Rozdział 14

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Zanim w ogóle wybraliśmy się do kociej kawiarni, Akinori telefonicznie zarezerwował nam stolik, bo obydwoje doskonale zdawaliśmy sobie sprawę, że w sobotę po południu może być tam dużo ludzi.
Na miejscu, kelnerka zaprowadziła nas do zarezerwowanego wcześniej stolika, a gdy do niego dotarliśmy, podała nam menu. Ściągnąłem swój płaszcz, widząc, że Akinori to robi, a po chwili zacząłem przeglądać kartę, którą w zasadzie znałem na pamięć.

-Akiii...? - zacząłem i spojrzałem na niego błagalnym wzrokiem. -A mogę... zamówić sobie dwie rzeczy do picia? Proszę? - przyglądałem się jego reakcji, którą okazał się być uśmieszek pod nosem i cichy śmiech.

-Chyba nawet wiem, co chcesz. A odpowiadając na twoje pytanie. Tak skarbie, możesz. - puścił mi oczko, a ja cichutko zaklaskałem w dłonie.

-Skoro jesteś tego taki pewny, to ty zamów wszystko- zaśmiałem się cicho, żeby nie przeszkadzać innym, a w szczególności kiciusiom. Wiedziałem, że mój narzeczony i tak doskonale wie, co będę chciał, bo zawsze zamawiam to samo.

Zanim kelnerka ponownie do nas przyszła, koło naszego stolika zaczął się kręcić jeden z stałych bywalców tej kawiarni, a mianowicie prawie cały bielutki kotek, który miał szare uszka. Jego rasa to chyba ragdoll, ale nie jestem specjalistą i nie wiem na pewno. Przez chwilę kręcił się koło krzesła Akiego, a później mojego, by ostatecznie wskoczyć na moje kolana. No słodziak. Chwilę później, mój narzeczony nachylił się bliżej mnie.

-W końcu to ktoś siedzi na twoich kolanach, a nie na odwrót. - puścił mi oczko, a ja uciekłem wzrokiem i wręcz poczułem, jak czubki moich uszów, a także policzki, stają się delikatnie różowe. No trzepnę go, przysięgam.

Zanim jednak zdążyłem jakkolwiek zareagować, jak na ironię losu, podeszła do nas kelnerka. Całe szczęście, że to nie ja miałem składać zamówienie.

-Mogę przyjąć zamówienie? -zapytała, na co Akinori przytaknął, a ja stwierdziłem, że futerko kotka, jest znacznie bardziej ciekawe, niż cokolwiek innego w tym momencie.

-Jasne, poprosimy lemoniadę lawendową, carmel latte machiato, americano i dwa razy brownie. - złożył zamówienie i podziękował, kiedy kelnerka poinformowała, że będziemy musieli chwilkę poczekać, po czym odeszła od naszego stolika.

-Ahhh, jak ty mnie dobrze znasz... ‐ uśmiechnąłem się do niego, a po chwili zaczęliśmy rozmawiać na najróżniejsze tematy. Zdecydowanie potrzebowałem takiej randki. Nawet nie zauważyliśmy, jak szybko zleciał nam czas, na tych rozmowach i byliśmy lekko zdziwieni, że kelnerka przyszła z naszym zamówieniem tak szybko. Nawet nie zauważyłem, że ziomek z moich kolan gdzieś sobie poszedł.

Zacząłem popijać swoją karmelową latte i jeść moje brownie, zostawiając na koniec najlepsze, czyli lemoniadę.

-Wiesz co? - Akinori zaczął się nagle śmiać, a ja lekko zszokowany otworzyłem oczy szerzej, przyglądając mu się. - Przypomniało... mi się... jak robiliśmy... jak robiliśmy kiedyś chleb... bananowy... I ciasto wylądowało jakimś sposobem... na sufhhhh... na suficie - mówił między śmiechem, którym swoją drogą mnie zaraził. Zasłoniłem usta dłonią, żeby nie być za głośno i dziękowałem samemu sobie, że nie wpadłem na pomysł, żeby podczas jego wypowiedzi się napić, bo z pewnością moja pyszna kawusia wydostałaby się ze mnie przez nos.

-Ty się śmiejesz, ale lepiej noe mówić o tym mamie... jak ostatnio byłem u rodziców widziałem tą pamiętna plamę. - pokręciłem głową i starałem się uspokoić, co wbrew pozorom nie było tak łatwym zadaniem jakim mogłoby się wydawać.

Gdy obydwoje już zjedliśmy ciasto, i wypiliśmy swoje kawy, pomiędzy rozmowami, przyszedł czas na moją ukochaną lemoniadę lawendową, którą oczywiście podzieliłem się z Akinorim, mówiąc mu przy tym, że to zdecydowanie napój bogów. Kiedy szklanka wyglądająca jak wazonik była już pusta, podeszliśmy do lady, gdzie Aki zapłacił za nasze zamówienie, a następnie wyszliśmy z budynku. Podeszliśmy do naszego samochodu, gdzie mój narzeczony kazał mi chwilę poczekać, bo jak powiedział wróci się, żeby kupić nam inne ciasto na wynos. Bez problemu się zgodziłem i wsiadłem do samochodu, by tam na niego poczekać. Nie było go dość długo, dlatego zacząłem się trochę denerwować, że może coś się stało na drodze pomiędzy kawiarnią, a samochodem, dlatego wyszedłem z samochodu, który po chwili zamknąłem. Gdy odwróciłem się w stronę drogi do kawiarni, zauważyłem idącego już w moją stronę chłopaka, który niósł coś za plecami.

-Kwiaty, dla mojego pięknego przyszłego męża. - powiedział, zanim ja zdążyłem go ochrzanić, że się martwiłem, że nie było go tak długo, jednak teraz nie miałem serca tego zrobić. Przyjąłem od niego trzy czerwone róże i przytuliłem się do niego, po czym skradłem mu szybkiego całuska.

-Jesteś niesamowity, wiesz? - uśmiechnąłem się z delikatnym rumieńcem na policzkach. -Kocham cię najmocniej na świecie- dodałem i złapałem go za dłoń, gdy już się od niego odsunąłem.

-Ja ciebie też Yoshi. Co powiesz na spacer? Niedaleko jest park... Nie musimy jeszcze wracać. - zaproponował, a ja bez wahania się zgodziłem.

Poszliśmy do parku trzymając się za dłonie, a tam spacerowaliśmy krętymi uliczkami między fontannami i drzewami, a także innymi całkiem ładnymi krzakami. W trakcie naszego spaceru, gdy zaproponowałem, żeby na chwilę usiąść, bo mnie ocierał jeden but, Akinori zamiast pójść ze mną w stronę ławki, wziął mnie na barana i przez dłuższą chwilę mnie tak niósł. W pewnym momencie spaceru, gdy już zszedłem z jego pleców, zauważyłem w oddali dwie znajome sylwetki. Razem z narzeczonym podeszliśmy bliżej i gdy zobaczyłem to co zobaczyłem, omal nie pisnąłem, ale na szczęście w porę, zasłoniłem sobie usta dłonią.

Przy jednej z fontann, opierali się o barierkę Kaito i Yuuji, którzy trzymali się za ręce, przez co zacząłem za rogiem tańczyć mini taniec szczęścia, na co Akinori zaczął się śmiać.

-No co? - spirunowałem go spojrzeniem za to, że śmiał się z mojego cudownego układu tanecznego, jednak po chwili sam zacząłem się śmiać razem z nim.

-Chcesz do nich podejść? - zapytał rozbawiony, q ja odrazu pokręciłem głową na nie.

-Nahhh, nie będziemy im przeszkadzać, jak będą chcieli to sami nam opowiedzą... - powiedziałem, udając, że to mnie wcale nie interesuje.

Chodziliśmy po parku, starając się nie wejść przyjaciołom w drogę jeszcze przez długi czas, podczas którego kupiliśmy sobie kolorową watę cukrową, którą zjedliśmy na pół. Jak ja dawno nie jadłem waty cukrowej. Dlaczego ja jej tak długo nie jadłem? Przecież mam w domu mini maszynę do waty. Oj no dobra, tak czy inaczej wata z parku smakuje lepiej i nic nie zmieni mojego zdania.

Gdy obydwoje padaliśmy już z nóg po dość długim spacerze, postanowiliśmy wrócić do domu. W samochodzie, gdy Akinori był zajęty prowadzeniem pojazdu, ja wysłałem szybkiego smsa do Yuki, mówiącego, że podczas swojej randki, widziałem Yuujiego ze swoją "randką".

Na odpowiedź nie musiałem czekać długo, bo odrazu dostałem spam wiadomości, na które postanowiłem odpisać dopiero w domu. Widząc, że Akinori zatrzymał się na czerwonym świetle, nachyliłem się bliżej niego układając dłoń na jego udzie niebezpiecznie wysoko, po czym, gdy ten odwrócił głowę w moją stronę, złożyłem na jego ustach czuły pocałunek.

-Kocham cię Akinori - powiedziałem z szerokim uśmiechem, a po chwili słysząc w odpowiedzi, że on mnie też, siedziałem już grzecznie do końca drogi, szczęśliwy.

W ostatnich rozdziałach dużo się działo (niekoniecznie pozytywnych rzeczy) więc dziś postawiłam na znacznie spokojniejszy rozdział. Mam nadzieję, że Wam się spodobał.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro