*5*

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Minęły cztery dni od tamtego wydarzenia na dachu. Amara ani razu się do niego nie odezwała i on jakoś specjalnie nie starał się aby z nią porozmawiać. Ciemnowłosa unikała go jak ognia. Gdy pojawiał się w pobliżu jak najszybciej ewakuowała się i nie ważne było dla niej czy była w trakcie jakiejś ważnej rozmowy. Po prostu nie mogła na niego patrzeć i udawać że wszystko jest w porządku. Bo byłoby to największe kłamstwo w całym jej życiu. Inni nie mieli pojęcia co się miedzy nimi stało. Żadne z nich nie chciało nic powiedzieć, a oboje wyglądali okropnie. Cokolwiek się stało sprawiło, że stali się nie do poznania. Daryl niemal całkowicie odciął się od pozostałych, szukał tylko pretekstu aby wyjść do lasu na polowanie czy udać się na wyprawę z każdym kto chciał jechać, nawet jeśli w rzeczywistości nie był potrzebny. Za to Amara chodziła przygaszona, bez cienia uśmiechu, który tak nie dawno gościł na jej twarzy, a czasami to nawet całe dnie nie opuszczał jej twarzy. Była chętna do rozmów i spędzania z każdym choć trochę czasu, starała się poświęcać choć po trochę uwagi jak największemu gronu osób. Ale nie przez te ostatnie cztery dni. Była małomówna, przygnębiona, wykonywała tylko to co musiała i wyglądało to jakby robiła to z przymusu. Pośród wszystkich była jak cień krążący miedzy ludźmi. Gdy kończyła swoje obowiązki od razu wracała do swojej celi albo gdzieś znikała. I nikomu nic nie chciała powiedzieć. Zawsze mówiła że w tej sprawie, żadne z nich nie może pomóc. Gdy pytali zawsze kończyła szybko temat i odchodziła zostawiając ich bez konkretnej odpowiedzi. Martwili się o nich.

Rick i reszta byli skołowani. Przecież jeszcze tak niedawno Amara i Daryl nie mogli się od siebie oderwać. Cały czas jedno z nich było w pobliżu drugiego i na odwrót. Dużo rzeczy robili razem. Wszystko było dobrze. Aż pewnego dnia, bum! Zachowują się jak obce dla siebie osoby. Co takiego się stało? Że gdy Amara widziała Daryl'a wręcz uciekała przed nim, a gdy on ją zauważył patrzył na nią jakby zaraz miał się rozryczeć i miał wypisaną winne na twarzy. Bo oh, czuł się cholernie winny. Ale ona nie chciała z nim rozmawiać, a on wiedział że wszystko zniszczył. Wiec pozwolił jej żeby go nienawidziła, pozwolił jej odejść. Zasłużył na to. Przecież jest nikim, a teraz skrzywdził najwspanialszą osobę, która i tak dużo przeszła, a teraz on dołożył jej cierpienia. Sam siebie za to nienawidził. A gdy słyszał jej płacz tamtego dnia gdy zostawił ją na dachu, chyba nigdy w życiu jeszcze tak okropnie źle się nie czuł. Żadne słowa nawet by tego nie opisały.

Amara podeszła do wieży strażniczej i weszła do niej. Wspięła się na górę i zastała tu Sashe, która opierała się o barierkę i obserwowała okolice wiezienia. A gdy usłyszała jak ktoś wchodzi obróciła się i zobaczyła ciemnowłosą.

-Hej.- przywitała się z przyjaznym uśmiechem, który Amara nieznacznie odwzajemniła.- Z tego co pamiętam to moja warta się jeszcze nie skończyła.

-Wiem. Przyszłam dotrzymać ci towarzystwa, ale jeśli ci to nie pasuje...

-To świetnie.- przerwała jej widząc, że ciemnowłosa chce się wycofać.- Już zaczęło mi się nudzić samej tutaj. Będzie mi miło jeśli zostaniesz.

Rogers skinęła głową i przybliżyła się do barierek stając blisko Sashy. Ciemnowłosa zaczęła śledzić wzrokiem okolice. Ciemnoskóra kobieta chwile się jej przyglądała zastanawiając się po co tu przyszła. Jej zmiana jeszcze się nie skończyła, a z tego co jej wiadomo to ktoś inny ma ją później zmienić, a nie Amara. Ale Sasha milczała, wiedziała że jeśli Amara będzie chciała porozmawiać to to zrobi. Pytania tylko mogłaby ją zdenerwować i uciekła by jak dzikie zwierze, które ktoś próbuje na siłę oswoić. Zdążyła już ją poznać. Amara dopiero gdy czuła potrzebę przychodziła i mówiła otwarcie o tym co ją gnębi czy poprosiła by o rade. Ona już taka była, nie dało się jej do niczego zmusić. Była uparta i to szybko dało się zauważyć.

-Wiem że nie rozumiecie co stało się miedzy mną, a Daryl'em.- odezwała się ciemnowłosa po kilku minutach ciszy i wpatrywała się przed siebie w okolice. Sasha zerknęła kątem oka na nią, ale nie odezwała się czekała aż Amara będzie kontynuowała.- My... to znaczy ja. Pocałowałam go i powiedziałam mu że go kocham.- powiedziała na jednym wdechu i spojrzała na ciemnoskórą kobietę, która była zaskoczona przez chwile, ale przecież inni o tym mówili, że coś miedzy Amarą i Daryl'em jest, to było widoczne oraz wyczuwalne.- Odwzajemnił pocałunek, ale odszedł twierdząc że nie powinniśmy. Uciekł jak tchórz nie chcąc mi wyjaśnić czemu.- ciemnowłosa poczuła zbierające się w jej oczach łzy wiec odwróciła głowę aby Sasha ich nie widziała. Nie chciała pokazywać, że aż tak cierpi z powodu jakiegoś faceta. Ale przecież Daryl nie jest jakimś tam facetem.

-Rozumiem. Ale czemu przyszłaś z tym do mnie? I wcale nie pytam dlatego, że nie chce z tobą porozmawiać. Po prostu myślałam, że wolałabyś powiedzieć to Beth czy Carol, może nawet Rick'owi. Przyjaźnisz się z nimi. Albo mogłaś przyjść do kogokolwiek innego...Choć w sumie to bardzo miłe, że zdecydowałaś się mi to powiedzieć. Doceniam że mi tak ufasz.

-To prawda. Ale oni są też w bliskim kontakcie z Daryl'em. I nawet gdybym ich poprosiła by z nim nie rozmawiali o tym to i tak by to zrobili. I wiesz, ty też jesteś moją przyjaciółką.- lekko się uśmiechnęła na co Sasha odpowiedziała znacznie większym uśmiechem doceniając to, że to ją wybrała i że określiła ją jako swoją przyjaciółkę.

-Czyli co? Powiedział ci że nic do ciebie nie czuje?

-I w tym problem. Niczego konkretnego mi nie powiedział. Po prostu uciekł gdy wyznałam swoje uczucia i na początku wydawało mi się że je odwzajemnia, ale nagle odszedł nie tłumacząc czemu. Nie rozumiem tego.- tyle czasu nikomu nic nie mówiła, nawet najbliższym osobom. Ale w końcu musiała to wyrzucić z siebie. Musiała się jakoś pozbierać, spróbować ruszyć dalej choć nie była pewna czy się uda. Ale nie mogła tkwić tak cały czas, to tylko zabijało by ją od środka.

-A chciał porozmawiać z tobą o tym później?

-Właściwie to nie wiem. Cały czas go unikałam. Ale gdyby chciał to przyszedłby.

-Może nie chciał być nachalny. Może wolał poczekać abyś ochłonęła i dopiero wtedy spróbował by porozmawiać z tobą. A wszyscy wiemy, że Daryl nie jest zbyt rozmowny. I okazywanie uczuć nie jest jego mocną stroną.

-Może masz racje.- burknęła cicho.

-Przecież nie znasz jego myśli. Moim zdaniem jedynym wyjściem z tego jest rozmowa. Ale pamiętaj nie krzyki. Po prostu aby każdy z was powiedział to co leży mu na sercu. Nawet jeśli nie będą to zgodne ze sobą uczucia. Warto spróbować Amaro, przynajmniej tak myślę. Chciałabym żebyście się pogodzili, wszyscy by tego chcieli. 

- Może spróbuje.- wyszeptała ciemnowłosa.- Przecież i tak nic już nie mam do stracenia.

-Bedze dobrze, trzymać kciuki.- Sasha położyła dłoń na jej ramieniu dodając jej otuchy.

-Dziękuję.- Amara przytuliła ją, a ciemnoskóra kobieta odwzajemniła uścisk.

Amara zeszła z wieży strażniczej i weszła na plac. Wzrokiem zaczęła szukać Daryl'a. Słyszała, że mężczyzna miał zamiar wybrać się na polowanie ale miała nadzieje że jeszcze zdąży go złapać zanim wyruszy. I zobaczyła go. Ale nie był sam. Stał z Jessy. Daryl stał do niej tyłem wiec nie mogła zobaczyć jego twarzy, ale dokładnie widziała tą blond włosą jędzę. Tak bardzo jej nie lubiła i chyba wzajemnie. Jessy z uśmieszkiem bawiła się jedną ręką swoimi włosami robiąc zalotne oczka do brązowowłosego po czym położyła mu dłoń na bicepsie i bezkarnie zaczęła ściskać sprawdzając jak bardzo muskularny jest. Na ten widok Amarze zrobiło się nie dobrze i szybko odwróciła się aby dalej nie musieć na to patrzeć po czym szybko oddaliła się w stronę wejścia do bloku C. I nie widziała jak Daryl zareagował na zachowanie Jessy. Odepchnął jej dłoń zniesmaczony i niezadowolony z jej zachowania. Odszedł od niej nawet gdy ta próbowała go zatrzymać. Spławił ją mówić, że idzie na polowanie i że nie ma czasu. Nie podobało mu się że Jessy próbuje z nim flirtować. Była bardzo atrakcyjną kobietą, ale nie w jego guście i uważał ją za zbyt dwulicową, a przynajmniej takie miał o niej zdanie. Amara była od niej 100 razy lepsza, nie 1000 razy lepsza. Jessy nie dorównywała jej do piet w niczym. Amara jest najwspanialszą kobietą jaką kiedykolwiek spotkał. Wiedział że na nią nie zasługuje, był niczym. A ona zasługuje na kogoś znacznie lepszego. I zrozumiał że musi z nią porozmawiać. Wyjaśnić czemu się tak zachował. Ale chciał to zrobić po powrocie z polowania. Musiał spróbować to wszystko naprawić. Nie chciał jej stracić. Nie mógłby żyć bez niej. Nie był świadomy jak bardzo mu na niej zależy. Dochodził do tego powoli, zrozumiał że ją kocha. Ale teraz było inaczej bo ona odwzajemnia jego uczucia, kocha go.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro