*14*

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Amara weszła na blok gdzie nikogo nie było. Odgłos jej kroków roznosił się echem po wnętrzu gdy przeszła do drugiej części i zaczęła iść po schodach aby dotrzeć do swojej celi, w której podobno jest Daryl. Z niewiadomego dla niej powodu denerwowała się ich spotkaniem. Nie rozumiała dlaczego, ale tak po prostu było i nie potrafiła tego kontrolować. Zatrzymała się w miejscu przed swoją celą i zajrzała do niej. Daryl siedział na łóżku bokiem, bardziej skierowany był do ściany, wnętrza małego pomieszczenia. Był zgarbiony i trzymał w dłoniach jej czapkę.

-Odejdź, nie chce rozmawiać, z nikim.- odezwał się zduszonym i podłamanym głosem, ale także z wyczuwalnym gniewem w tonie Daryl. Nie chciał rozmów bo to w niczym nie pomogłoby, nie zmieliło by tego że osoba którą kochał już nie żyje. Miłość i przywiązanie w takim świecie jest bardzo ryzykowne. Nigdy nie wiadomo kiedy śmierć cie dopadnie, a później ta druga osoba będzie cierpieć, tak jak on w tej chwili. Ale nie żałował, doceniał to że mógł ją poznać i choć przez parę chwil być na prawdę szczęśliwy niż przez całe swoje wcześniejsze życie zanim ją spotkał.

-Nawet ze mną skarbie?

Daryl wstrzymał na moment powietrze słysząc ten znajomy głos. Wstał gwałtownie z miejsca upuszczając czapkę na ziemię i obrócił się w stronę wejścia do celi gdzie ona stała.

-Czy ty jesteś... prawdziwa? To na prawdę ty Amaro?- zapytał będąc w kompletnym szoku. Czyżby miał zwidy? Ciemnowłosa zrobiła trzy kroki do przodu i weszła do celi kiwając twierdząco głową.

-Wiem, wyglądam okropnie.- uśmiechnęła się czując jak powoli pęka. Załkała nie wytrzymując emocji, a łzy zaczęły spływać jej po twarzy.- Wróciłam, przecież ci obiecałam.

Daryl ruszył nagle z miejsca i objął ją mocno do siebie przyciągając. Ona wróciła, jest żywa. W to jeszcze bardziej ciężko było uwierzyć niż w to że zginęła. Jeszcze nigdy w życiu nie był tak szczęśliwy jak w tej chwili. Daryl zaczął płakać w jej ramie. I to już drugi raz w ostatnim czasie. Ale miał to gdzieś. Kobieta którą kocha nadal żyje i wróciła do niego.

-Tak bardzo tęskniłem... Proszę nie odchodź więcej. Nie mogę cie stracić, za bardzo mi na tobie zależy.- zaszlochał odsuwając się trochę, ale nadal trzymając ją w swoich objęciach bojąc się że zraz zniknie, że to tylko wytwór jego umysłu.- Kocham cie.

-Ja ciebie też kocham.- powiedziała patrząc mu prosto w zaczerwienione od płaczu oczy pod którymi widnieją ciemne cienie. Nie wyglądał najlepiej, jakby nie spał od dnia gdy widzieli się ostatni raz. Ale ona też nie spała, nie umiała i nie mogła. Dopiero teraz w jego ramionach odczuła to jak bardzo jest zmęczona i wyczerpana.

Daryl przybliżył swoją twarz do jej atakując gwałtownie jej usta. Od razu odwzajemniła pocałunek, który był bardzo namiętny i pełny tęsknoty. Oderwali się od siebie dopiero gdy zaczęło brakować im powietrza. Oparli się czołami ciężko oddychając patrząc sobie nawzajem głęboko w oczy. Amara uśmiechnęła się, udało jej się wrócić. Zrobiła to dla niego. Nie mogła go tak zostawić po tym wszystkim. Za bardzo go kocha.

~~~~

Amara powiedziała im co zrobiła jej Jessy, że zostawiła ją na śmierć, chciała się jej pozbyć. A gdy przesłuchali Jessy, ona niczego nie ukrywała, przyznała że na prawdę chciała zabić Amare i nie pokazała żadnej skruchy. Ale jej sprawą mieli zająć się następnego dnia ze względu na ciemnowłosą by mogła odpocząć i nabrać sił. Wiec zamknęli Jessy na wszelki wypadek gdyby chciała uciec.

Po tym jak ciemnowłosa wzięła prysznic dokładnie się szorując Carol przygotowała jej obfity posiłek. Później bezpośrednio poszła do celi i położyła się na łóżku. Niemalże od razu zasnęła, tak bardzo była wykończona. Daryl przyszedł jakiś czas później. Uśmiechnął się widząc jak spokojnie śpi. Wróciła. Nadal ciężko mu było w to uwierzyć, ale tak właśnie było. Podszedł do łóżka i przykrył ją szczelnie materiałem. Sam zdjął buty i górne ubranie po czym położył się obok niej. Objął ją ręką, a ona nadal śpiąc wyczuła jego ciepło i bardziej się w niego wtuliła. Brązowowłosy pocałował ją w czoło wpatrując się z uwielbieniem w jej smukłą postać.

-Dobrze że wróciłaś.- wyszeptał po czym sam zamknął oczy aby móc spokojnie zasnąć z swoją ukochaną kobietą w ramionach.

~~~~

Następnego dnia

Amara w spokoju jadła sobie śniadanie w altanie choć dochodziło prawie południe. Dość długo spała, a nikt najwyraźniej nie chciał jej budzić. Siedziała sama przy stoliku bo większość osób poszła zająć się swoimi obowiązkami. Oprócz Daryl'a i Beth nie widziała się dziś jeszcze z innymi. Gdzieś po prostu zniknęli, ale tym miała zająć się później.

-Hej, miło was widzieć.- powiedziała Amara gdy do jej stolika podeszła grupka dzieci z Patrick'em na czele.

-Chcieliśmy powiedzieć, że bardzo cieszymy się że wróciłaś.- zaczął Patrick i poprawił sobie okulary, które zjechały mu trochę z nosa.

-Było nam bardzo smutno gdy dowiedzieliśmy się, że już nie wrócisz.- powiedział blond-włosy Luke.

Amara była poruszona tym że tym dzieciom tak zależało na niej. Co prawda dla niektórych z nich była jak matka, a zwłaszcza dla Molly, którą bardzo polubiła i z wzajemnością. I nie obyło się bez przytulasów. Jeszcze trochę wspólnie posiedzieli i porozmawiali po czym dzieci poszły, nie chcieli jej przemęczać, a przecież dopiero co wróciła.

Ciemnowłosa po skończonym posiłku postanowiła poszukać pozostałych, nawet Daryl gdzieś przepadł. Najpierw weszła do bloku C, ale tam nikogo z nich nie zastała. A gdy wychodziła minęła zamkniętą za kratami w niewielkiej jakby celi przy ścianie Jessy.

-Musze przyznać, że jesteś twardą suką.- powiedziała blondynka opierając się ramieniem o kraty. Nie wyglądała jakby martwiła się czymkolwiek, a zwłaszcza tym co ma się z nią stać. Ciemnowłosa zatrzymała się i spojrzała na nią.- Ale nie masz jaj, było mnie zabić.- uśmiechnęła się lekceważąco blondynka. Amara prychnęła rozbawiona jej niedorzecznym zachowaniem. Blondynka zmarszczyła brwi.- Co cie tak śmieszy?

-Ty. Nawet nie masz pojęcia na co mnie stać i co potrafię. Powiedź mi, czemu to zrobiłaś?

-A jak myślisz?

-Chodziło o Daryl'a?

-W pewnym stopniu tak. Ale też o ciebie, taka idealna i uwielbiana przez wszystkich, a raczej prawie wszystkich. Mogłabym pokazać skruchę i żałować za to co zrobiłam by ubłagać was abyście mnie oszczędzili, ale nie chce dalej być w pobliżu ciebie.

-Jesteś chora. Dlaczego mnie tak nienawidzisz?

-Z dwóch powodów. Mogłabym mieć każdego, ale tego którego chciałam odebrałaś mi ty. I po prostu nie znoszę ludzi takich jak ty. Idealna paniusia.

Amara szybkim krokiem zbliżyła się do kraty i uderzyła w nią ręką przez co Jessy odskoczyła wystraszona.

-Nie jestem idealna, kretynko. I w porównaniu do ciebie, ja nikogo nie udaje.- powiedziała z gniewem po czym odsunęła się od krat i odwróciła aby odejść.

-I niby jak to się skończy? Zabijecie mnie?- zapytała Jessy, ale ciemnowłosa nie odpowiedziała jej tylko wyszła z budynku.

Gdy Amara była już na zewnątrz Carl podbiegł do niej i powiedział aby poszła do części administracyjnej gdzie inni na nią czekają aby porozmawiać co zrobić z Jessy.

-Są dwa wyjścia. Zabić ją albo wygnać. Nie ma mowy by ktoś taki miał nadal tu żyć. Może znowu chcieć kogoś skrzywdzić, a zwłaszcza Amare.- powiedział Rick. Większość siedziała przy jednym stole. Jedynie ciemnowłosa stała oparta o kolumnę, a Daryl stał po drugiej stronie stołu i przyglądał się jej. Ona jako jedyna jak do tej pory nie zabrała głosu. Wszyscy dyskutowali, nawet brązowowłosy.

-Powinniśmy ją zabić.- odezwał się gwałtownie Daryl krążąc przy stole jak przyczajony wilk. Był zły, chciał by Jessy zapłaciła najwyższą cenę za to że chciała zabić Amare.

-Nie powinniśmy decydować o czyimś życiu.- stwierdził Hershel.

-Musimy dobrze to przedyskutować. Ale to co Jessy zrobiła, nie chce jej tu.- wyznała Maggie.- Jest niebezpieczna.

-Powinna ponieść najwyższą kare.- powiedział Glenn.

-Na prawdę przeprowadzilibyśmy egzekucje?- zapytała z wątpliwościami Carol.

-To poważna sprawa.- odezwała się Sasha.- Jak niby byśmy to zrobili? Powiesić ją, zastrzelić?

-Sam mógłbym to zrobić. Nie potrzebuje do tego nikogo.- oświadczył Daryl.

Amara przysłuchiwała się ich rozmowom. Stała i patrzyła. Decyzja była dość podzielona. Niektórzy nie chcieli zabijać Jessy, cześć była za tym, a pozostali nie byli pewni co powinni zrobić i powstrzymywali się od przyznania za jakim są rozwiązaniem.

-Czemu milczysz Amaro? Twoje zdanie jest tu najważniejsze, przecież ta sprawa dotyczy ciebie.- Hershel zwrócił się do ciemnowłosej przez co wszyscy zamilkli i spojrzeli na nią. Rogers rozejrzała się po ich twarzach najdłużej zatrzymując się na Daryl'u po czym odwróciła od niego wzrok aby nie patrzeć mu w oczy gdy powie to co postanowiła. Chwile milczała, a cisza miedzy nimi wszystkimi stała się napięta.

-Powinniśmy ją wygnać.- powiedziała z stanowczością w głosie Amara.

-Że co?! Czy ty siebie słyszysz?- wykrzyknął Daryl nie dowierzając w to co przed chwilą usłyszał.- Chciała cie kurwa zabić! Musi za to zapłacić wiec nie pierdol bzdur.- brązowowłosy wściekł się i zbliżył się w jej stronę. Amara zdenerwowała się jego zachowaniem. Odsunęła się od ściany o którą się opierała i podeszła do niego.

-Bzdury?! Czyli co, mam zabijać każdego kto mi się narazi? Nie mów mi do cholery co mam robić! Nie pomyślałeś że mam dosyć zabijania? Że mam wystarczająco dużo krwi na rekach i koszmarów z tego powodu. Nie chce szukać powodu do zabicia kogoś, wole znaleźć sposób by tego uniknąć.- Amara na początku krzyczała na niego, ale nerwy jej puściły. Nie chciała dopisać kolejnej osoby do listy zabitych. Była gotowa zabijać, ale tylko wtedy gdy nie widziała innej możliwości. Ciemnowłosa załamała się, a jej głos zadrżał. Była bliska płaczu. Daryl widząc to zmiękł, nie chciał kłótni, nie chciał na nią krzyczeć, ale tak wyszło. Nie potrafił się kontrolować. I chciał tylko by Jessy zapłaciła za to co zrobiła. Brązowowłosy wystawił rękę by ją dotknąć, ale ona odepchnęła jego dłoń i szybkim krokiem opuściła pomieszczenie.

Reszta w ciszy tylko przysłuchiwała się ich kłótni. Woleli się nie wtrącać bo to tylko pogorszyło by sprawę. Daryl wpatrywał się w drzwi za którymi zniknęła Amara. Wahał się czy powinien za nią teraz pójść.

-Daryl? Co mamy zrobić z Jessy?- zapytał Rick. Brązowowłosy nawet się nie obejrzał tylko wpatrywał się w drzwi.

-To co powiedziała Amara.- oświadczył kusznik choć nie był tym zachwycony po czym wyszedł z pokoju.

Znalazł ją tam gdzie spodziewał się tego, na dachu wiezienia. Siedziała sama na murku spoglądając w dół. Podszedł w jej kierunku milcząc i usiadł obok niej, ale w wystarczającej odległości by nie stykali się. Patrzył na nią kątem oka.

-Zrobimy tak jak chcesz.- powiedział przerywając cisze miedzy nimi. Amara przeniosła swoje spojrzenie na niego.- Przepraszam za swój wybuch, ale...

-Rozumiem Daryl. Chciałeś sprawiedliwości.

-Przestań być taka wyrozumiała. Nie potrafisz choć raz tego nie robić? I po prostu być na mnie zła.- zawsze go zadziwiał fakt że ona potrafi wszystko zrozumieć, że umie wczuć się w sytuacje drugiej osoby i nie mieć pretensji za zachowanie czy wybuch.

-Chyba się nigdy tego nie dowiemy.- odpowiedziała z delikatnym uśmiechem patrząc na niego. Daryl po chwili również odwzajemnił gest.

-Jesteś zbyt idealna.

-Przestań gadać tylko mnie pocałuj.

Daryl'a trochę zaskoczyła jej otwarta prośba i niewielki rumieniec wpłynął mu na twarz, ale nie zawahał się. Przybliżył się do niej i pochylił aby ją pocałować. Kobieta od razu odwzajemniła pieszczotę i objęła go ramionami wokół szyi aby być jak najbliżej. Daryl zsunął się do tyłu gdy ciemnowłosa próbowała wejść mu na kolana i wtedy oboje spadli do tyłu z murku. Oboje upadli na chłodną posadzkę odrywając się od siebie.

-Auć.- jęknęła Rogers.

-Jesteś cała?- kusznik podciągnął się do góry na łokciach i spojrzał na nią.

-Tak. Dobrze że nie spadliśmy na drugą stronę. Oh, wtedy zostałyby po nas mokre plamy, zmiażdżeni jak naleśniki.- ciemnowłosa zaśmiała się i spojrzała na niego. Mężczyzna uśmiechnął się i wziął jej dłoń w swoją.

*****************

Udanych walentynek ❤

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro