7. Pocałunek

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Elfowie poprowadzili ich w głąb lasu. Po całonocnej wędrówce dotarli do krainy elfów. Wszystkie budynki wyglądały jakby wisiały na drzewach, przez co czarnowłosa czuła się jak mała dziewczynka w mieście olbrzymów. Dodatkowo te światełka. Gdyby ktoś zadał pytanie Elvirze które miasto jest piękniejsze, Rivendell czy Lothlorien? Kobieta nie wiedziałaby co odpowiedzieć. Elfowie kazali im iść jakimiś schodami. Im byli wyżej tym mogli dokładniej zobaczyć co jest w tych wiszących "domkach". Czarnowłosa nie wiedziała na co patrzeć więc, mimowolnie się zatrzymała żeby wszytko ogarnąć wzrokiem. Wtem poczuła jak coś uderza ją w plecy. Zachwiała się i nie wiele by brakowało by spadła z tych schodów ale w ostatniej chwili złapał ją Gimil.

-Dziękuję-odpowiedziała trochę rumieniąc się. Nie miała nic do krasnoludów ale źle się z tym czuła, że tyle razy musiano ją ratować a tym razem zrobił to Gimil, który był krasnoludem.

-Uważaj na siebie, za często przydarzają ci się takie sytuację-powiedział i wyminął ją. Od tamtego momentu kobieta patrzyła także pod nogi.

-Dobrze, że mam Aspectusa-szepnęła do siebie ale nikt na to nie zwrócił uwagi. Kiedy byli już na górze ustawili się w rzędzie i w ciszy oczekiwali Pani Galadrieli i Pana Celebrona. Kiedy się zjawili pomieszczenie zrobiło się jaśniejsze. Kiedy czarnowłosa zobaczyła ich po raz pierwszy aż zmrużyła oczy. Po sekundzie jej wzrok już się przyzwyczaił i zaczęła się im przyglądać, jednak jej uwaga była bardziej skupiona na elfce niż na jej partnerze. Glaladriela miała piękne blond włosy, których pozazdrościłaby jej niejedna kobieta. Piękna twarz, wręcz idealna. Bez żadnej zmarszczki, przebarwienia czy innej skazy.

-Witajcie, Drużyno Pierścienie! Wyszliście z Imladris w dziesiątkę, przybyła dziewiątka, ale brak mi wśród was Gandalfa. Powiedzcie gdzie on jest, ponieważ pragnąłbym z nim porozmawiać-rzekł Celeborn. Na samo imię Gandalf poczuła jak do oczu napływają mi łzy ale kiedy nastąpiła cisza nie miała już siły ich powstrzymywać. Wtedy przy wyjściu z jaskini nie miała już siły na płacz ale teraz najraźniej siły się zregenerowały.

-Nie potrzebnie weszliśmy w sidła Morii...-powiedział ze smutkiem Legolas. Gimil westchnął, poczuł się winny śmierci czarodzieja.

-Nic w życiu Gandalfa nie działo się bez przyczyny-powiedziała Galadriela.

-Dźwigacie na swoich barkach ciężkie brzemię, nie bierzcie jeszcze odpowiedzialności za śmierć przyjaciela-pokrzepił ich Celeborn. Mówiąc to spojrzał na Gimila.

-Zrzućcie z siebie troski i odpocznijcie, dzisiaj się wyśpicie-uśmiechnęła się Galadriela. Natomiast jej wzrok padł na Elvirę.

Witaj, Elviro, prawnuczko Ingenere. Widzę, że potrzebujesz wsparcia i rozmowy.

Czarnowłosa nagle stanęła, prosto jak kolumna i utkwiła wzrok w Galadrieli.

Witaj Pani Światła! Olśniewasz wszystkich swoim pięknem! Wybacz.. ale nie za bardzo lubię jak ktoś mi siedzi w głowie.

Rozumiem. Porozmawiamy później, w cztery oczy a teraz wypocznij.

Straż pokazała im miejsce do spania i podarowała jedzenie oraz ubrania. Elvira dostała nawet sukienki, zastanawiała się tylko po co? Skoro za jakiś tydzień wyruszają w dalszą podróż. Mimo wszystko sukienki były piękne i czarnowłosa wolała je zachować. Jedna była ciemno zielona, bez żadnych wzorów lecz w tej prostocie było coś co urzekło kobietę. Natomiast druga była karmazynowa z szerokimi rękawami, złotymi roślinami na linii talii i przy dekolcie, idealna na świętowanie. A trzecia była czarna. Miała szerokie prześwitujące rękawy a jej przód był w ,również czarne róże. Kiedy się tak zastanawiała, którą sukienkę włożyć, w całym królestwie rozbrzmiała pieśń żałobna. Kobieta spuściła głowę ku ziemi.

-Opłakują Gandalfa-powiedział ze smutkiem Legolas.

-Co o nim mówią?-zapytał Pippin.

-Nie mam serca by wam to mówić... wasz ból jest zbyt świeży-odpowiedział elf i ze współczuciem spojrzał na czarnowłosą, która zalała się łzami. Aragorn, również tak na nią patrzył. Przypomniało mu się jak z Legolasem ledwo wyciągnęli ją z jaskini. To było straszne. Nie wiele brakowało by sam się rozpłakał widząc ją w takim stanie. Postanowił podejść do niej i ją pocieszyć. Elvira zauważyła kątem oka jak Obieżyświat wstaje. Uciekała pod pretekstem nałożenia czarnej sukienki. Po kilku minutach była przebrana, lecz zanim doszła do reszty przyjaciół na drodze stanął jej Aragorn.

-Witaj...-powiedziała wbijając wzrok w ziemie. Mężczyzna podszedł do niej.

-Ładnie wyglądasz w sukience-rzekł mierząc ją wzrokiem.

-Dziękuję ale czy mogę wiedzieć co tutaj robisz?-zadając to pytanie przetarła oczy które trochę ją piekły od płaczu.

-Elvro, już nie smuć się tak bardzo. Śniło mi się jak byłaś zrozpaczona i siedziałaś nad przepaścią z, której spadł Gandalf. Siedziałaś tak, a płakałaś że nawet orkowi serce zaczęłoby się krajać. Chciałem do ciebie podejść ale kiedy byłem już tak blisko ciebie fragment mostu się zawalił i poleciał w dół... Fragment na którym siedziałaś ty..

-Aragorn...-szepnęła. Teraz musiała podąć trudną decyzje. Spojrzała mu w oczy a chwilę później złożył pocałunek na jego ustach. To był jej pierwszy. Tak. Nasza główna bohaterka mając dwadzieścia osiem lat nigdy się nie całowała. Aragorn z początku stał osłupiały. Głos dochodząc gdzieś z tyłu głowy mówił mu by tego nie robił, że zdradza w ten sposób Arwene, przecież jeszcze niedawno mówił Elvirze o tym jak bardzo kochał elfkę ale się nie go nie posłuchał. Czarnowłosa całowała trochę niezdarnie i nieśmiałe lecz gdy Aragorn zaczął całować, poczuła się pewniej. Po jakiejś minucie oderwali się od siebie. Oboje na razie tego nie żałowali ale Elvira chwilę później dostała wyrzutów sumienia a Obieżyświat czuł się męsko lecz równocześnie nie było mu dobrze ze świadomością, że zdradził Arwenę, nie po tym jak oddała mu swoją nieśmiertelność.

-Ja..ja.. ja nie powinnam. Przepraszam-wyjąkała to co miała powiedzieć i uciekła do reszty przyjaciół. Wcisnęła się pomiędzy hobbitów wraz ze swoimi myślami oraz rozpaczą po śmierci Gandalfa.

Elvira została wezwana na spotkanie z Gladrielą. Posłusznie szła za strażnikami, którzy nagle się zatrzymali.

-To tutaj, panienko. Dalej musisz iść sama-powiedział jeden z elfów. Kobieta kiwnęła głową i ruszyła przed siebie. Delikatnie odgarnęła krzewy za którymi stała Pani Światła.

-Niech Bóg cię błogosławi, najpiękniejsza z całego Śródziemia-skłoniła się.

-Witaj Elviro. Mam nadzieję, że sukienki ci się podobają a jedzenie smakowało-powiedziała elfka z uśmiechem.

-Tak. Sukienki są piękne, dawno ich nie nosiłam-jej strój zazwyczaj składał się z stalowego biustonosza i ochraniaczy na ręce, na to nakładała białą koszule którą spinała gorsetem. Do tego ciemne spodnie, długie buty i jakieś nakrycie na plecy-Jedzenie też jest przepyszne.

-Wiem, że Gandalf był dla ciebie kimś bliskim ale twoja rozpacz jest podejrzana. Dowiedziałam się jak się zachowywałaś kiedy spadł-powiedziała mierząc Elvirę wzrokiem, który zatrzymała na piersi czarnowłosej. Kobieta mimowolnie położyła rękę na Aspectusie.

-Wiem także, że masz kamień. Nazwałaś go Aspectus. Ale on pozwala nie tylko na rozmowę ze zwierzętami oraz dalekosiężne widzenie. Nie znasz wszystkich właściwości. Zapewnia wiecznie młody wygląd, przedłuża trochę życie, uzależnia od siebie, pokazuje przeszłość, teraźniejszość a czasem nawet przyszłość lecz osoba posiadająca go przeżywa o wiele mocniej takie emocje jak smutek czy złość. On będzie ci pomagał lecz będzie też wielkim utrapieniem, jeśli go nie zostawisz długo jeszcze będziesz opłakiwać śmierć Gandalfa-rzekła Galadriela. Elvira stała i milczała, nie wiedziała co powiedzieć. Dopiero po minucie się odezwała.

-Rozumiem... Co mam zrobić?

-Co chcesz, kochana. Wybór należy do ciebie. Nie znamy i nie poznamy przyszłości. Być może ten kamień może ci pomóc a może nawet uratować życie a może też nie. Możliwe, że będzie tylko ciężarem-odpowiedziała elfka-Sama na własnej skórze przekonujesz się jak bardzo pogłębia twój smutek, który nie da się uleczyć nawet miłością, tylko czas pomoże.

-Właśnie. Miłość. Potrzebuję rady, Galadrielo. Już przy pierwszym spotkaniu z Aragornem, spodobał mi się. Późniejsze rozmowy, przygody i czas spędzony ze sobą uświadomił mi, że najbardziej zależy mi na Aragornie z całej drużyny. Uświadomiłam też, że nie wyobrażam sobie dalszego życia po tym jak to wszytko się skończy i wszyscy pójdziemy w swoje strony. Uwielbiam z nim rozmawiać. Inaczej reaguje na jego dotyk niż na innych. Nasz pocałunek był chyba najwspanialszą rzeczą jaką przeżyłam. Oddałabym za niego życie. Ale obawiam się, że on tego do mnie nie czuje. Zresztą... Aragorn jest zaręczony. Kocha Arwene a ona jego. Zrezygnowała dla niego ze swojej nieśmiertelności, poza tym to dobra elfka. Miałam okazję z nią rozmawiać. Polubiłam ją i nie chcę niszczyć jej życia ale nie chcę też niszczyć swojego. Co mam zrobić?-czarnowłosa ponownie zalała się łzami.

-Arwena to moja wnuczka, a ja pragnę jej szczęścia lecz nawet elf może nieszczęśliwie się zakochać. Nie podejmujmy pochopnych decyzji, Elviro. Może twoje uczucie do Aragorna minie. Widzę, że jeszcze nie jesteś do końca pewna swej miłości. Poczekaj jeszcze trochę. Jeśli uznasz Aragorna za tego jedynego to walcz o niego, a jeśli nie to ogranicz z nim kontakt. Lecz pamiętaj, że masz przed sobą całe życie a to jest twoja pierwsza miłość, natomiast Aragorn może mieć chwilę słabości. Wojna to nie czas na szukanie miłości. Trzeba się wspierać ale w takich sytuacjach w jakiej jesteś ty, należy poczekać aż zapanuje pokój.

-Dziękuję za radę, Massanie-kobieta złożyła jej pokłon na co Galadriela się uśmiechnęła-Pozwolisz?

-Oczywiście ale wiedz, że liczę na twoją kolejną wizytę. Domyślam, że brakuje ci towarzystwa tej samej płci. I nie musisz się taż tak uroczyście zwracać wystarczy Pani Galadrielo.

Środek nocy. Wszyscy już spali, nawet Frodo lecz Aragorn nagle się zbudził. Poszedł do Elviry. Wyglądała tak niewinnie i słodko, niczym anioł z czarnymi włosami. Ogarnął jej kosmyk z twarzy, przykrył dokładniej kołdrą i zaczął się jej przyglądać. Chyba pokochał tą dziewczynę ale też dalej kochał Arwenę. Nie wiedział którą bardziej. Kiedy tak siedział nad Elvirą, zastanawiając się przestał zwracać uwagę na otoczenie.

-Wiedziałem, że cie tu znajdę, Aragorn-powiedział znajomy głos.

-Legolas?-zdziwił się Obieżyświat.

-Nie rób tej biednej dziewczynie nadziei. Dobrze wiesz, że to Arwena jest na pierwszym miejscu. A to jest tylko chwilowa słabość-elf położył dłoń na ramieniu Aragorna.

-Pójdę spać Legolasie-odpowiedział trochę zły i odszedł.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro