Dean Winchester cz.21

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

1. Jeszcze nie znaliście się z Deanem, ale nawet przed poznaniem interesowałaś się łowiectwem. Wróciłaś do rodzinnego miasta, aby odpocząć, lecz niestety nie było ci to dane, bo kolejny potwór zaatakował.
Swoje ofiary najprawdopodobniej wybierał w kawiarni, w której sobie dorabiałaś.

Pewnego dnia wszedł do niej mężczyzna, ubrany w elegancki czarny garnitur. Jego włosy były delikatnie zmierzwione. Podszedł do ciebie, wyciągając coś z wewnętrznej.

Dean: Page, FBI. - dostrzegłaś literówkę w dokumencie, który ci pokazał, przez co kącik ust się podniósł.

Ty: A ja jestem małą pszczółką w różowej sukience, która tańczy breakdance na kawałku mielonki.

Dean: Co? - zapytał zmieszany.

Ty: Wiem co się dzieje w tym mieście. - ściszyłam ton głosu, aby nie zwrócić uwagi reszty pracowników. - Błąd w dokumencie, panie łowco.

2. Zostaliście sami w bunkrze, zaczynasz wołać Deana.

Ty: Deano, wiewióreczko. - usłyszał twój głos, dochodzący z jego pokoju. - Dean! - powtórzyłaś już głośniej. - Czekam.

Podekscytowany Dean biegł szybciej, niż wtedy, gdy zobaczył promocję na placek, a akurat był ostatni.
Znalazł się przy drzwiach pokoju, a ty siedziałaś na łóżku, w dłoni trzymając miotłę. Nie powiedział nic, tylko przyglądał ci się pytająco.

Ty: Ruchy, ruchy. Czas na małe sprzątanie!

Dean: Ale...

Ty: Żadnego "ale"!

3. W tę sprawę wczułaś się nieco za bardzo. Na początku nie chciałaś się zgodzić, ale wraz z jej trwaniem wykorzystałaś swoje uroki.

Właśnie przebierałaś się w motelowej łazience. Wraz z Deanem mieliście wejściówki do eleganckiej restauracji, gdzie szefem był wampir.
Przyglądałaś się jak czarna sukienka podkreśla wcięcie w tali, następnie rozpuściłaś włosy, które były spięte w kucyk. Zaś na końcu założyłaś buty tego samego koloru, co wieczorowa suknia.

Dean: Mogłabyś już wyjść? - zapukał do drzwi kilka razy. Nie musiał długo czekać, zanim się uchyliły.

Ty: Mogę tak iść? - zapytałaś, kładąc dłonie na biodrach.

Ty: Po minie wnioskuję, że tak.

Dean: Eee... co? Wyłączyłem się.

4. Wraz z Winchesterami siedzieliście w salonie, oglądając film. W przerwie na reklamy Sam wyszedł dorobić popcorn

Ty: O co chodzi? - zapytałaś przeciągle, gdy spostrzegłaś, że Dean bacznie cię obserwuje.

Dean:

Ty: Po seansie.

5. Prowadziliście rozmowę na temat spawy, w której trakcie właśnie byliście. Właściwie nie rozmowę. Wyłączyłaś się w jej środku, a Dean ciągle coś powtarzał, a ty potakiwałaś. Będąc kompletnie odciętą od świata zewnętrznego, wyobrażałaś sobie jak Winchester powili ściąga koszulę, bluzkę, spodnie, a następnie resztę garderoby, która zasłaniała jego wrodzone piękno. W takim stanie zaczęłaś się głupkowato do siebie uśmiechać, co nie umknęło uwadze rozmówcy.

Ty: Niczego nie żałuję.

6. Dean nie potrafił znieść tych słów. Mijały kolejne godziny, dni, tygodnie a to zdanie wciąż obijało się po jego myślach.
Mieliście sprawę, która skończyła się źle. Dla Deana pod kątem psychicznym, dla ciebie fizycznym. Był świadkiem jak lekarz w szpitalu wypowiada najgorszą z możliwych opcji.

"Czas zgonu 18:56"

Udawał przed bratem, że wszystko jest dobrze, ale gdy wyjeżdżał z dala Sama, od jakiegokolwiek człowieka, rozklejał się emocjonalnie. Wracał myślami do tego okropnego momentu.

7. Minęło sześć miesięcy od twojej śmierci. Dean gdzie nie spojrzał widział ciebie. Śmiejącą się z jego żartów, przytulającą w razie niepowodzenia.
Był w kropce, miał sprawę w Portland, a nie miał już żadnych poszlak. Niechętnie podjechał pod sklep, gdzie zamierzał kupić sześciopak piwa. Wychodząc z Impali znowu miał wrażenie, że cię widział. Pomrugał kilka razy. Wciąż tam byłaś. Siedziałaś w barze naprzeciwko, gdzie goście mogli przebywać na świeżym powietrzu. Szybkim krokiem zaczął iść w tym kierunku.
Nie zauważyłaś go, ciągle wpatrywałaś się w monitor laptopa, mając nadzieje, że sam podsunie jakąś odpowiedź. Jakiś cień poruszył się w tle, więc postanowiłaś odpowiedzieć, ponieważ zajął on puste miejsce tuż przed tobą.

Ty: Przepraszam, ale... - zamurowało cię. Dean, którego wzrok nie odrywał się od ciebie.

Przez te pół roku starałaś się go znaleźć, ale bez większych powodzeń. Chciałaś mu powiedzieć, że żyjesz. Jeszcze wtedy nie wiedzieliście o istnieniu bunkra, a Bobby... zmarł dwa miesiące po tobie.

Dean: Żyjesz... - zaczął kiwać głową na boki, jakby to co widział, było halucynacją. - To nie może się dziać naprawdę.

🍻🍻🍻

Niespodzianka! Kto zaskoczony? 😄

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro