3

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

W końcu brunet się odsunął, a ja byłam trochę zakłopotana. Uśmiechnął się delikatnie i chciał coś powiedzieć, ale przyszli jego koledzy i pociągnęli go na zewnątrz. Westchnęłam cicho i rozejrzałam się po pomieszczeniu. Nikt nie zwrócił na mnie uwagi, po za jedną wpatrującą się we mnie osobą. Charlie zmarszczył brwi i patrzył na mnie jak na idiotkę, a ja wzruszyłam ramionami. Udałam się do kuchni, gdzie był mój brat robiący sobie drinka, ledwo trzymając się na nogach.

- William?

- Siostrzyczka!- wybełkotał i prawie poleciał na mnie do przodu, ale ktoś go złapał i jak się okazało był to blondyn.

- Nieźle się najebałeś stary -westchnął i posadził go na krześle.

-Nie prawda.

-Ile dziewczyn poszło z tobą do łóżka?

- Nie wiem, bardzo dużo -zaczął przysypiać.

- Oczywiście, ciekawe gdzie.

- A daj mi spokój! Nie mam pięciu lat!- westchnęłam na słowa mojego brata, a Charlie spojrzał na mnie i przybliżył się.

- Musimy zabrać go do domu.

- To wsiądź do autka i go zawieź.

- Wypiłem, nie mogę, ale ty...

- O nie, ja nie mam prawa jazdy, nie wpakujesz mnie w to - pokręciłam głową zniechęcona, a on przeczesał palcami włosy.

- Rosie, musimy go stąd zabrać. Rano musicie jechać na lotnisko, musi być w stanie.

- Super i mam się podłożyć, że nie mam prawka i nie umiem prowadzić?

- Oboje wiemy, że Will cię uczył i potrafisz. Może będziemy mieć szczęście i nie wpadniemy na policję, objedziemy miasto bokiem.

- Daj mi kluczyki od jego samochodu -wyciągnęłam dłoń do przodu, a on zaczął szukać po kieszeniach i wyciągnął swoje. - Od jego samochodu.

- Jesteśmy moim. Wiem, że nie uśmiecha ci się to, ale chodzi o Willa dobra? Też nie mam zamiaru jechać z tobą w jednym samochodzie i pozwolić ci prowadzić.

- Świetnie.

Dziesięć minut później siedziałam w aucie niebieskookiego, a on obok mnie. Z tyłu spał mój nawalony w trzy i trochę brat.

- Musisz nacisnąć sprzęgło i wtedy dopiero odpalić.

- Tak, wiem, ale daj mi się oswoić.

- Byle nie za długo.

Przejechałam dłońmi po kierownicy, a chwilę później odpaliłam samochód i wbiłam pierwszy bieg. Mimo wszystko westchnąłem i nie puszczając sprzęgła starałam się uspokoić bijące serce.

- Mała dasz radę, przecież siedzę obok.

- Gadanie.

- Weź głęboki wdech i jedziesz.

- Łatwo ci mówić.

- Bo to jest proste. Umiesz jeździć, Will ciebie nagrywał i mi pokazywał.

- Co? - spojrzałam na niego jak na debila, a on się zaśmiał.

Po kolejnych pięciu minutach powoli zaczęłam jechać do domu. Impreza była piętnaście minut od nas, więc nie uśmiechało mi się jechać jakimś zapyziałym lasem, który wydłużył powrót o dwadzieścia minut.
Jechaliśmy w ciszy, aż blondyn nie włączył radia, chciałam się skupić na jeździe, żeby nie zarysować ani nie rozbić jego samochodu, ale on mi to uniemożliwiał. W pewnym momencie wyłączyłam to durne radio i na spokoju dojechałam do końca lasu. Jednak moje ciśnienie wzrosło kiedy zobaczyłam stojącą policję jakieś sto metrów od nas. Lenehan też ich zauważył i przeklnął pod nosem.

- To są żarty? -zapytałam nie będąc pewna, czy sobie czegoś nie uroiłam.

- Prawdopodobnie. Zgaś silnik, może jeszcze nas nie zauważyli.

Zrobiłam jak kazał i oparłam głowę o kierownice. Starałam się uspokoić bijące serce, a kiedy mi się udało, usiadłam normalnie.

- Zaczekamy dziesięć minut i jak nie odjadą to ja wsiądę i przejadę już do domu.

- Co? Nie, piłeś. Jak nas zatrzymają?

- Młoda, jeżeli mają nas zatrzymać, to lepiej, żebym ja siedział za kierownicą niż ty. Ja mam prawko, a wypiłem tylko z dwa kieliszki czystej i jednego drinka.

- No i piwo.

- Ono pewnie już wyparowało ze mnie. Po za tym nie pozwolę tobie się wkopać dobra?

- Yhm.

Kiedy po dziesięciu minutach policja nie przejechała, blondyn wysiadł z samochodu i obszedł go otwierając mi drzwi. Z niechęcią wysiadłam za miejsca kierowcy i chciałam iść na drugie, ale zatrzymał mnie.

- Nie stresuj się tak, nic się nie stanie. Luz, nie raz wracałem po imprezie samochodem - poprawił mi włosy za ucho.

- Jesteś popierdolony.

- Możliwe - wsiadł do samochodu, a ja poszłam z drugiej strony.

Odpalił samochód i przez moment nie wiedział co z sobą zrobić, dopiero po chwili wjechał na drogę i przejechał obok policji, która dziwnie na nas spoglądała. Kiedy dojechaliśmy do domu miałam dość. Charlie zaprowadził Willa do jego pokoju, a ja poszłam wziąć prysznic. Będąc już z powrotem w moim pokoju, pisnęłam przerażona widząc kogoś na moim łóżku, dopiero potem zrozumiałam, że to blondyn.

- Ładnie dzisiaj wyglądałaś...- oznajmił i dał ręce pod głowę.

- Oh serio?

- Tak, podobało mi się, ale wolę cię w bardziej naturalnej wersji i kiedy nie jesteś aż tak chamska.

- Yhm.

- Przepraszam za dzisiaj, nie chciałem doprowadzić cię do płaczu wspomnieniami, nie myślałem, że jeszcze aż tak to przeżywasz.

- Zapominasz, że ty nie myślisz.

- Śpię z tobą.

- Zabawne, idź na kanapę - uderzyłam go poduszką.

- Kanapa jest niewygodna.

- A mi niewygodnie się śpi z kimś, więc spadaj. Po za tym dlaczego nagle jesteś miły co? Nie mam zamiaru spędzać czasu z fałszywym człowiekiem.

- Głupio mi okej? Nigdy nie doprowadziłem nikogo do płaczu i wierz czy nie, nigdy nie chciałem.

- Przecież żyje, nie możemy wrócić do normalności? Ty nie lubisz mnie, ja nie lubię ciebie.

- Jak sobie chcesz - wstał z łóżka i podszedł do drzwi.

- Charlie?

- Co?

- Nie mów mojemu bratu, że całowałam się z Maxem, okej?

- Jasne, ktoś inny mu powie. Coś jeszcze?

- Możesz nie poruszać tematu taty? Nie obchodzi mnie jakie masz o mnie zdanie i jak będziesz mnie traktował...

-Okej kotku. Śpij dobrze - przerwał mi, a potem wyszedł z pokoju, zamykając za sobą drzwi.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro