same. Gdyby nie było mnie tam Gawin zrobiłby ci coś więcej niż tylko nabił jednego siniaka rozumiesz? Tam nie ma zasad. Każdy robi co chce. Chcesz się ścigać? Dobrze ale błagam weźcie któregokolwiek z nas do cholery.

- Powiesz o tym Charliemu? - wyszeptałam patrząc na jego zaciśniętą ze złości szczękę.

- Oczywiście że powiem - prychnął.

- Romeo błagam nie... Proszę nie mów mu. On przecież wszczepi nam chipy i będzie nas śledzić. Nigdy więcej tak nie zrobimy tylko proszę nie rób tego. Błagam Romeo zrobimy wszystko co tylko chcesz tylko nie mów mu... - mówiłam coraz ciszej. Moje oczy zeszkliły się gdy patrzyłam na mężczyznę ze strachem wymalowanym na twarzy.

- Jak będziesz się z nim widzieć nałóż podkład - westchną a ja odetchnęłam z ulgą.

- Dziękuję... - wyszeptałam z bladym uśmiechem.

Chłopak dotknął mojego podbródka aby dokładniej przyjrzeć się mojemu sińcowi. Nie był jakoś bardzo poobijany na moje szczęście. Było już po północy a w jeden dzień niestety nie zniknie całkowicie więc będę musiała kupić bardzo kryjący podkład. Dziś rano będę mogła użyć podkładu mojej przyjaciółki która na co dzień maluje się mocno. Ja wolę naturalniejsze makijaże dla tego właśnie nie miałam takiego podkładu. Luna ma podobny kolor skóry do mojego więc używamy często swoich kosmetyków a bardziej ja te należące do niej.

- Romeo? - powiedziałam trochę głośniej starając się aby głos mi nie drżał. Mężczyzna odwrócił wzrok od mojego policzka aby spojrzeć mi w oczy a ja dziękowałam sobie że wciąż miałam soczewki

- Tak? - Zapytał głośniej niż ja. Przełknęłam ślinę zbierając w sobie odwagę aby wypowiedzieć sensowne zdanie.

- Gawin... Cz-czy on jest... jest w stanie zrobić coś poważnego mi i Lunie? - zapytałam czując jak gula w gardle coraz bardziej rośnie. Chłopak odwrócił wzrok cicho wzdychając. Poczułam łzy zbierające się w kącikach moich oczu.

- Jest - wyszeptał. Zakryłam usta dłonią aby nie wydobył się z nich szloch gdy pierwsza łza spłynęła po moim policzku. - Ale nic wam nie zrobi. Nie martw się - powiedział znów patrząc na mnie i moje zaszklone oczy. - Gawin udaje że jest twardy i niebezpieczny. Jest w tym trochę prawdy jednak ma na uwadze to że to ja i Charlie razem zdołamy zrobić więcej i być bardziej niebezpieczni. Wbrew pozorom Gawin nie jest głupi jakoś bardzo - otarł łzę. - Nie zaprzątaj sobie nim głowy. Tym zajmę się ja z drobna pomocą twojego brata.

- Obiecałeś że nie powiesz... - wyszeptałam.

- Bo nie powiem. Ale tylko teraz. Masz rację z tym że będzie was śledzić a ja chcę miło spędzić wesele siostry. Nie martw się już. Będzie dobrze...

- Na pewno nie zrobi nic Lunie? Nie chcę żeby moja przyjaciółka cierpiała tak właściwie to z mojej winy.

- Nie przejmuj się tym naprawdę. Gawin się nas boi. Bo pomimo że on jest starszy to my dalej mamy większą władze a jego to przeraża. Przerażamy każdego. Każdy patrzy na nas ze strachem i niepokojem. Każdy gdy tylko nas widzi spina się a dziewczyny pomimo strachu kleją się do nas jak muchy. Każdy z nas wzbudza w ludziach podziw, strach, ekscytacje, podniecenie... Te wszystkie emocje i wiele innych czują gdy nas widzą. Wiedzieli kto nas wychował i urodził. Śledzili nasz każdy ruch nawet mrugnięcie. Chcieli nas poznać osobiście ale my nie potrzebowaliśmy nowych znajomych. Wiedzieliśmy że zjawicie się wy. Charlie cały rok powtarzał jak bardzo nie może się doczekać aż zaczniecie tu studiować. - mówił cicho a ja się uspokajałam. Nie byłam do końca spokojna ale spokojniejsza. - I nie będzie to z twojej winy - powiedział przyciągając mnie do siebie. Wtuliłam się w niego wdychając zapach jego wody kolońskiej. - Co takiego słuchałaś? - Zapytał a ja aż zesztywniałam.

- A tamto.. Nic ciekawego. Strasznie nudne a ja nie mogłam zasnąć więc sobie załączyłam - wzruszyłam ramionami modląc się aby zostawił mnie w spokoju i moje książki

- Twoje rumieńce mówiąc coś innego - zaśmiał się a ja poczułam że coś bardziej się czerwienię więc schowałam twarz w dłoniach. - No nie obrażaj się – znów zaczął się śmiać kładąc się na moje łóżko a następnie pogłośnił słuchawki tak aby nie musiał ich zakładać ale mógł słyszeć słowa lektora.

Nie słuchałam tego. Po prostu zaczęłam znów myśleć o Gawinie, Lunie, wyścigach... Chciałam płakać. Płakać z bezsilności. W tej chwili marzyłam tylko o trym aby Romeo jak najszybciej wyszedł z mojego pokoju. Nie chciałam z nikim teraz być. Ani z nim ani z Charliem a nawet z Luną. Chciałam być sama i móc spokojnie płakać. Przez ostatni rok płakałam zdecydowanie więcej. Nie chciałam żeby tak było ale gdy chodziło o bliskie mi osoby takie jak Luna lub mój brat nie potrafiłam nie płakać.

Lekko się wzdrygnęłam gdy poczułam na talii jego dłoń która pchnęła mnie do tyłu kładąc mnie na łóżko obok niego. Zmusił mnie abym na niego popatrzyła. Mrugałam szybko aby nie widział moich łez które mimo tego wciąż nie chciały zniknąć. Chłopak chyba domyślił się że będę płakać ponieważ cicho westchną przyciągając moje ciało do swojego. Poczułam jego ciepło oraz zapach perfum których używał. Były ładne.

- Cassie... Nie płacz już mi amore... - wyszeptał. - To przez niego prawda? Myślisz o tym ciągle?

- Jutro lecimy do twojej rodziny... Co jak on coś jej zrobi a mnie nie będzie? Boję się o nią... - wyszeptałam łamiącym się głosem. Po chwili ciszy szloch wydobył się z moich ust a z oczu wypłynęła łza a za nią kolejna i następna gdy myślałam o tym co może zrobić jej ten psychopata. Przytuliłam się bardziej do ciała chłopaka a on ciaśniej mnie objął.

- Będzie jeszcze Charlie, Levi i Aiden któremu się chyba spodobała więc nie masz o co się martwić. Oni z nią będą. Nie pozwolą żeby coś jej się stało. Charlie traktuje ją jak ciebie i wiele razy nam powtarzał że nie może się doczekać aż będziemy razem studiować. Mówił że jesteście jego siostrzyczkami a ja myślałem że Luna to twoja bliźniaczka i myślałem po prostu że jesteś jego ulubiona siostrą więc nie masz o co się martwić. Kocha ją a my to wiemy dla tego gdy zapytał się nas czy będzie nam przeszkadzać jak pojedziecie z nami od razu się zgodziliśmy. Bo my też go kochamy i dla tego jesteście jedynymi dziewczynami z którymi się przyjaźnimy. Nie zrozum mnie źle że nie chcemy czy coś po prostu nawet gdybyśmy się nie dogadywali to nasza trójka starałaby się was akceptować bo widzimy jak ważne jesteście dla niego. Levi za to po prostu go kocha tak jak ja więc staramy się mu pomóc. Wiemy że jest tu niebezpiecznie a już tej pierwszej nocy zobaczyliśmy jak bardzo chore psychicznie jesteście - zaśmiał się za co dostał ode mnie w rękę. Cicho jękną dalej się śmiejąc a ja pomimo łez dołączyłam do niego. - Tak czy inaczej zdajemy sobie oboje sprawę że nie tylko on jest niebezpieczny a wy macie coś z głowami więc Charlie sam nie da rady. A przyjaciele są w końcu od tego by się wspierać i pomagać sobie nawzajem nieprawdaż? - wyszeptał w moje włosy. Jego spokojny głos uspokajał mnie. Był cichy, przyjemny i piękny. - A Aiden... Cóż jemu spodobała się chyba twoja przyjaciółka. Wiele razy go o to pytałem jednak on to wypiera. Mówi że ciągle że to tylko przyjaciółka ale cała nasza trójka zauważyła że ciągle na nią patrzy szczerząc się jak głupi a gdy już z nią gada to się jąka. Gdy siedzimy sobie razem i ktoś wspomni o was a zwłaszcza o Lunie niezainteresowany Aiden który ma nas w dupie od razu zaczyna słuchać i dopytywać gdzie ją spotkaliśmy jak wyglądała czy z kimś była i wiele innych. Gdy Charlie opowiada coś o tym jak chodziliście do liceum i że był jakiś chłopak Aiden od razu się denerwuje. Zwłaszcza ostatnio się wkurzył. Charlie opowiadał historię jak pojechał na imprezę a tam byłaś ty z Luną i jakimś chłopakiem a miałaś być u rudej. Mówił że byłaś pijana i udawałaś że go nie znasz bo znalazłaś sobie nowych znajomych. I gdy on zaczął flirtować z jakąś dziewczyną ty podeszłaś oblewając go piwem i mówiąc jak mógł cię zdradzić. W dodatku poszedł do łazienki a tam obściskująca się Luna i jakiś typ. Znaczy mówił jego imię ale nie pamiętam go. Potem mówił koniec historii jak musiał czekać aż oni skończą żeby się wysuszyć jakoś umyć bo był cały w piwie a ja skupiłem się na Aidenie który wyglądał jakby chciał kogoś zabić. W tedy zrozumiałem że kolega się zauroczył. I wiedziałem że gdy będzie obok nikt nie będzie miał prawa choćby na nią zerknąć a co dopiero dotknąć.

- W tym momencie jestem zazdrosna - burknęłam na co chłopak się zaśmiał. - Czemu w niej zakochuje się każdy mężczyzna a mi się trafiają ci najgorsi. I do dosłownie. Jeden siedzi w więzieniu drugi był ciągle zawieszany... Trzeci był spoko i dalej jest. Serio niby się rozstaliśmy ale dalej super kontakt mamy. Innych nie było ale to dla tego że mieli przeszłość kryminalną. A w niej zakochują się spoko ziomki. Znaczy ona często wybiera idiotów ale to nie ważne. Ci fajni też ją kochają. Nie fair. Niech odda mi jednego żeby się zakochał we mnie ja w nim co nie i takie piękne love story przeżyjemy. Wiesz będziemy idealną parą chodzić na takie fajne randki i w ogóle. Potem mi się oświadczy jak skończymy studia i weźmiemy ślub. A potem będziemy mieć trójkę dzieci słodkiego psa, kotka i świnkę morską. A potem umrzemy razem we śnie będąc już starzy i schorowani dalej w swoich ramionach. Ale najpierw poznamy naszych wnuczków i może prawnuczków.

- Już masz wszystko zaplanowane? - zaśmiał się na co kiwnęłam głową. - Gdzie chciałabyś chodzić na randki?

- Nie wiem... Gdzieś gdzie nie będzie ludzi tak wiesz żeby było tak miło i spokojnie. O! Albo do Disneylandu bo nigdy tam nie byłam. Polecimy do Disneylandu? - Zapytałam patrząc w oczy chłopaka w których były iskierki rozbawienia a usta miał rozciągnięte w szerokim uśmiechu gdy powstrzymywał śmiech.

- Gdy znajdziesz tego jedynego to powiem mu żeby cię zabrał.

- A ty byłeś kiedyś? - zapytałam na co pokręcił głową. - To pojedźmy razem. Proszę... - spojrzałam na niego słodkimi oczkami i smutną miną. - No bo patrz żadne z nas nie było a może on był i co? I w tedy i on i ja będzie że byliśmy.

- Pomyślimy nad tym kiedyś. Dasz radę zdążyć na samolot na szesnastą?

- Mhm - mruknęłam kiwając głową. - Ile ci przelać za bilety?

- A bilety to nie ja kupowałem tylko Charlie to nie wiem - wzruszył ramionami. - Ja nie miałem czasu a on się nudził to kazałem mu kupić więc jak coś to do niego.

- Jemu nie będę oddawać. Może pomarzyć jedynie. Dalej nie dostałam mojej kasy z komunii za którą Xboxa kupił. Teraz ja jemu nie oddam. Może sobie pomarzyć jedynie - burknęłam.

- Uroczo - skomentował ciągle się śmiejąc. - Pamiętasz o udawaniu związku przez rodziną? Tylko nie przestrasz się ich. Moja mama i mama Jane stały się koleżankami a gdy są razem są nie do zniesienia. Zwłaszcza gdy jesteśmy z kimś. Ostatnio Levi wyszedł ledwo żywy po wizycie u nich a nie było źle. Ray gdy przyprowadził Summer było gorzej. Z tobą może być podobnie. Najgorzej było chyba z Charliem. Za bardzo go pokochały gdy przyleciał ze mną. A potem płakały bardziej za nim niż za mną - przewrócił oczami. - A wiesz skoro pokochały twojego brata to ciebie pewnie też pokochają podobnie.

- Charlie ma coś takiego że jego kocha dosłownie każdy. Pamiętam jak w liceum nikt mnie nie lubił do momentu aż nie dowiedzieli się że to mój brat. On chodził na imprezy, pił i wszędzie było go pełno a ja wolałam leżeć pod kołdrą i czytać albo spotykać się z Luną. Ona nie była ani tak szalona jak Charlie ani tak spokojna jak ja. Raz chciała iść na imprezę a raz wolała pooglądać film w domu albo serial. Zależało od jej humoru dla tego większość osób ją lubiło. Była ładna i lubiła się bawić. Przyjaźniła się ze mną więc to też działało jej na korzyść żeby przyciągać wzrok wszystkich chłopaków a oni oglądali się za nią wpatrując jak zahipnotyzowani. Ja byłam ta brzydsza zawsze z lżejszym makijażem, mniej odkrywających ubraniach. Byłam ta mądrzejsza psująca całą zabawę gdy ktoś tylko wspominał o czymś co mogłoby być choć odrobinę niebezpieczne Luna była pierwsza w kolejce z której ja ją wyciągałam. Żadna z tych osób by tego nie zrobiła a chcieli się pośmiać. Dla tego mnie nie lubili. Potem połączyli kropki odkrywającą kto jest moim bratem i nagle zaczęli wszyscy mnie kochać. I tylko dla tego żeby zbliżyć się do niego. Macie szczęście bo on nie chciał dosłownie nikogo. Tak naprawdę w podstawówce nie miał przyjaciół tylko samych kolegów. Nie mówił o nich, rzadko spotykali się po lekcjach, nigdy nie byli u nas w domu i mówił żebyśmy z Luną się do nich nie zbliżały bo to skończeni durnie. Dopiero tu znalazł was.

- Też nigdy nie byliśmy u was w domu przecież.

- Wiem ale... To było raczej spowodowane naszymi rodzicami. W dzieciństwie nie chciał żebyśmy poznali jego znajomych a teraz nie chce żebyście poznali naszych rodziców. Wiele razy mówił że musimy was poznać i że chce żebyście do nas przylecieli na przykład w wakacje bo za wami tęsknił ale bał się reakcji rodziców. O was często opowiadał jak bardzo was kocha i cieszy się że was poznał. Podczas każdej rozmowy opowiadał gdzie byliście i co robiliście a gadaliśmy co dwa dni. Gdy wyjeżdżał odpalił się mój syndrom udawania że to nie on jest starszy tylko ja i bałam się że sam sobie nie poradzi. Że nie będzie mieć znajomych i będzie przez rok samotny. Ale poznał was i był szczęśliwy przez co ja też byłam szczęśliwa i już się nie bałam. Bardziej zaczęłam się obawiać tego czy to ja nie zostanę sama niż on - parsknęłam śmiechem.

- Charlie lubi zwracać na siebie uwagę w dodatku jest przystojny i bogaty a to przyciąga wszystkie puste lale. Gdy pierwszy raz go zobaczyłem w naszym mieszkaniu myślałem że się zabije prędzej niż z nim zamieszkam. Potem poznałem go bliżej i wiedziałem że się przyjaźnimy. Nie wiedziałem że zostanie moim najlepszym przyjacielem. Bardziej myślałem że będzie to Aiden. Charlie wydawał się tą osobą którą właściwie jest. Głośny, szalony, najpierw robi i mówi potem myśli. Ale jest też kochany i opiekuńczy a okazuje to głównie gdy jesteście wy dwie w pobliżu. On was kocha. Wydaje się osobą mającą wszystko w dupie ale w rzeczywistości zrobiłby dla was wszystko. Szczególnie dla ciebie. Lunę kocha, ale to ty jesteś jego biologiczną siostrą i ciebie darzy szczególną miłością. Dla Luny może narazić się na poważne niebezpieczeństwo za to dla ciebie może kogoś zabić albo nawet sam wskoczyć do ognia. Nieważne jak bardzo będzie wkurzony za te wyścigi, jeśli jeszcze raz Gawin by cię dotkną a zwłaszcza zostawił ślad na twoim ciele wszyscy troje byśmy go zabili - wyszeptał a ja czułam jak powieki robią mi się cięższe. - Hej idziesz spać? - zaśmiał się podnosząc na rękach.

- Gdzie idziesz? - wyszeptałam pół przytomnie.

- Do siebie też spać - zaśmiał się podnosząc się z materaca, aby następnie przykryć mnie szczelniej kołdrą.

- Czekaj sekundkę... Pójdę cię odprowadzić i zamknąć drzwi - wymamrotałam przecierając oczy ręką. Podniosłam się z łóżka, gdy zakręciło mi się w głowie a ja zobaczyłam mroczki. Złapałam się barku chłopaka, który przytulił mnie do siebie a ja ponownie poczułam jego perfumy i ciepło ciała. - Dobranoc Romeo – powiedziałam stając na palcach, aby musnąć ustami jego rozgrzany policzek.

- Sogni d'oro, amore mio. Dormi a sufficienza - wyszeptał w moje włosy mrugając do mnie oczkiem a następnie znikną. Nabrałam sporo powietrza do płuc aby następnie je wypuścić.

Zamknęłam drzwi na klucz oddalając się od nich. Ciągle czułam gorące dłonie chłopaka, jego usta przy moich włosach, moje wargi przy jego policzku. Zamknęłam drzwi swojego pokoju na klucz a następnie poszłam do mojej łazienki zdjać soczewki. Umyłam jeszcze twarz nakładając całe skin care aby następnie iść spać. Ciągle myślałam o chłopaku, o tym co mówił, jak mnie przytulał i znów zaczęłam się stresować. Przypomiało mi się o Gawinie który chciał zemścić się na mnie że wygrałam z nim wyścig. Chciał pokazać mojemu bratu jego przyjaciołom że to on jest lepszy. W rzeczywistościwcale taki nie był. Był jak każdy rozpieszczony bachor. Robił co chciał i miał w dupie innych. Ludzie byli mu potrzebni jedynie do zdobywania celu a następnie zostawienia ich. Przygotowywałam się na wszystko. Że będzie kazał mi wybrać pomiędzy kimś. Że będzie mną manipulował. Że uweźmie się na nic nie winną Lunę która chciała wyjechać jedynie na studia z przyjaciółką. Powtarzałam jej żeby wybrała studia pod siebie nie podemnie i Charliego. Ale ona uparła że tam gdzie jesteśmy my jest i ona. Bo jesteśmy rodziną. Jesteśmy rodziną do której ostatnio dołączyło pięcioro nowych członków a z trójki zrobiło się nas ósemka. Ale chyba byliśmy szczęśliwi. A ja miałam nadzieję że nie pożałujemy tych wszystkich decyzji i nie będziemy mówić o nich ,,błędy z przeszłości'' tylko ,,stare dobre czasy''. Bo wszstko to co dobre kiedyś się kończy prawda? Jednak też mówi się że po każdej burzy wychodzi słońce. Więc czy nasze życie to jeden wielki rolercosster? Czy kiedyś z niego zejdziemy? W którym momencie na niego wsiegliśmy? Czy my sobie wogóle na to zasłużyliśmy? Co takiego zrobiliśmy? Nie byłam przekonana do historii Adama i Ewy. O Bogu zakazujący im zjeść i szatanie który ich do tego namawia. To przez ich błędy więc czemu to my jesteśmy karani my?

Moje myśłi zbaczały na złe tory gdy grała już koleja piosenka. Wpatrywałam się w sufit mojego pokoju. Były przyklejone na nim małe rózowe gwiazdki. Były dziadowe bo miały świecić w ciemności jednak lampka którą zapalił Romeo ciąż świeciła więc panował pół mrok dzięki czemu mogłam przyglądać się gwiazdkom. Zaczęłam zastanawiać się czy my na pewno jesteśmy jedna wielką rodziną a raczej czy ja do niej należę. Często wychodzili przezemnie bo ja się uczyłam. Nie chcaiałam wyjść na nudziarę więc czas który zwykle poświęcałam książkom poświęciłam im jedank to wciąż moim zdaniem było za mało. Może oni w rzeczywistości mnie nie lubili? Tak w sumie mogło być. Przecież tak było zawsze. A ja chciałam żeby był już tego koniec. Żeby ktoś rzeczywiście zakochał w moim charakterze i wyglądzie a nie w tym kto jest moim starszym bratem. Miałam dość tych ciągłych porównywań do niego i do tego jaki on to nie jest idealny a ja zła. Na prawę się starałam. Chciałam żeby rodzice byli dumni. Żeby Charlie był dumny. Żeby Luna była dumna. Żebym ja była dumna. Żeby ktoś w końcu ktoś się mną zaiteresował a ja miała czas na randki. Jednak w to zaczynam wątpić coraz bardziej. Bo kto by mnie chciał? Oczy to zdecydowanie najpiękniejsza część ciała człowieka a moje są dwukolorowe. Jak kosmita. Zła postać z bajki. Ta brzydka macocha. Duże uda też nie prezentowały się dobrze a ja na prawę wyglądałam jak wiedźma.

I z myślami o moich kompleksach znajdując nowe niedoskonałości tak jak szerokie ramiona odpłynęłam. Zasnęłam. A mój sen był tak mocny że nic nie dało rady mnie wybudzić. 





Wesołych Świąt kochani!!!<3 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro