16

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Charlie

Wszedłem do domu Rosemary, mając nadzieję, że będzie w nim. Chciałem z nią pogadać  i przeprosić za tą głupią sytuację, ale zamiast niej był William.
Westchnąłem i ściągnąłem buty, po czym udałem się do jego pokoju.
Niezadowolony spojrzał na mnie, a ja domyśliłem się, że już wszystko wie.

- Nie komentuj - usiadłem koło niego i schowałem twarz w dłoniach.

- Masz się do niej nie zbliżać zrozumiałeś? Nie odzywać, nie patrzeć, najlepiej jakby dla ciebie nie istniała. Rozumiesz?

- Co? Nie przesadzasz?

- Nie. Nie chce, żeby widziała  jak się zachowujesz. Od teraz masz prawo być w tym domu tylko kiedy będziesz trzeźwy i nie pod wpływem.

- A ty to co?

- Będę chodził na imprezę tylko dwa razy w miesiącu. Chce dawać dobry przykład, a ostatnio przestałem i źle o mnie myśli.

- Przesadzasz. Nie jesteś chory czy coś?

- Przestań do kurwy! Ty wiesz co odwalałeś?

- Wiem, nie myślałem okej? Nie wiem co mi odwaliło - przejechałem dłonią po twarzy.

- Po prostu się do niej nie zbliżaj, przecież to nie będzie dla ciebie trudne. Nawet się nie lubicie.

Zirytowało mnie to stwierdzenie. Bo co on może wiedzieć o tym co mnie z nią łączy? Właściwie sam nie wiem co jest między nami, ale na pewno nie jest to nic.

- Charlie? Ty chyba nie chcesz jej zaliczyć?

- Nie. Zaliczyć nie.

- To co chcesz zrobić?

- Nic nie chce z nią robić. O co ty mnie podejrzewasz?

- Właściwie o nic.

Parę godziny później usłyszałem jak Rose wchodzi do domu. Zamknęła za sobą drzwi i wbiegła jak poparzona na górę, a potem do pokoju Willa.

- He... - zatrzymała się spoglądając na mnie jak na idiotę, a ja udałem, że skupiłem się na telefonie.

- Co tam siostra? Jak randka?

- Randka?! Jaką kurwa randka?! - pomyślałem, ale nadal nic nie mówiłem.

- Było mega. Zabrał mnie do kina na horror, a potem do Maca jak byłam głodna, a na końcu poszliśmy jeszcze na spacer.

- Ale Noah nie pocałował cię?

- William! - krzyknęła zakłopotana, a ja miałem ochotę rozjebać ten telefon na samą myśl, że ktoś inny się do niej zbliżył.

- Tylko pytam - podniósł ręce do góry.

- To nie twoja sprawa - wyszła z pokoju.

Zmarszczyłem brwi, słysząc jak schodzi na dół. Musiałem z nią porozmawiać, przeprosić za tę sytuację, było mi bardzo głupio. Po za tym ona nie może chodzić na randki z innymi, to niedorzeczne.
Oznajmiłem, że idę do toalety i wyszedłem z pokoju. Po cichu udałem się do kuchni, a będąc w niej obserwowałem Rose.

- Przepraszam Mary - westchnąłem, a ona odwróciła się do mnie.

- Jest okej - wzruszyła ramionami.

- Nie jest okej.. - podszedłem bliżej niej. - Jest mi bardzo głupio..

- Byłeś naćpany, każdy to widział.

- Ale mnie nie obchodzi każdy, obchodzisz mnie ty. Zrobiłem z siebie idiotę, już nie będę więcej brał od teraz.. - złapałem za jej dłonie, ale zabrała je.

- Nie interesuje mnie co będziesz robił. Oddychasz, masz się dobrze i kochasz swoją byłą, zajmij się nią, a ode mnie trzymaj się z daleka.

- Rosie, nie chce trzymać się z daleka.

- Widzisz, nie zaprzeczyłeś.

- Bo nic nie da, że powiem, że jej nie kocham. Nie uwierzysz mi.

- Fakt.

- Znam cię najlepiej Marie..- szepnąłem, przysuwając się do niej.

- Nie prawda, nie znasz mnie.

- Znam, znam cię bardzo dobrze.

- Udowodnij.

- Dobrze - wyszedłem z kuchni i wróciłem do mojego przyjaciela.

Rosemary

Następnego dnia, siedziałam w szkole. Miałam ostatnią godzinę lekcyjną, a dokładnie geografię. Nauczycielka prowadzącą lekcje, zaczęła mnie nudzić. Oparłam głowę o ławkę i słuchałam jej gadania. Moim zbawieniem był dzwonek, więc szybko się spakowałam i wyszłam z sali lekcyjnej, nie czekając na Alex.
Dopiero przed pomieszczeniem czekałam na moją przyjaciółkę.
Kiedy dołączyła, udałyśmy się do szatni. Zaczęłam szukać klucza w plecaku, a kiedy znalazłam, otworzyłam szafkę. Zmarszczyłam brwi widząc różową peonie w środku. Alex spojrzała na mnie i zabawnie poruszyła brwiami.

- Pewnie od Noah.

Wyciągnęłam ją delikatnie i spojrzałam na białą karteczkę obok. Złapałam ją w dłonie i otworzyłam.

Nie lubisz swojego uśmiechu, dlatego tak rzadko się uśmiechasz  L. C

- Od niego?

- Nie.

- Od kogo?

- Charliego - przygryzłam policzek od środka.

- Czekaj co? Skąd on wiedział, która szafka jest twoja?- zabrała mi karteczkę.

- Nie wiem

- L. C?

- Na odwrót, gdyby Will znalazł.

- O boże! To takie romantyczne!

- No nie wiem...

- On zna twoje ulubione kwiaty i postarał się, żeby go tutaj schować. Jeju!

- Jest sprytny, ale to nie znaczy, że mnie zna.

Ubrałam się, a potem razem z dziewczyną wróciłam do domów.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro