21. Trzeba wyrwać z życia najwięcej ile się da

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Elvira leżała niczym placek na talerzu. Czuła się taka niepotrzebna, niekochana a serce jej krwawiło z rozpaczy. Z oczu wylewały się łzy jak z konewki, a ona nawet nie podniosła dłoni by je otrzeć. Zresztą po co? Skoro i tak za kilka sekund pojawiłby się kolejne. Nagle ktoś wszedł do jej namiotu. Czarnowłosa szybko zaczęła wycierać rękawem twarz.

-Elviro! Wstawaj! Arago...-nagle urwał widząc płaczącą kobietę-Coś się stało?

-Aragorn! To on mi się stał! Arewna i Eomer też!-warknęła Elvira, która postawiła już nic nie ukrywać przed Legolasem-Ale ty chyba przyszedłeś tu z jakimiś nowinami.

-No dobrze powiem ci ale liczą na to, że ty też mi później opowiesz o swoim problemie. Aragorn chce odjechać! Nie możemy go puścić samego. Gimil go zatrzyma ale to dosłownie na chwilkę-powiedział elf.

-Jadę z nim. Nie obchodzi mnie czy mu to się podoba czy nie-odpowiedziała hardo Elvira.

-A gdzie on właściwie chce jechać?

-Ścieżka Umarłych.

-Ewidentnie z nim jadę! Idiota! Oszołom! Obłąkaniec! Kapuściana głowa!-te słowa były wypowiadanie przez Elvirę, gdy ta zapatrzała się w bronie wszelakiej maści.

***

Aragorn pakował się. Towarzyszyła mu smutna myśl. Musiał iść sam Ścieżką Umarłych i zwołać armię, której okrucieństw nie dorówna nic. Od Elronda dostał Andurila, ukutego z resztek Narsila. Umarli posłuchają się tylko tego, kto będzie nim władał czyli króla Gondoru. Nagle usłyszał jak ktoś mówi jego imię. Odwrócił się i ujrzał blondwłosą dziewczynę.

-Nie możesz wyjechać!-powiedziała z pretensją. Ludzie ci zaufali! Znów mają cię za wodza!

-Po co tu przyszłaś?

-Czyżbyś nadal nie wiedział?-zapytała z cieniem uśmiechu na twarzy.

-Ewoino...-westchnął. Chyba domyślał się o co jej chodzi-Kochasz cień człowieka. Wybacz mi ale nie mogę dać ci tego czego ode mnie oczekujesz.

-A Elvira? Ją pokochałeś?-imię czarnowłosej było jak szpilka, która wbija mu się w plecy.

-To już przeszłość-rzucił szybko.

-Nie. To ja będę przeszłością. Wy w końcu zaznacie wspólnego szczęścia a o mnie zapomnisz-Ewoina zapłakała.

-Nie mogę z tobą dłużej rozmawiać, Ewoino. Żegnaj i pamiętaj, że zawsze jest nadzieja-powiedział Aragorn, a księżniczka ze łzami w oczach uciekła. Gdy Obieżyświat myślał, że wreszcie uda mu się wymknąć lecz bardzo się mylił. Drogę zagrodził mu Gimil...

-Nigdzie się nie wybierasz a przynajmniej nie sam-oznajmił krasnolud głosem który nie znosił sprzeciwu.

-Nie. Tym razem nie idziesz-oznajmił stanowczo Aragorn.

-Nie wiesz jeszcze jak bardzo uparte są krasnoludy?-zza jednego z namiotów wyłonił się Legolas a wraz z nim Elvira, obładowana mieczami, sztyletami, łukiem, tarczą i toporem.

-A ty? Co ty tu robisz?-zdziwił Aragorn.

-Idę pomóc im ratować twój tyłek-odparła Elvira.

-Jak taka drobna kobietka będzie to nieść? Zostaw to tutaj bo będziesz tylko nas spowalniać-stwierdził Gimil. Kobieta od niechcenia, posłuchała się rady krasnoluda.

-Widzę, że i tak was nie przekonam-westchnął ze zrezygnowaniem Aragorn.

Otaczały ich gołe skały. Nie było na nich żadnej roślinki choćby najmniejszej, tylko kamienie. Elvire wciąż niemiłosiernie trawił gniew i smutek, mimo to wyruszyła wraz z Legolasem, Gimilim i Aragornem. Jej serce było tam gdzie ukochany, więc postanowiła trwać u jego boku najdłużej jak się dało. Jakaś jej mała cząsteczka wciąż miała nadzieję, że pomiędzy nią a Aragornem w końcu się ułoży. Nagle ogarnął ją strach. Zdała sobie sprawę, że w każdej chwili przecież może stracić życie. Mogłaby umrzeć a Obieżyświat wciąż by jej nie wybaczył domniemanej zdrady. Kobieta podeszła do ukochanego.

-Aragornie. Proszę cię. Wsłuchaj mnie-szepnęła, na co mężczyzna przewrócił oczami.

-Z nami koniec-odpowiedział, nawet nie racząc spojrzeć na kobietę. Nie chciał widzieć jej oczu. Bał się, że widząc jej ból rozpłacze się przy wszystkich.

-Wciąż mi nie wierzysz?-zapytała Elvira.

-Chciałbym ci wierzyć ale nie mogę. Eomer powiedział mi...-zaczął Aragorn.

-On cię okłamał!-wykrzyknęła czarnowłosa.

-Nie sadzę-rzucił oschle Obieżyświat. Mężczyzna naprawdę chciał wybaczyć Elvirze ale nie mógł, coś go powstrzymywało.

-Aragornie... Ja.. Ja nie mam już siły. Jeśli mi nie wybaczysz to się zabiję. Bez ciebie nie mam sensu żyć!-rzekła kobieta łapiąc go za kołnierz.

-Kłamiesz-Obieżyświat słysząc te słowa, lekko się przeraził ale postanowił udawać niewzruszonego. To na pewno były puste słowa.

-Ja? Ja kłamię?!-Elvira była wściekła. Wyjęła sztylet i podwinęła rękaw, odsłaniając przedramię.

-Daję ci ostatnią szansę Aragornie... Albo wierzysz w moją wersje i mi wybaczysz albo odchodzę...-czarnowłosa zaczęła płakać. Być może popełniła błąd, ale i tak nie miała po co żyć. Obieżyświata oblał zimny pot.

-Nie zrobisz tego...-podszedł bliżej. Elvira domyślała się, że nie ważne co by robiła Aragorn nie uwierz jej ani nie wybaczy.

-Żegnaj...-wyszeptała.

-Stój!-krzyknął Legolas, który napiął łuk, celując w czarnowłosą.

-Zabijesz mnie jeśli się zabiję?-zaśmiała się nerwowo kobieta. Policzki elfa lekko się zarumieniły a Gimil walnął się w czoło. Aragorn wykorzystał ten moment i pobiegł w kierunku Elviry. Kobieta to zauważyła. Kilka razy przejechała ostrzem po skórze. Krew kapnęła na buty Aragorna, gdy ten łapał czarnowłosą, która właśnie straciła przytomność.

-Elviro.. Nie.. Wstawaj. Legoasie! Athelas! Elviro! Nie umieraj!-Aragorn rozpaczał. Kaskady łez wydobywały się z jego oczu. Elf w tym czasie uklęk nad poszkodowaną. Położył magiczne liście na jej przedramię, z którego wydobywało się coraz to więcej krwi oraz zaczął wymawiać różnie niezrozumiałe słowa w języku elfów.

-Wybaczę ci wszytko! Przepraszam! Tylko proszę cię nie umieraj! Proszę...-Obieżyświat płakał jak nigdy. Nagle zauważył na twarzy Elviry głupi uśmiech.

-Najlepszy dzień w moim życiu..-wykaszlała.

Aragorn nic nie odpowiedział tylko ułożyły usta w banan. Był szczęśliwy jak nigdy w życiu. Przeżył największy koszmar. Niewiele by brakowało a czarnowłosa by się zabiła a on głupi już nigdy więcej by jej nie zobaczył.

-Elviro! To ty mi wybacz. Nie powinien był zachowywać się tak w stosunku do ciebie. Powinienem wierzyć tobie a nie Eomerowi. Mam nadzieję, że kiedyś mi wybaczysz.

-Głuptas-zaśmiała się Elvira. Może gdyby nie otaczała ich ciemność i walka o życie, gdyby mieli czas, czarnowłosa pewnie by jeszcze udawała obrażoną ale po co? Po co skoro za kilka dni mogłaby zginąć? Zapewne to działo się zbyt szybko lecz kobieta postanowiła wyrwać z życia najwięcej ile tylko się dało więc pocałowała Aragorna. Mężczyzna odwzajemnił pocałunek. Oboje wyciskali z życia najwięcej jak się dało. Elvira nawet nie czuła jak Legolas zakładał opatrunek na jej rękę.

-Ekhem-chrząkną elf-Może byście przystopowali, co?

Czarnowłosa wraz Aragornem spłonęli rumieńcami a Gimil wybuchną śmiechem.

-Ja tam może i bym popatrzył ale wiedzcie, że jesteśmy na Ścieżce Umarłych i mamy misję do wykonania-zaśmiał się krasnolud.

Obieżyświat, Elvira i Legolas podnieśli się z ziemi i ruszyli w dalszą drogę. Aragorn uważał, że to trochę za szybko się potoczyło ale miał takie same zdanie jak czarnowłosa. Nie wiadomo ile dni życia jeszcze im zostało, były takie czasy, że trzeba było brać ile tylko się do bo potem nie będzie już drugiej szansy...

Znajdowali się właśnie w dużej jaskini. Aż dziwne, że w środku góry znajdowała się dziura, wyglądająca jak ogromna sala. Zupełnie jakby ktoś ją wydrążył.

-Gimil, czy tu mieszkały krasnoludy?-zapytał Legolas. On jedynie pokiwał twierdząco głową. Nagle zauważyli zieloną mgłę. Elvira wydała zduszony okrzyk a Gimil, nosząc topór wraz z Legolasem cofnęli się. Tylko Aragorn stał niewzruszony.

-Kto śmie wkraczać do mojego królestwa?-Elvorę przeszył ciarki gdy usłyszała upioru głos za swoimi plecami. Po chwili z otaczającej ich mgły uformowała się postać szkieletora.

-Ten, któremu będziecie służyć-odpowiedział pewnie Aragorn. Czarnowłosa trzęsła się ze strachu. Miała ochotę wtulić się w Obieżyświata. Jednak zdawała sobie sprawę, że to nie była odpowiedni moment na okazywanie słabości czy nawet miłości.

-Umarli nie ścierpią by przeszli tędy żywi-oznajmił król truposzy, który miał na sobie koronę i królewski płaszcz. Tym razem Elvira nie była już tak bliska zawału jak przy pierwszej wypowiedzi upiora. Sama do końca nie wiedziała co tutaj robi ale obiecała sobie trwać u boku Aragorna więc to robiła.

-Mnie ścierpcie-warkną Aragorn. Skoro Obieżyświat ośmielał się warczeć na umarłych to może Elvira również powinna być bardziej odważna i stać wyprostowana, gotowa do walki a nie przypominać galaretę. Król Umarłych uśmiechną się tak, jakby był jakimś seryjnym mordercą z zaburzeniami psychicznymi. Nagle na ścianach jaskini zaczęły się pojawiać zabudowania z mgły, które przypominały miasto. Z miasta wyłaniały się kolejne postacie równie straszne jak ich król. Były ich może tysiące.

-Droga jest zamknięta. Zbudowali ją ci którzy są umarli i Umarli będą jej jedynymi panami-oznajmił król. Upiory utworzyły krąg wokół czwórki śmiałków, którzy odważyli się tu wejść-Droga jest zamknięta! Teraz musicie zginąć!

Legolas natychmiast wystrzelił z łuku. Strzała przeniknęła przez czoło jednego z truposzy padając gdzieś na ziemi. Martwy wojownik uśmiechną się równie okropnie jak jego władca. Strzałą nic mu nie zrobiła, zapewne nawet jej nie poczuł.

-Wzywam cię byś wypełnił śluby!-krzykną Aragorn.

-Nikt nie będzie mi rozkazywał prócz Króla Gondoru!-warknął upiór, zbliżając twarz do Obieżyświata. Wtedy mężczyzna wyciągnął miecz, stojąc wciąż nie wzruszony. Król Umarłch ze wściekłością zamachną na Aragorna, który odparł cios swoim mieczem.

-To niemożliwe!-wykrzykną truposz-To ostrze pękło wiele lat temu!

-Przekuto je w nowe!

-Walczcie dla nas i odzyskajcie tracony honor-rzekł Aragorn. Upiory milczały i tylko zacieśniały krąg-Co dopowiecie? Co odpowiecie!?

-Tracisz czas. Bez honor za życia, bez honoru po śmierci...-pokręcił głową Gimil.

-Jestem dziedzicem Isildura! Stańcie ze mną do walki-kontynuował Aragorn-Uznam, że dopełniliście przysięgi! Co odpowiecie?

Umarli zaczęli się śmiać śmiechem, który mógł zamrozić krew w żyłach. Po chwili wszyscy zaczęli znikać, a komnatę wypełniły czaszki. Było ich tyle, że można było się w nich utopić.

Gdy już się wygrzebali z tego kostnego bagna, ujrzeli z oddali płonące miasto Osgiliath. Doprawdy smutny widok. Legolas nagle usłyszał cichy szmer za ich plecami. Chwilę później pojawiły się przed nimi sylwetki upiorów.

-Staniemy do walki!-oznajmił król Umarłych. Elvira, Gimil, Aragorn i Legolas w duszy szaleli, że szczęścia. Kobieta właściwe czuła się tak jakby już wygrali tą wojnę.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro