Rozdział 15

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Jak już zapanował nad swoimi uczuciami i stwierdził, że nawet jeśli spotka się z nią przypadkowo w tym domostwie, raczej nie będzie miał problemu. Spojrzał na prawdopodobnie już zimne danie i stwierdził, że odniesie je do kuchni. Nie chcę robić bałaganu na noc. Wcale nie chodzi o to, że mogę ją spotkać gdzieś po drodze. Wcale. Pomyślał, zamykając za sobą drzwi i ruszając do odpowiedniego pomieszczenia. Będąc na dole, zauważył szykującą się do wyjścia pokojówkę. Grzecznie ją pożegnał i ruszył w stronę kuchni. Tam odkrył Marinette, grzebiącą w zamrażarce. Odchrząknął, aby zwrócić jej uwagę, a ona spanikowana podniosła głowę, uderzając się w drzwiczki od lodówki.

- Mari! Uważaj, przecież nie robisz nic złego. Chyba nas nie okradasz. - Zaśmiał się z własnego żartu. Dziewczyna uśmiechnęła się lekko, rozmasowując czubek głowy.

- Zaskoczyłeś mnie. - Powiedziała, gdy po chwili wróciła do szukania lodu. - Ugryzłam się w język i szukam... - Wyciągnęła triumfalnie worek z lodem. - Tego.

- Okej. - Powiedział, powstrzymując śmiech. Zamiast tego podszedł i otworzył dziewczynie opakowanie. Podał jej ręcznik papierowy. Mari wrzuciła sobie kostkę lodu do ust i wytarła mokre od wody ręce, papierem.

- Dienki. - Mruknęła sepleniąc przez zajęte usta. Adrienowi to przypomniało o ważnym aspekcie jej i teraz też jego życia, Lenie.

- Mari? - Spytał, wyrzucając tortille do śmietnika. Odpowiedziało mu markotne "hmmm". - Czy Lena chodziła do Logopedy?

- Jakiś czas, póki nie musiałam brać nadgodzin i mogłam go pilnować. - Po tym jednym lodzie poczuła się lepiej. - Potem on przestał chodzić do pracy, wiec musiałam sama pokryć rachunki. Im więcej czasu spędzałam za biurkiem, tym on więcej pił i bardziej olewał Lenę w tym jej zajęcia dodatkowe.

- Chodziła na jakieś inne zajęcia? - Spytał. Zobaczył, że Marinette wyciąga lody na patyku. Podała mu jeden.

- A owszem. Zapisałam ją na grę na flecie, bo bardzo jej się podobały i szachy. Też o dziwo chciała z własnej woli. Niestety... - Chłopak zabrał przysmak z jej dłoni.

- Ty nie mogłaś zawsze jej wozić, a On postanowił to wszystko olać. - Stwierdził bezpośrednio, ale gdy zobaczył jak jego przyjaciółka zmarkotniała od razu tego pożałował.

-Fakt. - Fuknęła pod nosem i ugryzła kawałek loda. Oparła się o zamkniętą lodówkę oraz spojrzała na swoje buty.

- Ja... Przepraszam. Powinienem być deli... - Dziewczyna zaprzeczyła ruchem głowy.

- Nie, masz rację. Trochę zaniedbałam swoją córkę. - Stwierdziła, garbiąc się lekko przez co wydała się Adrienowi jeszcze mniejsza i drobniejsza, a w dodatku jeszcze łatwiejsza do zranienia. - Jestem najgorszą matką na świecie. - Zaczęła łkać, a lód na patyku niebezpiecznie drgał w jej dłoni razem z całym ciałem, które drżało od płaczu.

- Oh, Marinette. Dobrze wiesz, że to nie prawda. - Powiedział, zastanawiając się, kiedy zwykła rozmowa o Lenie zmieniła się w płaczącą Mari. Wyjął przysmak z jej dłoni i wrzucił do zlewu. - Jesteś wspaniałą matką. Chodź, odprowadzę cię do pokoju.- Powiedział, obejmując ją jedną ręką. Tuż pod drzwiami niepewnie przytulił ją do siebie. Dziewczyna równie niepewnie objęła go w pasie i pomimo pewnej niezręczności było to dla obu stron całkiem przyjemne.

- Adrien, czemu mi tak pomagasz?- Spytała.

- Jesteśmy przyjaciółmi, zawsze mogłem na ciebie liczyć.- Odpowiedział, czując jak jego serce bije coraz szybciej.- Winię siebie, że nie zauważyłem niczego.

- To nie jest zwykła przyjacielska pomoc.- Szepnęła, opierając swoją brodę o jego tors, aby móc na niego spojrzeć.- Zatrudniasz mi prawnika, psychologa, pomagasz z Lenką.- Znów przyłożyła głowę bokiem do jego torsu, aby wsłuchać się w bicie jego serca. - Jestem szczęśliwa mając twoją pomoc, chociaż boję się każdego dnia. Nataniel może wymyślić sobie jakieś głupstwo i zrobić coś okropnego.- Ziewnęła.

- Mari, powinnaś się położyć.- Stwierdził chłopak, unikając jej wzroku, próbując również ukryć rumieniec. Odsunął ją od siebie i wepchnął do pokoju. Marinette stanęła zdezorientowana po drugiej stronie pokoju, jeszcze w pozycji do przytulania.- Dobranoc.- Usłyszała stłumiony przez drzwi głos i kroki chłopaka do innego pokoju. Dziewczyna przebrała się w piżamę i położyła do łóżka, układając w głowie co powie prawnikowi.

Adrien rozebrał się do bokserek i wskoczył pod kołdrę. Zaczął zastanawiać się nad słowami Marinette. Wiedział, że dziewczyna ma racje, chłopak robił dużo więcej niż zwykła przyjacielska pomoc. Wziął głęboki oddech, kiedy przekręcał się na drugą stronę. Więc dlaczego to robię? Spytał siebie. Zasnął praktycznie od razu po tym pytaniu.

Z rana obudziły go czyjeś małe rączki majstrujące przy jego twarzy. Leniwie otworzył oczy i zauważył ogniście rude włosy oraz wielki uśmiech. Lena stała przy jego łóżku, a dłońmi bawiła się jego policzkami.

- Chyba cas się ogolic? Co nie?- Powiedziała, a Adrien roześmiał się na te słowa. Ta mała dziewczynka zawsze wiedziała jak go rozbudzić. Albo na niego wskakiwała, albo majstrowała mu przy twarzy. Następnym razem obleje mnie wodą. Pomyślał. Podciągnął się trochę i dotknął swojej żuchwy.

- No może trochę, ale to po śniadaniu.- Zaproponował. Lena zaczęła zdejmować mu kołdrę, aby ten szybciej wstał.- Czekaj, czekaj. Ja się ubiorę i wtedy zejdziemy.- Powiedział, przypominając sobie, że jest w samych bokserkach.

- Ale po co? Śniadanie najlepiej smakuje w pizamie! Mama zawse tak mówi.- Odpowiedziała. 

- Dobrze, to ubiorę inne spodnie od piżamy.- Stwierdził.- Te są za krótkie i będzie mi zimno.

- Dobze.- Powiedziała i wyszła z pokoju, aby poczekać na korytarzu i przy okazji upewnić się, że mama śpi. Po chwili mężczyzna wyszedł ubrany w dresowe spodnie w kratę.

- Idziemy, zrobimy coś do jedzenia i porozmawiamy trochę.- Wziął dziewczynkę na barana i ruszył do kuchni. Tam zabrał się za robienie kanapek, bo z kucharzem niewiele potrafił sam sobie przygotować. Spojrzał na dziewczynkę.- Jadasz kanapki?

- Z samym masłem i selem.- Odpowiedziała, a on zrobił jej jedzenie. Przy stole, Lena poważnie spojrzała na Adriena, aż chłopakowi zrobiło się głupio.- Wujku, czy ty koszasz moją mamę?- Spytała, a blondyn zbladł.- Widzialam to w samochodzie! Nie klam!- Mężczyzna westchnął.

- Księżniczko, to nie jest takie proste.- Powiedział, a rudowłosa wzięła gryza kanapki.

- Jak to?- Powiedziała.- Ja kocham jom. Tata jej nie. Tak lub nie.- Stwierdziła. Chłopak uśmiechnął się łagodnie.

- Nie mogę ci na to pytanie odpowiedzieć, bo sam nie wiem.- Odpowiedział i delikatnie pogłaskał ją po głowie.- Na pewno kocham ją jak przyjaciółkę. Znamy się wiele lat, ale czy coś więcej... - Przerwał. Czemu zwierzam się przedszkolakowi. Pomyślał.- Powinniśmy zmienić temat. Opowiedz mi o tacie i mamie, dobrze?



Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro