Rozdział 38

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

 Parę godzin wcześniej...

 Blondyn czuł się samotnie od kiedy dziewczyny się od niego wyprowadziły. Westchnąl ciężko, przewracając kolejną kartkę książki " Jak kreatywnie wspierać moje dziecko...". Świadom, że jego wiedza, a raczej jej brak, w tym zakresie stresował Marinette, poczuł potrzebę douczenia się. 

- Panie Agreste?- Usłyszał damski głos pokojówki, wchodzącej do pomieszczenia. Chłopak podniósł wzrok znad tekstu o ćwiczeniu języków. - Przyniosłam te książki oraz ćwiczenia, o które Pan prosił.

- Dziękuję.- Powiedział, odkładając książkę na stolik kawowy i podchodząc do kobiety, aby odebrać od niej siatkę z zakupami. - Jesteś niezastąpiona. - Dodał, a kobieta uśmiechnęła się w odpowiedzi i dygnęła.

- Czy mogę w czymś jeszcze pomóc?- Zadała pytanie, a blondyn, zaprzeczył ruchem głowy, wracając na kanapę. 

- Chociaż...- Powiedział, wracając do książki.- Zrobiłabyś mi kawę?- Kobieta od razu ruszyła w stronę kuchni, a mężczyzna zatopił się w lekturze. Po jednej kawie i dwóch rozdziałach później z fascynacji dziecięcym mózgiem wyrwał go dźwięk parkującego auta. Podniósł spojrzenie znad zadrukowanych kartek, odkrywając, że jakieś czarne auto parkuje na jego podjeździe. Widząc rejestracje, pomyślał, że może rodzice Kagami postanowili go odwiedzić. Odłożył książkę na stolik kawowy oraz ruszył ku lustru, aby przejrzeć się szybko. Poprawiając fryzurę, uznał, że wygląda świetnie jak zwykle. 

- PANIE AGRESTE!- Usłyszał Spanikowany ton swojej pokojówki. - Proszę tu podejść!- Dodała, a jej ton zdezorientował Adriena. Rodzice Kagami, po śmierci jedynej córki często go odwiedzali, więc ich wizyta nie była niczym anormalnym. Jedyne zaskakujące by było, gdyby w drzwiach stanęła...

- Kagami...- Szepnął, wychodząc na korytarz. Zamrugał kilka razy, patrząc na kobietę u progu drzwi, a potem... Potem nastała ciemność. 

Chłopak obudził się z mocnym bólem głowy oraz lewego barku. Lekko uniósł się, podnosząc dłoń do czoła, sycząc pod nosem, czym zwrócił uwagę Kagami, siedzącej na fotelu.

- Wstałeś.- Stwierdziła, podnosząc się i podchodząc do niego. - Uważaj proszę, dość mocno się poobijałeś o szafkę, gdy zemdlałeś.- Dodała, pomagając mu uśiąść.

- Miałem dziwny sen.- Szepnął chłopak, marszcząc brwi.- Śniło mi się, że trzy lata temu zmarłaś na raka. Zakopaliśmy twoje prochy na cmentarzu i raz w tygodniu chodziłem pielęgnować twój grób, a teraz... Teraz nagle niby wróciłaś... A nie, czekaj.

- Wiem....- Szepnęła siadając obok blondyna. - Mogę ci wszystko wyjaśnić.

- Nie wiem co to musiałby być za wyjaśnienia...- Powiedział. - Zmartwychwstałaś po trzech latach! Czy teraz będziesz nawracać niewiernych?- Zapytał. Dziewczyna zacisnęła usta, aby się nie uśmiechnąć.

- Jak wiesz, miałam raka.- Zaczęła wyjaśnienia, na co blondyn ciężko westchnął.

- Sądzę, że ciężko było to przeoczyć.- Mruknął.- Głównie dla tego "umarłaś".- Ostatnie słowo zamknął w cudzysłowie, które zrobił z palców. 

- Tak.- Powiedziała, odgarniając krótkie kosmyki włosów z twarzy. - Ja sfabrykowałam swoją śmierć.

- Naprawdę?- Chłopak udał zaskoczonego, na co ciemnowłosa zacisnęła dłonie na kolanach.

- Wiem, że masz do mnie żal. Masz do tego prawo.- Stwierdziła, po czym szybko dodała, aby chłopak nie zdążył jej przerwać.- Ale, proszę, daj mi dokończyć. 

- Dobrze.- Westchnął zrezygnowany.

- No więc, gdy tutaj nic nie dawało, zadzwonili do mnie z japońskiej placówki.- Zaczęła. - Zaproponowali udział w eksperymentalnym leczeniu. Wiedząc, że i tak albo umrę, albo umrę wcześniej, uznałam czemu nie.  Nie chciałam dawać wam specjalnej nadziei, więc...

- Odwaliłaś całą tę szopkę ze śmiercią?- Kobieta kiwnęła głową. Adrien przyłożył swoją dłoń do jej policzka, a dziewczyna wtuliła się w ciepłą skórę chłopaka.- Oh... Kagami. Miesiącami nie mogłem o tobie zapomnieć.

- Ja o tobie latami.- Szepnęła, drżącym głosem. - Gdy usłyszałam, że jestem... Że się udało. Byłam taka szczęśliwa, ze znów cię zobaczę. Myśl o założeniu z tobą domu, rodziny... Trzymało mnie to przy życiu.

- Oh... Kagami. Nie wierzę, że to na prawdę ty.- Szepnął chłopak, zaskoczony nagłą wylewnością swojej narzeczonej. Ciemnowłosa wtuliła się w ciało blondyna, a ten odwzajemnił uścisk, wkładając nos w krótkie jeszcze włosy dziewczyny. 

- Daj mi tak poleżeć.- Szepnęła. - Tak mi tego brakowało.- Dodała, z błogim uśmiechem na ustach. Adrien, który czuł jednocześnie żal do dziewczyny oraz szczęście, że wróciła, postanowił pozwolić jej zostać w danej pozycji i nie przyznał się, ze jemu tez się podoba. - Tak tęskniłam Adrien, Kocham cię.

- Ja też.- Odpowiedział, głaszcząc ją po miękkich włosach z ciepłym uśmiechem, gdy dotarł do niego natłok emocji związany z pojawieniem się dziewczyny.

Po dłuższym czasie usłyszeli dzwonek drzwi i oboje unieśli głowę z kanapy.

- Miałeś mieć dziś jakiś gości?- Zapytała kobieta, wstając oraz poprawiając koszulę, odznaczającą się na jej wychudzonym ciele. Przyglądając się dokładniej Kagami, blondyn odkrył, że kobieta jest o wiele chudsza niż była wcześniej, można rzec, że wychudzona, a jej skóra miała nie przyjemny matowy odcień. - To... Zauważyłeś.- Szepnęła dotykając dziwnie wystającego obojczyka. - Muszę trochę przytyć.

- Trochę?- Zapytałam z niedowierzaniem mężczyzna. - Musisz przytyć co najmniej 15 kilo. Jak nie więcej!

- To taki skutek uboczny tej chemii.- Szepnęła, patrząc na swoją wychudzoną rękę. Na dłoni czy nadgarstkach wystawały pojedyncze kostki, ale ku uldze mężczyzny nie było było aż tak źle.

- Dobrze. - Szepnął, podchodząc do niej i łapiąc jej dłoń. - Sprawimy, że te kostki nie będą się, aż tak odznaczać.- Stwierdził. - A teraz, przywitamy się z Marinette.

- Mari?- Zapytała, uśmiechając się lekko.- Jej też dawno nie widziałam.

- No, od trzech lat.- Powiedział. - Mniej więcej od kiedy cię pochowaliśmy. Ale będzie roboty z tym grobem.

- Fakt.- Szepnęła.- A jak jej córka?- Zapytała.- To dla niej są te ćwiczenia?

- Tak, Lena ma wadę wymowy.- Powiedział, ruszając, ku wyjściu. Kiedy zobaczył Marinette u wejścia, bardziej rozluźnioną i spokojniejszą niż te kilka dni temu zaparło mu dech w piersi. Zauważył te pamiętne iskierki w oczach i uśmiech o wiele mniej wymuszony niż zwykle. - Mari... - Szepnął i chociaż na początku widział radość na jej twarzy, to zaraz potem pojawił się szok  oraz niedowierzanie.

- Ja... Jak?- Zapytała, a Adrien poczuł jak Kagami minęła go i zatrzymała się pomiędzy nim, a Luką.- Kagami... Jakim cudem?- Szepnęła, nim ciemnowłosa nie zamknęła Marinette w uścisku. - To naprawdę ty?

- Tak.- Szepnęła  w odpowiedzi japonka, a Mari objęła dziewczynę w pasie. - Och, Mari. Taki mi cię brakowało. 

- Mi ciebie też.- Zaszlochała kobieta. - Ale jak? Jakim cudem?

- Długa historia, zaraz ci opowiem.- Odpowiedziała i odsunęła się od dziewczyny na długość ramienia. - Coś czuje, że obie mamy sporo sobie do opowiedzenia.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro