7

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Hej skarby zanim przejdę do rozdziału, chciałabym coś dodać od siebie. Moja najlepsza przyjaciółka zaczęła pisać nową książkę, nie prosiła mnie o to, ale ja uważam, że może wam się spodobać. Serdecznie zapraszam na jej profil x_everything obczaić co i jak. Mam nadzieję, że spodoba się wam i zostaniecie z nią na dłużej 😏💘
Też cię kocham Olcia 💗

______

Następnego dnia moja mama wracała do Włoch. Szczerze? Nieszczególnie mnie to ruszyło, bardzo ją kochałam, ale potem z roku na rok to mijało. Od ostatniego spotkania zaczęłam zdawać sobie sprawę, że ona będąc z nami przeżywała śmierć taty. W szczególności przy mnie bo kojarzyłam się jej z nim.
Ale ja też cierpiałam tak? Miałam tylko jedynaście lat i odszedł najważniejszy mężczyzna w moim życiu. Do dzisiaj nie dociera do mnie, że nie ma go z nami.

- Mary? - usłyszałam głos matki za sobą.

- Tak?

- Będę już jechać, taksówka za chwilę przyjedzie.

- Okej - wstałam i jak zwykle krótko ją przytuliłam. - Trzymaj się mamo.

- Tak ty też Mary, gdyby coś się działo dzwoń. Jutro pojedziesz z Willem na zakupy do szkoły, w końcu za dwa dni idziesz do przed ostatniej klasy.

- Yhm.

- No to pa córciu - poszła.

Tak po prostu poszła. Westchnęłam cicho widząc ją w oknie, wsiadającą do samochodu. Po chwili przyszedł William i z smutną miną mnie przytulił.

- Jest okej braciszku.

- Nie powiedziałbym. Nigdy nie jest okej.

- Mogę się przejść?

- Tylko wróć do domu do piętnastej dobrze? Dylan przychodzi - odsunął się.

- Jasne.

Poszłam na górę, ubrałam bluzę i zostawiając telefon na łóżku, wyszłam z domu. Udałam się na plażę około dziesięć minut od domu. Po drodze kupiłam wodę i batonika czekoladowego. Westchnęłam otwierając go i powoli szłam na plażę, myśląc o tym jak dobrze będzie znowu wygadać się Dylanowi.
Brunet to przyjaciel mojego brata, byli razem w drużynie szkolnej i często przychodził do nas z Charliem oraz z Scottem. W porównaniu do Charliego, tamta dwójka była miła, a Dylan dowiedział się o tym co się stało, ponieważ mój brat uznał, że może mi pomóc. Na początku miałam mieszane uczucia co do niego, ale później zaczęliśmy się przyjaźnić i tak właśnie wiedział o tym jak się czułam przez ostatnie lata.

Kiedy już byłam na miejscu, gdzie często przychodziłam z tatą, usiadłam na skale. Z dwóch metrów, może trzech patrzyłam na morze, które zmieniało swoją barwę na zimową.
Starałam się skupić na szumie wody i nie zwracać uwagi na kumulujące się w głowie myśli, które czekały, żeby wybuchnąć. Jednak nie mogłam cały czas powstrzymywać ich, bo w końcu zaczęło być ich za dużo.
Wspomnienia o wspólnym spędzaniu czasu z mamą, tatą i Williamem na plaży, wracały w przewrotnym tempie. Miałam łzy w oczach czując kolejny raz łamiące się serce z powodu straty tak bliskiej osoby.
Mój tata był świetnym człowiekiem, zawsze to słyszałam od moich dziadków, mamy i jego przyjaciół.
Sama przekonywałam się cały czas jak dobrym był człowiekiem i ojcem.
Nigdy nie zostawił mnie w potrzebie i z durnym dziecięcym problemem, podczas gdy moja mama nie była taka. Trzymała się z boku i rzadko kiedy chciała słuchać o tym co dla mnie może być ciężkie. Dla niej była to błahostka.
Kochałam swoich rodziców, kochałam spędzać czas z rodziną Charliego, uwielbiałam chodzić do nich na grilla i wygłupiać się z moim bratem i blondynem. Pamiętam brzuszek ciążowy Karen z małą Brooke i moją kłótnie z Charliem, która skończyła naszą przyjaźń. Parę lat później tata Lenehana, zaczął się kłócić z Karen, a kiedy urodził się Shawn wzięli rozwód. Wiem, że niebieskookiemu musiało być wtedy ciężko i tak tłumaczyłam sobie jego ciągle chodzenie na imprezy, picie alkoholu, zaliczanie...Ale narkotyki nie były wytłumaczalne. Teraz po prostu uważam go za debila, który ma się za lepszego imprezując na całego.

- Rosemary? - usłyszałam czyjś głos i odwróciłam głowę do tyłu.

- Dylan? O boże nie miałeś być później? - wstałam i go przytuliłam.

- Miałem, ale Will napisał, że twoja mama poleciała dzisiaj. Przyjechałem od razu tutaj, bo wiedziałem, że tutaj będziesz. Trzymasz się jakoś? - zaczął głaskać mnie po włosach.

- Nie wiem.

- Kwiatuszku...

- Za każdym razem kiedy wraca do swojego domu, czuję jakby historia się powtarzała. Pogrzeb taty, smutna atmosfera w domu i jej wyjazd. Zostawia nas za każdym razem, nawet nie pytając, czy nie chcemy jednak z nią zamieszkać.

- Wiem, że cierpisz. Utrata bliskiej osoby nie jest łatwa.

- Za długo już cierpię, za każdym razem kiedy ktoś wspomni o rodzicach, to wraca - wtuliłam się w niego.

- Rosie wiem o tym, wiem, że cierpisz, że cię boli i nadal czujesz się samotna.

- Tak?

- Tak. Jeszcze nie jesteś w stanie zaakceptować tego. To zrozumiałe.

- Kiedy będę w stanie?

- Kiedy dopuścisz do siebie myśl, że twój tata jest szczęśliwy i na ciebie czeka, tylko gdzie indziej. Musisz się zgodzić na ponowne zawitanie miłości w twoim sercu.

- Dylan..

- Mam rację - pocałował mnie w czoło.

- Możliwie.

- Posiedzimy tutaj i pojedziemy do domku?

- Tak.

Usiadłam, a on obok mnie. Oparłam głowę o jego ramię i się przytuliłam, a on się zaśmiał, ale nie skomentował.
Po trzydziestu minutach walki z myślami, w końcu zapytałam.

- Dlaczego Lenehan bierze?

-  Już wiesz? - westchnął.

- Tak.

- Skąd?

- Widziałam i słyszałam.

- On bierze, bo nie radzi sobie w domu. Nie wiesz tego ode mnie i niech zostanie tak, że niby nie wiesz.

- Co się dzieje w domu?

- Jego ojciec chce zabrać Brooke.

- Co? Dlaczego? Przecież zrzekł się praw do nich.

- Myśli, że powinna z nim mieszkać. Nagle się obudził, że zostawił Karen i  trójkę dzieci.

- Porąbany.

- Tak.

- Um Dylan?

- Tak? - spojrzał na mnie, a ja się odsunęłam i złapałam z nim kontakt wzrokowy.

- Jak on sobie radzi z tym wszystkim?

- Nie radzi, udaje, że nic mu nie jest, bo jest wsparciem mamy.

- Dlatego Will chciał, żebym nie była chamska?

- Prawdopodobnie.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro