Rozdział 37

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

  Tak na początek, coś ode mnie. Matko, te słowa wsparcia jakie od was dostałam * emotka fioletowego serduszka, bo jestem butem w technologii*. Ja jestem tak wdzięczna, tak niesamowicie wzruszona i tak bardzo wow. Serio, wy moje wy dziubaski wy, kochane. Podniosło mnie to na duchu i no cóż, dostałam napadu. Tutaj się cieszymy ( trochę powalone, ale w momencie, gdy miałam dni pełne aury, to taki napad był dla mnie zbawieniem) z rodzinko, że w końcu czuje się trochę lepiej po, aczkolwiek mam innej naturki problem. Sesja. Ta cholerna sesja i wykładowcy, nie rozumiejący, że napady to nie jedyny problem zdrowotny epileptyka. Neh... Piszę, wracam powolutku, a po sesji. Po sesji być może wrócimy do grafiku?

UWAGA! Z okazji tego, że w końcu padłam (ja to mam powody do świętowania...) zrobimy taki szpeszjal. Zadawajcie pytania do wybranych postaci z opowiadania. Macie nieograniczoną ilość pytań na głowę i możecie zapytać każdego, ale tylko w obrębie Igły. Do Irracjonalnej i Miraculum będzie osobno w ich książkach (?).

Chloe siedziała na kanapie i piła herbatę, gdy Mari wraz córką weszła do ciepłego pomieszczenia. Uśmiechnęła się do ciemnowłosej, odkładając kubek na stolik i poklepała miejsce obok siebie. Lenka od razu podbiegła do blondynki, siadając obok i łapiąc za ciastka, leżące na talerzu, a córka piekarzy po chwili zrobiła to samo i zabrała się za zdejmowanie bucików swojej córeczki, czego nie zdążyła zrobić po wejściu, bo rudowłosa od razu odbiegła.

- Obgadajmy te szczegóły.- Powiedziała prawniczka, łapiąc makaronik z talerza i wkładając go sobie do ust. - O matko, nadal pieczesz tak samo dobrze.

- Dzięki?- Zapytała Mari, odkładając jednego z kaloszy Leny.- Ale nie sądzę, że o te szczegóły chodziło.

- Tak, tak.- Mruknęła blondynka. - Złożyłam już papiery o eksmisję dawno, ale jak teraz dołączyłam zeznania twojego sąsiada i to co mówiłaś Julie oraz jej opinię. To kwestia dni zanim go wyrzucą.

- Och... Chloe.- Szepnęła Mari, odkładając kolejnego bucika i złapała dłoń kobiety.- W życiu nie sądziłam, że ci za coś będę wdzięczna.- Prawniczka delikatnie się zaczerwieniła.- To co dla mnie robisz, nawet jeśli daje ci za to pieniądze... To nadal dostaniesz stanowczo za mało. Słyszałeś Luka?

- Mhm.- Odpowiedział z uśmiechem. - Cieszę się, że jesteś szczęśliwa i, że w końcu wam się układa. - Dodał, a Mari wraz z Leną zaśmiały się nieśmiało, lekko zawstydzone, a Chloe przyjrzała im się bacznie. Po chwili wzdrygnęła ramionami, przypominając sobie o pocałunku między ciemnowłosą, a Adrienem. Po chwili córka piekarzy złapała Lenę pod pachy i okręciła nią wokół siebie z wielkim uśmiechem na twarzy, rozbawiając w ten sposób nie tylko rudowłosą, ale również Chloe i Lukę.

- No i kto będzie niedługo w domku? Kto?- Zapytała swojego dziecka, podnosząc ją do góry i w dół, nadal kręcąc się wokół własnej osi.

- Ja! Ja!- Krzyczała rozradowana dziewczynka, unosząc dłonie. - Zamów pise! - Krzyknęła, próbując wykorzystać rozkojarzenie i radość mamy.

- Nie!- Usłyszała w odpowiedzi, co jeszcze bardzie rozbawiła ciemnowłosego na kanapie i blondynkę, która powoli ruszyła ku wyjściu.

- Plosie! - Krzyknęła Lena, a Mari się zatrzymała, patrząc w wielkie oczy swojej córeczki, a potem jak ta składa dłonie w błagający gest. - Tako malo.

- No nie wiem.- Tym razem odpowiedziała, zwracając uwagę chłopaka. Odłożyła dziewczynkę.

- Prosimy. - Wtrącił się Luka, wstając i podszedł do dziewcząt. Kucnął przy Lence, przyprawiając ją o wielki rumieniec na twarzy. Być może właśnie to roztopiło serce Mari.- Tak bardzo ładnie. - Dodał, mrugając oczy i składając dłonie tak samo jak rudowłosa. Córka piekarzy ciężko westchnęła, wiedząc, że tym razem nie wygra.

- No... Ja...- Zaczęła, ale spojrzała najpierw w błagające oczy Lenki, a następnie Luki. - No dobrze.- Mruknęła, odwracając wzrok.- Ale sami se zamawiacie.

- Taaak!- Krzyknęła dziewczynka, przytulając eis do nóg matki, a potem pobiegła w stronę kuchni po ulotkę pizzerii. Luka podniósł się z lekkim uśmiechem.

- A ty ile masz lat?- Zapytała go, unosząc brwi.

- No nie wiem.- Odpowiedział, gładząc jej rozpuszczone włosy. - Być może pięć. - Dodał, odchodząc w stronę, która pobiegła Lenka, a Mari tylko westchnęła. Potem ruszyła w stronę swojego pokoju, ale u progu doszła do niej pewna prawda.- Odstresowałam się. - Szepnęła do siebie i po chwili lekko uśmiechnęła, zasłaniając usta. Przez jego wygłupy, nie myślałam o tym co złego dzieje się wokół. Chociaż przez chwilę. Pomyślała z pewna dozą czułości. Może wcale nie ma 5 lat...

 Następnego dnia postanowili odwiedzić po południu Adriena, aby opowiedzieć mu o eksmisji, a raczej jej zaczątkach. Lepiej, aby chłopak był na bieżąco, szczególnie, że Marinette jest świadoma, iż gdyby nie On prawdopodobnie całe życie spędziłaby z Nathanielem, alkoholem i bólem. Luka zrobił na śniadanie omleta, a raczej płaskie, smutne coś co miało być omletem i nie chciał dać tego dziewczynie, aż wzięła go podstępem. 

- No bo... Widziałem jak raz go robisz i nie wyglądał na takiego trudnego... - Mruknął, drapiąc się po potylicy, a ciemnowłosa jedynie uśmiechnęła łagodnie i polała jajeczny placek syropem klonowym.

- Liczą się chęci.- Stwierdziła, biorąc gryza.- A w smaku jest dobry. Później pokażę ci jak powinno się zrobić, aby był puszysty. Takie płaskie też niektórzy robią, wiec się nie martw. - Chłopak uśmiechnął się, odgarniając kosmyk włosów z twarzy dziewczyny. 

- Powinnaś je związać, bo zaraz będą zlepione od syropu.- Stwierdził, po czym złapał gumkę, leżącą na blacie obok solniczki, mimowolnie stwierdzając, że to nie jest jej miejsce. - Daj, zrobię to.

- Czekaj!- Krzyknęła. - Nie dotykaj mnie od... - Ku zaskoczeniu dziewczyny ciemnowłosy, najpierw delikatnie położył swoją dłoń na jej, a Mari odwróciła głowę, aby napotkać jego spojrzenie.

- Spokojnie. - Powiedział ciepło. - To ja, tylko ja. Nie dotknę cię wbrew twej woli tam gdzie nie będziesz chciała, dobrze?

- Dobrze.- Szepnęła w odpowiedzi, rozluźniając się. 

- Chcę jedynie zrobić ci kitka. - Dodał. - Postaram się dotykać tylko włosów, ewentualnie mogę przypadkowo dotknąć uszu i fragmentu szyi w trakcie zbierania ich. Mogę?

- Ja...- Zawahała się, ale patrząc mu w oczy, ciężko było mu nie zaufać. - Tak.

- Dziękuję. - Odpowiedział. Wstał, stanął za dziewczyną, która spięta siedziała przed stygnącym omletem. Zebrał włosy z prawej strony, a po chwili lewej i szybko związał je w kitka. - Już.- Stwierdził, patrząc na delikatnie rozluźniające się ramiona Kobiety. - Mari?

- Tak?- Odpowiedziała mu pytaniem.

- Czy mogę położyć ci dłonie ramionach?- Zapytał. Dziewczyna zabrała się za krojenie i jedzenie śniadania.

- Chyba... Sądzę, że tak, ale nie, gdy stoisz z tyłu. - Odpowiedziała. Luka usiadł na przeciwko dziewczyny i spojrzał na nią zamyślony. 

- A co z przytuleniem?- Zadał kolejne pytanie. - Mogę?

- Nie wiem... To zale...- Zaczęła niepewnie kobieta, okładając widelec po skończonym posiłku, czując jak rumieniec oblewa jej twarz, gdy do kuchni wbiegła rozradowana Lena.

- Do Adliena! Do Adliena jecimy!- Krzyknęła, a ciemnowłosa ucieszona ratunkiem od pytania, wstała i wyszła z pomieszczenia. Do Willi Agresta dojechali w ciszy, niekomfortowej dla Mari i Luki ciszy, ale jak tylko któreś chciało zacząć temat, od razu przerywało, zawstydzone. Rozmowa w kuchni obojgu wydawała się nie na miejscu, z pewnym nie dopowiedzeniem, które kiedyś wyjdzie na wierzch, chociaż nie wiadomo w jakiej postaci. W dodatku Mari miała sobie za złe uczucia i do blondyna, i do ciemnowłosego, a Luka żałował, że nie ugryzł się w język kiedy mógł. 

Chłopak zaparkował obok jednego z aut Agresta i Mari w oczy rzuciło się nieznajome auto, nie należące do Adriena z dziwnymi, japońskimi tablicami rejestracyjnymi. Zmarszczyła brwi.

- A może jesteśmy za wcześnie?- Zapytała Luki, odzywając się do niego pierwszy raz od śniadania, ku jego uciesze.

- Nie.- Odpowiedział jej, a dziewczyna poczuła ulgę, gdy nie usłyszała w jego tonie złości ani żalu w jej stronę. - Nawet mógłbym rzec, ze trochę się spóźniliśmy. - Chłopak zadzwonił do drzwi, a je otworzyła pokojówka, kłaniając się w pas, wpuściła do środka. Marinette przywitała się z ciepłym uśmiechem, a następnie zobaczyła jak z jednego z bocznym pomieszczeń wychodzi Adrien.

- Mari.- Szepnął, a ciemnowłosej zabiło szybciej serce. Ruszyła w jego stronę kilka kroków, póki nie ujrzała postaci wychodzącej tuż zza mężczyzny. Otworzyła usta jak złota rybka, nabierająca tlenu i zatrzymała się pomiędzy blondynem, a Luką. 

- Ja... Jak?- Zapytała, patrząc w uśmiechniętą w jej stronę ciepło kobietę. - Kagami...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro