Rozdział 16

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

- O tacie?- Spytała, wyraźnie smutniejąc. Spuściła wzrok na talerz i podniosła ser z kromki. - Tata mnie nie kocha.- Powiedziała, rwąc goudę na małe kawałki i układając na chlebie wesołą buźkę.- Duzo maluje, uwaza, ze jest altystą. Myśle... - Zamyśliła się na chwilę, patrząc na swoje dzieło. Uśmiechnęła się do swojego śniadania. - Pasz, to mama.- Wskazała kromkę chleba z uśmiechem z sera. Chłopak szeroko otworzył oczy.

- Ładne, chociaż śniadanie jest do jedzenia...- Powiedział.- Czy Marinette często się uśmiecha?- Zapytał, dolewając dziewczynce soku.

- Tylko pszy mnie.- Odpowiedziała, pakując do ust kanapkę. Po przełknięciu kęsa, postanowiła kontynuować.- Mama mnie kocha... Baldzo. Ale duzo placze, gdy nie ma mnie w pokoju.Wiem, bo casami pasze jak myśli, ze spie lub jestem w innym pokoju. Jak chce jom pociesyc to znow zacyna się uśmiechać. - Skuliła się na krześle, obejmując kolana rękoma.- Chocias jom psytulic...

- Lena...- Adrien zbaraniał. nie miał bladego pojęcia co powinien w tej chwili zrobić. Zerwał się ze swojego miejsca i uklęknął przed dziewczynką.- Hej, księżniczko, zrobię wszystko co w mojej mocy, aby twoja mama znów się uśmiechała.

- To wsystko pszes tatę.- Szepnęła ze łzami w oczach, a blondyn poczuł jak wypełnia go współczucie dla tej małej istotki. Złapał ją pod pachy i okręcił wokół własnej osi jednocześnie podnosząc oraz zniżając, aż zaczęła się śmiać. Jak ją postawił, oboje mieli przez chwilę problem z ustaniem prosto i Lenka upadła na tyłek z wielkim uśmiechem na ustach.

- Co powiesz na spacer? Twoja mama pewnie jeszcze pośpi, więc może pokażę ci ogród?- Spytał, a dziewczyna od razu się zgodziła, wykrzykując radosne " Tak, tak".- To ubieraj buty i idziemy. - Stwierdził. Ruszył na korytarz. Ubrał na siebie bluzę od dresu, a dziewczynce pomógł zawiązać sznurówki i podał kurtkę. Wziął ją na barana oraz poszedł w stronę tylnego wyjścia.

- A duzy mas oglód? - Spytała.

- Trochę. Zaraz zobaczysz. - Odpowiedział, a kiedy doszli do drzwi, zdjął ją z barków i otworzył jej przejście. Przed nimi rozprzestrzenił się widok na rozległy, kwiecisty, kolorowy raj. Lena pisnęła ze szczęścia i nim chłopak zdążył w jakikolwiek sposób zareagować, pobiegła przed siebie. - Poczekaj! Nie oddalaj się sama! Twoja mama mnie zabije! - Krzyczał, idąc szybkim krokiem w jej stronę. Złapał ją przy białych goździkach i porwał w górę, aż zaczęła wymachiwać nogami w powietrzu z głośnym śmiechem.

- Stalcy, Stalcy. - Stwierdziła, a Adrien odstawił ją na ziemię. - Juz nie będę.

- No i dobrze. - Powiedział oraz rozejrzał się po ogrodzie. Nie byłem tu od kiedy zmarła mama... Dobrego ogrodnika zatrudnił, wszystko wygląda tak samo. Pomyślał, przyglądając się poszczególnym sektorom kwiatów, które były pomysłem jego rodzicielki. Spacerowali pomiędzy różami, hortensjami, irysami, margerytkami, wrzosami. Cicho westchnął, gdy doszli do pomnika zdobiącego sam środek ogrodu. Przedstawiał od kobietę trzymającą na kolana na oko trzyletniego syna, a tuz za nimi stał mężczyzna, obejmując ich jednym ramieniem. Cała trójka trójka była szczęśliwa, uśmiechnięta.

- Kto to? - Spytała dziewczynka. Mężczyzna długo przyglądał się marmurowej kobiecie.

- Oni? To są... - Nagle przerwał mu głos Marinette.

- Adrien! - Wrzasnęła. - To jest jesień rano, prawie październik, a ty... TY UBIERASZ MOJĄ CÓRKĘ JEDYNIE W KURTKĘ!? WIESZ, ŻE DZIECI ŁAPIĄ ŁATWO PRZEZIĘBIENIA! - Dotarła do nich i zapięła Lenie kurtkę pod szyję. Owinęła jej szyję szalikiem i założyła czapkę. Spojrzała w buty. Oprócz tego, że wyszła w piżamie, to bez skarpetek lub rajstop... Pomyślała wściekła. - NAWET SKARPETEK JEJ NIE ZAŁOŻYŁEŚ, POMIJAJĄC FAKT, ŻE MA NA SOBIE SAMĄ PIŻAMĘ! PIŻAMĘ! - Posadziła ją na swoim kolanie i zdjęła jej buty, po czym zaczęła ubierać długie, ciepłe skarpety. - Czy ty chociaż chwilę pomyślałeś zanim zabrałeś pięcioletnie dziecko na dwór w zimny poranek?! Idź się bawić. Chociaż chwilę, sekundę... Mogłeś pomyśleć, hmmm... W sumie, jest dość zimno, takie małe dziecko może się przeziębić, hmmmm... Powinienem być odpowiedzialnym dorosłym i dla przykładu, hmmmm, chociaż ubrać jej skarpetki! SKARPETKI! Nie róże Lena, uważaj, ma kolce! Co ja... A SKARPETKI! A w ogóle, że nie dałeś mi żadnego znaku, iż zabierasz ją gdzieś... Wszystkiego dowiedziałam się od pokojówki. Mogłeś napisać, nie wiem, SMSa? Karteczkę? Markerem mi na twarzy, abym zobaczyła w trakcie przeglądania się w lustrze? Wiesz jak ja panikowałam? Biegałam po całym twoim domu za wami! CAŁYM PIERDOLONYM DOMU! WIESZ ILE ON MA POKOI? - Na chwilę spauzowała, aby wziąć oddech. Adrien dawno nie czuł się tak mały przy tak niskiej osóbce, jaką była Marinette. Odważył się odezwać i, mimo że chciał przeprosić z jego ust, wyszło coś co tylko rozeźliło dziewczynę jeszcze bardziej.

- 64 pokoje, nie licząc łazienek. - Szepnął. Marinette zrobiła się czerwona, a po chwili wybuchła. Uderzyła blondyna w klatkę piersiową otwartą dłonią.

- Ty sam jesteś z łazienki. Po prostu... Yyyhhh... No nie mogę - Nagle usłyszała płacz z tyłu. Odwróciła się i zobaczyła Lene przy różach. Cicho westchnęła i zostawiając chłopaka przy pomniku, podeszła do dziewczynki. - Mówiłam, że ma kolce, księżniczko. - Po czym spojrzała na rączkę, w którą ukuła się jej córeczka. Przytuliła ją i po chwili rudowłosa wróciła do zabawy. Adrien podszedł do Marinette. Położył jej dłoń na ramieniu.

- Przepraszam. - Powiedział. - Chciałem dać ci dłużej pospać. No i następnym razem będę pamiętać. - Dziewczyna uśmiechnęła się łagodnie i oparła policzkiem o jego dłoń.

- Oby. - Odpowiedziała. - Nie zapominaj też mi mówić jak chcesz mi ją gdzieś wziąć. - Dodała. Chłopak kiwnął głową i spojrzał na małą dziewczynkę, szukającą wróżek we wrzosach.

O trzynastej wszyscy czekali na prawnika. Prawie wszyscy, bo Lena bawiła się w restaurację, podając pluszakom plastikowe kurczaki. Marinette zaczęła ze stresu bawić się swoim naszyjnikiem i coraz mocniej zakręcała go sobie na szyi.

- Do cholery, bo się udusisz. - Stwierdził Adrien, delikatnie odsuwając jej dłonie i poprawiając biżuterię.

- Czemu nie powiesz mi co to za prawnik? Chciałam wyszukać sobie jego opinii w internecie... - Powiedziała zirytowana, zaczynając tupać nogą.

- Ona jest najlepsza z najlepszych oraz wyciągnęła mnie z największych gówien. Mi nie ufasz? - Spytał.

- Ufam. - Odpowiedziała. W tej samej chwili zadzwonił dzwonek, a pokojówka zapowiedziała prawniczkę i, o dziwo, nie oznajmiła jej z nazwiska. Widać Adrien chciał zrobić niespodziankę do końca. Do salonu weszła elegancko ubrana kobieta, którą Marinette z miejsca rozpoznała. Długie blond włosy związała w warkocza, a na paznokciach miała znany jej żółty lakier. Uśmiechnęła się do obojga. - O nie... - Szepnęła ciemnowłosa.

- O tak. - Odpowiedział jej Adrien.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro