32

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Zaczęłam iść w stronę wyjścia, doskonale wiedząc, że Chloe pójdzie pogadać z Aną. Słyszałam jak Charls woła za mną, aż w końcu był blisko, a kiedy złapał mnie za rękę, odwróciłam się i spoliczkowałam go.

- Jesteś jebanym dupkiem, daj mi spokój.

- Pozwól mi to wyjaśnić.

- Nie interesuje mnie to co masz do powiedzenia, szczerze mówiąc ty już mnie nie interesujesz - chciałam się odwrócić i sobie iść, ale uniemożliwiał mi to.

- Marie przecież wiesz...

- Nie nazywaj mnie tak i nie rób ze mnie więcej idiotki dobra? - przerwałam mu.

- Rose.

- Najlepiej w ogóle się do mnie nie zbliżaj, zajmij się swoją byłą skoro nadal cię do niej ciągnie - odeszłam i zjechałam schodami na dół.

Czułam jak cały smutek dopiero się we mnie zbiera. William miał rację, jestem bardzo naiwna.
Wyszłam z galerii i stanęłam przy samochodzie mojej przyjaciółki, a po chwili zobaczyłam ją z Aną. Tego było mi jeszcze trzeba.

- Po co ona? - zapytałam unosząc brwi.

- Nie wiedziałam, że jesteście razem. Nic mi nie mówił, przysięgam - oznajmiła brunetka.

- To już nie ważne, nie mam zamiaru go więcej widywać. Jest twój. Możemy jechać? - spojrzałam na swoją przyjaciółkę.

- Posłuchaj jej do końca.

- Nie mam zamiaru jasne? Chce wrócić do siebie, jeżeli ty mnie nie zawieziesz to pojadę tym cholernym autobusem.

- Ugh dobra, wybacz - powiedziała do Any i wsiadła do samochodu, a ja razem z nią.

Dwadzieścia minut później weszłam do swojego pokoju i rzuciłam się na łóżko. Czułam się rozbita przez całą sytuację. Blondynka usiadła koło mnie na łóżku i zaczęła gładzić moje plecy.

- Dlaczego on ma do niej taką słabość? My obie zostałyśmy dla niej porzucone.

- Nie wiem kochana, faceci po prostu tak mają. Lgną do tego co proste.

- Myślałam, że naprawdę mu na mnie zależy, mówił, że nie ma z nią kontaktu..

- Znajdziemy ci lepszego, na pewno na tym świecie jest ktoś kto zasługuje na kogoś takiego jak ty.

- Jestem idiotką - załkałam w poduszkę.

- Nie prawda - westchnęła i położyła się obok mnie przytulając.

- Musiał liczyć na to, że mnie zaliczy, a jak mu się nie dałam to musiał chodzić do niej.

- Kochana.. Faceci to dranie, a Charlie Lenehan jest męską dziwką, nie zmienisz tego.

- Chciałabym...

- Wiem. Jednak pomyśl o tym inaczej..
Teraz naprawisz swój kontakt z Willem, pogadasz z Alex, Noah i innymi... Uwolniłaś się od zdradzieckiej szui.

- Tylko w pewnym stopniu. W mojej głowie nadal jest.

- Nie wiem co mam ci powiedzieć..

- Mogłabyś zostawić mnie samą proszę?

- Ale ja coś będzie się działo to dzwonisz, tak?

- Tak.

Chwilę później pożegnałam się z nią, a potem już nie hamujac się, zaczęłam wylewać łzy w poduszkę.
Co ze mną nie tak? Przecież my się nie lubimy, a ja nabrałam się na jego gadki.
Nie wiem ile czasu tak spędziłam, ale kiedy się podniosłam za oknem było ciemno. Postanowiłam wziąć ciepłą kąpiel, żeby uspokoić myśli. Podniosłam się z łóżka i zbierając piżamę udałam się do łazienki.

____

Taki mega krótki, ale jak tylko znajdę czas to postaram się coś dodać.
Trzymajcie za mnie kciuki, ponieważ w czwartek i piątek mam mecz!💗

Kocham was xx

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro