15. Życie nie ma już sensu

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

-Osiemdziesiąt osiem?-zdziwiła się Eowina, kiedy usłyszała ile lat ma Aragorn.

-Tak, pani.

-A więc musi pan być Dunedainów...

-Owszem, pochodzę z tego wielkiego i szlachetnego rodu-odrzekł Aragorn.

-A ty pani, ile masz lat?-zainteresowała się księżniczka.

-Cóż.. Ja nie pochodzę z żadnych długowiecznych rodów, więc mam swoje lata. Twój wuj lub każdy inny mężczyzna uznałby mnie za starą pannę-odpowiedziała Elvira.

-Ale masz ciekawą prababkę. To była elfica, pani-Aragorn zwrócił się do Eowiny-zakochała się w człowieku, potem jej babka jako pół elfica mogła wybrać jakie życie chce prowadzić ale poznała śmiertelnika więc zrezygnowała z życia wiecznego, natomiast jej matka miała jakieś niekształtne uszy, była wysoka i zaczęła się starzeć później niż inne kobiety.

Widać było, że Eowina była zafascynowana opowieściami Aragorna, Elviry i Gimiliego.

-Myślę, że odziedziczyłaś coś jeszcze po swoich przodkiniach-zaczęła księżniczka-miłość do człowieka i wybór życia człowieka lub elfa.

-Naprawdę?-zdziwiła się Elvira-Czemu tak uważasz, pani?

-Pan Aragorn ma taki ładny wisiorek, jestem pewna że to ty mu go podarowałaś, pani-uśmiechnęła się Eowina a Obieżyświat i Elvira zalali się rumieńcami.

-Mylisz się księżniczko. To nie ja mu to dałam, zresztą nigdy nawet nie miałam takiego wyboru. Urodziłam się człowiekiem i czy chcę czy nie chcę, muszę prowadzić życie człowiecze-Elvira postanowiła wyprowadzić ich z niezręczniej sytuacji choć miała ochotę wykrzyczeć, że kocha Aragorna. Potem Eowina zaczęła wypytywać Obieżyświata o jego ukochaną a czarnowłosa starając się tego nie słuchać, zaczęła przekomarzać się z Gimilm. Niestety to w ogóle nie dawało jej radości, miała ochotę zawrócić Estera i pojechać w zupełnie inną stronę. Nagle usłyszała jakieś wycie.

-Gimil, Aragornie, księżniczko słyszycie?-zapytała zaniepokojona Elvira. Ta trójka przez chwilę nastawiała uczy, lecz nic nie słyszała.

-Aragornie każ kobietom i dzieciom uciekać!-przestraszyła się czarnowłosa. Nie wiedziała czemu tylko ona słyszy warga. Po chwili rozległy się krzyki. Theoden rozkazał Eowinie zabrać bezbronnych obywateli do Helowego Jaru. Gimil, Aragorn i Elvira ruszyli w bój. Zastali Legolasa zabijającego już kilka orków swoimi strzałami. Kobieta była pełna podziwu kiedy zobaczyła elfa wskakującego na pędzącego konia, na którym już siedział krasnolud. Czarnowłosa co chwila oglądała się na Aragorna, sprawdzając czy nie zabił go jakiś ork. Doskonale wiedziała, że Obieżyświat ma wielki talent bitewny ale i tak się trochę martwiła. Zauważyła Gimilego przygniecionego trupem warga, na którym leżał trup orka, na którym czaił się żywy wilk. Postanowiła pomóc towarzyszowi. Przyśpieszyła bieg Estera i jednym pchnięciem zabiła wilka, odjeżdżając zobaczyła kątem oka minę krasnoluda który próbował się uwolnić spod tego ciężaru. Potem ruszyła na kolejnego wroga. Nagle jakiś wilk zrzucił Aragorna z konia. Potem w kierunku mężczyzny jechał warg, którego dosiadał jakiś obrzydliwy ork. Obieżyświat złapał się wilka. Próbował dźgać orka, w końcu wbił mu miecz w gardło i zrzucił z pędzącego warga. Sam próbował dosiąść bestii lecz chwilę później spadł wraz z wilkiem w przepaść...

-Aragorn!-wrzasnęła. Było już za późno. Aragorna już nie było.

Elvira widząc to poczuła się tak jakby jej serce upadło na podłogę i rozbiło się na milion kawałeczków.

Do Elviry jeszcze nie do końca docierało ci się stało. Podeszła do przepaści. Upadała na kolana patrząc w dół, w którym jeszcze niedawno był Aragorn. Kilka samotnych łez spłynęło jej po policzku, które miały niedługo zamienić się w wielki potop. Czarnowłosa miała cichą nadzieję, że Aragorn zaraz się pokaże, lecz nic takiego się nie wydarzyło. To było zupełnie tak jakby cały jej mózg był oszołomiony a jakiś jego malutki kawałeczek był pogrążony w rozpaczy. Usłyszała brzęk stali i okropny śmiech, prawdopodobnie należący do orka lecz nie miała zamiaru się ruszać. Z oczu zaczęło wydobywać jej się coraz więcej łez. Nagle opok niej upadł ork ze strzałą w głowie. Nie zwróciła na niego uwagi.

-Elviro!-kobieta usłyszała głos Legolasa jak przez mgłę. Łez było coraz więcej a ona dopiero teraz zrozumiała co się stało. Szok minął, nastąpiła rozpacz, krzyk. Kobieta nie mogła pogodzić się z tym, że jej miłość od tak sobie spadała. Zaczęła wrzeszczeć i zawodzić a nawet walić pięściami w ziemię.

-Aragorn!-krzyczała-AAAAAAAAAAAAAAAA! Valarowie! Czemu odebraliście życie jemu a nie mnie!? To ja powinnam zginąć! Jak mogliście pozwolić by zginął? Nie wierzę was! Was nie ma! Gdybyście byli nie zabilibyście go! Król Gondoru by żył! Nienawidzę was! Nie istniejecie! A nawet jeśli tak, to niech was piekło pochłonie!-kobieta wrzeszczała ku niebu. Nie chciała już żyć. To tak bolało. Jakby ktoś wyrwał jej serce i rozerwał je. Ból wcale nie słabł lecz nabierał na sile.

-Elviro, wracajmy...-usłyszała znowu ten irytujący głos elfa.

-Zamilcz! To przez ciebie!-popchnęła elfa-Ty! Legolas! Potrafiący trafić orka stojącego pięćdziesiąt mil dalej, całego w zbroi nawet nie ruszyłeś swoją szlachetną elficką dupą by pomóc Argornowi!-mówiąc to popchnęła Legolasa a ten złapał ją za nadgarstki-Czemu uratowałeś mnie? Gdyby ten ork mnie zabił było by po wszystkim. Nie czułabym tego okropnego bólu. To mnie rozdziera o środka. Wielki płomień rozpaczy pali mnie od wewnątrz. Wypala ale nie zabija-Elvira pełna boleści osunęła się po elfie i upadła na ziemię. Powtarzała jak w amoku imię swojego ukochanego i słowo ,,dlaczego". Sens jej życia spadł w przepaść, utonął. W tej chwili kobieta gdyby mogła oddała by życie całej drużyny a nawet całego świata w zamian za życie Aragorna. Legolas próbował odciągnąć ją od tej przepaści ale sytuacją była podobna tak jak przy śmierci Gandalfa, tyle że tym razem nie wywołana jakimś kamykiem a prawdziwym uczuciem. Gimil wraz z elfem próbowali ją odciągnąć od tej przepaści lecz ona szarpała się i krzyczała:

-Ile jeszcze łez będę musiała wylać?! Czemu to tak bardzo boli?! Zostawcie mnie! Chcę zostać to przy nim!

W końcu udało jej się wyrwać. Postanowiła popełnić samobójstwo. Skoczyła...

Gdy poczuła, że straciła grunt pod nogami uśmiechnęła się i pomyślała Teraz nic nas nie rozdzieli. Nagle zatrzymała się i poczuła jak coś szturchało ją z tyłu głowy. Spojrzała w dól. Nie widziała dokładnie bo wciąż miała szklane oczy ale od wody dzieliło ją jeszcze parę ładnych metrów. Spojrzała w górę ujrzała przerażonego Legolasa i Gimiliego.

-Niech to diabli!-ryknęła a z jej oczu wypłyną kolejny potok łez-Ja chciałam się zabić!

-Daj mi rękę!-powiedział elf.

-Nie!-huknęła. Zaczęła się wiercić i usłyszała jak gałęzie których się uczepiła zaczęły trzeszczeć. Nareszcie...

Ledwie uleciała kilka milimetrów, Legolas przytrzymywany przez krasnoluda złapał Elvirę za jej kaptur. Kobieta jeszcze raz spojrzała w dół i tym razem poczuła lekki strach przed śmiercią. Po chwili zdała sobie sprawę, że ta peleryna ją dusi. Na szczęście nie długo męczyła się z tym bólem fizycznym, ponieważ Legolas szybko wciągnął ją z powrotem na górę.

-Musisz żyć. Bez względu na to co on do ciebie czuł na pewno nie chciałby twojej śmierci, nawet jeżeli kochał inną-powiedział elf. Niestety te słowa wcale nie pocieszyły czarnowłosej a wywołały jeszcze większy płacz. Elvira zdała sobie sprawę, że nawet jeśli Obieżyświat by przeżył to i tak zostali by tylko przyjaciółmi lecz teraz to się nie liczyło, on nie żył. Kobieta nie chciała by ktokolwiek jej dotykał, uważała że wszyscy byli winni śmierci Aragorna, dlatego wyrywała się Legolasowi. Elf nie chcąc jej zostawić związał jej ręce i zakneblował usta a potem usiadł z nią na jednym koniu. Theoden i jego ludzie patrzyli się na to wszystko. Na widok tej zrozpaczonej kobiety każdy by zmiękł. Elvira jadąc wpadła na pomysł by zadać sobie ból fizyczny po to by zapomnieć o tym psychicznym ale nigdy nie lubiła doświadczać żadnego, zresztą nie była w stanie zrobić sobie jakiejś większej krzywdy niż skoczenie ze skał. Aragorn, idealny materiał na władce i rycerza, na dodatek przystojny mężczyzna który zawładną jej sercem właśnie dryfował gdzieś martwy w jakiejś rzece. Być może teraz jego ciało było rozszarpywane przez dzikie zwierzęta a powinno być pochowane gdzieś w Gondorze, z wielkim pogrzebem. Legolas znalazł też Gwiazdę Wieczorną, która leżała niedaleko zapłakanej Elviry. Czarnowłosa pragnęła zapaść w śpiączkę byle zapomnieć o tej stracie. Zastanawiała się też co by było gdyby zamiast stać jak głupia i przyglądać się śmierci ukochanego ruszyłaby mu na pomoc. Wtem spostrzegła, że otwierała się przed nią brama Helmowego Jaru. Pierwszy wjechał Theoden za nim Gimil, Legolas i Elvra ze związanymi rękoma i ustami. Powitała ich Eowina zdziwiła się kiedy zobaczyła czarnowłosą, lecz kiedy zauważyła brak Aragorna mina jej zrzedła. Czekała aż wszyscy zejdą z koni a potem podeszła do króla Theodena ale ten milczał.

-Spadł z urwiska-powiedział łamiącym się głosem Legolas. Księżniczka słysząc to otworzyła usta, oczy jej zaszły jej łzami a po chwili zniknęła im z oczu. Kiedy Elvira została uwolniona zrobiła to samo. Theoden zdążył tylko krzyknąć gdzie powinna szukać swojego pokoju. Kobieta natychmiast tam się skierowała. Kazała przynieść sobie dwie beczki wina, polecenia zostało szybko wykonane. Wypiła kilka kubków tej ognistej cieczy po czym zalana łzami rzuciła się na łóżko. Była zła na siebie, że nawet nie kiwnęła palcem by pomóc Aragornowi a obwiniała niewinnego Legolasa. Jak mogła się tak zachować? To przez nią jej miłość nie żyje.. Była wściekła. Wyjęła miecz z pochwy i zaczęła dźgać szafę, potem chwyciła krzesło i rzuciła je w kierunku lustra, które zamieniło się w kilka szklanych ostrych kawałków. Tak właśnie wyglądało serce Elviry, rozbite a odłamki były ostre, kaleczące. Wywróciła stół, a następnie rozerwała poduszkę. Pierzę rozsypała po całym pokoju. Kołdra też podzieliła los poduszki. Potem zabrała się za beczki. Jedną rozwaliła gołymi rękoma a drugą przecięła mieczem. Potem pięściami wybiła dziurę w szybie. Kilka kawałków szkła wbiło się w jej rękę. Wciąż wściekła na siebie kopnęła dębową nogę łóżka. Zawyła z bólu. Chwyciła miecz i wbiła go w drzwi a następnie opadła na ziemię. Nagle do pokoju wbiegła przerażona Eowina, która widząc stan Elviry wydał z siebie zduszony okrzyk ale czemu mamy jej się dziwić. W końcu czarnowłosa leżała na podłodze w rozwalonym pokoju, cała w piórach i winie. Jej oczy były przekrwione i podkrążone a włoscy niemyte od długiego czasu przykleiły się do jej twarzy mokrej od łez twarzy, na dodatek w jej rękach tkwiły kawałki szkła a ona sama dławiła się swoimi łzami. Księżniczka wezwała służki które pomogły umyć, przebrać i opatrzyć rany Elviry. Czarnowłosa nie protestowała nie miała siły poza tym przed oczami wciąż miała Argorna, różne sceny z jego życia które ona widziała. Tak bardzo jej go brakowało. Nie chciała jeść, pić, nic nie mówiła a całą noc płakała.

Aragorn leżał na brzegu rzeki z otwartymi oczami. Zastawiał się czy jeszcze żyje. Widział na sobą błękitne niebo, słyszał szum wody. Nagle niebo przysłonił mu jakiś cień. Cień kobiety i to nie byle jakiej kobiety...

Kim może okazać się ta kobieta? Podziel się wynikiem w komentarzu!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro