24

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Następnego dnia, na całe szczęście, byłam w szkole. Na każdej przerwie siedziałam z Alex, do momentu, aż dziewczyna nie zmyła się gdzieś z Zackiem. Ze względu na to, sama zajmowałam miejsce na ławce. Obok mnie siedziały jakieś siksy, rozmawiające o nowych ubraniach. Przewróciłam oczami i czekałam do dzwonka na lekcję. Kiedy zadzwonił, zadowolona weszłam chwilę później do klasy. Dziewczyna się spóźniła, ale wróciła w wyśmienitym humorze.
Uderzyłam ją delikatnie w ramię, chcąc przywrócić do rzeczywistości.

- Ej, za co to? - spojrzała na mnie zirytowana.

- Za nic, tak po prostu.

- Jesteś zła?

- O co niby?

- Że cię zostawiłam i poszłam do niego.

- Nie jestem zła, takie rzeczy się zdarzają - wzruszyłam ramionami.

- Naprawdę przepraszam, dzisiaj prawie cały czas o nim gadam..Wszystko u ciebie okej?

- Sophie przyleciała wczoraj, miałam nadzieję, że będę w stanie być miła, ale chyba jednak nie.

- Głupia.

- Zdecydowanie.

- Co wczoraj zrobiła?

- Przystawiła się do Charliego i powiedziała, że dużo jem, przez co będę grubą świnią.

- Przecież ty prawie nie jesz! - krzyknęła i nauczycielka na nas spojrzała.

- Co to ma znaczyć?

- Przepraszamy - powiedziała za nas obie, zawstydzona Alex.

- Mam nadzieję, że to się nie powtórzy. Proszę nie rozmawiać i skupić się na lekcji - kobieta odwróciła się do tablicy, dalej coś tłumacząc.

- Przystawiała się do niego, a on nie zareagował?

- Właśnie, że kurwa nie i jeszcze z nią flirtował. Potem dał mi do zrozumienia, że podczas mojej nieobecności, będzie do niej zarywał.

- Palant.

- Zdecydowanie. Nie odzywam się do niego, a pisał do mnie wczoraj wieczorem.

- Co pisał?

- Nie wiem, nie chce wiedzieć, nie czytałam.

- To ja chcę przeczytać.

- Nie dam ci telefonu, bo jak McCartney nas przyłapie to nie będzie ciekawie.

- Nie przyłapie, po prostu pokaż..

Wyciągnęłam telefon z plecaka i podałam go mojej przyjaciółce. Ona zadowolona odblokowała go i weszła w wiadomości. Uśmiechała się do siebie, czytając je.

- Rosie, albo mi się wydaje, albo on jest zakochany w tobie. Poważnie - schowała mój telefon do swojego plecaka.

- Co? Nie prawda.

- Nie? Jak dla mnie tak, nawet bardzo. Piszę do ciebie, zostawia ci codziennie jeden kwiat z liścikiem, chce się spotykać, jest zazdrosny i...- przerwała jej nauczycielka.

- Cooper! Riviera! Do pierwszej ławki, ale już i od tej pory tutaj jest wasze miejsce! - powiedziała wkurzona, a ja westchnęłam i zabierając swoje rzeczy przeszłam na inne miejsce.

Do końca lekcji byłam cicho. Kiedy zadzwonił dzwonek spakowałam moje książki do plecaka. Wyszłam zadowolona z klasy i udałam się do szatni. Zaraz za mną szła Alex razem z Zackiem, Noah i jakimś nowym.
W szatni przebrałam się i rozmawiałam z nimi. Dokładnie przyjrzałam się nieznanemu chłopakowi. Wysoki brunet, ładne oczy, umięśniony. Na pewno  wieść o nowym przystojniaku rozejdzie się po szkole szybko. Miał na imię Cody, a kiedy usłyszał imię Rosemary, uśmiechnął się szeroko.
Rozmawiałam z nimi idąc na parking szkolny. Miałam cichą nadzieję, że mój brat będzie sam, bez tej zdziry.
Jednak ku mojemu zdziwieniu nie przyjechał po mnie William.

- Czy to nie jest samochód Charlsa?

- Co? - odwróciłam się w stronę nadjeżdżającego samochodu.

- Geniuszu... - oddała mi mój telefon. - Czytaj lepiej SMS od niego.

Blondyn zaparkował samochód i wysiadł z niego z swoim głupim uśmieszkiem. Czy on robi to specjalnie? Doskonale wie, że jak zacznę z nim rozmawiać to zmiękne.

- Cześć kotku i wam - objął mnie ramieniem, a jak chciałam zrzucić jego rękę, nie pozwolił mi.

Przez dziesięć minut niebieskooki rozmawiał z Zackiem. Nie mam bladego pojęcia skąd się znali, ale najwidoczniej długo. Mieli masę tematów do rozmów i gdybym nie zakończyła tej pogadanki, stalibyśmy tam z parę godzin.

Usiadłam w samochodzie, a Charls chwilę za mną. Powoli odpalił samochód i wyjechał z parkingu. Położył dłoń na moim kolanie, ale ja zrzuciłam i nadal patrzyłam za szybę.

- No co ty..Nadal jesteś zła?

- Dlaczego Will nie przyjechał?

- Pisałem ci wczoraj, że ja cię odbieram, bo on jedzie z Sophie gdzieś tam.

- Nie czytam tego co do mnie piszesz.

- Bo?

- Po co? I tak pewnie do każdej piszesz to samo.

- Mary, nie przesadzaj dobra?

- Sam wczoraj dałeś mi do zrozumienia, że spotykasz się z innymi za moimi plecami.

- To nie tak.

- Nie interesuje mnie jak, przekaz był jasny.

- Boże, nie zachowuj się jak głupie, pyskate dziecko.

- Co?

- Jesteś znowu irytująca, co ty masz jakiś tryb, który się włącza za każdym razem kiedy jest dobrze?

- Nie, to ty wszystko psujesz.

- Ja kontynuuje to co ty zaczęłaś.

- Nic nie zaczęłam, normalnie rozmawiałam z Chrisem, a ty sobie coś uroiłeś!

- On na ciebie kurwa leci! Nie widzisz tego?!

- Widzę! I co z tego!?

- A może ty chcesz, żeby cię wypieprzył?! Proszę bardzo, mam cię zostawić pod jego domem!?

- Nie jestem tobą jasne?! Szanuję siebie i nie chce uprawiać seksu z byle kim! To ty tylko musisz zawsze wszystko zjebać, kiedy zobaczysz ładniejszą ode mnie!

- Rose - zacisnął szczękę wkurwiony.

- Zawieź mnie do domu i daj mi święty spokój. Chcesz bawić się w tą chorą relacje, mając dziewczyny na boku? Znajdź jakąś, która w to wejdzie. Ja zdecydowanie nie mam zamiaru się w to bawić - przewróciłam oczami i od tamtej pory milczeliśmy.

_________

821 słów

Czytasz = ★ + komentarz

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro