Rozdział 11 'Point'

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

- Mark, Mark, Mark... - Hansoo pokręcił zrezygnowany głową i podał mi piłkę. Rzadko kiedy trener miał do mnie jakieś zastrzeżenia, ale najwyraźniej dzisiaj naprawdę dużo spieprzyłem.
- Przepraszam, nie wiem co się ze mną dzieje. - powiedziałem, zwieszając głowę.
Nie miałem pojęcia dlaczego tak bardzo mi dzisiaj nie szło.
Dobrze rozegrane akcje mógłbym policzyć na palcach jednej dłoni. To nie powinno tak wyglądać.
- Powiedz, masz jakiś problem, dzieciaku? - spytał trener, klepiąc mnie w ramię.
Wyglądało na to, że zmartwił się tym moim kryzysem w grze.
Nie on jeden.
- Nie mam i to mnie martwi. Dzieje się tak bez powodu. - wzruszyłem ramionami.
Hansoo przyjrzał mi się uważnie.
- Wyglądasz marnie... Jesz dobrze?
Bingo, doznałem olśnienia.
Teraz już wiem czego ostatnio cały czas mi brakuje.
Normalnego, zbilansowanego posiłku. Jestem przecież sportowcem, a nie dostrczam organizmowi tego, czego potrzebuje najbardziej.
- Nie. - mruknąłem pod nosem, wstydząc się, że tak się zaniedbałem. Jak mogłem nie pomyśleć.
Hansoo zacmokał z niezadowoleniem.
- Widzę, że będę musiał sam ułożyć Ci dietę, która będzie odpowiadać na wszystkie potrzeby twojego organizmu. - rzucił mężczyzna i ponownie uważnie mi się przyjrzał. - Żebyś się nie nabawił anemii lub czegoś gorszego. Siadaj na ławkę. - dodał na odchodne trener i wznowił grę.
Youngjae rzucił mi pytające spojrzenie 'Wszystko okej?', a ja nieznacznie skinąłem głową.
Szatyn uśmiechnął się do mnie pocieszająco i skupił się na grze.
On mógł grać a ja, przez swoją bezmyślność, nie.

Wrzuciłem ze złością strój do torby i usiadłem rozgoryczony na ławce.
- Ej, nie przejmuj się. - powiedział Jackson, kładąc mi dłoń na ramieniu.
- To jest tak łatwo powiedzieć... - odparłem ze smutkiem i wbiłem wzrok w szafkę przed sobą.
- Przecież nie wykopał Cię z drużyny tylko kazał Ci się nie przemęczać narazie.
- Ominą mnie trzy treningi.
- Mark nie możesz przekładać sportu nad własne zdrowie i dobre samopoczucie. - dołączył się do nas Youngjae.
Wiedziałem, że moi przyjaciele starają się mnie pocieszyć, ale czułem, że nie są w stanie tego zrobić. Jakiego argumentu by nie użyli, ja i tak będę czuł się okropnie.
Chociaż jakby nie patrzeć, sam się tak urządziłem.
To było tak dobijające i żenujące jednocześnie, że miałem ochotę zapaść się pod ziemię.
- Nie zadręczaj się teraz. - powiedział Jackson. Przejrzał mnie na wylot. Zdziwiłem się, ale Wang był moim przyjacielem od dawna i znał mnie doskonale. Lepiej niż ktokolwiek inny.
- Jestem beznadziejny, zawiodłem drużynę i was. Żaden ze mnie pożytek. - wczepiłem palce we włosy i pociągnąłem za nie.
Towarzyszyła mi jeszcze bezsilność, ponieważ w tym momencie nie miałem na nic wpływu.
Czasu nie cofnę.
Westchnąłem i podniosłem głowę do góry.
- Odpoczniesz trochę, będziesz dobrze jadł i wszystko wróci do normalnego stanu rzeczy. - uśmiechnął się Youngjae, podając mi napój. - Uzupełnia elektrolity. - zauważył chłopak.
- Dogadałbyś się z trenerkiem. - roześmiał się Jackson.
Spojrzałem na przyjaciół i uniosłem kąciki ust ku górze.
Dobrze, że ich mam.

Niemal dostałem zawału, kiedy ktoś chwycił mnie za plecak na korytarzu.
Odwróciłem się gwałtownie i prawie zderzyłem się  z JaeBum'em.
- Wybacz szarpnięcie. - uśmiechnął się przepraszająco kapitan. - Ale musiałem ci coś przekazać. - po tych słowach wręczył mi kartkę.
Rozpiska diety od trenera.
Wyglądała na profesjonalnie przygotowaną.
- Dziękuję. - przyjąłem rzecz z wdzięcznością. - Na pewno musiałeś mnie szukać, przepraszam za kłopot. - dodałem.
- Właściwie to sam zaproponowałem, że Ci to dostarczę. Jest kilka rzeczy, o których chcę z tobą porozmawiać. - spojrzałem zaskoczony na bruneta.
On jedynie posłał mi pogodne spojrzenie.
- To może się przejdziemy. - zaproponowałem niepewnie.
Chłopak chętnie przystał na moją propozycję. JaeBum był osobą, która wbrew temu, że czasami była surowa i stanowcza, miała wyjątkowo przyjacielskie usposobienie. 
Czułem do niego respekt, ale to nie powodowało, że byłem skrępowany w jego towarzystwie.
Zadziwiające.
JaeBum posiada wyjątkowy charakter...
Na pewno ułatwia mu on kontakty międzyludzkie.
Łatwiej mu się z kimś porozumieć.
Nie to co mnie z tym moim pożal się Boże charakterkiem.
- Pierwsze co chciałem ci powiedzieć to, to żebyś się nie przejmował, że ominie cię kilka treningów. Jesteś niezastąpiony to fakt i będzie nam się gorzej grało, ale damy z siebie wszystko więc się tym nie martw. - zaczął chłopak.
On też zauważył z czym się gryzę. Jak wszyscy będą mnie tak pocieszać to zaraz wyjdzie na to, że chodzę i się nad sobą użalam.
- Nie przejmujcie się mną. Wrócę jak najszybciej, żeby z wami trenować z podwójną mocą i siłą.
- Nie wątpię. - zaśmiał się JaeBum. - A co do drugiej sprawy... Przemyśl tą sytuację z Yugyeom'em. Bylibyście niedopokonania razem.
Nie zmuszam cię do niczego, rzecz jasna, ale chcę żebyś pomyślał.
To wszystko.

Chodziłem do szkoły jedynie dla zasady.
No i może trochę przez wzgląd na to, że chciałem wspierać chłopaków chociaż swoją obecnością na sali.
Tylko tyle mogłem zrobić.
Całe szczęście, że przynajmniej mogłem patrzeć na zmiany jakie wprowadza trener i na nowe kombinacje w ataku.
Wystarczyło mi patrzeć, aby wiedzieć jak następnym razem wystawić piłkę, aby osiągnąć podobny rezultat ataku a nawet jeszcze lepszy.
Jak już mówiłem, rozgrywający musi wydobyć z atakującego sto procent możliwości.
Nie ma innej opcji, inaczej gra nie jest na najwyższym poziomie.
Wszyscy mierzymy wysoko. Wszyscy musimy dawać z siebie sto procent umiejętności.
To moja żelazna zasada.
Ostatnimi czasy dużo nad nią myślałem i doszedłem do wniosku, że już jej nie przestrzegam tak jak kiedyś.
Wystarczy spojrzeć jak wystawiam piłkę Yugyeom'owi.
Może jest noszlanckim królewiczem z Aoba Johsai, ale to nie zmienia faktu, że jest ze mną w drużynie.
A drużyna powinna być jednością.
Wspólnym organizmem, który może dobrze funkcjonować jedynie jako zgrana całość.
Poprawiłem głowę na dłoni i skupiłem wzrok na serwującym kasztanowym.
Jego zagrywka to nic więcej jak czysta precyzja i ogrom siły.
Jest wyjątkowo trudna w odbiorze.
To tak, jakby chłopak miał w ręce celownik i obierał dany obszar, w który ma uderzyć piłka.
Asy serwisowe były dla niego chlebem powszednim.
Oprócz ataku wyróżniała go też zagrywka.
Kolejna jego mocna strona.
Dopiero teraz zorientowałem się jak wiele ich ma.
Doświadczenie, popularność, talent, pasję, osiągnięcia... To niby drobne rzeczy, ale jak bardzo budują człowieka.
To fundamenty, każdego sportowca.
Spojrzałem ponownie na Yugyeom'a.
A u niego są wyjątkowo mocne i stabilne.

- Zastanwiam się co trener chciał osiągnąć, postawiając BamBam'a jako obrońcę.
On jest dość niski i nawet nie potrafi ułożyć rąk do bloku. - stwierdził poirytowany Jackson.
- Przestań się rzucać. - westchnął Youngjae.
- Albo to jak kazał ci serwować z wyskoku mimo, że nigdy tego nie robiłeś!
Uśmiechnąłem się lekko.
- Robi to prawdopodobnie dlatego, aby poznać wasze słabe strony i je wzmocnić. Każdy zawodnik musi umieć w razie potrzeby zastąpić innego.
Jeśli coś się stanie, musimy być gotowi grać jako obrońca, atakujący czy libero. - powiedziałem, patrząc spokojnie na bruneta, który ewidentnie był oburzony tym co się dzisiaj działo na treningu.
Po moich słowach wyglądał trochę jak balon, z którego zeszło powietrze.
To z kolei oznaczało, że zrozumiał o co chodziło trenerowi.
- Wystarczy spojrzeć na zawodników z Nekomy. - kontynuowałem. - Kiedy Kuro jest przesunięty do tyłu, atakuje przecież rozgrywający, a Suga potrafi mu wystawić mimo, że jest libero. - dałem chłopakom przykład, który udało mi się zaobserwować na ostatnim meczu treningowym.
Oboje wyglądali jakby doznali coś w rodzaju oświecenia. Na pewno doskonale pamiętali właśnie tą akcję rozegraną przez Nekomę.
Szliśmy dalej korytarzem.
Przy wyjściu ze szkoły dopadł nas Jinyoung.
- Czekajcie!!! - krzyknął brunet i ruszył biegiem w naszą stronę.
Jackson ze zdziwieniem spojrzał na mnie, a później na Youngjae, który posłał mu spojrzenie, mówiące, że nawet on nie wie o co może chodzić.
- Co się stało? - spytałem.
- Lee Wook... Nie wiem jak... On... To się stało nagle... Powiedział... - dukał między
wdechami chłopak.
- Ale o co konkretnie chodzi?
Rozpromieniony Junior podniósł głowę.
- Jedziemy na preeliminacje!

____________________________________

Przepraszam za poślizg z rozdziałami, są nieregularnie, ale jakoś nie daję rady inaczej ich publikować.
Wybaczcie.

Do kolejnego :*

Ps. Mam nadzieję, że napiszę go szybciej:')

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro