Zagadka matematyczna dla słonia

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

No dobra najpierw chciałabym OGROMNIE podziękować za 1,14 Tyś wyświetleń i 86 gwiazdek. Nie spodziewałam się w ogóle że ktoś to będzie czytał.  A teraz zbliżają się ŚWIĘTA, więc z tej okazji wszystkiego dobrego, nawzajem i w ogóle, wesołego jajka, nowego roku, walentynek i jak ktoś miał urodziny to też, tam żyj długo... :) XD

Merida

Cieszyliśmy się że to już koniec. Dokończyliśmy temat o syrenkach i jak by mógł wyglądać nasz apartament w samym środku Bieszczad. Śmialiśmy się pierwszy raz od dłuższego czasu, nawet Robin przez chwilę odczuł tą głupawkę i długo nie mogliśmy się uspokoić. 

Nagle do pokoju wpadła zdyszana Toph.

-Trzeba uciekać... to jeszcze nie koniec-wydyszała-chodźcie no, powiem wam wszystko po drodze!

Toph skończyła opowiadać, a my nie mogliśmy uwierzyć własnym uszom. Myśleliśmy że już po wszystkim, że już nikt nie umrze... Tymczasem  oni prawdopodobnie chcieli znowu kogoś zabić.

-Stop!-przed nami stanęła kobieta, ta sama co na nagraniu i mężczyzna w czarno-pomarańczowej masce. Usłyszałam mruk Robina:,,Slade''.

-Chyba niechcenie teraz uciec po tym jak was uratowaliśmy z tego piekła?-mówiła spokojnym tonem, ale nienaturalnie ścisnęła szczękę.

-Próbowaliście mnie zabić-krzyknęła Toph-niech pani nie mów że wszystko jest w porządku!

-Zamknij się gówniarzu-jej zmiana postawy wstrząsnęła wszystkimi-twoja zdolność tkania ziemi nie jest na do niczego potrzebna miałaś być tylko mało znaczącą częścią naszego projektu, nie spodziewaliśmy się że przeżyjesz tyle czasu!

-Czyli Zak-głos mi załamał-Cztery, oraz te kobiety... też byli nikim? Tylko mięsem, nie łatwiej było ich ustawić pod ścianą i każdemu dać kulkę w łeb?!

Zignorowała moje pytanie i zaczęła mówić dalej, gdyby nie broń w rękach mężczyzny już dawno bym się na nią rzuciła... jak pewnie każdy z nas. 

-Do dalszych badań przyda się nam tylko wasza czwórka. Nie możecie od nas uciec to my faworyzowaliśmy was na arenie. TO MY otworzyliśmy wtedy drzwi aby wasz sojusz mógł się zawiązać, bez naszej interwencji wszyscy byście tam poumierali. MY sprawiliśmy aby w Rogu Obfitości znalazła się laska Jacka, My dopilnowaliśmy tego abyś dostała łuk...

-Niewierze abyś był taki hojny, co Slade?-zapytał Robin

Prawdopodobnie mogła by tak mówić, kiedy nagle Toph wysunęła rękę przed siebie, ścisnęła ją w pięść i w tym samym momencie broń Slade'a, jeżeli gość ma tak na imię, wygięła się pod dziwnym kątem. Dalej dotknęła ręką ściany i wyginając ją jak plastelinę szarpnęła tak że zasłoniła tą część korytarza na której stali wrogowie.

-Y, Łał...-skomentował Jack, prawda robiło to niezłe wrażenie.

Zaczęliśmy biec, korytarz był w kształcie litery ,,L'' gdy za zakrętem dało się słyszeć głosy.

-Что вы думаете о политической ситуации в нашей стране?-spytał pierwszy, to chyba rosyjski, może chorwacki. 

-мне нравится блины-odpowiedział mu drugi.

-Wie ktoś o co chodzi?-spytałam

-Nie wiem, ale mam pomysł-powiedział Czkawka z chytrym uśmieszkiem na ustach.

Po chwili Jack jako przynęta wyszedł na przeciw strażnikom i zgodnie z planem zaczął ich zagadywać.

-Ekskius mi, łer is wyjście, no wiedzą panowie EXIT?

Mężczyźni spojrzeli po sobie i już mieli mu coś zrobić, Jack zaczął wycofywać się do tyłu. Toph wyskoczyła przed niego i owijając sobie rękę metalem ze ściany znokautowała przeciwników.

Zbieraliśmy się już do dalszej drogi kiedy Czkawka podszedł do Jacka i kładąc mu rękę na ramieniu powiedział:

-Wery gut inglisz,Jack.






Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro