13. Dyplomacja

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Elvira płakała, oczywiście nie tak jak po śmierci Gandalfa ale wtedy była pod działaniem Aspectusa. Widok ciała syna namiestnika Gondoru odpływającego na łódce w siną był bardzo smutny. Przecież był takim silnym i zdolnym wojownikiem a zbiły go jakieś marne strzały.

-Będą go wypatrywać z Białej Wieży, lecz on już nie powróci...-powiedział ze smutkiem Aragorn. Kiedy Boromir był już tak daleko, że ledwo widzieli jego łódź odezwał się elf:

-Szybko! Frodo i Sam są już na wschodnim brzegu!-pośpieszał ich Legolas.

-Nie mamy już wpływu na losy Froda-odparła Elvira ocierając ostatnią łzę.

-A więc wszytko na nic..-Gimil posmutniał-Drużyna zwiodła..

-Nie. Nie jeśli dochowamy wierności towarzyszom-Aragorn dostał nowego zapału i chęci do działania-Nie skażemy Merr'ego i Pippina na śmierć! Nie dopóki starczy na sił!

-Zostawcie to co zbędne-dodał Obieżyświat, a Elvira zaczęła się domyślać że będzie ich czekać uciążliwa wyprawa-Pójdziemy bez balastu.

-Żartujesz sobie Aragornie! Przecież nie dogonimy ich!-odezwała się czarnowłosa.

-Nie jeśli będziemy się zatrzymywać. Jeżeli będziemy ciągle w biegu może nam się uda-Aragorn nawet mówił szybko-Nie chcesz zapolować na kilku orków?

-No.. Mogę spróbować. Pokażę wam, że ludzie kobiety wcale nie są gorsze od mężczyzn-odpowiedziała hardo Elvira-To co? Kto idzie ze mną zapolować na kilku orków.

Wszyscy uśmiechnęli się w odpowiedzi a Gimil powiedział pod nosem:

-To niesamowite jak ta kobieta zmienia zdanie.

Przez pierwsze parę minut Elvira biegła tak szybko, że czasami wyprzedzała Legolasa i Aragorna ale później zaczęła się męczyć, lecz po kilku godzinach biegu wylądowała ledwo żywa na końcu razem z Gimilim. Czarnowłosa miała ochotę położyć się na ziemi i nie ruszać się z miejsca przez najbliższy czas ale nie mogła. Każda minuta a nawet sekunda mogła kosztować życie hobbitów. Pędzili już tak ze dwa dni zatrzymując się tylko chwilami by sprawdzić trop. Nie spali, a jedli podczas biegu. Elvira dopiero teraz poczuła co to jest prawdziwe zmęczenie, dziwiła się że jeszcze nie padła z wycieczenia.

-Ja już nie mogę!-marudziła kobieta.

-Wytrzymaj Elviro!-odkrzyknął do niej Aragorn.

-Jeszcze trochę a będziecie musieli mnie nieść! Może i te słowa są ujmą na moim honorze ale nie dam rady dłużej ukrywać zmęczenia! Zatrzymajmy się! Chociaż na pół minuty!-mówiła zdyszana-Ledwo oddycham!

-Najwyraźniej wojny, polowania i wino nie są dla kobiet!-zakpił z niej Gimil.

-Ja ci dam! Pokaże co potrafi kobieta!-krzyknęła zdenerwowana Elvira, która po tych uwłaczających słowach dostała energii-Spróbuj mnie dogonić krasnoludzie!

Następnego dnia też nie obyło się bez marudzenia tylko, że tym razem to Gimil był tym słabszym.

-Trzy dni i noce pościgu... Bez postoju, a zwierzyny ani widu!-wysapał krasnolud.

-Nie jest tak źle Gimil ale rozumiem cię. Krasnoludom na takich krótkich nóżkach dłuższe biegi mogą być uciążliwe-Elvira odgryzła się mu za poprzedni dzień.

-Ty mała żmijo!-zdenerwował się Gimil i nagle przyśpieszył tak samo jak Aragorn nagle się zatrzymał. Mężczyzna podniósł coś z ziemi.

-Liście z Lothlórien nie spadają na próżno-powiedział biorąc do ręki broszkę, którą każdy z nich miał na pelerynach ,które dostali od elfów.

-Miejmy nadzieję, że żyją-Elvira położyła dłoń na ramieniu Obieżyświata.

-Są niespełna dzień drogi od nas-oznajmił Aragorn.

-Chodźmy! Jeszcze ich dogonimy!-Legolas zwrócił się do Gimila i Elviry. Kobieta od razu pobiegła lecz krasnolud był załamany. Elf pociągnął go tak, że Gimil stoczył się ze skały niczym kula śnieżna.

-Męczą mnie biegi przełajowe!-dyszał próbując dogonić resztę- Krasnoludy to urodzeni sprinterzy! Zabójczy na krótkich dystansach!

Ścigali Uruk-hai przez tereny Rohanu. Legolas zauważył, że nieśli hobbitów do Isengardu. Dotarli na ogromną, pustą polanę, na której co jakiś czas pojawiały się skały.

-Biegną jakby czuli na plecach bicz swoich panów..-stwierdził Legolas.

-Pewnie się zorientowali, że mają ogon-odparła Elvira. Przemierzyli jeszcze parę mil ale Gimil padł na ziemię, marudząc że już nie da rady. Czarnowłosa miała ochotę dogryźć mu ale się powstrzymała. Sama była zmęczona i miała ochotę na odpoczynek, gdyby zaczęła się naśmiewać z krasnoluda ten od razu by wstał i biegłby dalej dopóki by nie wyzionął ducha. Kolejnym powodem było to, że nie chciała go urazić i zyskać kolejnego wroga. Niestety tak jakoś wychodziło, że kobiece było łatwiej tworzyć sobie wrogów niż przyjaciół.

-No dobrze. Odpocznijmy piętnaście minut ale potem biegniemy dalej-zarządził Argaorn a wszyscy padli na ziemię ledwo żywi (wszyscy czyli Elvira). Po kilku minutach czarnowłosej wróciło trochę siły. Od paru godzin zaczęła ją dręczyć pewna myśl, którą musiała podzielić się z Aragornem na osobności.

-Aragornie mam do ciebie pewną sprawę, osobistą-zaczęła szeptem. Mężczyzna zrozumiał, że powinni odsunąć się od reszty.

-O co chodzi Elviro?-zapytał.

-O to co się wydarzyło w Lothlórien..-Obieżyświat jej przerwał:

-Przecież oboje ustaliliśmy, że to już zamknięty rozdział. Nic po między nami nie ma oprócz przyjaźni-powiedział.

-Tak, tak ale nie o to mi chodziło. Pamiętasz ten ranek kiedy do mnie przyszedłeś ze śniadaniem? Powiedziałam ci, ze nie oda się nam a ty wtedy powiedziałeś mi o mojej przeszłości, o Verze do Tours. Dlaczego to zrobiłeś?-dopytywała się czarnowłosa

-Wciąż jesteś za to zła?

-Nie. Nie mam ci tego za złe. Po prostu jestem ciekawa-odrzekła Elvira.

-Powiedziałem to w złości. Na prawdę nie powinienem-przepraszał ją Aragorn, na co kobieta uśmiechnęła się. Jej ciekawość była zaspokojona.

-Ruszajmy!-krzyknął Obieżyświat-Każda sekunda opóźnienia może kosztować życie hobbitów!

Potem biegli przez całą noc a rano kiedy pierwsze promienie słońca zaczęły padać na ich twarze Legolas zobaczył czerwone słonce, które oznaczało przelanie krwi. W tym czasie Elvira coś spostrzegła:

-Jeźdźcy! Schowajcie się!-przestraszyła się czarnowłosa. Ukryli się za jakąś skałą a chwilę później obok nich przebiegło stado koni, na których siedzieli uzbrojeni ludzie. Aragorn nagle wstał i wyszedł, wrzeszcząc na całe gardło:

-Jeźdźcy Rohanu!!! Co nowego w Marchii?!

Oddział na te słowa natychmiast zwrócił się ku nim. Elvira zdążyła naciągnąć na głowę kaptur, ponieważ nie raz zawitała w Edoras i nie jedną osobę wyzwała na pojedynek, którą potem okradła. Legolas, Gimil, Argorn i Elvira stanęli koło siebie, a chwilę później byli już otoczeni przez dobrze zorganizowany oddział konny. Żołnierze celowali w nich włóczniami, jedno słowo przywódcy a mogli już pożegnać się z życiem. Aragorn szepnął do przyjaciół by podnieśli ręce do góry, miało to pokazać że nie mieli złych zamiarów. Nagle na środek okręgu wjechał ich dowódca, z hełmem na głowie.

-Co sprowadza elfa, krasnoluda, człowieka i.. kim ty jesteś zakapturzona postacio?-widać było, że mężczyzna był nie w humorze. Aragorn chciał coś powiedzieć, lecz Elvira go uprzedziła.

-Nikim kogo mógłbyś się obawiać, panie ale należę do rasy ludzi jeśli o to ci chodziło-odpowiedziała tajemniczym głosem.

-Zdejmijcie jej kaptur-rozkazał a po chwili ukazała się mu twarz delikatna kobiety z burzą czarnych włosów. Nie świadomie otworzył lekko usta ze zdziwienia, zdawało mu się, że już gdzieś ją widział ale szybko się opamiętał.

-Co was sprowadza do Ridenmarchii? Gadać prędko!-rzucił oschle.

-Podaj mi swoje imię, a poznasz moje-powiedział dumnie Gimil. Rozjuszony jeździec szedł z konia i podszedł do Gimila.

-Uciął bym ci łeb krasnoludzie gdyby choć trochę wystawał spośród traw-zakpił sobie.

-Nie zdążył byś zadać ciosu-warknął Legolas napinając łuk w mgnieniu oka.

-Spokojnie Legolasie, bo pan jeździec jeszcze się tak zdenerwuje, że te piórko spadnie z jego hełmu a to byłaby wielka strata-zaśmiała się Elvira. Pomyślała sobie, że skoro Gimil i Legolas coś powiedzieli ona nie mogła być gorsza. Po wypowiedzeniu tego zdania poczuła jak wszystkie włócznie wokół niej lekko dotknęły którejś z jej części ciała.

-Uspokójcie się!-zrugał ich Aragorn a potem dodał już ciszej-Jestem Aragorn, syn Arathorna, to jest Gimil, syn Gloina a to jest Legolas z Leśnego Królestwa.

-A ja to co?-oburzyła się czarnowłosa-Moje imię brzmi Elvira, prawnuczka elficy Ingenere. Ale w każdym razie jesteśmy sojusznikami Rohanu i króla Theodena.

Aragorn westchnął. Stwierdził, że ta trójka w ogóle nie umie rozmawiać i za grosz nie ma daru dyplomacji.

-Theoden nie odróżnia sojusznika od wroga... Saruman-wręcz wypluł te imię- zatruł mu umysł i zawładną krajem. Mój oddział pozostał wierny Rohanowi i za to nas wygnano. Biały Czarodziej jest przebiegły. Zjawia się tu pod postacią starca w kapturze. Jego szpiedzy drwią sobie z naszych sideł.

-A czy my wyglądamy na szpiegów?-oburzyła się Elvira a Aragorn szybko zakrył ręką jej usta.

-Nie jesteśmy szpiegami-zapewnił mężczyznę Obieżyświat-Biegniemy na zachód za Uruk-hai. Pojmali naszych dwóch druhów.

-Wyrżeliśmy ich dzisiaj w nocy ..-zasmucił się jeździec.

-Było z nimi dwoje hobbitów?-dopytywał się zdenerwowany Gimil.

-Niewielcy, wydali by się wam dziećmi-dodał Aragorn, mający jeszcze nadzieję.

-Nie oszczędziliśmy nikogo... Truchła spaliliśmy na stosie...

-Zabici?-zmartwiła się Elvira. Mężczyzna pokiwał głową, jej wyraz twarzy zmienił się automatycznie. Miała ochotę rzucić się na niego i wykrzyczeć mu co o nim myśli.

-Żałuję-powiedział cicho jeździec po czym gwizdną a z okręgu wyszyły dwa konie. Biały Arod i brązowy Hasufel. Ten pierwszy był dla elfa i krasnoluda natomiast na drugiego wsiadł Aragorn z Elvirą.

-Oby spotkał was lepszy los niż ich wcześniejszych właścicieli. Żegnajcie!-powiedział mężczyzna i odjechał wraz ze swoim oddziałem w swoją stronę.

-Aragornie, ja chcę prowadzić. Ty będziesz siedział z tyłu-oznajmiła czarnowłosa, na co Obieżyświat uśmiechnął się z lekkim politowaniem.

-Czasami bardziej przypominasz krasnoluda niż człowieka-zażartował po czym wsiadł na konia, a Gimil usłyszawszy te słowa coś fuknął. Pogalopowali w kierunku, z którego unosił się dym. W nie których momentach Elvira się czuła niezręcznie, obejmowana przez Aragorna, a kiedy podskakiwali w siodle Obieżyświat czasami za bardzo na nią wpadał. Kiedy zobaczyła ogromny stos ciał i głowę Uruk-hai nabitą na pal, natychmiast zapomniała z tych sytuacjach i posmutniała, lecz mimo wszytko starła jakoś rozbawić samą siebie oraz resztę.

-Będzie szukania-powiedziała mierząc wzrokiem stos.

-To nie jest śmieszne, Elviro-odrzekł Legolas, którego zirytowała wypowiedź kobiety. Czarnowłosa spuściła głowę i zamilkła.

-Wierzycie w to?-zapytał Gimil.

-Że nie żyją?-upewnił się Aragorn.

-Tak-westchnął krasnolud.

-Chciałbym w to wierzyć, jednak mam wątpliwości...-zmartwił się Obiezyświat a Elvirę przeszedł dreszcz. Nie wierzyła a raczej nie chciała wierzyć w to, że Merry i Pippin nie żyją.

-Są sprytni, na pewno uciekli-Gimil starał się pocieszyć. Cała drużyna, składała się z przedstawicieli różnych ras, o różnych charakterach, poglądach, wieku a nawet płci. Dzielili razem trudy wyprawy, nawzajem osłaniali sobie plecy, gawędzili ale mimo wszytko każdy z nich różnił się od drugiego. Łączył ich jeden cel. Pokonanie Saurona, zniszczenie Pierścienia Władzy i uwolnienie Śródziemia, połączyła ich wojna. Kiedy razem przedzierali się przez gąszcze puszczy, zdobywali szczyty przyzwyczaili się do siebie i woleliby oddać życie niż patrzeć na śmierć swoich towarzyszy, dlatego tak bardzo przejmowali się Marry'm i Pippinem.

Zeszli z koni, stanęli na przeciwko stosu. Gimil zaczął w nim grzebać. Nie minęła minuta a wyciągnął pasek należący do Merry'ego.

-Oby znaleźli ukojenie w śmierci-pożegnał ich Legolas.

Elvira rzuciła się na stos. Nie mogła uwierzyć, że elf tak szybko się poddaje. Wyciągała ciała i chwile później rzucała jej za siebie. Robiła to po to by nie ujrzeć tam malutkich trupów należących do hobbitów. Łzy powoli zaczęły jej napływać do oczu. Aragorn wściekły kopnął jakiś hełm, wydając okrzyk złości i bólu a potem upadł na kolana.

-Zawiedliśmy ich..- szepnął Gimil. Elvira równie wściekła oraz smutna tak samo jak Obieżyświat walnęła ręką jakieś ciało.

-Nie po to biegłam tyle dni bez chwili wytchnienia-warknęła-Nie możemy tak się poddać! Trzeba przeszukać cały stos! Dokładnie! A potem jeszcze trzeba ziemie w poszukiwaniu jakiś śladów! Musimy przetrząsnąć cały teren!

Aragorn siedział i słuchał słów Elviry. Miała rację. Nie mogli się tak poddać po zalezieniu jakiegoś paska. Zaczął przyglądać się ziemi podczas gdy reszta zabrała się za stos. Po chwili znalazł ślad.

-Tu leżał hobbit-powiedział jakby sam do siebie a Legolas, Gimil i Elvira odwrócili się jak oparzeni i podeszli do niego-A tu drugi! Pełzli. Mieli skrępowane ręce... Więzły przecięto... Pobiegli tędy... Byli ścigani... Uciekli z miejsca bitwy!

-To znaczy, że żyją!-ucieszyła się Elvira.

-Tak, ale w głąb Fangornu..-odparł Gimil-Jakiż obłęd ich tam zagnał?


XD Co myślicie o tych memach? Czy macie jakieś teorie na ciąg dalszy tego opowiadania?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro