Słodka porażka Hatake

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


  Iruka po 10 godzinach pracy w biurze miał ochotę wyłącznie na sen. Czul się wyczerpany. Wszedł do mieszkania i zamarł w bezruchu. z jego kuchni docierały niepokojące zapachy. Pośpiesznie zrzucił buty z nóg spodziewając się najgorszego. Palącej się kuchni, okopconych ścian, zwęglonych okropności wokół, a przede wszystkim nieprzytomnego, zatrutego gazem z kuchenki białowłosego idioty. Niemal wbiegł do środka. Rozejrzał się dookoła panicznie. Kakashi właśnie przymykał okno które musiało wcześniej być otwarte na oścież. Chociaż tyle pomyślał. Dzięki Niebiosa nic mu się nie stało. Jeszcze. Bo miał ochotę sam go zamordować za zdewastowanie i tak nie najlepiej już wyglądającej kuchni. Jeszcze się unosiło się trochę szarawego dymu i mocny smród spalenizny. 

- Kakashi! Spalisz nas, debilu!- postanowił zaatakować na razie słownie. 

- To nie ja! To się samo!- odpowiedział próbując taniej obrony.

- Moja kuchnia....- jęknął załamując ręce. 

- To samo tak!

- Pewnie czytałeś znowu tego pornola zamiast pilnować!- zaatakował zrozpaczony.

- To nie pornosy! To piękna literatura współczesna... - skrzyżował ręce na piersi.

- Też mi literatura... co najwyżej brukowa... i nafaszerowana seksem jak indyk nadzieniem na święto dziękczynienia!- odparował zaczynając oceniać jakich zniszczeń dokonał ten niereformowalny głupek.

- Pfff! Nie znasz się! Ty to byś tylko te książki z akademii czytał...- 

- Nie tylko. W Archiwach mają całą masę fascynujących manuskryptów, zwojów i ksiąg.... przynajmniej jest w nich cenna wiedza....- 

- Tu też jest cenna wiedza!- przerwał mu rozeźlony, że ten nie czytał, a takie sądy wydaje.

- ta. jasne. tylko, że do niczego nie przydatna i wyssana ze zboczonego palca!

Kakashi odwrócił dumnie głowę w bok. Z pełnym majestatem i powagą na jaką się potrafił w tym momencie zdobyć, postanowił wyrazić swoje urażone niezadowolenie. 

- Jak możesz obrażać tak pracę pana Jiraiyi?

- Akurat tego aspektu nie akceptuję. Szanuję wyłącznie jego umiejętności pieczętowania i to, co robi dla Naruto. Może poza zarażaniem zboczeństwem.

- To teraz sam sobie to sprzątaj.- powiedział z urażoną wyższością godną arystokraty.

- Ej! To ty zrujnowałeś MOJĄ kuchnie! Wracaj tu! Mówię do ciebie!- krzyczał na niego.

- Nie! - Kakashi zniknął za ścianą.

- To ja wychodzę. Żegnam.- powiedział poirytowany stanowczym tonem głosu.

- A idź. Ciekawe dokąd wrócisz, skoro to twój dom.- powiedział z chłodną pewnością siebie, że brunet tylko próbuje go nastraszyć, ale nie wyjdzie tylko zabierze się za sprzątanie mamrocząc pod nosem. To spalone truchło numer trzy wcale nie kusiło, by je wyciągać z piekarnika.

- Niech cię to tak nie interesuje. Ja w przeciwieństwie do ciebie mam przyjaciół.- warknął ubierając buty.

Kakashi tylko prychnął, siadając na kanapie. Wciąż sądził, że brunet nic nie zrobi i tylko tak gada, by ten wrócił do kuchni i pewnie żeby mu pomóc w sprzątaniu. Iruka jednak nie żartował i wyszedł  trzaskając drzwiami. 

Kakashi wybiegł za nim, rzucając się na niego.

- Czego chcesz? Nie wziąłem twojej głupiej książki.- Iruka warknął na niego próbując się uwolnić.

- Nie zostawiaj mnie... Nie umiem sam o siebie zadbać. Potrzebuje cię!- zaskomlał.

- Ooooo..... to w twojej kochanej książce nic o tym nie ma? Ty potrzebujesz gosposi i niańki na całą dobę a nie mnie.- powiedział ostro, ale uśmiechając się wrednie. przestał się szarpać i pozostał w jego ramionach, choć stał trochę zbyt sztywno.

- Iruuuuuuuka~ - mruknął radośnie. Do kompletu brakowało mu tylko psiego ogona, machającego na boki.

- Nie podzielam twojego nagłego wybuchu radości. A teraz wybacz, ale jestem naprawdę zmęczony i chciałbym się zdrzemnąć, nawet jeśli to miałaby być waląca fajkami kanapa albo fotel u Asumy.- powiedział zmęczonym głosem, ale nie drgnął nawet o milimetr.

- Nie. Idziesz do siebie, na swoje łóżko. - Kakashi pociągnął go do domu za rękę.

- Ale nie mogę spać, kiedy wiem, że mam uświnioną całą kuchnię i przypaloną kuchenkę! Nie zasnę póki jej nie wyszoruję i nie odskrobię! A to mi całą noc zajmie!- jęknął protestując, ale też nie mając jakoś siły wyrwać się z jego przyjemnie chłodnej dłoni.

- Czyli i tak byś nie zasnął... - Kakashi uśmiechnął się pod nosem.

- Co ty kombinujesz?- Iruka zmarszczył brwi i zapytał podejrzliwie, nagle się zatrzymując.

- Nic, chodź...! - zaczął go ciągnąć mocniej.

- Nigdzie nie idę.- zaprał się w miejscu, domyślając, co może łazić po tym zboczonym łbie.

Kakashi dynamicznie odwrócił się na pięcie ani na chwilę go nie puszczając. 

- Chodź, bo cię zaniosę.- rzucił siląc się na groźny ton głosu. 

- Pff... wolę fotel Asumy- prychnął.

- To będziesz miał swoją podłogę. Te same warunki. - Kakashi burknął niezadowolony i przerzucił go sobie przez ramię.

- Eeeeej..... puszczaj. postaw mnie. co ty wyrabiasz?!- krzyczał na niego, choć zaskoczony taką realizacją groźby. Zwykle rzucał sobie takimi groźbami na wiatr, a teraz...

Iruka zaczął wierzgać i walić pięściami w jego szerokie plecy. Niech sobie nie myśli, że tak łatwo wygra. Może widmo siniaków na plecach, albo, że ktoś zobaczy, co wyrabia go ostudzi?
Na nieszczęście akurat nikogo nie było jak się wszyscy z białowłosym sprzysięgli i gdzieś pouciekali. Może przegonił ich smród spalenizny wydobywający się ze wszystkich szczelin?
Kakashi niezrażony niósł go i otworzył drzwi do mieszkania. Wszedł do środka starając się nie upuścić wiercącego się. Uważał bardzo przy wejściu, by ten nie huknął się w tą swoją mądrą, śliczną główkę. Wtedy dopiero mogłoby się porobić jakby ją rozbił!

- Niosę obrażonego Delfina do Akwarium. - Odpowiedział z niemal stoickim spokojem i zamykając nogą drzwi wejściowe do irukowego mieszkania.

- Uważaj żebym JA nie postawił głupiego stracha na wróble na jakimś pustkowiu!- warknął, ale przestał wierzgać, tylko zaplótł ręce na piersi, na tyle na ile ta pozycja mu pozwalała.

Kakashi poszedł do salonu, kładąc go na kanapę. Uśmiechnął się do niego zadowolony z siebie.
Iruka choć już bardzo zmęczony i nieco senny, ot tak na złość, usiadł ze wciąż zaplecionymi rękoma i widocznym, choć rumianym fochem na twarzy. Kakashi uśmiechnął się pod nosem. Nucił coś podejrzanie radośnie, idąc do kuchni. Iruka odprowadził go wzrokiem i oparł się głową o oparcie kanapy.  Przymknął oczy obiecując sobie, że to tylko na chwilę. Przez jakiś czas słyszał jeszcze jakieś hałasy dobiegające z kuchni i swąd przypalonego czegoś. 

  - jak nas wysadzi w powietrze to dostaniemy nagrodę za najgłupszą śmierć ninja.- burknął pod nosem nawet nie siląc się na otworzenie chociaż jednego oka. 

 Jakiś kwadrans później z kuchni wyłonił się Kakashi. Chciał o coś zapytać bruneta, więc postanowił się do niego pofatygować, bo pewnie ten dalej siedzi obrażony, albo zajął się znowu pracą, którą wziął do domu. Stanął przed kanapą i spojrzał na śpiącego. Wział się pod boki.

- A tak się zapierał, że nie zaśnie. Praca w akademii musi być naprawdę wykańczająca.- westchnął ciężko wciąż nie mogąc oderwać wzroku od jego zarumienionej twarzy. 

Iruka w tym momencie zabawnie zmarszczył nos i potarł sennie głową o oparcie kanapy, mamrocząc pod nosem niezrozumiale, choć brzmiało jak: Kakashi, ty idioto...
Kakashi uśmiechnął się do siebie. Podszedł do szafy i wyjął jakiś miękki koc. Ostrożnie podłożył poduszkę i ułożył śpiącego na kanapie. Owinął kocykiem i pocałował w czoło. 
Wrócił do kuchni i starając się nie być zbyt głośno zabrał się za czyszczenie nie tylko piekarnika, ale i całej kuchni zastanawiając się, czy jego Obrażony Delfinek zauważy jego trud i doceni to. 
Spalone ciasto wydłubał z formy i najbezczelniej w świecie wywalił przez okno. 
Szorował, skrobał i czyścił całą noc. Zasnął nad ranem znużony kompletnie i ubrudzony.

 Iruka wstał rano średnio wypoczęty, ale w stanie używalności. Wszedł do kuchni chcąc zrobić sobie kawy na rozbudzenie i zastał uroczy, jego zdaniem, widoczek. Kakashi  spał na podłodze z otwartą paszczą, upaprany sadzą i tłustym brudem z zakamarków, o których wolał nawet nie myśleć. Poleciał po aparat i zrobił sobie fotkę. Schował ją chichocząc pod nosem i wrócił do kuchni. Zaczął go budzić delikatnymi pocałunkami nie mogąc przestać się uśmiechać.

Kakashi mruknął rozbudzając się i otwierając zaspane oczy.

- Dzień dobry, głupolu. W łóżku było miejsce dla słodkiego pieseczka.- Iruka powiedział cmokając go w nos.- Kawy?- zapytał uśmiechając się do niego.

- Mhm... - przetarł oczy. - Piesek czyścił kuchnie...- wymamrotał niezbyt przytomnie.

- Widzę. Dziękuję. Wygląda jak nowa.- powiedział znów go cmokając i wstając.- To teraz sio pod prysznic a ja w tym czasie zrobię śniadanie.- powiedział rozbawionym głosem.

- Dopiero się obudziłem... Wszystko mnie boli...- Spojrzał na niego żałośliwie.

- jak się pośpieszysz, to masaż będzie gratis.- mruknął radośnie i zanurkował w lodówce szukając składników na jakieś śniadanie.- co byś zjadł?- zapytał nie mogąc się zdecydować.

- Wszystko jedno. - wstał, wzdychając. - Cokolwiek zrobisz, będzie pyszne.

Iruka uśmiechnął się do niego w ciepłym roztapiającym uśmiechu.

Kakashi czując, że nie ma większego wyboru, ruszył wolnym krokiem do łazienki.

Iruka pogwizdując sobie wyjął z lodówki wytłoczkę jajek, parę plasterków żółtego sera, sałatę i pomidorki koktajlowe. Postawił patelnię na gazie. Zdjął wodę z ognia i zalał kawy, żeby się parzyły i zajął przyrządzaniem śniadania.

Wrzucił jajeczniczkę na talerz. obok położył po listku sałaty i gałązce pomidorków, tak, by pasowały mu do kompozycji. Zajał się przygotowaniem grzanek.

- Och.... zapomniałem zapytać czy jedna grzanka mu wystarczy....

Zdecydował się na jedną. Z pedantyczną starannością ułożył je na talerzach i pociągnął długi łyk gorzkiego napoju. Skoczył do sypialni po jedną ze swoich tajemniczych maści, mrucząc pod nosem, że oliwka byłaby przyjemniejsza jednak

Kakashi wyszedł z kabiny, chwytając ręcznik. Dotarło do niego, że jego stare ciuchy są brudne. Odrażająco brudne. Westchnął, wychylając głowę przez drzwi.

- Iruka?... Mógłbyś mi dać coś na zmianę?

- Co? Ach! Tak. Tak. Już coś poszukam!- krzyknął i zostawił pudełeczko na stole.

Pobiegł do sypialni, z której wydobyło się parę niecenzuralnych określeń.

Po chwili wrócił z granatowymi spodniami od dresu, bokserkami w pieski i białą koszulką ze skaczącym delfinem na samym środku.

- Proszę. Myślę, że na ciebie będzie dobre, bo na mnie było za szerokie, więc zakopałem to w szufladzie, ten tego.... i śniadanie gotowe.- powiedział rumieniąc się i wciskając mu rzeczy, by móc umknąć do kuchni

- Oh, dziękuję. - zamknął drzwi, patrząc na rzeczy. - Pieski, huh? - zaśmiał się pod nosem, ubierając się.

Iruka zaczerwienił się i uciekł do kuchni. Usiadł przy stole i czekał na Kakashi'ego popijając bezmyślnie kawę.
Białowłosy wyszedł z łazienki, mając wilgotne, opadnięte na twarz włosy. Usiadł naprzeciwko niego, opierając głowę o rękę, wpatrując się w brązowe oczy.
Iruka zarumienił się. jakby nieśmiałym ruchem odgarnął mu włosy z twarzy i uśmiechnął się.

- Spróbuj czy będzie ci smakować. Zapomniałem zapytać ile chcesz, więc zrobiłem tylko jedną, ale jak chcesz to zrobię jeszcze i tak trochę zaczekałem z jedzeniem.... cholera. Spóźnię się....

- Spokojnie, jedna wystarczy... I tak sporo już tego tu nawaliłeś. - zaśmiał się pod nosem. Zaczął jeść z widocznym apetytem. 

- Pomyślałem, że będziesz głodny, po odwaleniu tak dobrej roboty, więc tego...- bąknął pod nosem i czerwieniąc się zaczął pospiesznie pałaszować swoją porcję.

- Tylko się nie przepracowuj...- mruknął kiedy tylko przeżuł porcję jajek, obserwując go.

- Kakashi?...- zagadnął wstając i wrzucając talerz do zlewu

- Hm? - spojrzał na niego.

- Jak... jak chcesz, to... jak kupisz składniki, to... wyślizgnę się wcześniej i pokażę ci jak się piecze ciasto.- burknął kierując się w stronę sypialni.

Kakashi uniósł brew, uśmiechając się szeroko.

- Mmmm.... czyli chcesz. To do zobaczenia o.... 17. 00. A teraz naprawdę muszę już iść zanim te małe diabły spalą całą klasę.- mruknął odwracając się w jego ramionach i całując mocno w usta

- Mhm... - oddał pocałunek.

Iruka niechętnie wyślizgnął się z jego objęć i poszedł  ubrać się w coś świeżego i uczesać. Kakashi najchętniej poszedłby za nim i trochę go zatrzymał w sypialni, ale zbyt dobrze wiedział jak bardzo jego uroczy Delfinek nienawidzi się spóźniać. Właściwie kiedyś też tak miał....
Dopiero teraz spostrzegł, że na stole stoi pudełeczko opatrzone jakimś napisem. Wział je do ręki.
" Na bóle mięśni"- głosił szumny napis. Otworzył je i poczuł, że ta maść jest bardziej aromatyczna i jakoś tak od samego zapachu rozchodzi się takie kojące ciepło. 

- Ciekawe czy na wszystko ma jakąś mazajkę.- pomyślał zamykając pudełeczko. 

Wyszedł z kuchni i zobaczył go śpieszącego przez korytarz. Poczekał aż ubierze buty. Objął go w talii. Przytulił się mocno. Wdychał jego zaskakująco mocny, męski zapach. 

- Kakashi... już i tak jestem spóźniony.- jęknął obracając się w jego ramionach.

- Buzi chcem zanim pójdziesz.- mruknął robiąc smutne oczka.

- Co ja się z tobą mam.- westchnął ciężko i pocałował dość mocno, wiedząc, że byle cmoknięcie go nie zadowoli i będzie się o to fochał przez dobry tydzień. 

- Kocham cię, wiesz?- bąknął rumieniac się niespodziewanie.

Iruka zarumienił się i tylko uśmiechnął. Pocałował czule w czoło i otworzył drzwi od mieszkania.

- Prześpij się jak człowiek. Wiesz... łóżko, kanapa. A jak wrócę, to pogadamy, dobrze?- powiedział zatrzymując się w drzwiach i odwracając.

Kakashi tylko pokiwał mu głową. Nie miał pojęcia czy tymi słowami sprawił mu przyjemność czy go właśnie spłoszył. Westchnął ciężko, kiedy drzwi za Iruką zamknęły się gwałtownie. Postanowił najpierw dospać, a potem zrobić zakupy i liczyć, że on naprawdę wcześniej się wyrwie z tej głupiej roboty.

Iruka pędził do Akademii. Wpadł do pustego już pokoju nauczycielskiego. Chwycił dziennik swojej klasy i pełen czarnych myśli i scenariuszy pobiegł do klasy. Wszedł gwałtownie do środka szczerze zaskoczony, że nie czyhała na niego żadna głupia, szczeniacka pułapka. 

- Dzień dobry, moi kochani.- powitał się uśmiechając przepraszająco.

Przez chwilę dzieciaki patrzyły na niego w zupełnej ciszy jakby zastanawiając się czy jest prawdziwy. 

Iruka szybko wyjął z torby podręczniki i zapisał zamaszyście temat zajęć i plan w punktach.

- Spóźniłeś się, sensei.- pisnął jakiś głosik ze środka sali sądząc, że jest dobrze ukryty, ale Iruka poznał go po głosie. Odwrócił się i uśmiechnął ciepło do klasy.


********************************

Specjalne podziękowania dla Samantalli, która pomogła z dialogami xD

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro