Rozdział 9

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Przez dobre kilka minut nie potrafilem opanować szoku, który wręcz mnie sparaliżował, a co dopiero jakkolwiek dopuścić do świadomości tego, co powiedział mężczyzna. Nagle mój świat stanął do góry nogami i poczułem się jakbym zwariował. Nie miałem pojęcia co myśleć, a w mojej głowie była tylko pustka. Wodziłem wzrokiem od mężczyzny do Akinoriego i szczerze mówiąc nie wiedziałem co mam zrobić. Na moment zapomniałem jak się mówi. To było straszne.

-Niech... Niech pan wejdzie, nie będziemy rozmawiać w progu... -powiedział Akinori, a ja wciąż, nie mogłem opanować mojego organizmu. Nie mam pojęcia, jakim cudem udało mi się dojść do salonu, w którym przyjaciele siedzieli w totalnej ciszy. W moich oczach zebrały się łzy, ale sam nie wiem czy smutku, czy złości. Co ten mężczyzna sobie myśli, że wchodzi mi w życie i mówi, że jest moim ojcem?! Tyle lat, żyłem ze świadomością, że on nie żyje! Jak on śmie odwracać mi wszystko o sto osiemdziesiąt stopni?! Jak to możliwe, że on tu jest?!

-Pewnie jesteś teraz w szoku... -powiedział mężczyzna, podający się za mojego ojca. No co ty, chłopie nie powiesz?!

-Nie mam pojęcia jak i dlaczego pan mnie znalazł, ani nawet kim pan jest, ale mój ojciec nie żyje. Popełnił samobójstwo, bo uznał mnie za mordercę mojej mamy, która zginęła podczas porodu, a on stwierdził, że nie ma dla kogo żyć, a mnie oddał do domu dziecka- odpowiedziałem ze łzami w oczach. Jąkałem się i łkałem, a moja psychika, zaczęła robić się coraz słabsza. To dziwne, ale byłem w stanie to poczuć. -Więc niech pan nie podaje się za mojego ojca.

-Yoshida... To nie jest prawda. Ta historia potoczyła się zupełnie inaczej...-powiedział mężczyzna, a ja po prostu zgłupiałem. Co ten facet do mnie mówił?!

Moi przyjaciele i narzeczony nie odzywali się, a nawet nieco odsunęli w kąt. Zobaczyłem zbierające się w oczach Akinoriego łzy, w trakcie mojej wcześniejszej wypowiedzi.

-Nie mam pojęcia o czym pan mówi. I nie wiem czy chcę wiedzieć.

-Dziecko, ja rozumiem twój szok, bo sam niedawno dowiedziałem się, że mam syna. W dodatku dorosłego. Poszperałem w przeszłości i dowiedziałem się kilku ważnych rzeczy. Pozwól, że ci to wyjaśnię. Otóż Karam była moją żoną i kochałem ją bardzo mocno. Byliśmy szczęśliwym małżeństwem, do czasu gdy w pracy zacząłem dostawać zlecenia na wyjazdy, przez które częściej bywałem w pracy niż w domu. Pewnego dnia otrzymałem propozycję podpisania kontraktu z jedną firmą w Europie, więc grzechem byłoby z tego nie skorzystać, jednak twoja mama nie chciała opuszczać Japonii, a co dopiero kontynentu. Właśnie dlatego nasze małżeństwo stało się kruche. Nie oskarżam jej o nic, bo wiem, że ja też zawiniłem. Wracając do historii... Niedawno dowiedziałem się, co się działo u Karam podczas mojej nieobecności. Po jakimś czasie od mojego wyjazdu, okazało się, że wdała się w romans z moim bratem bliźniakiem Satoshim. Mniej więcej w tamtym czasie okazało się, że jest w ciąży, jak się okazało ze mną. W dniu twojego porodu mój brat czuwał przy was. Byłby dla ciebie na pewno lepszym ojcem niż ja. Gdyby tylko Karam żyła... Po jej śmierci oddał Cię do domu dziecka i popełnił samobójstwo, będąc przekonanym, że nie ma już dla kogo żyć. Dowiedziałem się tego wszystkiego z listu, który napisał Satoshi przed śmiercią. Pisał w nim, że oddał Cię do domu dziecka, bo wiedział, że sam nie sprosta wychowaniu ciebie, a chciał, żeby było ci dobrze. Gdy tylko dowiedziałem się, że mam dziecko zacząłem cię szukać. I w końcu udało mi się ciebie znaleźć.

Podczas długiej wypowiedzi mężczyzny, zalałem się łzami jak chyba jeszcze nigdy. Zacząłem się trząść i nie mogłem przestać płakać, a raczej wyć w niebogłosy. Gdy prawdopodobnie mój ojciec skończył mówić, spojrzałem na niego.

-Czego teraz pan ode mnie oczekuje...? Że rzucę się panu w ramiona? Mimo, że prawdopodobnie faktycznie jestem pana synem, jest mi pan zupełnie obcy-załkałem. Kochający tatuś powrócił? Przepraszam, ale przestałem już wierzyć, że coś takiego jest możliwe. Takie rzeczy dzieją się w filmach. Nie w prawdziwym życiu.

-Nie liczę na to, że odrazu mi zaufasz, ale żeby bardziej uwiarygodnić to, co mówię przeniosłem ci ten list i kilka dokumentów. -Po tych słowach mężczyzna wyciągnął ze swojej teczki jakieś papiery, które mi podał. Trzymając je, zauważyłem jak bardzo trzęsą mi się ręce. -Gdzieś wśród tych papierów, jest także karteczka z moim numerem telefonu. Więc jakbyś jednak chciał, to możesz zadzwonić, napisać, czy coś...

-D-dobrze... A teraz... Czy... Czy mógłby pan wyjść...? P-przepraszam, ale mi naprawdę jest trudno ułożyć to sobie w głowie. Potrzebuję samotności... -mówiłem, czując łzy spływające po moich policzkach.

-Jasne, rozumiem Cię-powiedział i wstał, a ja odprowadziłem go do drzwi.

-Wiesz, Aki... My się chyba też będziemy zbierać... Najlepiej będzie jak tylko ty będziesz teraz przy Yoshidzie. Tego najbardziej potrzebuje -usłyszałem z salonu stłumiony głos Yuki. Po chwili nasi goście ruszyli w stronę drzwi.

-P-przepraszam was wszystkich. Zniszczyłem wam ten piękny dzień. Wybaczcie mi- brzuch zaczynał boleć mnie coraz bardziej.

-Nawet tak nie mów- powiedział Haru. -To przecież nie twoja wina. Nie kazałeś tu przychodzić temu mężczyźnie.

Przed wyjściem każdy mnie przytulił. Gdy przyjaciele opuścili nasz dom, Akinori chciał mnie przytulić, jednak zanim to zrobił, uciekłem do toalety, gdzie z nerwów zwymiotowałem. Gdy było już po wszystkim opłukałem buzię i umyłem zęby, a następnie wyszedłem z pomieszczenia i odrazu wpadłem w ramiona ukochanego, zalewając się płaczem.

-Dlaczego on  tu przyszedł? Ja... Ja już tyle żyłem ze świadomością, że go nie ma. A teraz? Co ja mam zrobić? Co mam myśleć? -Wtulałem się w niego i moczyłem łzami jego koszulkę.

-Yoshida, skarbie... Przede wszystkim musisz się teraz choć trochę uspokoić. Spróbujesz? -Zapytał i spojrzał mi w moje zaczerwienione od płaczu oczy.

-M-mhm... -tylko to byłem w stanie z siebie wydusić. Po chwili poczułem ciepłe usta na moim czole. -A-Akinori... Ja się boję patrzeć w te wszystkie dokumenty, a szczególnie boję się przeczytać ten list... -Wtuliłem się w niego jeszcze bardziej.

-Zanim się za to zabierzesz, musisz naprawdę ochłonąć. Może weź prysznic i dopiero później przegladnij to co ci dał. Może nawet będzie lepiej jak zabierzesz się za to jutro?

-Chyba... Chyba masz rację z tym prysznicem... Zaraz chyba pójdę się umyć... -powiedziałem i odsunąłem się od niego, pi czym poszedłem do łazienki, w której się zamknąłem. Chwilę później oparłem się plecami o ścianę i osunałem na podłogę. Nie miałem siły przestać płakać. Schowałem twarz w dłonie, by stłumić szloch i siedziałem tak przez długi czas.

__________

Hej, po długiej przerwie wracam do Was z nowym rozdziałem. Nie będę się wam tłumaczyć, dlaczego mnie tyle nie było, bo raczej Was to za bardzo nie interesuje.

Co sądzicie o rozdziale? Jak wam się podobał?

Ktoś tęsknił?
Nie?
Nie było pytania.

Miłego dnia/wieczoru/nocy, w zależności, kiedy to czytacie.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro