Dean Winchester cz.17

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

1. Poszliście razem do baru rozluźnić się po polowaniu. Na pustym stoliku położyłaś dwa kufle piwa; Dean wziął jeden łyk, gdy nagle szybkim krokiem ruszył w stronę baru. Zauważyłaś jak trzyma kule bilardowe i kieruje się w twoją stronę, ponaglając Cię do gry z nim. To było zbyt piękne, wiedziałaś, że daje Ci wygrać, chociaż nie narzekałaś na to. W jednej chwili Dean poszedł się napić a Ty obmyślałaś kolejny ruch. Już mając zamiar uderzyć bilę, na biodrach poczułaś dotyk męskich dłoni. Nie był to Winchester, lecz jakiś pijany typ, który przesuwał ręce coraz niżej. Chwyciłaś mocniej za kij i dźgnęłaś mężczyznę prosto w podbrzusze.

Ten zaś nieugięcie próbował, zataczając się, chwycić Cię za ramiona. Zrobiłaś krok za niego; nim zdążył się zorientować, popchnęłaś go na stół bilardowy. Zanim ktokolwiek mógł się zorientować o zajściu, oprócz Deana, który obserwował każdy twój ruch, wyprowadziłaś szatyna z baru. Po wyjściu cały czas się tobie przyglądał.

Ty: Co nic nie mówisz?

Dean: Po prostu jestem w szoku i również bardzo dumny jak odgoniłaś tego debila. — Nic nie mówiąc, cmoknęłaś go w policzek a on chwycił Cię pod ramię i całą rozmowę w stronę motelu podśmiewaliście się.

2. Chciałaś, aby Dean podszkolił Cię z walki wręcz. Bardzo chętnie się zgodził i przeszedł od razu do treningu. Twoim testem sprawności miała okazać się walka z Samem bardzo nie chciałaś z powodu wzrostu młodszego Winchestera. Sammy też stwierdził, że nie powinien, bo nie chce bić kobiety.

Dean: Wyobraź sobie, że [T/I] to Metatron. A ty, [T/I], że Sam to twój były.

Walka z początku wyglądała tak, że to Winchester miał przewagę. Dean przyglądając się walce, myślał o tym, że twoja przegrana była nieunikniona. Kiedy to Sammy chciał zadać prawdopodobnie ostatni cios; kucnęłaś i podłożeniem nogi pod jego stopy, zwaliłaś go na ziemie. 

Zdziwiony wzrok pokonanego i dumne spojrzenie Deana spoczywały na twojej osobie, aż nie mogłaś się powstrzymać od radosnego uśmiechu a starszy Winchester, od komentarza.

3. Debatowałaś razem z Samem o nowej, kontrowersyjnej książce w waszej biblioteczce. Głównie byliście tego samego zdania, chociaż zdarzały się momenty kłótni. Po chwili przysiadł się do was Dean, który przyniósł sobie kanapkę i miał ochotę ją skonsumować, lecz w końcu się do niego odezwałaś.

Ty: Dean, zgadzasz się z moją teorią, że bohater mógłby umrzeć, gdyby nie chwycił się za parapet?

Sam: Przecież on był chuderlawy, nie zdołałby się przecież podciągnąć.

Ty: Nawet chuderlaczek zdołałby się dźwignąć, ale i tak mógłby zacząć krzyczeć i ktoś na pewno usłyszałby go.

Sam: Dean! Za kim jesteś? Za mną czy [T/I]?

Dean: Yyyy...

Ty i Sam: Odpowiadaj!

Dean: Za [T/I]! Wybacz Sammy, [T/I] mocniej bije, trzeba się chronić.

4. Stary znajomy zaczął Cię stalkować. Na każdym kroku czułaś jego obecność. Powiedziałaś o tym incydencie Deanowi, który sam zaproponował plan, aby się go pozbyć. Szłaś nocą, na całą dzielnicę działała tylko jedna latarnia. Aby sprowokować mężczyznę, skręciłaś w boczną uliczkę, tak jak to zaplanowałaś z Winchesterem. Oczywiście stary znajomy skorzystał z okazji i poszedł w twoje ślady, lecz przed nim znajdował się Winchester z szerokim uśmiechem na twarzy, który mówił "jak ją dotkniesz to zginiesz". Jeśli chodzi o Deana to wiedziałaś, że to dobrze się nie skończy... dla stalkera oczywiście.

5. Wypadki chodzą po ludziach. Na ostry dyżur przywiózł Cię Dean. Wszyscy starali się pomóc, a w szczególności szatyn, który aż do sali operacyjnej nie odstąpił Ciebie na krok. Trwała ona kilka godzin, a Dean przebywał cały ten czas pod drzwiami, chociaż parę razy pielęgniarki próbowały go namówić na wyjście.

Operacja udała się, lecz zapadłaś w kilkudniową śpiączkę. Aby móc być przy tobie i dowiadywać się o stanie zdrowia podał się za Twojego narzeczonego. Siedział przy szpitalnym łóżku dzień w dzień, bawiąc się twoimi włosami. W końcu nie wytrzymał, zaczął się w wyżalać, że to przez niego tutaj trafiłaś. Tym razem zacisnął twoją dłoń między swoimi, którą cmoknął.

Dean: To dzięki tobie poznałem to uczucie. Nie mogę Ci pozwolić abyś została w śpiączce do końca życia. Nie widziałem jak mam to powiedzieć, ale lubię Cię... to znaczy bardziej niż lubię, ja Kocham Cię.

Po twoim policzku spłynęła łza, na którą od razu zwrócił uwagę. Przybliżając się w stronę głowy; oczy niemrawo się otworzyły, dzięki temu na jego twarzy zagościł szeroki uśmiech. Od razu musnął twoje usta swoimi, po czym sama wyznałaś mu miłość.

6. Po wielkich zakupach, wróciłaś z powrotem do bunkra. Na dworze niemiłosiernie padało, więc cieszyłaś się, że będziesz mogła wyschnąć. Przy wielkiej, podświetlanej mapie stał Sam, który obdarzył Cię serdecznym uśmiechem i odebrał torby pełne jedzenia. Zaledwie kilka godzin temu udało wam się uzdrowić Deana, chroniąc go... przed nim samym. Znamię Kaina, które uchroniło go przed śmiercią, niestety zamieniło szatyna w demona. Od tego dłuższego czasu siedział przygnębiony i skołowany. Przed leczeniem, będąc jeszcze czarnookim miał wielokrotną szansę zabicia Cię, choć z niej nie skorzystał. To dało wam wolę do walki z jego demoniczną stroną. W kuchni była załączona wyłącznie jedna lampka, która dawała słabe światło. Z początku nie zauważyłaś go, ale z każdym krokiem zbliżającym Cię w stronę blatu, widziałaś coraz to więcej sylwetki Deana. Do ręki zamierzał zabrać kolejną butelkę piwa, lecz zaprzestał tego. Usiadłaś po turecku tuż naprzeciwko niego na podłodze.

Dean: Ja... przepraszam za wszystko, co powiedziałem jako demon. Nie byłem wtedy sobą.

Ty: Nic się nie stało. Masz Sama, Casa... i mnie. Dzięki pewniej rzeczy wiedzieliśmy, że zdoła nam się Ciebie uratować.

Dean: Co zrobiłem? Nie przypominam sobie.

Ty: Właściwie czego nie zrobiłeś. Miałeś szansę zabić mnie kilka razy, chociaż tego nie zrobiłeś. Jakaś mała cząstka prawdziwego Deana walczyła. Cały czas wierzyłam, że Winchester, którego kocham wciąż pragnie żyć.

Spojrzałaś w jego lśniące od łez oczy i przytuliłaś go bez słowa.

7. Przechodziłaś trudny okres w życiu i jedyne co trzymało Cię przy zdrowych zmysłach to Dean, który próbuje wyciągnąć Cię z głębokiej depresji. Pewnego dnia stanęłaś przed lustrem, zaniedbana, ubrana w stary, szary dres. Twoje odbicie przypominało tylko wrak człowieka. Sięgałaś po leki, zauważając małą igłę, którą podniosłaś. Po dłuższym bawieniem się nią, stwierdziłaś, że masz po co żyć. Wrzuciłaś ją do toalety, spuszczając wodę. Nie mogłaś tak po prostu zostawić Wszystkich, których kochałaś. Całej tej sytuacji przyglądał się Dean. Na jego widok twoje oczy zaszkliły się. Podszedł do Ciebie; dając się rozluźnić, poczułaś się szczęśliwa w jego szczelnym uścisku.

Dean: Kocham Cię i zawsze będę kochał.

Ty: Nie pozwól mi na żadne głupstwa.

Dean: Po to tu jestem. - Dodał, cmokając Cię w policzek.

~~~~~~

Większość była pisana podczas oglądania Doktora House'a XD. Jakby ktoś pytał to żadna z nas nie popadła w depresję i mamy się dobrze. I dziękujemy również za taką dużą ilość komentarzy i gwiazdek. Jesteście Awesome <3

~M i A

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro