Rozdział 2 'So fast'

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Zanurzyłem głowę w wodzie i powoli zacząłem się odprężać. Mimo ciemności pod powiekami, widziałem jasność w głębi umysłu. To była równowaga, której musiałem się znowu zaczepić.
Spokój był wszystkim co mogło mnie uratować.
Wynurzyłem się spod powierzchni wody. Wanna nie była stosunkowo głęboka więc wystarczył delikatny ruch.
Wytarłem ciało ręcznikiem i założyłem na siebie mundurek. Szlag mógłby trafić ten krawat. Kołnierzyk koszuli zostawiłem rozpięty, nie zamierzam się męczyć.
Ceniłem sobie wygodę noszonych przeze mnie ubrań.
Mogłem nosić koszulę i ten cholerny krawat, ale nie całkiem przepisowo.
Spojrzałem w stronę czarnych spodni jakby od garnituru.
O nie, nie, nie.
Przecież i tak się nie zorientują, jak ubiorę inne spodnie.
Oparłem obie ręce i przyjrzałem się sobie w lustrze.
Niby ta sama osoba, a jednak tak zupełnie obca.
Czesałem włosy, gdy rozległo się pukanie do drzwi.
- Długo tam będziesz siedział, księżniczko? - spytał Jackson swoim typowym marudnym tonem.
- Znajdź sobie dziewczynę skoro tak chcesz używać tego słowa. - odparłem wychodząc z toalety.
Wang otworzył usta, ale chyba nie potrafił wymyślić dobrej riposty.
- To było niegrzeczne.
- Naprawdę? - spytałam spokojnie, patrząc na poirytowanego, ale również rozbawionego, bruneta.
- Ani trochę, świetny tekst. - pochwalił mnie przyjaciel. To trochę jakbym dostąpił zaszczytu. Mistrz riposty właśnie mnie docenił.
Powinienem skakać z radości.
- Jak każdy. - wzruszyłem ramionami i zacząłem pakować rzeczy do torby treningowej.
Dzisiaj poznam innych zawodników.
Nie wiedziałem dlaczego, ale ta myśl napawała mnie niepokojem.

Na lekcjach nie robiłem wiele. Leżałem na ławce i powoli przysypiałem.
Youngjae z zapałem godnym podziwu robił notatki. Miło wiedzieć, że będę miał od kogo je pożyczyć.
Gryzmoliłem coś na kartce w zeszycie, gdy do klasy weszła jakaś osoba.
W połowie lekcji? Naprawdę fantastyczne wyczucie czasu.
- Znowu się spóźniłeś Yugyeom. - nauczyciel zwrócił się do kasztanowowłosego chłopaka ostrym tonem.
- Przykro mi, ale pociąg się spóźnił. - wzruszył ramionami kasztanowy. Nie wyrażał żadnej skruchy.
Nie wiedziałem dlaczego, ale poczułem lekki przypływ sympatii dla tego chłopaka.
- To nie jest wytłumaczenie. - powiedział twardo prowadzący lekcję.
- Jakbym wymyślił inną historyjkę albo bym był pupilkiem to byłoby to wytłumaczenie, prawda? - warknął Yugyeom i ze złością usiadł na swoim miejscu.
Nauczyciel wyglądał jakby miał zacząć krzyczeć bez opamiętania.
Na szczęście moich uszu, nie zrobił tego.
- Jeszcze dzisiaj przedyskutuję z dyrektorem twój pobyt w tej szkole. - oznajmił profesor i wrócił do prowadzenia zajęć.
Spojrzałem z zaciekawieniem w stronę chłopaka, który trzymał ręce tak mocno zaciśnięte na stole, że aż pobielały mu knykcie.
Wystarczyło jedno spojrzenie i teraz miałem pewność, że już kiedyś go spotkałem.
Grał przeciwko mojej szkole na turnieju gimnazjalnym.
Był w gimnazjum, które było faworytem całych zawodów i dostało się na krajowe. Dostali się, ponieważ nas pokonali.
Przypomniałem sobie słony smak łez, kiedy nie dałem rady wystawić tak dobrej piłki, aby Youngjae mógł przebić się przez ich blok.
Tak wtedy płakałem.
Ciekawe, dlaczego taki zawodnik jak on jest w Kyojin?

W pośpiechu zakładałem koszulkę, żeby wreszcie móc wejść na boisko.
Przebrałem się dość spokojnie a jednak czułem jak buzuje we mnie adrenalina.
Nie potrafiłem się odprężyć.
Każde wejście na boisko i możliwość gry napawała mnie ekscytacją.
- Markie już się palisz do wejścia na parkiet, co? - zapytał kąśliwie Jackson, zakładając ochraniacze na kolana.
Youngjae spojrzał na niego wymownie.
- Znasz go, nie rozumiem po co się jeszcze pytasz. - wywrócił oczyma chłopak.
Szatyn wrócił do wiązania butów a Wang odrobinę spoważniał.
Postanowiłem się nie odzywać ani nic nie komentować.
Tak było lepiej.
Zniecierpliwiony delikatnie kopałem w futrynę drzwi, po których drugiej stronie znajdowała się sala gimnastyczna.
Chciałem już grać. Nic nie dawało mi większej radości niż mecz.
Chociażby treningowy.
- Patrz... - Jackson wskazał na coś naprzeciwko Youngjae.
Był to harmonogram.
- Jest dość stary. - rzucił szatyn.
- Grali z Nekomą.
Gwałtownie odwróciłem głowę w stronę dyskutujących przyjaciół.
Niesamowite czyli Kyojin było taką potęgą, że grali z Nekomą.
- Mecz treningowy, ale nie tylko. Spotkali się w finałach zawodów regionalnych.
Miałem wielką chęć podejść do chłopaków i przyjrzeć się harmonogramowi, ale uznałem, że wzbudziłoby to we mnie raczej mieszane uczucia.
Na pewno zawód.
- Możemy iść? - spytałem, kładąc dłoń na klamce.
Przyjaciele jakby otrząsneli się z własnych przemyśleń.
- Pewnie. - odparł Youngjae i ruszył w kierunku drzwi.
Poczułem szybsze bicie serca, kiedy przekroczyłem próg sali.

Znowu z zachwytem patrzyłem na wspaniałe boisko przede mną.
Może to dziwne, że myślę w taki sposób.
Może, ale kocham siatkówkę najbardziej na świecie.
Jest pięknym sportem a każde miejsce, które jest przeznaczone do jej rozgrywania, dla mnie jest czymś doskonałym.
Ktoś klepnął mnie w plecy. Wang.
- Idź a nie śliń się. - zaśmiał się brunet a ja zamrugałem kilka razy powiekami.
Chwilę później ruszyłem w stronę trzech postaci stojących po środku boiska.
- Wreszcie są nasi pierwszoroczni! - zawołał wysoki brunet. Wyglądał na sportowca już na pierwszy rzut oka.
- Myślisz, że bardzo się boją? - spytał z chytrym uśmiechem chłopak o dwukolorowych włosach.
Był niesamowicie szczupły. Takie chucherko, wyglądał jakby nie potrafił odebrać prostej piłki.
Jak się później przekonałem, pozory mogą mylić.
- Przestań, stary. - skarcił go wzrokiem czekoladowowłosy chłopak. Miał łagodne rysy i pogodne spojrzenie.
Trochę przypominał mi Youngjae. Nawet był podobnie zbudowany.
Wyglądał na najsympatyczniejszego z nich wszystkich, ale miałem wrażenie, że za tą niepozorną postawą kryje się sprytny człowiek.
- No dobrze już dobrze, Junior.
- Nie mów do mnie w ten sposób. - przewrócił oczyma chłopak.
- Spokój. Chciałbym poznać zawodników. - tym razem odezwał się ten wysoki i poważny.
- Tutaj mamy Mark'a Tuan'a. - powiedział brunet o łagodnym wzroku.
Rzuciłem mu pytające spojrzenie przepełnione zdziwieniem.
- Skąd to wiesz?
- Ode mnie. - usłyszałem głos po swojej prawej stronie.
Odwróciłem się.
Teraz stałem twarzą w twarz z chłopakiem, który dał dzisiaj taki popis na lekcji.
Yugyeom.
Chwila moment...
Mam grać z nim po jednej stronie siatki?

Nigdy w życiu nie poczułem się tak upokorzony. Nigdy w życiu nie zaznałem takiego cierpienia.
Tego pamiętnego dnia poprzysiągłem sobie, że stanę się silniejszy a wtedy go pokonam.

Kto by pomyślał, że teraz będę musiał stanąć z nim na jednej połowie boiska.

- Mark! - z zamysleń wyrwał mnie głos Youngjae.
Zamrugałem powiekami.
- Nie będę z nim grał po jednej stronie siatki. - oznajmiłem.
Jackson spojrzał na mnie ze zdumieniem.
Chłopak o ksywce Junior zrobił dokładnie to samo.
- Tu są wasze aplikacje. Chciałbym poznać imiona reszty zawodników, ponieważ Mark i Yugyeom nie są sami. - zauważył stanowczym tonem poważny brunet. Na pewno on był kapitanem.
- Choi Youngjae. - szatyn odezwał się jako pierwszy.
- Jackson Wang. - powiedział brunet, który cały czas przypatrywał się podejrzliwie Yugyeom'owi.
- Ja jestem JaeBum. Kapitan Klubu Siatkarskiego Kyojin. - brunet przeszedł się między nami rozdając nam zgłoszenia. - Może przedstawi się reszta moich kolegów. - dodał chłopak, przenosząc wzrok na twarze swoich przyjaciół.
- Jestem BamBam.
- Tak się nazywasz? - żachnął się Yugyeom. Odważny jest żeby zaczynać ze starszymi.
- To ksywka. Masz się do mnie tak zwracać. - odparł wesoło chłopak o dwukolorowych włosach.
- Mam na imię Jinyoung i błagam nie bierzcie przykładu z BamBam'a, nie mówicie do mnie Junior. - powiedział brunet, odbijając piłkę.
Miarowe uderzenia piłki o przedramiona.
Przyjemny dźwięk.
- Skoro wszyscy się znamy, pora wyjaśnić wam parę rzeczy. - westchnął JaeBum i podrapał się po karku. - Jeśli jesteście tutaj, ponieważ wierzyć w zwycięstwo to możecie wyjść. Kyojin jest na to za słabe.
- Chwila... To w co mamy wierzyć? - spytał zaskoczony Jackson. Mnie również bardzo zdziwiło podejście kapitana, ale milczałem.
W mojej głowie nadal buzowało od natłoku myśli.
Kątem oka spojrzałem na lekceważącą postawę Yugyeom'a. Wyglądał na ostentacyjnie znudzonego i uśmiechał się w kpiący sposób.
Będzie lepiej jeśli będę milczał póki on tutaj jest.
Nigdy nie zagram razem z nim.
Nigdy mu nie wystawię.
Z zamyśleń wyrwał mnie głos kapitana.

- W ciężką pracę.

____________________________________

Już w drugim rozdziale konfrontacja :D
A to dopiero początek!

Jak mijają wakacje?

Komentarz + gwiazdka to jak zawsze motywacja 💞

Do kolejnego :*

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro