Rozdział 40

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

 Chłopak, po kilku godzinach łkania w drobnych ramionach Marinette, zasnął. Dziewczyna niepewnie odsunęła go i oparła o ramię kanapy, po czym przykryła leżącym nieopodal kocem, którego Lena używała do zrobienia sobie fortu. Ciemnowłosa postanowiła wyjść na wieczorny spacer po okolicy, uznając dziewiętnastą za nie tak późną godzinę. Napisała krótką notkę do Luki i przyczepiła ją na lodówce, a następnie wsuwając na stopy buty oraz biorąc w dłoń płaszczyk, wyszła.

Uśmiechnęła się, czując zimne powietrze na twarzy oraz szybko zapinając ostatni guzik. Ruszyła chodnikiem, przyglądając się okolicznym spacerowiczom z psami, a w głowie pojawiały jej się pomysły na stroje. Może i niewiele, ale jednak. Westchnęła, przykładając dłoń do serca i ciesząc się z odczuwanej lekkości. Do czasu.

- Tu jesteś.- Szorstki głos teściowej wybudził ją z błogiego stanu, boleśnie sprowadzając na ziemię. - Nareszcie cię znalazłam.

- Mamo?- Zapytała, zapominając o postanowieniu ukrócenia swoich powiązań z rodziną męża. -Znaczy Pani Ku...

- Pani, Srani!- Przerwała jej kobieta, podchodząc bliżej. - Wiesz ile cię szukałam? Na początek u tych Jagód.

- Jagód? – Zadała cicho pytanie Mari lekko zdezorientowana, a kobieta machnęła na to ręką.

- Wiśni, Czereśni czy jak oni tam mają. - Warknęła w odpowiedzi. - Ich pokojówka odprawiła mnie z kwitkiem, mówiąc, że nie jest upoważniona do podawania mi takich informacji.

- Agreste?- Zapytała Marinette, ale jej teściowa jedynie wzdrygnęła ramionami.

- A kogo to obchodzi.- Dodała po chwili namysłu i złapała dziewczynę za nadgarstek. - Dosyć tej zabawy, idziemy po Lenę i wracasz do Nathaniela.

- Co?- Kolejne pytanie wyrwało się z ust przerażonej już dziewczyny a na myśl o powrocie do piekła jakie zgotował jej mąż przez tyle lat, robiło jej się słabo. - Nie. - Szepnęła ku swojemu zdziwieniu do matki.

- Słucham?- Kobieta odwróciła się, spoglądając na synową z irytacją. - Chyba żartujesz. Pobawiłaś się z ładnymi chłopcami, a teraz rusz dupę w troki i wracaj do męża. Tam gdzie jest twoje miejsce.

- Nie. - Powiedziała już odrobinę głośniej ciemnowłosa. - Nie wrócę tam z własnej woli. - Dodała hardo, odtrącając rękę starszej kobiety. - Więc poprosiłabym o nie nachodzenie mnie Pani Kurtzberg.

- O ty mała.- Syknęła, wskazując na nią palcem.- Ty mała, wredna suko.

- Teraz będę już wracać do mieszkania mojego przyjaciela.- Uznała.- W końcu niedługo odzyskuje dom, czyż nie?- Zapytała, a następnie, nie czekając na odpowiedź, minęła czerwoną ze złości kobietę i ruszyła chodnikiem, nie wierząc, że sama przeżyła tę rozmowę. Okrężną drogą wróciła do mieszkania, po drodze zachodząc do sklepu osiedlowego i zakupując kilka drobnych produktów na jutrzejsze śniadanie. Po rozpakowaniu ich w kuchni, wyrzuciła notatkę, której i tak nikt nie przeczytał oraz poszła zobaczyć czy Luka nadal śpi.

Spał, ale nie sam. W ciągu tych kilkudziesięciu minut jak Mari nie było, Lena musiała wstać i być może jej szukać. Aktualnie znalazła pocieszenie w innych, chyba nieświadomych tej sytuacji ramionach, gdyż, jak ciemnowłosa trafnie zauważyła, Luka nie zmienił pozycji od kiedy go przykryła. Jej córka natomiast położyła się na brzuchu i opierając głowę o ramię ciemnowłosego, spoglądała na jego twarz, raz po raz wzdychając. Marinette przyglądała się tej całej sytuacji, podjadając kabanosy i czekając, aż Lena zauważy, że jej mama stoi na środku wejścia. Z drugiej strony, pamiętam jak potrafiłam całe lekcje wpatrywać się w Adriena i nawet nauczyciel nie wybudził mnie z transu. Pomyślała, wkładając ostatni kawałek kabanosa do ust. Ciemnowłosa ciężko westchnęła i zadzwoniła do Alyi.

- Halo, Mari?- Po drugiej stronie usłyszała głos Nino.- Cześć!

-No, co u was słychać, jak czuje się nasza ciężarna?- Zapytała ciemnowłosa, zaglądając znudzona do lodówki.

- A trochę ją nosi, wiesz jaka jest. Nie lubi siedzieć w domu. - Powiedział. - Więc trochę zaszalałem i przyniosłem jej psa ze schroniska. Aby miała się czym zająć w domu.

- No, ale ona raczej ze spacerami za pan brat nie za bardzo. - Stwierdziła ciemnowłosa, zamykając mebel w szoku. - Z resztą, jak to psa? Jakiego, co?

- Kundel, rudawy. Schronisko podejrzewa, że mógłby mieć coś z lisa.- Zaśmiał się mulat. – Takiej średniej wielkości, więc czasem we dwójkę chodzimy wokół bloku, ale nie dalej.

- Krótki spacer, nikomu nie zaszkodzi.- Mruknęła ciemnowłosa bardziej do siebie niż do chłopaka.- Co cię opętało? Psa. A jak się wabi?

- Trixx. ­­­- Odpowiedział. - A jaki żywiołowy, Alya non stop rzuca mu piłki. - Ciemnowłosa uśmiechnęła się lekko, wyobrażając sobie tę sytuację. - Może byś do nas wpadła?

- Na pewno?- Spytała.- Czy wszystko już dobrze z ciążą? A jeśli znów...- Ucichła, przypominając sobie, że Nino nie wie o jej problemach. Usłyszała westchnienie.

- Powiedziała mi wszystko.- Szepnął z bólem. - Wypominam sobie, tak jak i na pewno Alya, że nic nie zauważyliśmy. Dziewczyno, uratowałaś mi dziecko, a ja nie mogłem uratować najlepszej przyjaciółki.

- To był mój wybór. - Stwierdziła w obronie, obejmując się jedną dłonią.

- Wiem.- Mruknął. - Nie będziemy naciskać na rozmowę, jeśli nie będziesz chciała.- Powiedział, a ciemnowłosa poczuła jak kąciki jej ust unoszą się mimowolnie.

- Dziękuję, kiedy bym miała wpaść? - Zapytała. - I bez Leny od razu mówię. Za dużo czasu siedzi w domu. Czas, aby wróciła do przedszkola.

- No a chciałem jej przedstawić Trixx. - Westchnął zawiedziony. - Pokaże w przyszłym tygodniu?

- Będzie w sam raz. - Odpowiedziała ciemnowłosa, odgarniając kosmyk włosów. Wymienili jeszcze kilka uwag na temat Leny, po czym rozłączyli się, a ciemnowłosa ruszyła ku salonowi. Na kanapie, nadal w tej samej pozycji spał Luka, a na jego ramieniu, przytulona policzkiem, Lena. Ciemnowłosa westchnęła, uśmiechając się po raz kolejny tego dnia, po czym uniosła dłoń do ust i zmarszczyła brwi. To tak jakby wszystko miało być dobrze. Pomyślała. Obeszła kanapę i usiadła na wolnym kawałku, po czym delikatnie, aby nie obudzić córki, pogłaskała rudowłosą po głowie. Po chwili namysłu, odgarnęła z czoła Luki grzywkę, wzdychając ciężko na myśl o tym co chłopak musiał jako dziecko przeżyć. Po chwili wstała i spróbowała jak najdelikatniej wziąć Lenę na ręce, aby nie obudzić ani dziewczynki, ani chłopaka.

- Zoooooostaw ją. - Usłyszała głos Luki pomieszany z niemym ziewnięciem. Ciemnowłosa podskoczyła, zabierając ręce. - Zaraz ją odniosę do pokoju. - Dodał, spoglądając ciepło na dziewczynkę.

- Od kiedy nie śpisz?- Zapytała, patrząc jak chłopak kombinuje, aby wstać tak by nie obudzić jej córki.

- Od kiedy usiadłaś na kanapie. - Szepnął. - Znaczy, Lena obudziła mnie przychodząc, ale pozwoliłem jej zostać domyślając się, że może miała koszmar i znowu szybko mi się przysnęło. - Dodał, wstając z rudowłosą na rękach. Marinette podeszła i delikatnie pogłaskała swoją córkę po włosach.

- Dzięki. – Starała się mówiąc najciszej jak tylko mogła, po czym pocałowała Lenę w czoło. Luka ruszył z dziewczynką do pokoju, a ciemnowłosa usiadła na kanapie, patrząc na ciemny telewizor.

- No to, gdzie cię poniosło?- Zapytał, spoglądając na godzinę. - Prawie dwudziesta pierwsza.

- Znaczy to nie tak. - Mruknęła. - Jeszcze z dobrą godzinę rozmawiałam przez telefon w kuchni. Poszłam na spacer około dziewiętnastej, a po drodze... Po drodze spotkałam matkę Nathaniela.


Powitajmy gromkimi brawami nową "Betę", osobę, która odciąży mnie do tego stopnia, że może nawet będę pisać zgodnie z grafikiem i jest moją przyjaciółką: Nurasek

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro