27

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Następnego dnia siedziałam w domu z Willem. Chłopak był bardzo zły i praktycznie się do mnie nie odzywał. Zachowywał się przy tym jak dziecko, któremu zabrano lizaka.
Siedziałam sama w pokoju i robiłam notatki na sprawdzian z biologii, podczas gdy zadzwonił dzwonek.
Nikogo nie zapraszałam, więc uznałam, że Will pójdzie otworzyć.
Tak też było, blondyn wyszedł z swojego pokoju i poszedł na dół.
Pisałam sobie notatki dalej, ale słysząc zamieszanie na dole zaniepokoiłam się. Wstałam i powoli zaczęłam kierować się na dół, a widząc Charliego i Williama, który najwidoczniej nie chciał go wpuścić, westchnęłam.

- Nie zachowuj się jak dziecko i mnie wpuść. O co ty masz właściwie kurwa problem co? - wepchał się do domu.

- Jesteś zjebany, jak możesz dostawiać się do mojej siostry?

- Ja jestem zjebany? To ty nie pozwalasz przyjacielowi być z jego młodszą siostrą.

- Bo znam cię lepiej niż ona! Rose jest naiwna i myśli, że twoje zainteresowanie nią będzie wieczne, a prawda jest taka, że za miesiąc ci się znudzi i dopuścisz się zdrady.

- Stop William - powiedziałam, a on spojrzał na mnie. - Ja decyduje z kim, jak i gdzie się spotykam.

- Najwidoczniej źle decydujesz - poszedł wkurzony do siebie.

Przewróciłam oczami, a Charls przeczesał palcami włosy. Prawdopodobnie żadne z nas nie chciało, żeby tak było. Kochałam Willa, ponieważ był moim bratem, a Charlie kochał go jak brata. Zawsze oboje byliśmy blisko Williama, a teraz mogło się to skończyć.
Jeszcze raz spojrzałam na blondyna i zmarszczyłam brwi widząc, że nie ściąga okularów przeciwsłonecznych.
Podeszłam do niego, a on wiedząc co chce zrobić odsunął się.

- Nie.

- Co zrobiłeś?

- Nic.

- Więc ściągnij je.

- Nie? - złapał moje dłonie.

- Charls.

- Daj spokój, możemy iść do ciebie?

- I będziesz w nich cały czas siedział? Nie ma opcji.

- Super kurwa - ściągnął okulary, a ja zobaczyłam śliwę wokół jego prawego oka.

- Boże..Co ty zrobiłeś?

- Mówiłem, że nic - przewrócił oczami. - Przestań o to pytać, nic mi nie jest.

- Charls masz podbite oko, to nie jest nic.

- Po prostu tak wyszło dobra?

- Tak wyszło? Nie denerwuj mnie.

- Rosie..- westchnął i złapał mnie za policzki.

- Kto i dlaczego?

- To nie ważne.

- Ważne - spojrzałam mu w oczy.

- Rose.

- Charlie.

-Mój ojciec, zadowolona? Własny ojciec mnie uderzył - odsunął się.

- Dlaczego?

- Bo stanąłem po stronie mamy, a on się wkurwił.

- Dlatego przyszedłeś..- przytuliłam go.

- Tak. Nie chciałem tam siedzieć po tym jak wyszedł.

Trzydzieści minut później gdy skończyłam robić notatki, położyłam się na blondynie. On natomiast oplótł ręce wokół mojego brzucha i pocałował mnie w czoło.

- Czasami potrafisz być uczuciowy, a czasami jesteś dupkiem.

- No czasami muszę, żeby nie stracić reputacji.

- I co masz z tej reputacji?

- Dużo ludzi chce mnie poznać, to fajne uczucie.

- Fajne jest bycie popularnym w dobry sposób, a nie przez zaliczanie.

- Dobry sposób? Żeby być popularnym musisz albo narażać się w czymś, albo robić coś typowego dla danej płci.

- Narażać się?

- Jesteś Cheerleaderką, ile razy miałaś coś skręconego?

- Dobra, rozumiem.

- Właśnie.

- Ale wolałabym, żebyś nie zaliczał. Pewnie już masz jakąś chorobę weneryczną.

- Przesadzasz maleńka - zamienił nas miejscami tak, że teraz on był na górze.

- A nie.

- A tak.

- A nie.

- A tak - chciałam już odpowiedzieć, ale złączył nasze usta.

Pocałunek był delikatny, ale z każdą chwilą coraz bardziej zachłanny.
Splótł nasze palce i przygniótł je do poduszki, a chwilę później zaczął napierać na moje ciało swoim.
Uśmiechnęłam się delikatnie kiedy znowu byłam na górze. Usiadłam na nim okrakiem, a on złapał za moje pośladki. Nie mam bladego pojęcia ile czasu minęło dzięki temu pocałunkowi, ale słysząc jak do domu wchodzi Sophie, odsunęłam się od chłopaka. Nie był z tego zadowolony i jeszcze parę razy złączył nasze usta, ale kiedy dziewczyna zaczęła iść po schodach na górę, usiadłam normalnie. Chwilę później weszła do mojego pokoju.

- I co dzikusko? Nauczyłaś się już, że sprowadzasz sobie chłopaków?

- Spieprzaj.

- Przypominam ci, że twoja mama przylatuje dziś w nocy. Miałaś posprzątać kuchnie.

- Pójdzie za niedługo? Możesz już wyjść? - zapytał Charlie, a ona oburzona poszła.

- Dzięki.

- Twoja mama przylatuje? Dlaczego nic nie mówiłaś?

- Przed chwilą się dowiedziałam Charls - spojrzałam na niego, a on mnie do siebie przyciągnął i przytulił.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro