*69*

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Gdy dotarli do Alexandrii przenieśli całą żywność do spiżarni po czym zostało zwołane zebranie. Prawie wszyscy mieszkańcy znajdowali się w kościele gdy Rick stał na podeście i przedstawił im to co uzgodnili z Wzgórzem.

-Współpraca ze Wzgórzem może się udać tylko wtedy jeśli wykonamy warunki umowy. Ci Zbawcy zaatakowali Sashe, Abrahama i Daryl'a na drodze. Prędzej czy później znajdą i nas. Pozbywając się ich uchronimy się przed nimi i dzięki temu zdobędziemy zapasy. Nie będziemy głodować i utrzymamy to miejsce. Ale to musi być decyzja zbiorowa. Jeśli ktoś ma coś przeciwko niech się wypowie. Wysłuchamy każdego.- powiedział Rick kończąc swój monolog. Mężczyzna liczył, że po tym wszystkim co im opowiedział i przedstawił jak sytuacja wygląda zgodzą się z tym planem. Dlatego miał nadzieje że nikt się nie odezwie.

Zebrani siedzieli w ciszy. Niektórzy zerkali na boki sprawdzając czy ktoś się odezwie. I gdy już myśleli że nikt się nie wypowie Morgan podniósł się ze swojego miejsca przyciągając uwagę wszystkich.

-Na pewno jesteśmy wstanie to zrobić? Możemy ich pokonać?- zapytał ciemnoskóry.

-Kiedy patrze na to co zrobiliśmy i czego się nauczyliśmy, to jestem tego pewny.

-Wiec wystarczy im to powiedzieć. Damy im wybór. To rozwiązanie dla nas i dla nich.- zaproponował Morgan.

-Jeśli spróbujemy z nimi negocjować, stracimy przewagę i bezpieczeństwo. Musimy zaatakować ich pierwsi. Nie możemy darować im życia.

Morgan próbował ich przekonać. Rick zaproponował głosowanie. Gdy spytał czy ktoś jest za pomysłem Morgana, nikt go nie poparł, a to oznaczało że jednoznacznie zgodzili się na plan Grimes'a. Gdy skończyli rozeszli się.

Cześć spotkała się w domu Rick'a aby omówić plan. Andy ze Wzgórza, ten który był już w siedzibie Zbawicieli narysował jak mniej więcej wygląda budynek oraz części jego wnętrza w których był. Powiedział im wszystko co wiedział aby mieli jakikolwiek obraz tego co może ich tam czekać.

Atak przeprowadzą w nocy kiedy zbawiciele będą spali i tylko dwóch strażników z tego z mówił Andy będzie na warcie. Zebraną grupą, którzy zgłosili się do udziału wyruszyli w trzech oddzielnych pojazdach. Przed dotarciem do celu musieli jeszcze załatwić jedno. Aby oddali zakładnika ze Wzgórza, Zbawcy zażądali głowy Gregory'ego. Dlatego musieli znaleźć sztywnego który byłby wyglądem najbardziej do niego podobnego i podrobić go pod Gregory'ego. A gdy to zrobili pojechali pod siedzibę zbawców. Ukryli się. Andy z podrobioną głową podszedł do budynku. Miał w ten sposób wyciągnąć dwóch strażników na zewnątrz i odzyskać swojego przyjaciela. Gdy strażnicy nabrali się i wypuścili zakładnika, grupa Rick'a wyłoniła się z ukrycia i po cichu ich zabili. Uzbrojeni weszli do środka i rozdzielili się. Priorytetem było znalezienie zbrojowni aby Zbawcy w razie gdyby coś poszło nie tak, to nie mogli zdobyć broni. Zaglądali do każdego z pomieszczeń, a gdy natykali się na śpiących Zbawców zabijali ich we śnie.

Amara weszła do kolejnego pokoju, w którym spało dwóch mężczyzn. Ciemnowłosa podeszła do jednego, a do drugiego podeszła Ivy. Rogers wbiła nóż w czaszkę śpiącego, oglądając się za ramie zobaczyła że rudowłosa również skończyła. Gdy miały wychodzić Amara zauważyła zdjęcia zawieszone nad łóżkiem. Zmarszczyła brwi przyglądając się ilustracjom, które przedstawiały ludzi z roztrzaskanymi na miazgę głowami. Ci ludzie byli na prawdę potworami. Dobrze że pierwsi ich zaatakowali zanim oni to zrobili. Nie mogłaby znieść tego gdyby kogoś z jej ludzi spotkał taki los jak na zdjęciach. To było okropne, nie dało się tego opisać.

Z początku szło im dobrze, ale w którymś momencie został włączony alarm, a to spowodowało że plan trafił szlag. Rozpoczęła się niebezpieczna strzelanina miedzy obudzonymi już Zbawcami, a grupą Rick'a. Ale i to zakończyło się wygraną dla nich. Przejęli budynek i znaleźli zbrojownie. Będąc pewnym że załatwili wszystkich wyszli na tył budynku gdzie znajdował się niewielki parking z pojazdami i dobry punkt obserwacyjny ogrodzony siatką. Jeden z pojazdów Tara i Heath wzięli aby nim we dwoje ruszyć na dwutygodniową wyprawę i przeszukać znacznie dalsze tereny. Gdy już mieli się zbierać niespodziewanie wejście z budynku zostało otwarte i wyjechał z niego mężczyzna na motorze. Rosita zestrzeliła go, a ten przewrócił się z motorem. Daryl podbiegł do niego powalając go na ziemie i zaczął wypytywać skąd ma ten motocykl. To był ten sam, który dał mu Aron, a później stracił go przez ludzi na których natknął się w czasie próby odciągnięcia stada sztywnych od Alexandrii. To nie mógł być zwykły przypadek.

-Skąd masz ten motocykl?- Daryl przyciskał mężczyznę do ziemi i uderzył go kilkukrotnie w twarz, ale ten nie odpowiedział mu. Rick wymierzył w faceta.

-No dalej, zrób to!- wykrzyknął Zbawca.- Załatw mnie jak pozostałych.

Gdy Rick zamierzał go zastrzelić z krótkofalówki, którą miał ten facet usłyszeli damski głos.

-Schowaj broń łajzo. Tak, ty z coltem. Natychmiast opuśćcie broń.- kobiecy głos wydostał się z urządzenia. Zaczęli rozglądać się do okoła, ale nikogo nie dostrzegli w zasięgu wzroku. Ktokolwiek to był, był dobrze ukryty, a to nie wróżyło niczego dobrego. Grimes podniósł krótkofalówkę.

-Wyjdźcie z ukrycia. Porozmawiajmy.- Rick powiedział do urządzenia.

-Nie wyjdziemy, ale chętnie porozmawiamy. Mamy Carol i Maggie. Chcielibyście o nich pogadać?

Ta wiadomość ich zaskoczyła. Maggie i Carol zostały przy kamperze z dala od wydarzeń. Tak było bezpieczniej ze względu że Maggie była w ciąży, a szarowłosa chciała na wszelki wypadek zostać z nią. A teraz okazało się że obie są w niebezpieczeństwie. Najwyraźniej nie wszyscy Zbawcy byli w budynku, prawdopodobnie ktoś z nich był na zewnątrz i coś tam robili. A słysząc alarm który włączył się w budynku zostali poinformowani, że ktoś ich zaatakował.

-Mamy waszego człowieka. Możemy dokonać wymiany.- powiedział Grimes do krótkofalówki. Daryl podniósł mężczyznę z ziemi aby jego ludzie gdziekolwiek są mogli go zobaczyć.

-Mów dalej.

-Najpierw chce pomówić z Carol i Maggie. Upewnię się że są całe.

-Zgoda.

Kobieta z krótkofalówki pozwoliła powiedzieć parę słów Maggie i Carol aby mogli być pewni że wciąż żyją.

-Dostałeś dowód, pora się dogadać.

-Oto moja propozycja. Wypuść je, a wasz kolega wróci do was żywy.

-Dwie osoby za jedną? Kiepska oferta.

-I tak nie macie innego wyboru. Inaczej byście już coś zrobili. Wyjdźcie do nas, wymienimy się i każdy pójdzie w swoją stronę. Umowa stoi?- zapytał Rick. Przez parę chwil nie było odzewu.- Dogadaliśmy się?

-Niebawem się odezwę.- tylko tyle usłyszeli po czym słychać było tylko szum w urządzeniu.

-Co teraz robimy?- zapytał Aron.

-Musimy je odzyskać Rick. Zanim coś im zrobią.- powiedział Glenn. Bardzo martwił się o swoją żonę, ale i też o ich dziecko. Miał najgorzej bo mógł stracić aż dwie osoby.

-Muszą być gdzieś niedaleko bo sygnał był wyraźny.- stwierdziła Amara.- I widzieli nas tu wiec są gdzieś na skraju lasu.

-Będzie można znaleźć ich trop. Pewnie teraz chcą się gdzieś schować.- powiedział Daryl.

-Wiec nie marnujmy czasu. Dopadnijmy ich zanim się zbytnio oddalą.- postanowił Rick.

Znaleźli trop. Szli za nim aż do drogi, na której były ślady opon. Ruszyli w kierunku gdzie mogli pojechać. W tym czasie Rick kontaktował się z nimi. Gdy szli sygnał wydawał się być lepszy wiec kierowali się w dobrą stronę. Nieznajoma jednak wciąż odwlekała wymianę i kazała im czekać na ich decyzje. Po jakimś czasie odezwała się i przystanęła na propozycje wymiany. Podała adres gdzie mają się spotkać i dokonać zamiany.

-Myślisz że to pułapka?

-Możliwe, ale nie damy im się zaskoczyć.- stwierdził Rick.- Jest nas wystarczająco dużo, a ich jest pewnie mniej. Gdyby było ich więcej to zaatakowali by nas od razu. Wiedzieli że nie mają szans wiec teraz też nie będą mieli.

Gdy szli do celu zauważyli dym unoszący się nad drzewami. Postanowili tam pójść i sprawdzić to.

Stanęli przed głównym wejściem do starego budynku, z którego od tylnej strony przez okna wydostawał się dym. Gdy otworzyli wejście natknęli się od razu na Maggie i Carol. Opuścili broń na ich widok. Obie były całe i zdrowe. Poradziły sobie z tymi, którzy ich porwali i się uwolniły. To one wznieciły pożar.

-Poradziłyśmy sobie.- zapewniła Maggie.

-Twoi przyjaciele nie żyją.- Rick zwrócił się do mężczyzny, którego przetrzymywali.- Nikt ci nie pomoże wiec lepiej zacznij gadać. Skąd mieliście ten motocykl?

-Znaleźliśmy go.- powiedział łysy mężczyzna. Ale mimo jego zapewnień nie wierzyli mu na słowo.

-Czy Negan był w tamtym budynku czy tutaj?

-I tu, i tam.- mężczyzna spojrzał na Rick'a z kpiną.- Negan to ja dupku. I możemy pogadać sobie o wielu fajnych sprawach.

-Wybacz że to musiało się tak skończyć.- Grimes przystawił lufę pistoletu do jego głowy i pociągnął za spust zanim tamten zdążył cokolwiek jeszcze powiedzieć.

Przecież taki właśnie był układ. Mieli zabić Zbawców i Negana w zamian za pożywienie. I to zrobili. Zabrali się stamtąd uważając że to już koniec. Jezus z swoimi wrócił na Wzgórze, a oni wrócili do Alexandrii.

~~~~~~~

Amara stała przy oknie obserwując nocne niebo. Nie potrafiła spokojnie zasnąć. Wciąż myślała nad tym co zrobili. Wydawało jej się że to wszystko poszło zbyt łatwo. Poczuła jak ramie owija się wokół jej pasa po czym poczuła ciepły oddech na karku. Uśmiechnęła się czując przyjemne ciepło osoby, która przytuliła ją od tyłu.

-Miałaś koszmar?

-Nie. Po prostu nie mogę zasnąć.- mruknęła.

-Wiec o czym myślisz?

-Zbyt łatwo nam to poszło. Nie daje mi to spokoju choć nie rozumiem dlaczego. Przecież jest już po wszystkim. Na dość długi czas nie będziemy głodować. Będzie dobrze.

-Jakieś przeczucie?

-Raczej niepewność. Teraz mam znacznie więcej do stracenia. Wciąż się martwię. Zbawcy łatwo nastraszyli Wzgórze, a ten Negan? Myślałam że koleś będzie no nie wiem bardziej...

-Niebezpieczny?

-Tak. A okazał się prostakiem. Nie wiem. To jak Jezus ich opisał okazało się być inne w rzeczywistości. I to mnie zastanawia. Ale sprawa jest zakończona. Trzeba zapomnieć i iść dalej.

-Twoje motto.

-Inaczej się nie da. Gdybym tego nie robiła, to przeszłość i to co zrobiłam zniszczyłoby mnie od środka.

-Wiec chodź do łóżka i spróbujmy o tym zapomnieć.

Oboje położyli się na łóżku. Daryl przykrył ich kołdrą, a ciemnowłosa wtuliła się w niego. Nie wiedziała czemu to ją tak nurtuje. Przecież sprawa jest zamknięta. Zbawcy nie żyją. Ale czy na pewno tak jest?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro