5. ,,Gołąbeczki"

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Oboje trzymali dłonie na rękojeści swoich mieczy. Merry odszedł od jeziora. Zaczął intensywnie wpatrywać się w drzwi. Nagle otworzył szerzej oczy a na jego ustach zawitał uśmiech. Wyglądał zupełnie jak stara znajoma Elviry kiedy naszła ją wena na jakiś nowy wiersz.

-Wiem! To zagadka...-skończył wypowiedź już ciszej-Jak jest "przyjaciel" po elficku?

-Mellon-odpowiedział równocześnie Gandalf i Legolas. Zaraz potem drzwi zaczęły się otwierać. Parę minut później wszyscy się spakowali i byli gotowi do drogi.

-Zaraz poznacie krasnoludzką gościnność. Tłuste mięso i pyszny trunek lejący się strumieniami. Nazywają to kopalnią, KOPALNIĄ-rzekł zachwycony Gimil. Nie stąd ni zowąd z wody wyskoczyła macka. Owinęła się wokół Froda. Ona próbowała wciągnąć go do jeziora! Wszyscy rzucili mu się na ratunek. Podzieli się na dwa zespoły. Jeden ciągał Bagginsa, a drugi próbował odrąbać mackę. Elvirze z Boromirem udało się po pewnym czasie odciąć tą mackę, która trzymała hobbita. Zaraz potem z wody wyskoczyły kolejne.

-Hobbici do kopali!-wrzasnął Gandalf. Niziołkowie przez chwilę stali bez ruchu i zastanawia się czy pomóc przyjaciołom czy posłuchać się czarodzieja.

-Co tak stoicie!? Uciekajcie!-krzyknęła czarnowłosa uciekając przed jedną z macek. Jak tylko to powiedziała hobbici pobiegli do tunelu. Jedna macka odepchnęła Aragorna i rzuciła się w kierunku Froda. Jakieś dwie sekundy później hobbit już maił nogi w wodzie.

-Pomocy!!!-wrzasną najgłośniej jak tylko potrafił. Kobieta nie czekając ani chwili pobiegła do niego. Biegła tak szybko, że właściwie już nie miała kontroli nad swoimi nogami. Była już w wodzie a Frodo był pod jej powierzchnią. Czarnowłosa poczuła jak coś owiją się wokół jej nogi. Zanim została wciągnięta pod wodę zdążyła się zamachnąć na oślep i oswobodzić Bagginsa. Miała nadzieję, że uda mu się uciec. Macka zaczęła coraz bardziej ją oplatać i coraz mocniej. Dłużej bez powietrza nie mogła wytrzymać, na dodatek ta cholerna macka... Kobieta wiedziała, że to już jej koniec. Zanim straciła przytomność pomyślała, że taka śmierć w czyjejś obronie jest najlepszą z możliwych. Na dodatek w obronie tak ważnej osoby dla tego świata...



                                                                 ***

Elvira obudziła się. Rozejrzała się po pomieszczeniu. Była w kopali. Siedzieli nad nią zmartwieni hobbici, wśród nich był Frodo co oznaczało, że kobiecie udało się go uratować. Uśmiechnęła się i przybrała pozycję siedzącą.

-Jak długo byłam nieprzytomna?-zapytała czarnowłosa.

-Kilka dni. Przez ten czas trochę się zgubiliśmy ale w końcu Gandalf odnalazł drogę. Okazało się, że nie ma tu krasnoludów a w tym pomieszczeniu jest grobowiec-odpowiedział Sam. Po słowach hobbita kobieta dokładniej się rozejrzała i ujrzała Aragorna, Legolasa i Boromira stojących pod zabarykadowanymi drzwiami z napiętymi łukami, Gimila na z toporem na grobowcu a pomiędzy nimi stał Gandalf z różdżką przygotowaną do ataku.

-Co tu się dzieje?-zapytała przerażona. Zaraz potem rozległ się huk. Do drzwi zaczęto się dobijać. Frodo wyciągną swój miecz o imieniu "Żądło". Świecił na niebiesko.

-Orkowie-szepnął wystraszony Frodo

-Co?-Elvira słysząc to wstała jak oparzona.

-Długo by opowiadać-powiedział Marry posyłając Tukowi mordercze spojrzenie. Czarnowłosa nie zwracając na nich uwagi dobyła miecza.

-Mają trolla jaskiniowego!-krzyknął Boromir.

-Nie! Dopiero co się obudziłaś! Nie możesz walczyć!-Sam próbował ją powstrzymać ale bez skutku. Tym czasem orkowie próbowali otworzyć drzwi. Kobieta ustawiła się obok Aragorna, który kazał Gandalfowi wycofać się wraz z hobbitami.

-Ty też walczysz?-zdziwił się Obieżyświat na co Elvira skinęła głową-W takim razie bierz łuk. Najpierw ich ostrzeliwujemy a potem chwytamy miecze.

-Tak jest kapitanie-odpowiedziała z uśmiechem. Było to dziwne ale kiedy patrzyła na Aragorna a on na nią to choćby nie wiem co się działo, czarnowłosej zbierało się na żarty. Nie dała by rady patrzeć na niego i nie uśmiechnąć się. To było nie możliwe.

-Niech już przyjdą! Jeden krasnolud w Morii jeszcze dycha!-darł się Gimil. Kiedy tylko Elvira wzięła łuk, pierwsze deski zaczęły odpadać ukazując obrzydliwe mordy orków. Mężczyźni puścili strzały. Czarnowłosa również, lecz z lekkim opóźnieniem. Nie minęła minuta a drzwi wypadły z zawiasów. Do komnaty wbiegł chyba z tuzin orków! Kobieta ruszyła w bój. Obcinała głowy, przebijała wrogów na wylot, cięła i siekała. Krew orków pryskała jej na twarz. Kontem oka zauważyła, również hobbitów którzy kupą natarli na jednego przeciwnika. Potem z powrotem wróciła do walki. Udało jej się zabić dwóch orków za jednym zamachem. Kiedy odwróciła głowę ujrzała coś strasznego. Argorn męczył się z jednym orkiem a za plecami mężczyzny skradał się drugi, bliski smierci który się przymierzał do wbicia ostrza w głowę Obieżyświata. Miała wolną drogę. Mogła do nich podbiec ale zanim by tam dotarła Aragorn byłby już martwy. Uniosła dłoń z mieczem, podbiegła trochę i rzuciła ostrze ku orkowi. Kiedy biegła zdążyła krzyknąć:

-Aragorn!! Uważaj!

Zaraz potem rzuciła miecz niczym oszczep. Ostrze poszybowało. Elvira znieruchomiała, wytrzeszczyła oczy i modliła się, aby jej plan się powiódł. Ni stąd nie zowąd wyskoczył Legolas. Był na linii lecącego miecza. Czarnowłosa w jednej sekundzie cała zesztywniała a pot lał się z niej jak z wodospadu. Była przerażona. Nie wiedząc co zrobić wydała z siebie okrzyk. Legolas w ostatniej chwili podniósł stopy trochę wyżej. Miecz szybował dalej i... trafił w orka, którego dzieliły już milimetry od zabicia Obieżyświata.

 Elvira wydała okrzyk radości i nie zwracając uwagi na to co się działo w okół przybiegła do Aragorna, rzucając się mu w ramiona.

-Oszalałaś?-krzyknął mężczyzna. Czarnowłosa wskazała na orka leżącego za Obieżyświatem. Kiedy ujrzał owego trupa ,który miał w głowie miecz czarnowłosej na jego twarzy namalowało się zdziwienie. Wtedy wszystko zrozumiał. Elvira uratowała mu życie.

-Dziękuję Ci-odpowiedział. Potem ich spojrzenia spotkały się. Nagle wszytko wokół się zatrzymało. Nic się nie liczyło oprócz bycia z tą osobą i chronienia jej przed śmiercią. W szczególności odczuła to Elvira. Zapewne mogli by tak stać wpatrzeni w siebie przez wieki.

-Później się poprzytulacie gołąbeczki! Mamy tu środek walki!-poinformował ich Gimil. Wtedy czarnowłosa i Aragorn oderwali się od siebie jak poparzeni. Walczyli w milczeniu, osłaniając sobie nawzajem plecy. Potem do komnaty wszedł troll jaskiniowy. Legolas próbował w niego strzelać a stwór miał z grubą skórę i tylko bardziej się zdenerwował. Jego pierwszą ofiarą był Gimil ale nie tak łatwo było pokonać krasnoluda, więc przerzucił się na hobbitów a w szczególności na Froda. Niziołek wzywał o pomoc. Elvira koniecznie chciała mu pomóc ale tłum obrzydliwych orków zagrodził jej drogę. W trakcie walki z tymi obrzydliwcami Aragorn za pomocą dzidy zabił troll jaskiniowego. Chwilę później czarnowłosa odesłała na tamten świat ostatniego orka. Ujrzała leżącego Froda.

-Frodo! Nic ci nie jest?-spytała zmartwiona. Po chwili zobaczyła włócznie wbitą w hobbita.

-Nie.. Musisz żyć.. Nie możesz nas opuścić... Walcz... Nie poddawaj się....-czarnowłosa była bliska płaczu. Już poleciała jej łza po policzku. Nagle zaczął oddychać i jęczeć z bólu.

-Żyje-szepnął Sam a wszyscy odetchnęli z ulgą.

-Nic mi nie jest. Nie jestem rany-powiedział Baggins.

-Powinieneś nie żyć-dziwił się Obieżyświat-Ta włócznie przebiła by dzika...

-Chyba nie doceniamy tego hobbita-uśmiechnął się Gandalf. Wtedy Frodo rozchylił koszulę i ukazał nam kolczugę z bogactwa Morii.

-Mithril-zachwycił się Gimil-Zaskakujesz nas panie Baggins!

Nagle zabiły bębny i krzyki orków.

-Do mostu Khazad-dum!-powiedział czarodziej. Zraz potem wszyscy wybiegli z grobowca.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro