17

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Westchnęłam słysząc śmiech blondyna dobiegający z kuchni. Siedziałam w salonie i przeglądałam co ciekawego jest w telewizji, ale nic, a nic nie było. W dodatku ten palant nie odzywał się do mnie ani słowem.
Wszystko super i świetnie, ale minęły cztery dni! Codziennie dostaje jeden kwiatek z karteczką, w różnych miejscach publicznych. Najgorsze jest to, że on wie, gdzie i o której idę.
Po za tym kto normalny nawet nie spojrzy na kogoś, komu kupuje kwiatki? No przepraszam, ale to jest wkurzające. Weszłam do kuchni gdzie Will jadł pizzę, a Lenehan przeglądał telefon wybuchając śmiechem.

- A patrz na tą - pokazał mojemu bratu coś na telefonie, na co przewróciłam oczami.

- Boże nie mogę uwierzyć, co z nimi nie tak? - zaczął się śmiać.

- Co z wami nie tak? - zapytałam i otworzyłam lodówkę, po czym wyciągnęłam z niej wodę.

- Ooo Rosie, nie chcesz może pizzy?

- Nie dzięki Willy - stanęłam koło Charliego i wyciągnęłam sobie szklankę, a on nawet nie drgnął.

- Na pewno? Nie mamy nic innego na kolację.

- Nie jestem głodna i masz potem posprzątać jasne?

- Oczywiście.

- Idę po telefon i jedziemy? - spojrzał na Charliego, a on tylko pokiwał głową i poszedł ubrać buty.

- Gdzie jedziecie?

- Do Camili, właściwie to spotkać się z nią, Aną i chyba Isaac będzie.

- Oh...No dobra

- Wszystko okej?

- Tak - poszłam do salonu.

Mój brat tylko krzyknął, że nie wie kiedy wróci, a ja znudzona zadzwoniłam do Alex. Rozmawiałam z nią i przełączałam dziwne programy. Minęła godzina, a ona musiała iść na kolację, więc rozłączyła się.
Wyłączyłam telewizor i zgasiłam światła na dole, po czym poszłam na górę. Założyłam słuchawki i oglądałam sobie filmiki na YouTube.
W pewnym momencie usłyszałam dzwonek do drzwi. Zmarszczyłam brwi, ale zeszłam na dół i otworzyłam. Zszokowana patrzyłam na blondyna, a on wszedł do domu.

- Zapomniałeś czegoś?

- Nie - ściągnął buty.

- Po co wróciłeś?

- Do ciebie - wziął mnie na ręce, a ja pisnęłam.

Nic nie mówiąc zaniósł mnie do mojego pokoju i położył na łóżku, a potem zawisnął nade mną. Chciałam coś powiedzieć, ale pocałował mnie zachłannie, splatając nasze palce.
Przygniótł je do poduszki nad moją głową i mruknął zadowolony, kiedy dałam mu dostęp. Po chwili się odsunął zadowolony.

- Nawet nie wiesz jak ciężkie jest powstrzymywanie się..

- Dlaczego ze mną nie rozmawiasz?

- Nie mogę przy Willu. Nie chce się z nim kłócić, a on uważa, że się nie lubimy, więc no..

- Świetnie, więc jak wymigałeś się od niego i Any?

- Powiedziałem, że źle się czuje i wrócę do domu.

- Kłamałeś, żeby przyjść do mnie?

- Może.

Uśmiechnęłam się, a on położył się obok mnie i wyciągnął na chwilę telefon. Odblokował, a ja zobaczyłam siebie na tapecie. Nowe zdjęcie, o którym nie miałam pojęcia. Zabrałam mu telefon, a on zmarszczył brwi.

- Jak możesz robić mi zdjęcia z ukrycia?

- Normalnie? Mam przez to piękną tapetę.

- No nie wiem czy piękną.

- Piękną - zaśmiał się i zabrał mi telefon, po czym go zablokował.

- Więc co chcesz robić? - położyłam się na boku.

- Nie wiem.

- Dobrze - ziewnęłam.

- Ktoś tutaj jest śpiący...- spojrzał na mnie i zmarszczył brwi, po czym przyłożył dłoń do mojego czoła.

- Co?

- Masz gorączkę.

- Nie prawda.

- Tak, jesteś rozpalona, masz czerwone policzki i szklane oczy. Nie boli cię głowa?

- Trochę..

- Rosie..

- Gdy mówisz do mnie Marie brzmi to lepiej niż Rosie.

- Na pewno masz gorączkę - wstał i wyszedł z pokoju, a ja westchnęłam.

Przebrałam się w piżamę i położyłam wygodnie pod pościelą, a on wrócił z jakimś lekiem. Nalał syrop na łyżeczkę i włożył mi ją do ust. Połknęłam zadowolona czując smak malinowy. On tylko uśmiechnął się i odłożył buteleczkę na bok.
Zgasił światło i położył się obok mnie. Niepewnie przytuliłam się do niego, a on przyciągnął mnie do siebie bardziej i pocałował w czoło.

- Śpij smacznie maleńka.

- A jak przyjedzie William?

Właśnie w tym momencie usłyszeliśmy otwierane drzwi. Wstałam z łóżka i zamknęłam swoje na klucz, żeby zyskać na czasie.

- Kurwa, nie chce jeszcze iść...

- Schowaj się pod łóżko, raczej cię nie zauważy...- szepnęłam.

- Co? Tam jest kurz..- usłyszeliśmy jak Will idzie na górę, więc blondyn szybko wszedł pod łóżko.

- Mary śpisz? - zapukał do drzwi, a ja otworzyłam.

- Nie, co tam?

- Wszystko dobrze? Źle wyglądasz.

- I nienajlepiej się czuje..Chyba mam gorączkę, już wzięłam syrop. Chciałabym iść spać - usłyszałam jak blondyn uderzył głową o łóżko.

- Co to było?

- Pewnie coś na dworze, nie przejmuj się, jestem śpiąca, mogę iść spać?

- Dziwnie się zachowujesz, wszystko dobrze?

- Po prostu jestem zmęczona.

- No dobrze, gdyby coś się działo, wołaj - pocałował mnie w czoło i poszedł, a ja zamknęłam drzwi na klucz.

- Boże ciasno tutaj - wyszedł i położył się na łóżku, a ja zgasiłam światło i też to zrobiłam.

- Dziwisz się? To część pod łóżkiem, tam jest ciasno.

- No może nie. Czy on zawsze musi nam przeszkadzać? - przykrył mnie pościelą i przytulił.

- Ma wyczucie.

- Szkoda... Wolałbym go bez tego wyczucia.

- Ja też - wtuliłam się w niego zadowolona.

- Dobranoc Marie...

- Dobranoc Charlie.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro