Rozdział XV

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Notka od autorki.

Przepraszam, że nie odwzorowałam wszystkiego co czuli bohaterowie, jednak nie da się porównać i doskonale opisać tego bólu, zwłaszcza jeśli nie jest się mistrzem, a mi szczerze mówiąc baaaaaaaaaaaaaardzo daleko do niego. Jesteśmy wszyscy przyzwyczajeni do gotowego obrazu i tłumaczonych słów, których nigdy nie będziemy w stanie naśladować przez zmianę języka, a więc nie możemy odwzorować w perfekcyjny sposób postaci, których stworzył dla nas ktoś inny. Pisząc ten rozdział płakałam, powtarzając w myślach słowa Sary, ale wiem, że wy czytając tą pracę nie przeżyjecie tego tak dosadnie jak ja przez mój nie składny język, za który bardzo przepraszam. Wiem jednak, że choćbym pisała to milion razy nigdy nie będę w stanie zrobić tego wystarczająco dobrze przez szargające mną emocje. Jestem tym wszystkim bardzo roztrzęsiona, więc wybaczcie mi również mój nieskładny wstęp, ale nigdy go nie zmienię, bo to on przedstawia najlepiej to,  jak bardzo przyzwyczaiłam się do postaci i jak bardzo przeżywam teraz ich ból. 

Zapraszam do czytania.

- Ja umieram, Ichigo.

-----------------------

Mimo że z jakiegoś niewyjaśnionego powodu na twarzy dziewczyny gościł uśmiech, płakała. Może cieszyła się z tego, że wreszcie zazna ulgi, lecz pożegnania, zwłaszcza jeśli miało się tą świadomość, że nie zobaczy się już nigdy więcej były niezwykle trudne. Wiedziała o tym co się stanie, lecz nie potrafiła powiedzieć krótkiego "żegnaj", wiedząc, że już nigdy więcej nie zobaczy tego świata.

- Ale... ale... - wyszeptał cicho chłopak, nie potrafiąc złożyć żadnego porządnego zdania. Z resztą co mógłby powiedzieć w takiej chwili? - Dlaczego? - Wyrwało się z jego ust. Chłopak upadł na kolana tuż naprzeciwko nastolatki.

- Moja moc brała się od Aizena. Nawet jeśli jestem oddzielona od niego... nawet jeśli... - Płakała, lecz w tym momencie dopadł ją szloch, nad którym nie potrafiła zapanować. Bolało ją to, że to wszystko działo się naprawdę.

Nie wiedziała kiedy Ichigo ją objął i przytulił mocno do siebie.

- Ja nie chcę umierać, Ichigo! Nie chcę! - Zaczęła krztusić się własnymi łzami.

Kurwa! Dlaczego nie mogę nic zrobić?! Chciałem być silniejszy, by móc walczyć, by móc obronić bliskich, ale co mi to dało? Nie potrafię zrobić nic! Kompletnie nic! - Krzyczał wewnątrz swojej głowy.

- Nie płacz - poprosił.
- Nie chcę umierać! Nie chcę. Nie, nie, nie, nie...! - powtarzała. Nie dziwił jej się. - Ichigo... Ichigo!- Nagle zarzuciła swoje ręce na szyję chłopaka i mocno przyległa do jego klatki piersiowej. - Nie chcę!

Pomarańczowo-włosego bolało to, że nie może w żaden sposób pomóc. Gdybym był silniejszy i zabił Aizena, nigdy by do tego nie doszło - myślał z żalem. Było jednak za późno by coś zmienić.

- Ichigo - załkała - dziękuję, że przy mnie byłeś. - Nie potrafiła opanować swoich łez, które zdążyły już zamoczyć całą koszulę chłopaka.

Kurosaki otworzył szerzej oczy. Jak mogła w tej chwili mu dziękować?

- Umieram... nie chcę... nie... - Nie słuchała niczego. Jej głos odbijał się echem w głowie. Nie mówiła do nikogo, po prostu krzyczała najgłośniej jak tylko umiała. Dawało jej to niejaką ulgę, jednak co ona znaczyła?! Umierała. Mogłabym umrzeć w męczarniach i nie miałabym żadnych pretensji, bylebym mogła jeszcze trochę pożyć.

Poczuła jakiś dotyk. Uspokoił ją nieco, lecz nie przestawała łkać. Poczuła jak jej ciało rozpada się na setki fragmentów, rozsypywane przez wiatr. Zamieniała się w popiół.

- Ichigo... - szepnęła cicho. Natychmiast odsunęła się nieco od niego. Piąstkami otarła oczy, które zamazywały jej twarz chłopaka. On również płakał. - Żyj - poprosiła. - Aizen ma jeszcze wiele do zrobienia w tym świecie, a ty, jako że jesteś jedynym, który mu podoła, tym więcej - płakała nadal. Widać było jak się trzęsie.

- Dobrze. - Nie było go stać na nic więcej. Nie potrafił też puścić znikającej dziewczyny.
- Kocham cię. - Pocałowała go. Klęczała tak długo, jak tylko mogła, aż jej ciało nie zamieniło się w pełni w proch.

Chłopak otworzył oczy, gdy poczuł, że nie ma już przed nim nikogo. Po jego policzkach ciekły łzy, lecz dopiero teraz rozdarł się, wypełniając przestrzeń swoją własną histerią.

Ichigo - szeptała dziewczyna sunąc po niebie, tak długo jak długo miała w sobie jeszcze odrobinę świadomości. - Nie płacz za mną. Dałeś mi szczęście, nadzieję... Pozwoliłeś mi żyć w tym świecie, choć trwało to tak krótko. Nie przejmowałeś się tym, że pomagając mi, sprzeciwiasz się całej Społeczności Dusz. Kocham cię za to i dziękuję, że ty też odwzajemniłeś mi to uczucie. Nie wiem co czeka cię w dalszym życiu, jednak proszę, żyj do końca. Nie chcę spotkać cię tak szybko, chociaż byłoby to pięknym. Jestem tylko duszą stworzoną przez człowieka, a właściwie... właściwie to przez potwora. Nie wiem gdzie trafię gdy umrę. Odwiedziłam już Soul Society, lecz... co jeśli zobaczę w swoim życiu coś jeszcze? Proszę nie odwiedzaj mnie zbyt prędko. Obiecuję, że będę cię obserwowała, a także, że będę się o ciebie modlić i cię wspierać. Ale nie płacz za mną. Nie płacz. Proszę...





Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro