43

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Stałam osłupiała patrząc w jego błękitne oczy. Biła od nich szczerość oraz miłość, a ja czułam jakbym miała się rozpłynąć pod wpływem jego tęczówek. Nagle w mojej głowie zrodziło się pytanie czy ja go też kocham? Uwielbiam gdy jest obok, jego głos powoduje, że mam ciarki, a kiedy jego usta zetkną się z moimi, wiem, że z nikim nie czułam się tak dobrze. Świadomość, że coś się z nim działo dobijała mnie i nie potrafiłam normalnie funkcjonować. Momentami miałam wrażenie, że chodzi o mnie, że jednak to nie to i będzie chciał się rozstać, a wtedy moje serce podchodziło mi do gardła.
Zdecydowanie go kochałam, z każdym dniem nieświadomie zakochiwałam się w nim bardziej.

- Marie..- położył dłoń na moim policzku, a w jego oczach zagościł niepokój.

- Dlaczego oczekuje twojej pomocy? Nie jesteś jej nic winien, ludzie się rozstają i nie powinni liczyć na to, że gdy coś się stanie będą mieli wsparcie jak w związku. Przynajmniej tak to funkcjonuje gdy ktoś cię zdradzi, a ona to zrobiła.

- Nie ma tutaj nikogo..Wprowadziła się sama, rodzice kiedy dowiedzieli się o wpadce, uznali, że jest na tyle dorosła, że da sobie radę sama.

- I mają rację. Seks wiąże się z konsekwencjami, nawet jeśli go nie pamięta.

- Jesteś okrutna - uśmiechnął się delikatnie.

- Jestem realistką Charls. To nie twoja wina, że zaliczyła wpadkę, nie możesz myśleć o tym tak jakbyś był za nią odpowiedzialny. Kurwa Charlie ona ma dwadzieścia lat tak samo jak ty.

- Może masz rację..

- Posłuchaj..Masz problemy w domu, twój ojciec ciągle chcę zabrać wam Brooke, mama zajmuje się dzieckiem, małym dzieckiem. Nie możesz jeszcze nakładać jej na siebie. - złapałam go za policzki i pogładziłam je kciukiem.

- Możemy zamówić jedzenie? Jestem głodny..- zmienił temat, a ja wiedziałam, że teraz po prostu potrzebuje przetrawić moje słowa.

- Pizza? Z podwójnym serem?

- Tak - posłał mi kolejny uśmiech.

Wieczorem uznałam, że zostanę na noc, w końcu i tak musiałabym być sama w domu. Zabrałam jakąś bluzkę Charliego i poszłam do łazienki. Postanowiłam wziąć kąpiel. Nalałam wody do wanny, w między czasie ściągając ubrania, a później do niej weszłam. Dodałam jakiegoś płynu do kąpieli i zachwycona zapachem wiśni rozluźniłam się. Nie wiem ile czasu minęło, ale woda wystygła, a do drzwi zapukał Charlie z pytaniem czy wszystko okej. Upewniłam go, że wszystko w porządku i postanowiłam wychodzić. Otuliłam się miękkim ręcznikiem i niezadowolona zmyłam resztki makijażu wodą oraz mydłem. Moje oczy przez chwilę mnie piekły, ale to i tak dużo lepsze niż spanie w resztkach makijażu. Później ubrałam swoją dolną bieliznę i przez głowę przełożyłam koszulkę.
Umyłam zęby mając nadzieję, że Charlie nie obrazi się za użycie jego szczoteczki.

- W końcu - mruknął kiedy weszłam do kuchni gdzie siedział

- Może w końcu może nie - uśmiechnęłam się, a on przewrócił oczami rozbawiony, więc do niego podeszłam.

- William się odzywał?

- Nie, ale szczerze mówiąc skoro chciał być sam...Nie zdziwię się jak nie odzezwie się, a potem jak nigdy nic wróci do domu.

- Fakt. Cały Will - złapał mnie za biodra i przyciągnął do siebie.

- Teoretycznie mu się nie dziwię..

- Ja też - nachylił się i oparł czoło o moje.

Uśmiechnęłam się i złączyłam nasze usta. Na początku był to delikatny pocałunek. Pełen uczuć, ale nadal delikatny. Do pewnego momentu, a dokładnie do chwili, aż nie posadził mnie na blacie obok. Moje nogi oplotły jego burzuch, a on trzymał dłonie na moich udach i gładził je.
Wplotłam palce w jego włosy i pociągnęłam delikatnie za końcówki, a Charls przejechał językiem po mojej dolnej wardze. Bez zawachania udzieliłam mu dostęp, a nasze języki zatoczyły się w wspólnym tańcu.
Jego ręce powoli podwinęły moją koszulkę, a potem przyciągnęły mnie do siebie i błądziły po moich plecach.
Jęknęłam niezadowolona słysząc dzwonek, przez który blondyn zakończył nasz pocałunek.

- Pójdę sprawdzić kto to i zaraz do ciebie wracam, więc nie ruszaj się stąd kotku - musnął moje usta ostatni raz i poszedł do drzwi.

Byłam ciekawa kto to, ale siedziałam na kuchennym blacie mając nadzieję, że to nikt taki. Do momentu, aż nie usłyszałam zdziwionego głosu Charlsa.

- Ana? Co ty tu robisz?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro