31. ,,Do ostatniego oddechu"

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


-Elvira!?-Aragorn wypuścił ją z ramion i odskoczył jak oparzony. Kobieta tylko się uśmiechnęła.

-Myślałem, że straciłem cię już dawno temu a kilka minut temu byłem pewien, że cię zabiłem... Nie możesz być prawdziwa! Jesteś wytworem mojej wyobraźni... Ty nie żyjesz... Czemu nic nie mówisz? Czemu dręczysz mnie zjawo? Powiedz coś!-mężczyzna podszedł do Elviry ze szklanymi oczami. Nerwy i emocje szalały w nim jak fale podczas sztormu.

-Zestarzałeś się-uśmiechnęła się czarnowłosa, choć z trudem powstrzymywała łzy.

-Czy to naprawdę ty?-Aragorn przejechał dłonią po jej policzku.

-Jak myślisz?-zapytała. Elessar przytulił ukochaną, pozbawiając ją przy tym tchu.

-Ale ja cię zabiłem...

Nagle Elvira coś zrozumiała.

-Ty łajdaku!-odepchnęła go a Estel jeszcze bardziej się zdziwił-Ty mnie zabiłeś! Wiesz co mnie teraz czeka!? Wieczne kurwa potępienie! Gdybyś mnie nie zabił żyłabym tak, że stałabym się święta! Odkupiłabym swoje winy w kilka lat! Ale nie! TY mnie zabiłeś! Pozbawiłeś mnie życia po raz drugi! Tym razem umarłam nie tylko od środka jak siedemnaście lat temu ale i naprawdę! Stanęłam prze obliczem Mandosa! Ty chuju... Nienawidzę cię! Zniszczyłeś mi całe życie!-wydzierała się czarnowłosa, zupełnie zapominając o powodzie dla którego ubłagała Pana Domów Umarłych o dwadzieścia minut życia.

-Mało ci było zrywając zaręczyny kilka dni przed ślubem! Mało?! To jeszcze teraz przedziurawiłeś mnie sztyletem! Ta miłość mnie zabiła... Dosłownie!

-USPOKÓJ SIĘ!-ryknął Aragorn-Musiałem cie zabić! Przecież ktoś z nas musiał zginąć. Albo ty wykończyłabyś mnie albo ja ciebie. Nie wiedziałem, że jesteś Panią Ciemności! Zorientowałem się dopiero gdy byłaś martwa.

-Trzeba się było wcześniej zorientować! Po jakiego grzyba masz w takim razie te gały!?Cholera jasna! Rzeczywiście! Zmienił mi się kolor oczu i już zupełnie inaczej wyglądam! Na starość zacząłeś ślepnąć!-odkrzyknęła Elvira.

-Ale to było jak jakiś czar! Znałem a jednocześnie cię nie znałem-tłumaczył się król Gondoru.

-Na Valarów... Biedny Nataleusz, biedna Mearida... Będą musieli żyć z takim głupim ojcem!-zmartwiła się kobieta.

-Kto to jest Nataleusz i Mearida? I jakie dzieci!?-przeraził się Aragorn.

-Pozwól, że przypomnę ci naszą historię. Pokonaliśmy Sarona. Świętowaliśmy na Polach Pelennoru. Oświadczyłeś mi się, a ja zaciągnęłam cię do łoża. Przyszedł Gimil i mały włos nie został zabity przeze mnie wazonem. Wróciliśmy do Gondoru. Nagle coś ci odbiło i wystawiłeś mnie za próg. To powinieneś pamiętać. A teraz czas na część historii, której nie znasz. Miałam myśli samobójcze i Aspectusa pod pachą. Nagle usłyszałam jakiś głos w głowie mówiący, że jestem w ciąży. Okazało się, że to była upadła Majarka uwięziona miliony stóp pod Minas Tiritch a Aspectus był jej kontaktem ze światem. Zrobiła ze mnie Panią Ciemności, czego żałuję. W między czasie urodziłam zdrowe bliźniaki: chłopca i dziewczynkę. Będąc tą wiedźmą zdeptałam Eomera, wyrwałam serce Arwenie na oczach Eldariona, zabiłam miliony ludzi. Spokojne nasze dzieci nie są takie. Mearida otwarcie mi się sprzeciwiała zaś Nataleusz bał się mnie i najchętniej zostawiłby całe te moje Mroczne Królestwo-odparła Elvira.

-Ty byłaś brzemienna? Nosiłaś pod sercem nasze dzieci?-Elessara dopadła kolejna fala wyrzutów sumienia.

-Tak ale byłam złą matką. Żałuję tego. Aragornie, znasz może te uczucie gdy sumienie zabija cię od środka-czarnowłosą opuściła już złość, która ustąpiła miejsce smutkowi.

-Nawet nie masz pojęcia jak dobrze znam to uczucie... Już kilka dni po ślubie z Arweną zacząłem żałować, że wziąłem tego przeklętego Aspectusa. Gdybym tego nie zrobił wychowywalibyśmy razem nasze dzieci...-mówił król Gondoru.

-Ciii...-Elvira przejechała palcem po jego ustach. Nie mogła już słuchać tego co by było gdyby jej ukochany postąpił inaczej. Przybliżyła swoją twarz do jego. Rzeczywiście Aragorn się zestarzał. Wyglądał na mężczyznę podchodzącego pod pięćdziesiątkę.

-Wiesz dlaczego tak bardzo chciałam wrócić do świata żywych? Tak bardzo pragnęłam jeszcze raz cię ujrzeć, usłyszeć twój głos i przede wszystkim błagać o wybaczenie. Zabiłam tylu twoich obywateli, wyrwałam serce twojej żonie, zgniotłam twojego przyjaciela, chciałam nawet zabić twojego syna!-czarnowłosa wybuchła płaczem i upadła na ziemię.

-Nie płacz, kochana. Serce mi się kraja gdy widzę cie w tym stanie-rzekł Elessar.

-Ale ja ich zabiłam! Jak mogłam?!-zawyła kobieta.

-Zrobiłaś to nieświadomie...-Aragorn próbował ją uspokoić.

-Nie starczyło mi silnej woli! Wcale nie musiałam!-powiedziała czarnowłosa.

-Elviro, nie zmienisz już tego. Błagam cię nie płacz!-po policzku Aragorna spływały łzy. Nie mógł się pogodzić z tym, że to on zniszczył życie ukochanej i swoje. Ba! Ukochaną to nawet życia pozbawił.

-To przeze mnie stałaś się morderczynią. Nie obwiniaj się. Elviro, to wszystko zniszczyłem. To ja pozbawiłem nas wspólnego szczęścia. To ty powinnaś mi wybaczyć-rzekł król Gondoru. Po chwili czarnowłosa zatopiła swoje usta w ustach Aragorna. Włożyli w ten pocałunek wszystkie emocje: złość, smutek, tęsknotę, poczucie winy, miłość, szczęście, nienawiść do Aspectusa i Valdiviry. Po kilku minutach oderwali się od siebie.

-Weź pod swoje skrzydła Nataleusza i Mearidę-poprosiła kobieta- To dobre dzieci ale nigdy nie miały ojca.

-Teraz już będą miały-stwierdził Aragorn po chwili dodając:

-Uratuję cię, Elviro. Wyrwę cię z najciemniejszych czeluści piekła, bylebyś tylko nie cierpiała

-Nie pomożesz mi. Muszę wziąć odpowiedzialność za siebie i swoje czyny. Ty zaś musisz żyć dalej. Nie myśl o mnie ciągle a wspominaj mnie sobie czasem. Proszę... Ja o tobie nigdy nie zapomnę. Będziesz w mojej głowie do końca dni moich duszy.

-Ja też nigdy cię nie zapomnę-obiecał Estel. Elvira wzięła sztylet, ten sam którym została zabita przez ukochanego.

-Tak bardzo chciałabym obiecać ci, że wrócę ale nie mogę. Przyrzekłam Wielkiemu Mandosowi, że wrócę za dwadzieścia minut do zaświatów. Mój czas minął a Valarom się nie odmawia-kobieta uśmiechnęła się smutno.

-Proszę cię nie rób tego... Nie chce znów cię stracić...-prosił Elessar choć wiedział, że na darmo.

-Powiesz mi coś pięknego?-zapytała Elvira-Ten ostatni raz...

-Zawsze cię kochałem i będę cię kochać do ostatniego oddechu-odrzekła Aragorn.

-Ja ciebie też. Do ostatniego oddechu-powtórzyła czarnowłosa. Po chwili sztylet przebił czarną zbroję, koszulę, skórę. Utknął w brzuchu Elviry. Król Gondoru złapał ją zanim upadła. Ostatni raz spojrzał w jej niezwykle błękitne oczy, w który nie raz się zatapiał niczym rozbitek w morzu, nim uleciało z nich całe życie. Szkarłatna krew brudziła Aragorna ale nie obchodziło go to. Elvira się zabiła. Nie żyje. Nie ma jej. Nigdy już jej nie zobaczy, nie usłyszy i nie dotknie. Siedział przez kilka minut roniąc pojedyncze łzy z nadzieją, że może Elvira znów ożyje i zadrwi z jego wyglądy. Nic takiego się nie wydarzyło. Mężczyzna zawył wkładając w ten dźwięk całą swoją rozpacz. Gdyby oderwał się od ciała ukochanej zauważyłby, że wraz z jej śmiercią orków wciągnęła ziemia a walka się skończyła i wiele par oczu przypatruje się załamanemu królowi. Elessar ciągle szarpał ciało Elviry, jakby próbował wytrząść z niej życie. Lał łzy strumieniami jakby chciał zatopić cały świat. Walił dłońmi w ziemie z nadzieją, że dokopie się do piekła i wyprowadzi stamtąd czarnowłosą a Valdivirze da w pysk.

-Aragornie, już nic nie zrobisz... Ona odeszła...-Legolas położył dłoń na ramieniu Estela. Elfowi też było smutno. Król Gondoru i Gimil byli jego najlepszymi przyjaciółmi i nie lubił patrzeć na ich smutek.

-Umarła jak żyła, na swoich warunkach-stwierdził Gimil, który słuchał rozmowy Elviry i Aragorna.

Trzy dni później

Zmarłych grzebano i opłakiwano, rannych leczono a żywi próbowali spróbować żyć na nowo co nie było łatwe gdyż każdy coś stracił. Jedni kończynę, zdrowie, inni dom zaś prawie każdy stracił kogoś bliskiego. Król Gondoru stracił przyjaciółkę i ukochaną kobietę. Gdyby nie Legolas i Gimil pewnie do dziś leżałby i płakał nad ciałem czarnowłosej. Wiedział, że musi żyć dalej. Ma gromadkę dzieci, którymi musi się zająć oraz królestwo na głowie. Musi być silny. Nie może wiecznie opłakiwać Elviry ale nie był w stanie. Każda kobieta, która miała czarne włosy albo błękitne oczy przypominała mu ją. Wszytko mu ją przypominało. Teraz szedł odwiedzić jednego z rannych, który koniecznie chciał się z nim zobaczyć. Był to starszy mężczyzna. Może miał pięćdziesiąt parę lat. Nosił na jednym oku opaskę zaś koło drugiego przechodziła jakaś blizna. Aragorn wiedział jedynie, że ów mężczyzna był doradcą Velissy ale uzdrowiciele zlitowali się nad nim i postanowili się nim zająć/

-Chciałeś się ze mną widzieć. Jak ci na imię?-zapytał chłodno Estel.

-Jestem Orion, wasza wysokość.Byłem prawą ręka Velissy a raczej Elviry-odparł Orion.

-Znasz jej przeszłość?

-Na pamięć. mój panie-odparł mężczyzna. Po czym zakaszlał.

-Przyjdę może innym razem. Jak poczujesz się lepiej-stwierdził Elessar.

-Nie!-złapał go za rękę-Może jutro będę już majaczył.

-Cóż takiego chcesz mi powiedzieć, Orionie?

-Ona robiła to wszyto nieświadomie. W pewnym momencie straciła rozum. Stała się obłąkana. Nie miej jej tego za złe-poprosił Orion.

-O to się nie martw. Jedna osoba, która jest winna temu wszystkiemu to ja. A teraz wypoczywaj-powiedział Aragorn.

-Nie masz do mnie żadnych pytań?-zdziwił się jednooki.

-Właściwe to mam. Dlaczego ona nie zaatakowała wcześniej. Czemu czekała całe szesnaście lat?

-Widzisz, panie... Valdivira dała jej trochę mocy, którą mogła rozporządzać dopóki Nataleusz i Mearida nie stanął się pełnoletni. Zawarły pewien układ. Elvira miała osiemnaście lat na to by przygotować armię, którą zaatakowałaby Gondor. Następnie musiała znieść Minas Tirith z ziemią-tu Aragorna przeszły ciarki-dokopać się do jądra Ziemi gdzie była uwięziona Valdivira a następnie uwolnić ją z kajdanów. Jeżeli by tego nie zrobiła po osiemnastu latach straciłaby moc. Aspectus był jedynym kontaktem ze światem tej Majarki a Elvirze dawał moc oraz wiecznie młody wygląd. Z czasem twoja ukochana zakochała się w swojej urodzie i tej potężnej magii którą w sobie nosiła więc chciała odciągnąć zniszczenie Minas Tirith na jak najpóźniej. Domyślała się, że gdy uwolni Valdivirę, ta odbierze jej władze i moc a potem ją zabije. Planowała zaatakować Gondor jakiś miesiąc przed osiemnastymi urodzinami swoich dzieci ale wściekła się na córkę, która uciekła wraz z księciem Eldarionem i postanowiła trochę szybciej wyruszyć na wojnę-odrzekł Orion.

-Rozumiem...-westchnął Aragorn. Nagle jednooki zaczął niesamowicie kaszleć.

-Za... zaj... zajmij się.... Mea... M... Mearidą i Nata... Na... Naleuszem-wykaszlał Orion po chwili wyzionął ducha.

6 lat później...

Aragorn w końcu wrócił do życia choć w jego oczach wciąż był ukryty smutek a czasami gdy nikt nie patrzył spoglądał w niebo stojąc na swoim balkonie i ronił kilka łez. Elvira zawsze lubiła stawać gdzieś wysoko i patrzeć w gwiazdy. Mężczyzna spełnił jej obie prośby. Wspominał ją sobie czasem oraz zajął się dziećmi. Mearida bez problemu zaprzyjaźniła się z nowym bratem i siostrami ale widać było gołym okiem, że jej ukochanym braciszkiem którego kochała aż za mocno jest Nataleusz. Co do Natelusza to jego jedynym sojusznikami był ojciec i Mearida. Nie mógł znaleźć żadnych wspólnych tematów ani zainteresowań z córkami Arweny ale to jeszcze nic. Eldariona traktował jak wroga, z wzajemnością. Młodzieńcy nienawidzili się i konturowali we wszystkim. Estel obawiał się, że po jego śmierci bracia mogą się pozabijać a co gorsza zniszczyć królestwo ale to nie był czas na zmartwienia. Mearida wychodziła za mąż. Za Elfine, syna Eomera. A właśnie co do Elfine. Gdy Velissa zabiął jego ojca zbiegł wraz z matką do Gondoru. Aragorn pomógł im odbudować Rohan. Gdy Mearida opuściła Minas Tirith, Nataleusz został sam. W końcu poczuł, że zaczyna też tracić ojca, który powoli przechodzi na stronę Eldariona. Syn Elviry nie chciał zniszczyć Gondoru a domyślał się, że to pewnie się stanie gdy Aragorna nie będzie już wśród żywych dlatego postanowił opuścić królestwo i wyruszyć w świat. Tym samym dał do zrumienia Eldarionowi, że oddaje mu tytuł następcy tronu. Przez rok wędrował po Śródziemiu, dopóki nie zawędrował do Dale. Tam poznał księżniczkę o imieniu Sawira w której zakochał się z wzajemnością. Niestety Nataleusz miał to do siebie, że ludzie albo go kochali albo nienawidzili. I tu zyskał wrogów czyli brata Sawiry, który dał siostrze ultimatum albo wychodzi za Nataleusza i już nigdy więcej nie postawi stopy w Dale wraz z mężem albo zerwie wszelkie kontakty z synem Elviry. Sawira wybrała tą pierwszą opcję. Wraz z nimi Dale opuściła grupa biedaków, którymi zajmowała się żona Nataleusza. Po kilku miesiącach małżonkowie zdali sobie sprawę, ze tęsknią za władzą. Osiedli się oni na terenach ,które niegdyś były pod władzami Velissy. Nie stworzyli oni wielkiego imperium ale dali mu początek gdyż z nich zrodziła się wielka dynastia Nataleska.

A co do Elviry to nie wiadomo czy rzeczywiście cierpiała męki do końca świata, czy może przez kilka lat? A może Mandos zlitował się nad nią i pozwolił iść do raju? Krążyły też plotki, że Pan Domów Umarłych pozwolił żyć Elvirze ale w innym ciele lecz zalazł jej kontaktów z Aragornem. Inni jeszcze twierdzili, że jej duch krąży po korytarzach pałacu Minas Tirith. Nie wiadomo. Każdy ma swoją teorię...

,,Strzeż się wszelkich kamieni i fioletu

bo zło na świat sprowadzisz

upadły Majar z martwych wstanie

A elfy tym razem nie pomogą

i Aragorn sam stawi mu czoło"

-Gdyby Elrond powiedział to Aragornowi a nie mi wszytko byłoby inaczej...-powiedziała Elvira-Może...

****

Trochę mi przykro, że już rozstajemy się z tą opowieścią. Lubiłam ją. Lubiłam wymyślać te powalone rzeczy np. cały ten cyrk z Aspectusem. Powiem, że pierwotnie to Elvira miała zginąć tyle że na Polach Pelennoru no i wsm zginęła ale troszkę inaczej xd Mam nadzieję że podobała się Wam ta opowieść bo mi bardzo :)

Wiem też że te słowa Gimiliego ,,Umarła jak żyła, na swoich warunkach" może nie do końca pasują ale nie mogłam się powstrzymać by ich nei użyć xd.

Jaka jest wasza opinia na temat zakończenia? Wiem, ze to z mojej strony nie ludzkie dlatego ale no... musiałam xd Takie dramatyczne zakończenia mają coś w sobie. Ale zlitowałam się też nad Elvirą gdyż nie powiedziałam co tam działo się z nią w zaświatach, może jednak Mandos się nad nią zlitował. Kto wie...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro