Rozdział 51

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Siedzieli w ciszy od dobrych dwudziestych minut. Kubek z herbatą już nie parował, a Marinette szukała odpowiednich słów w głowie. Nie wiedziała, że Adrien doskonale wie, czego się spodziewać. 

- Przepraszam. - Westchnęła w końcu. Schowała twarz w dłoniach. 

- Nie, Earl Grey to stanowczo za mało. - Westchnął, wstając i ruszając do barku. Wyjął stamtąd wypity w połowie rum. - Jak mam słucham, że mnie nie kochasz to nie mogę być trzeźwy.

- To... - Słowa uwięzły jej w gardle. Chciała zaprzeczyć, ale chłopak miał rację. Nie kochała go w ten sposób jaki chciał, aby to robiła. 

- Mogę? - Zapytał, a Mari kiwnęła głową.

- Wyjmij dwie szklanki. - Westchnęła, ignorując dziwne uczucie na żołądku. Wiedziała, że to niemy krzyk podświadomości na złe wspomnienia, ale jeśli miała mu powiedzieć to wszystko co planowała to nie mogła być trzeźwa. 

- Słucham, więc. - Wziął duży łyk trunku. Marinette zawtórowała mu, po czym skrzywiła się na mocny posmak alkoholu. 

- Ja, przepraszam za ten pocałunek. - Westchnęła. - Za to, że cię pocałowałam. Za to, że dawałam ci tyle znaków. -Blondyn wypił resztę rumu ze szklanki i dolał sobie, po czym znów opróżnił naczynie.- Dałeś mi ciepło i bliskość, której dawno nie czułam. Żałuje, że do tego doszło i...

- Mari, kurwa. - Jęknął, odkładając szklankę na stolik kawowy. - Ty to umiesz być delikatna. 

- Nie! - Pisnęła, po chwili złapała się za usta, przypominając o śpiącej córce. Nasłuchiwali przez krótki moment, ale odpowiedziała im cisza. - Nie, Adrien, źle to ujęłam.

- Serio? - Zapytał ironicznie. 

- Nie ułatwisz. - W oczach Mari zalśniły łzy. Adrien westchnął i pokazał jej ręką, aby kontynuowała. - Po prostu, szukałam po tej całej sytuacji akceptacji i ciepła nie tam gdzie powinnam. Powinnam znaleźć ja u siebie. 

- I znalazłaś ją u siebie? - Zapytał.

- Jeszcze nie wiem. - Szepnęła. - Najpierw muszę zakończyć pewne wątki.

- Nasze wątki? - Zapytał. Mari uśmiechnęła się smutno, a Adrien chował twarz w dłonie i potarł palcami oczy. 

- To nie tak, ze cię nie kocham. - Ta rozmowa była o wiele cięższa niż z Luką. - Kocham cię, ale nie w ten sposób w jaki byś chciał. Po tym co przeżyłam. Po wyzwiskach, ponizaniu, biciu... Po gwałcie. Nie wiem czy zaufam na tyle mężczyźnie, aby stworzyć z nim związek.

- Kocham cię. - Szepnął blondyn boleśnie, prostując się. Otarł łzę z policzka dziewczyny. Nawet nie wiedziała, ze zaczęła płakać. - Jestem pewien, że od liceum. Gdybym tylko wcześniej to zauważył. 

- Adrien. - Zaszlochała. - Naprawdę nie ma co gdybać. 

- Proszę. - Przyłożył jej dłonie do policzków. - Daj nam szansę. Daj nam chociaż spróbować. 

- Adrien. - Ponownie jęknęła jego imię, czując ból w przełyku. - Proszę.- Chłopak zacisnął zęby.

- Nie poddam się. - Powiedział. - Wiesz, że się nie poddam. Doskonale mnie znasz. - Dodał, wstał i wyszedł z mieszkania, zostawiając szlochającą Marinette na kanapie. Rum zawsze sprawiał, że była wrażliwsza.


Pomimo, że złożył taką, a nie inną obietnicę, przez dwa tygodnie nie miała z nim kontakty. Kagami mówiła, że zamknął się w willi i nikogo do siebie nie wpuszczał. Luka czasem dzwonił i rozmawiał o nowościach. Z radością powiedział, że zagra w przerwie dwa swoje autorskie kawałki na koncercie. Nie spodziewała się dedykacji dla Lenki i jak rudowłosa usłyszała jego słowa od razu się popłakała. Dostała telefon od menadżera z propozycja przylotu z córką, ponieważ dobrym ruchem marketingowym byłby występ dziewczynki z Luką. I w sumie po dłuższym zastanowieniu, zgodziła się, ale ze względu na chorobę zażądała stopery do uszu dla córki. 

Minęły trzy miesiące po występie Leny na koncercie ich przyjaciela. Jakaś wytwórnia podpisała z nim kontrakt, wiec został na dłużej. Właśnie odebrała wraz z Kagami, Lenę z przedszkola. 

- Nie, nie. - Mówiła swojej asystentce przez telefon. - Ma być to tiul z oczkami milimetrowymi. 

- Mama robi suknie ślubne. - Powiedziała podekscytowana Lena swojej koleżance, którą Marinette też odebrała za zgodą jej ojca. 

- Prawdziwe? - Zapytała blondynka, szczerze zdzwiona. 

- Tak, jest Plojektantko. - Odpowiedziała z dumą, wprawiając Mari w lekkie zawstydzenie. Kagami zaśmiała się cicho i wskazała dziewczynom im ulubiony plac zabaw. Obie pobiegły na huśtawki, a ciemnowłose usiadły na ławce. 

- Czy to... - Projektantka spojrzała na przeciwległą ławkę. - Alya?

- Chyba.. Tak. - Odpowiedziała jej zaskoczona japonka. - Trochę daleko od mieszkania. 

- Nie wiem ja reagować. -Odpowiedziała Marinette. - Ze wszystkich placów zabaw w Paryżu usiadła sobie akurat przy ulubionym Leny.

- Z resztą fakt, że ogląda sobie dzieci, nie mając dzieci jest w cholerę nie pokojach. - Mari spojrzała na nią z uniesionymi brwiami. - Tak robią pedofile lub porywacze. 

- Nie. - Szepnęła Kobieta. - Nieeeee... - Skrzyżowała spojrzenia z mulatką, ale ta speszona odwróciła wzrok. Wstała. - Popatrzysz na dziewczynki?

- Pewnie. - Odpowiedzialna jej Kagami, a Mari ruszyła ku Alyi. Mulatka świadoma zbliżającej się byłej przyjaciółki siedziała na ławce cierpliwie. Ciemnowłosa usiadła obok niej. Chwilę siedziały w ciszy.

- Lubię na nie patrzeć. - Odezwała się Alya. - Czekamy na rozmowę z pracownikiem socjalnym i się denerwuję. Lena była tak radosna, zawsze umiała mnie rozbawić i uspokoić. - Odwróciła spojrzenie na Marinette. - W końcu jest twoją córką. 

- Obserwujesz moje dziecko? - Zapytała zdzwiona ciemnowłosa. 

- Wiem, dziwne. - Jęknęła mulatka. - To ja ci nagadałam tyle okropieństw. Powiedziałam, że cię nienawidzę i kazałam ci się wynosić. Od jakiegoś czasu strasznie tego żałuje, zawsze miałam w tobie wsparcie. 

- Alya. - Powiedziała ciepło dziewczyna, łapiąc dłoń dziewczyny.

- Gdybyś nie zamknęła mnie wtedy z Nino w składziku, nie bylibyśmy razem. - Westchnęła, odwracając spojrzenie na rudowłosą dziewczynkę. 

- Już myślałam, że nie zmądrzejesz. - Powiedziała Marinette. 

- Przepraszam, ze tyle mi to zajęło. - Jęknęła żałośnie. Ciemnowłosa objęła mulatkę mocno, zamykając oczy. - Tak bardzo cię przepraszam. 

- Nie martw się tym, aż tak. - Westchnęła Mari. - Kocham cię i zawsze będę. 

- Ja ciebie też. - Odpowiedziała, płacząc w ramionach przyjaciółki. - Kocham cię tak bardzo. - Nagle wszyscy wokół zaczęli klaskać, wszystkie matki i ojcowie. 

- O matko, dziękujemy. Chociaż tutaj mamy na myśli tylko przyjaźń. - Uśmiechnęła się ciemnowłosa, a Alya wybuchła śmiechem. - Ostatnio mi tak klaskali, gdy dawałam kosza Luce. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro