*37*

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Cześć 2/4

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Podczas przeszukiwania wnętrza domu natknęli się nie tylko na jedno ładnie ubrane i zadbane martwe ciało, było ich więcej. Jakby ktoś robił to regularnie i przyjeżdżał tu specjalnie aby przechowywać ich na pogrzeb. To było trochę dziwne, ale też w pewnym sensie pozytywne. Kiedyś to była normalna rzecz, ale teraz w takim świecie nie ma na to czasu i rzadko jest możliwość zrobienia tego, pochowania człowieka tak jak na to zasłużył, z godnością.

-Komuś skończyły się lalki do przebierania.- stwierdził Daryl przeszukując półki kolejnego pokoju gdzie na blaszanym stoliku leżało następne ciało mężczyzny ubranego w garnitur i zadbanego.

-Coś pięknego.- wtrąciła Beth przyglądając się zmarłemu. Ujęło ją to. Chciała aby i jej tata mógł mieć pogrzeb, ale niestety to było niemożliwe.

-Dlaczego tak uważasz?- zapytała ją Amara zaglądając do niższych półek.

-Ktokolwiek to zrobił przejął się ich losem. Chciał by mieli pogrzeb. Pamiętał, że byli kiedyś ludźmi. Nie pozwolił by się przemienili.- wyznała z lekkim wzruszeniem i podziwem dla tego kogoś kto to zrobił.- Nie sądzicie że to piękne?

-W sumie, to tak. Osoba która to zrobiła najwyraźniej nie chciała aby tradycje z czas przed apokalipsą przepadły.  Każdy na pewno chciałby być po śmierci właśnie tak potraktowany, a nie jak zgniłe truchło porzucone gdzieś w parszywej dziurze.

Po przeszukaniu pokoju poszli dalej. Jak na razie nie mieli farta, niczego przydatnego tu nie było. Następnie pomieszczenie do którego zajrzeli to była kuchnia, również zadbana tak jak inne pomieszczenia. Ściany i meble były w kolorze bieli. Cześć szafek okazała się pusta, ale jedna trafiła im się napełniona jedzeniem oraz piciem, które nie było jeszcze przeterminowane.

-Masło orzechowe, dżem, napoje dietetyczne, suszone mięso, nóżki świńskie...- zaczęła wymieniać Amara gdy zaczęli wyciągać jedzenie z szafki. Los im jednak sprzyjał, w końcu mogli zjeść coś dobrego.

-Jedzenie typowego patola.- powiedział Daryl biorąc puszkę.

-Wygląda dobrze.- stwierdziła Beth zerkając na niego gdy trzymała w dłoni masło orzechowe.

-Dziwne, nie ma ani grama kurzu.- powiedziała po chwili Amara. Wszystko wygląda jakby stało tu od niedawna.

-I co z tego?- zapytała blondynka nie widząc w tym nic niepokojącego.

-To że ktoś dopiero co tu to położył. To czyjaś skrytka. Może ten ktoś nadal żyje.- wyjaśnił jej szybko Daryl.

-Weźmiemy trochę, resztę zostawimy.- powiedziała ciemnowłosa, kusznik przytaknął zgadzając się z nią.

-Wiedziałam.- oboje spojrzeli na Beth nie rozumiejąc o co jej chodzi.- Tak jak mówiłam. Nadal są na tym świecie dobrzy ludzie.- dziewczyna uśmiechnęła się podchodząc do stojącego po środku kuchni stołu i usiadła na krzesełku po czym otworzyła puszkę jedzenia. 

Daryl i Amara spojrzeli na siebie. Ciemnowłosa wzruszyła jedynie ramionami po czym biorąc trochę jedzenia przysiadła się do stołu, kusznik nie czekał ani chwili i zrobił to samo, po czym w spokoju i przyjemnym otoczeniu zaczęli jeść posiłek.

Po skończonym posiłku Daryl razem z Amarą zabezpieczyli wejścia domu w razie gdyby pojawiło się jakieś zagrożenie. Gdy skończyli to zrobić zdążyło się już ściemnić.

Amara zawiesiła łuk na oparciu krzesła, a kołczan oparła o nogę krzesełka po czym usiadła i zaczęła przysłuchiwać się głosowi Beth, który wypełnił pokój w którym się znajdują. Blondynka siedziała przy fortepianie i grała na *instrumencie śpiewając piosenkę spokojnym i melodyjnym głosem. Ciemnowłosa stwierdziła że już od dłuższego czasu młoda Greene nie śpiewała. A dziewczyna ma przecież prawdziwy talent. I ciemnowłosa uwielbiała słuchać jak śpiewa, ma taki przyjemny głos. Po chwili kobieta poczuła rękę na swoim ramieniu, obejrzała się w bok i zobaczyła stojącego obok niej Daryl'a. Była tak wsłuchana w tekst piosenki, że nawet nie zwróciła uwagi kiedy brązowowłosy zjawił się w pomieszczeniu.

-Już skończyliście?- Beth przerwała grę i spojrzała na nich.

-Tak. Teraz można wejść tylko głównymi drzwiami.- wyjaśnił brązowowłosy po czym odstawił kusze i zbliżył się do otwartej i pustej trumny.

-Co robisz?

-Od lat nie miałem lepszego łóżka.- kusznik wszedł do trumny i położył się w niej.

-Ty tak na serio?- dopytała Beth zdziwiona zachowaniem mężczyzny.

-Pełna powaga. Zagrasz coś jeszcze? I nie przestawaj śpiewać.

-Myślałam że cie to irytuje.

-Cóż, nie widzę tu szafy grającej.- stwierdził mężczyzna kładąc rękę pod głowę.

-Chętnie posłucham.- dodała ciemnowłosa. Beth z lekkim uśmiechem odwróciła się po czym zaczęła ponownie grać na instrumencie i śpiewać tą samą piosenkę co wcześniej przerwała.

Rogers zerknęła na Daryl'a, który patrzył na nią. A gdy ich spojrzenia się zetknęły mężczyzna skinął głową przekazując jej tym gestem aby dołączyła do niego.

-Nie wiem czy się zmieszczę.- stwierdziła marszcząc brwi gdy wstała z swojego miejsca i zbliżyła się do trumny.

-Nie jesteś aż tak gruba.- powiedział zaczepnie na co kobieta wywróciła oczami.- Wskakuj.- zachęcił ją i przesunął się robiąc trochę dla niej miejsca. Amara niezgrabnie weszła do trumny. Nie było w niej za wiele miejsca przez co skrzywiła się i chciała już się podnieść, ale ręka Daryl'a ją zatrzymała. Kusznik zmienił trochę swoją pozycje i przyciągnął ciemnowłosą do siebie tak, że częściowo leżała na nim opierając się o jego klatkę piersiową. Spojrzeli sobie w oczy, a ich twarze były w odległości zaledwie paru centymetrów.

-Leżymy w trumnie.- powiedziała Amara.

-Ta. I to w jakiej wygodnej.- stwierdził Daryl, a na jego twarzy pojawił się delikatny uśmiech. Kobieta zaśmiała się po czym oparła głowę o jego klatkę piersiową i zamknęła oczy wsłuchując się w melodie i tekst piosenki, którą śpiewa młoda Greene.

Teraz jest niejasne to, co zapoczątkowaliśmy
Jesteśmy sami w naszym własnym świecie
Wypijemy nasze żale
I uschniemy z tęsknoty za latem
I kupimy piwo na dubeltówkę
I będziemy leżeć na trawniku
I będzie dobrze

Teraz śmieję się z mojej nudy
Na sznurku nieudanych prób
Bo myślisz, że to jest ważne
A ja witam przywiązanie
I rozmawiamy przez telefon nocą
Zanim nastanie świt
I czuję się zdolna
Słyszę, że mówisz coraz wolniej
Tak, jesteś niemalże pogrążony we śnie
Mówię: dobranoc

~~~~~~~~

Późny ranek

We trojkę zajęli miejsca przy stole w kuchni po czym zaczęli jeść jedzenie, które wcześniej położyli na stole. Panowała miedzy nimi przyjemna atmosfera. Noc była udana, mogli porządnie się wyspać, a teraz mają możliwość zjeść śniadanie bez przymusu upolowania go sobie wcześniej. Ale nagle hałas z zewnątrz przerwał im dobrą chwile.

-Zostańcie tu!- powiedział brązowowłosy błyskawicznie wstając od stołu.

Daryl z kuszą w reku wybiegł na korytarz. Amara wstała z miejsca i sięgnęła po łuk. Nałożyła na cięciwę strzałę i wymierzyła w kierunku wejścia do kuchni gotowa do obrony siebie i siedzącej na krześle obok blondynki. Po chwili brązowowłosy krzyknął, że to tylko pies narobił takiego hałasu. Beth gdy tylko to usłyszała wstała z miejsca i wyszła na korytarz.

-Beth!- zawołała za nią Amara po czym wyszła za blondynką.

-Nie chciał wejść?- zapytała młoda Greene patrząc na Daryl'a, który zamknął drzwi wejściowe. Mężczyzna spojrzał na nią, a później na Amare która w tym czasie wyszła na korytarz.

-Kazałem wam zostać.- powiedział z wyczuwalną w głosie złością. Amara schowała strzałę do kołczanu i zawiesiła łuk na ramieniu.

-Wiem, ale powiedziałeś że zobaczyłeś psa. Szkoda że nie został.- blondynka posmutniała trochę. Od dawna nie widziała już żywego psa, a uwielbia zwierzęta.

-Może jeszcze tu wróci.- powiedział pociesznie kusznik na co dziewczynie trochę polepszył się humor.- Chodźcie.

Przez większość dnia nie robili niczego konkretnego. Głównie odpoczywali aby zregenerować swoje siły, nigdy nie wiadomo kiedy następny raz na taki odpoczynek będą mogli sobie pozwolić, trzeba korzystać z okazji. Trochę rozmawiali, choć nie poruszali jakiś ważnych tematów, po prostu luźna i nie stresująca pogawędka. To było dobre. W końcu mogli choć odrobinę w spokoju ochłonąć po tych wszystkich wydarzeniach.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro