Rozdział 3 'Dangerous'

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Dlaczego za każdym cholernym razem wszyscy ludzie w szkole patrzą na mnie jak na kosmitę?
Jakbym była zupełnie inna niż wszyscy?
Nie rozumiem tego.
Przecież nie ma we mnie nic nadzwyczajnego.
Mam ten sam niebiesko-biały mundurek co wszyscy.
Spojrzałam ukradkiem w telefon.
Na twarzy też nic nie mam.
Wewnętrznie jęknęłam z frustracji.
Za bardzo się przejmujesz, Momo. Jak zwykle.
Przeszłam już prawie cały korytarz i nadal nie odnalazłam swojej klasy.
Miała być na tym piętrze.
Poprawiłam bandanę zawiązaną na blond włosach.
Minęły mnie starsze dziewczyny, które uważnie mi się przypatrzyły.
- Wygląda jak Kirisaki Chitoge z Niseoki. - skomentowała jedna z nich.
Nie zrozumiałam o co dokładnie jej chodziło.
Szłam dalej przed siebie aż wreszcie dotarłam do końca korytarza.
Cudownie, spóźnię się na zajęcia.
- Zgubiłaś się? - usłyszałam męski głos nad sobą. Odwróciłam się w stronę chłopaka, stojącego za mną.
Wydawało mi się, że skądś go znam, ale nie potrafiłam sobie przypomnieć skąd.
- Chyba tak. Wiesz może, która sala należy do klasy 1B? - spytałam patrząc na wydruk, który trzymałam w ręce.
- Jesteś ze mną w klasie. Przyjemna wiadomość, chociaż jedna dzisiejszego dnia. - uśmiechnął się konspiracyjne kasztanowy. Spojrzałam na niego lekko zbita z tropu.
Jeśli myśli, że prawieniem mi komplementów coś wskura i mnie w sobie rozkocha, to się myli.
Nie przyszłam tutaj się zakochać.
- Pokażesz mi gdzie to? Za chwilę mamy zajęcia. - miałam nadzieję, że nie było słychać w moim głosie tej nutki irytacji.
Nie chcę od razu się spalić w oczach szkolnego kolegi.
- Oczywiście. Chodź.
Ten głos. To spojrzenie.
Na pewno go znam.

Moją uwagę przykuł blondwłosy chłopak siedzący gdzieś w tyle. Niemal nie odrywał wzroku od okna.
Myślami był naprawdę daleko stąd.
Kolejny raz na niego spojrzałam. Był przystojny, a wrażenie to potęgował wyraz jego twarzy, kiedy chłopak myślał.
Odwróciłam wzrok.
Nieznośna jesteś, Momo i wyjątkowo płytka. Skup się na czymś innym niż na chłopakach.
Ci już dali Ci wiele powodów do smutku i płaczu.
Niewarto się nimi zajmować.
Racja.
Usiadłam na jedynym wolnym miejscu.
Przypadło mi ono obok kasztanowowłosego.
- Przypadek? - spytał chłopak z uśmiechem na twarzy. Obrzuciłam go życzliwym spojrzeniem.
Starałam się wyglądać miło.
- Może. - odparłam.
- Udajesz, że mnie nie znasz, Momo. - ton chłopaka zmienił się nagle w strasznie chłodny.
Znał moje imię.
Kiedyś go spotkałam, to pewne.
Odwróciłam twarz w jego stronę.
- Nie wiem kim jesteś. - syknęłam i spojrzałam w stronę nauczyciela.
Na szczęście nie zauważył, że rozmawiamy.
- Nie chcesz wiedzieć. Wymazałaś mnie z pamięci, ale ja tego nie zrobiłem. - odparł chłopak, patrząc mi prosto w oczy.
Widziałam jak jego błyszczą od nadmiaru emocji.
- Powtarzam, nie znam Cię.
- Na pewno, Momo? - wydawał się taki smutny, kiedy wypowiadał te słowa. Może byłoby mi go szkoda jeszcze rok temu.
Może byłoby mi przykro, widząc żal w jego oczach.
Teraz nie czuję nic.
W środku jestem martwa.
Ktoś zniszczył we mnie wszystkie uczucia i emocje.
Nie potrafię być człowiekiem.
Moja egzystencja nie ma sensu, ale teraz to też mnie nie interesuje.
Nic mnie nie interesuje.

- Jesteś taka zimna. - Pan Czepialski aka Kolega z Ławki nie dał mi spokoju.
Chodził za mną przez cały dzień i nie dawał mi ani trochę przestrzeni.
Nawet teraz.
Ludzie, poszłam do biblioteki z nadzieją, że mnie tutaj nie znajdzie.
Skończyło się, że siedzę w tym piekielnie nudnym miejscu z piekielnie natrętnym chłopakiem.
- Owszem. - odparłam zdawkowo.
Nie zamierzałam wszcząć konwersacji. Po prostu potwierdziłam fakt. Niestety, on odebrał to inaczej.
- Mogę się dowiedzieć dlaczego?
- Nie twoja sprawa. - burknęłam, unikając spojrzenia kasztanowego.
- Momo, proszę.
- Przestań. - powiedziałam stanowczo i natychmiast zostałam uciszona przez bibliotekarkę.
Chłopak patrzył na mnie przez chwilę jak zaklęty.
Pomachałam mu dłonią przed oczami.
- Zastanawiam się czy Ty naprawdę mnie nie poznajesz...
- Przykro mi. Nie mam zielonego pojęcia kim jesteś. - rzuciłam odkładając książkę na regał.
- Chciałbym Ci jakoś przypomnieć.
- Jesteś mi obcy. Mam wrażenie, że mnie z kimś mylisz.
Ruszyłam przed siebie z zamiarem opuszczenia tego nudnego miejsca. Mój nowy kolega nie dał za wygraną.
- Nie mógłbym Cię z nikim pomylić.
- To zabrzmiało zbyt emocjonalnie. Odpuść sobie. - odparłam poważnie.
- Nie chcę tego robić.
Ma charakterek.
Boże.
Tak mi go niesamowicie przypomina...
- Baka. - mruknęłam pod nosem.

Odbiłam piłkę. Piękna byłaby z tego wystawa.
Szkoda, że nie posiadam nikogo, kto chciałby ją wykorzystać.
I nie muszę posiadać.
Nie jest mi to potrzebne do szczęścia.
- Idealne. - usłyszałam za sobą.
Odwróciłam się gwałtownie. Nie spodziewałam się tutaj kogokolwiek. Klub siatkarski nie miał dzisiaj treningu. Sprawdziłam dokładnie.
Kilka metrów ode mnie stał ten blondyn, który dzisiaj zwrócił moją uwagę.
Patrzył przez chwilę na piłkę, która dawno opadła na boisko.
- Jesteś z klubu? Przepraszam, już stąd idę.
- Tak i nie. Masz tutaj zostać. - oznajmił chłopak teraz patrząc na mnie.
Miał bardzo bystre spojrzenie. Ciekawe czy byłby równie idealny, jeśli uśmiechnąłby się.
Momo!
Spojrzałam na niego z ukosa.
Wyglądał jakby przez chwilę się nad czymś zastanawiał.
- Przypominasz mi kogoś. - powiedział po dłuższej chwili blondyn. - Jestem Mark. Jak masz na imię?
- Momo.
Na twarzy chłopaka odmalował się szok.
Mam amnezję czy jak?
Dlaczego nie poznaję ludzi, którzy mnie znają?
Co się stało?
Blondyn skanował moją twarz w poszukiwaniu oznak tego, że ja również go kojarzę.
Niestety, bez rezultatu.
Nie wiem kim on jest. Nawet go sobie nie przypominam, jak Pana Czepialskiego.
Chłopak wydał się odrobinę zawiedziony.
Poczułam coś na kształt współczucia, ale szybko się tego pozbyłam.
Żadnych uczuć. Żadnych emocji.

- A więc jednak. - westchnął cicho.

Nie dał po sobie poznać nawet jeśli bardzo zabolało go to, że nie poznałam kim jest.

- Możesz jeszcze raz wystawić piłkę? - spytał chłopak i naciągnął na kolano biały ochraniacz.
Czarny pozostał na swoim miejscu więc go nie ruszał.
- Nie ma problemu. - blondyn wyrzucił do góry piłkę.
Szybko oceniłam jak najlepiej będzie zaatakować Mark'owi. Wystawiłam piłkę dokładnie w miejscu, w którym Mark miał największą siłę w ręku.
Zaatakował.
Ułamek sekundy i piłka była w boisku.
Obrona nie miałaby żadnych szans.
To był szybki atak.
Spojrzałam zdziwiona na chłopaka a ten odwzajemnił moje spojrzenie.
Jak to się stało?
- Czy kiedykolwiek grałaś szybki atak?
- Nie. A Ty?
Kąciki ust mu drgnęły.
- Tak. Teraz tak.
Nie miałam pojęcia jakim cudem udało mi się wystawić piłkę w taki sposób.
Nigdy nie widziałam też takich umiejętności u żadnego zawodnika.
Widziałaś, Momo. Czyżbyś próbowała o tym zapomnieć?
Pokręciłam głową.
- Jesteś atakującym?
- Nie. Gram jako rozgrywający. - odparł spokojnie blondyn. Widziałam jak patrzył na swoje ręce. Nie rozumiał tego co się przed chwilą wydarzyło.
Szczerze powiedziawszy, ja również.
- Skąd mnie znasz?
- Na to pytanie znasz odpowiedź. Zapewniam Cię, że tak jest. - odpowiedział chłopak nie spuszczając ze mnie wzroku. Był pogodny. W jego oczach migotały światła i kolory.
Pełen życia i energii.
Absolutnie oddany siatkówce i kochający wysiłek.
Ambitny i zdecydowany.
Między mną a nim była przepaść.
Niebo a ziemia.
Niewątpliwe był on wyjątkowy i tym samym niebezpieczny.
Odwróciłam wzrok.
Dlaczego trafiłam na dwóch tak tajemniczych chłopaków?

W domu zostałam zupełnie sama. Żadna nowość.
Ojciec jak zwykle w delegacji... Bardziej określiłabym to mianem burdelizacji, ale nieważne.
Matka zmarła przy porodzie. Nienawidzę siebie za to, że poświęciła swoje życie dla mnie.
Ojciec też ma mi to za złe i nie mam do niego żadnego żalu w związku z tym.
Jedyną osobą, która mnie nie rozumiała był on.
Właśnie dla niego miałam największą wartość, to on cieszył się z faktu, że żyję.
Mówił też, że moja mama na pewno chciałaby żebym doceniła swoje życie.
Mówił tyle pięknych rzeczy... Zacisnęłam powieki. Obiecałam sobie coś po tym jak odszedł.
Obietnicy tej dotrzymam.
Nie pozwolę sobie na żadne uczucie i emocje nigdy więcej.
Znowu sprowadziłoby mnie to na samo dno. Tego się boję i dlatego nie dopuszczę, aby tak się stało.
Przeszłam do przestronnego salonu i usiadłam zmęczona na kanapie.
Chciałabym zamieszkać sama, ale w świetle prawa nie jest to możliwe. Szkoda mi poniekąd ojca.
Każde spojrzenie na moją twarz przypomina mu o kobiecie, którą kochał.
I którą stracił.
Przeze mnie.
Wystarczy tych refleksji.
Nie mogę się zadręczać do końca życia.
Mamie to życia nie wróci.
Mój telefon zawibrował.
Chwyciłam go do ręki i szybko odblokowałam.
Jedna nowa wiadomość od nieznanego numeru.

Zrobię wszystko żebyś w końcu sobie mnie przypomniała. Choćbym miał poruszyć niebo i ziemię.             
Kolega z ławki 😘

Przewróciłam oczyma i zapisałam kontakt pod nazwą "Czepiak".
Jesteś tak potwornie nieznośny. Przez to jeszcze bardziej mi go przypominasz.

____________________________________

Nowa perspektywa :D
Ta należy do Momo, ale to pewnie dało się wywnioskować :)

Chyba pozostanę przy dwóch perspektywach, dwóch głównych postaci.

No to miłego dnia 😄

Do kolejnego 😘

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro