Rozdział IV

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

 Nastała cisza, a zaraz po niej głośny huk...  

--Chwilę wcześniej--

- I co teraz? - Spytał jako pierwszy białowłosy kapitan, spoglądając na nieprzytomnych.
- Trzeba by ich zanieść do baraków czwartego oddziału - odezwał się Kyoraku.
- Myślisz, że to dobry pomysł? - Soi Fong spojrzała pytająco na mężczyznę, lecz z jej twarzy nie zniknął silny wyraz, który zwykle jej towarzyszył.

Rozległ się stukot laski uderzającej o posadzkę.

- Osobiście się nimi zajmę. - Kapitan głównodowodzący, wpatrywał się we wszystkich pozostałych tak, jakby nie patrzył przy tym na nikogo. - Trzeba z nimi porozmawiać.
- A co z poprzednimi próbami? Nic a nic nie pomogło. - Kapitan dwunastego oddziału machnął niechlujnie ręką.
- Porozmawiać, nie przesłuchać - podkreślił staruszek.

Kapitanowie popatrzyli po sobie, jednak nic nie powiedzieli, mimo że kilku z nich miało odmienne zdanie co do tej sprawy i całej zaistniałej sytuacji.

Staruszek kucnął przy Ichigo. Zdawało mu się, że chłopak ledwo się poruszył. Za chwilę oprzytomnieje - stwierdził mężczyzna, lecz mimo to postanowił mu pomóc, transportując go do oddziału Unohany.

- Pilnujcie tej shinigami - nakazał, nim zniknął, co trwało tak długo jak mrugnięcie okiem.

----

Mimo że całe reiatsu zniknęło, oni wciąż czuli coś w atmosferze, coś ciężkiego, lepkiego i nieznośnego. Co to? - zastanawiali się, jednak odpowiedź nie zamierzała pojawiać się tak po prostu przed ich oczami.

Nagle Soi Fong wzięła głęboki wdech, a jej oczy pokierowały się w stronę sufitu. Wszyscy spojrzeli na nią, jednak jedyne co dostrzegli to to jak upada na kolana. Kątem oka jeden z kapitanów dostrzegł delikatny dym, który wolno zaczął odsuwać się od kobiety. Soi Fong wydała z siebie niemy krzyk i wówczas każdy z obecnych poczuł gwałtowny wzrost jej reiatsu, jednak trwało to jedynie pół sekundy, aż ponownie wróciło do swojego normalnego stanu, a właściwie - poniżej.

- Soi Fong-san - krzyknął ktoś, znajdując się bliżej niej.

- Nic mi nie jest. - Kobieta złapała się za głowę, jednak szybko wstała.

Co mi się stało? Czułam jakby ktoś starał się ukraść moje reiatsu. To w ogóle możliwe? Jasno czuję, że jest go mniej, ale... - Przez chwilę spoglądała na swoją dłoń, zastanawiając się czy komukolwiek o tym mówić, jednak postanowiła pozostać w milczeniu.

- Co się stało, Soi Fong? (Z tego co pamiętam Hitsugaya nie używał końcówkę -san, -sama itp.) - Jeden z kapitanów spojrzał na nią, jednak nie zbliżył się nawet na krok.
- Nic takiego - odpowiedziała tym samym oficjalnym tonem co zwykle - bez skazy i nawet najmniejszego zawahania.
- Nie kłam - Gdy odezwał się melodyjny głos, wszyscy spojrzeli w kierunku, z którego dobiegał. Mimo że Sara była nieprzytomna, każdy usłyszał jej głos. - Dobrze myślałaś - twoje reiatsu zostało wyssane, ale tylko odrobinę. Ha, ha...! - Słodziutki, wręcz nienaturalny śmiech, będący zbyt cukierkowym w tak ponurym miejscu zaczynał kojarzyć się z porcelanową lalką z najstraszniejszego horroru.

Sara podniosła się, mimo że tak naprawdę wciąż każdy miał wrażenie jakby była nieobecna. Nie biło od niej jej reiatsu, jedynie tak delikatne jakby ledwo trzymała się swego życia, podobnie jak też nikt nie czuł tej przerażającej energii duchowej, która nadal nie powróciła.
- Mam dla was wiadomość... od swojego ojca... znacie go, prawda? - Uśmiechnęła się po raz kolejny.
Kapitanowie podejrzewali już o kogo chodziło, jednak mieli ochotę odrzucić od siebie te myśli, wmawiając sobie, że to na pewno nie on.


---Sara----

Chcę stąd wyjść. - Powtarzała w swojej głowie dziewczyna, jednak nie miała najmniejszego pojęcia jak tego dokonać.

- Nie ma mowy. - Usłyszała nagle swój głos, jednak to nie ona wypowiedziała te słowa.

- Kim jesteś?! - Wrzasnęła Sara.

- Kim? Tobą, a właściwie... tym kim ty miałaś być.

- Że co?

- Zapomniałaś już co rozkazał ci twój tata, ojciec, pan? - Ostatnie słowo podkreśliła wyjątkowo dosadnie, zmuszając blondynkę do większego namysłu.

Pan? O co chodzi?

- Zapomniałaś jakie miałaś zadanie, prawda? Co naprawdę miałaś zrobić?! - Głos zaczynał nabierać sił, stając się coraz głośniejszym, wyraźniejszym i groźniejszym. - Kim jest twój ojciec? Podaj jego imię!

- Atasuki Kimikokoro.

- Czemu nie masz jego nazwiska skoro jesteś jego córką? - Głos zaczynał zadawać pytania coraz szybciej, a jego ton zdawał się zamieniać w coraz wścieklejszy.

- Nie mieszkałam w Japonii. Ojciec po prostu nie chciał żeby inni się zbytnio mną interesowali. - Zaczynała mieć wrażenie, że jej odpowiedzi tracą swoją logiczność. Ale... czemu? Przecież przez tyle lat się tak tłumaczyła i zawsze miało to dla niej sens.

- A teraz ostatnie pytanie: jakiej rangi był shinigamim?

- Zwykły. Szeregowy. Nikt ważny. - Ściszyła głos, zaczynając rozumieć do czego będzie dążyć jej rozmówca - do pokazania jej pomyłki. Lecz gdzie ona nastąpiła i co ważniejsze - kiedy?

- No właśnie - Sara wyczuła w jej tonie jakąś sadystyczną nutkę, a także radość z tego, że ma rację. - A nie raczej zbiegły kapitan, który nadał ci inne nazwisko po to, by nikt nie odkrył kim naprawdę był, mimo że i tak je zmienił? Twój ojciec... Nasz ojciec! Aizen Sousuke. Shinigami, który odwrócił się od tej splugawionej ziemi Soul Society! Wiesz do czego dążył? Stworzył ciebie by spełnić swój plan, ale wszystko nawaliło. Pamiętasz jeszcze ten plan?!

Sara nie odpowiedziała. Nie miała pojęcia czego dotyczyła ta rozmowa. Nic nie rozumiała. Czuła paniczny strach, a także pustkę, zupełnie jakby coś w niej pękło.

- Ojciec stworzył sztuczną duszę - ciebie. Ale podczas eksperymentu, w którym miałaś stać się jedną z najpotężniejszych osób na świecie, ktoś to wszystko zakłócił i dusza rozszczepiła się na dwie części - ciebie, która nie zapamiętała swej misji i uzyskała sztuczne wspomnienia, przesiąknięte krwią, co wtedy było już jedyną możliwością dzięki której mogłabyś nienawidzić shinigami, oraz mnie - twoje alter ego, które wiedziało o wszystkim.

- Więc niby dlaczego nie odezwałaś się wcześniej? To wszystko kłamstwo!

- Nie kłamię. Po prostu zdjęłaś wiążącą mnie powłokę. - Przerwała na chwilę. - Wiesz na czym polega twoja moc? Na wysysaniu reiatsu innych shinigami. Tak naprawdę Gingiro Shirogane nigdy nie przekazał ci swoich mocy, ty go po prostu ich pozbawiłaś! Shinigami, którzy byli świadkami nie kłamali. Zabiłaś Gingiro, a oni mogli się temu jedynie przyglądać.

- Nie prawda! - W jej oczach pojawiły się łzy. Nie, to nie mogła być prawda. Nie możliwe by żyła tyle lat w kłamstwie i sztucznej rzeczywistości, zbudowanej na sztucznych wspomnieniach. Co z jej rodziną, uczuciami - nie mogła być zmodyfikowaną duszą, prawda? A jej ojciec nie mógł być tym, którego wszyscy tak się bali.

- Przypominasz sobie cokolwiek?

Odpowiedziało jej jedynie milczenie.

- W takim razie, szykuj się na poznanie pozostałej części, ponieważ to, był jedynie początek. Zbyt wiele jeszcze przed tobą, Pierwsza.

---------------------------------

Tak... Sara zmodyfikowaną duszą - szczerze, to jedna z niewielu rzeczy, które wymyśliłam już na samym początku tworzenia tego ff, jednak miałam nadzieję przedstawić to w nieco inny sposób. No cóż. Mam nadzieję, że mile zaskoczył was taki obrót spraw i zachęci was do poznania dalszej części historii. :)

Ja jestem otwarta na wasze wszelkie sugestie i rady, wiec jeśli amcie jakieś - śmiało piszcie, z pewnością się przydadzą.

A tymczasem - do następnego. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro