Bariery

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

***Julia***


Ile czasu zajęło mi pokonanie własnych barier? Hm, to może śmieszne, ale niektórych nie pozbyłam się nawet po dekadach praktyki.  Nadal kupuję buty bez sznurówek, piszę tempem godnym krzyżówki żółwia ze ślimakiem, prostej linii nie narysuję nawet z linijką, a na mapie pokazałabym ci jedynie oceany i kontynenty, niezależnie, czy w tę mapę wejdę, czy stanę ileś metrów dalej. Gdyby ktoś postawił mnie przy mapie topograficznej w skali 1:200.000 i powiedział, że to jeden z kafli, które zamierza położyć sobie w kuchni czy łazience, pewnie dałabym to sobie wmówić. Bo dla mnie większość map wygląda jak kafel, mimo że wymienię ci większość światowych stolic, jeśli tylko mnie o to poprosisz. 


Jak dziś pamiętam, kiedy po miesiącach walki, rodzicom w końcu udało się ubłagać nauczyciela geografii w liceum o to, żeby pytał mnie bezpośrednio przy mapie. Żebym nie musiała robić tego na kartce, na której punkty do nazwania zlewały mi się w jedną, wielką, szaro- czarną plamę. 


Kazał mi wskazać Półwysep Iberyjski, ale że przez dłuższą chwilę nie mogłam go zlokalizować, dla ratowania swojej oceny rocznej powiedziałam, że to tam, gdzie Hiszpania. Żeby facet wiedział, że mam świadomość, o jakim kawałku świata mówimy. 


Myślisz, że mi to zaliczył? Może cię rozczaruję, ale nie. Odpowiedział mi na to tylko: ,,Dobrze, Julka, no to pokaż mi Hiszpanię".


Pewnie sobie teraz myślisz coś w stylu: ,,Trzeba się było nauczyć" . Problem w tym, że przygotowywałam się do tego testu odkąd tylko się dowiedziałam, że będę go pisała. Kułam z każdym: z rodzicami, z Krystianem, z bratem...i sama. W każdej możliwej sytuacji. Podczas mycia zębów, jedzenia, w drodze na rehabilitację... w wielkim skrócie wszędzie, gdzie był na to czas i miejsce. 


Wniosek? Bardzo prosty: możemy pieprzyć o edukacji włączającej, ile wlezie. W teorii wszystko wygląda świetnie, dzieciaki niby uczą się tolerancji, szacunku do inności i odmienności, a jak wychodzi to w praktyce? Cóż... tu chyba najlepszym komentarzem będzie lekko pobłażliwy uśmiech. Argumentując powiem, że przez cały okres edukacji ławkę dzieliłam z jednym człowiekiem. Jego personalia są wręcz oczywiste, nie?


A nie, przepraszam, na początku studiów pojawił się w moim życiu pewien adwokat. A w zasadzie... aplikant adwokacki. Tak, oto mój słynny były, który przez cztery lata związku zapomniał mi powiedzieć, że ma żonę. Do końca o niej nie wiedziałam. Dowiedziałam się tak naprawdę zupełnym przypadkiem. Kiedy na jego Facebooku pojawiły się zdjęcia z otwarcia ich wspólnej, zajebiście luksusowej kancelarii. We wpisie dziękował jej za wsparcie, za miłość i wszystkie te inne  bzdety, przez które nienawidzę facetów. Jedynym plusem tego związku jest Wiktoria. To jedyny powód, dla którego nie mogę o nim zapomnieć.



***


Jak wygląda praca sędziego, kiedy nie ma go na wokandzie? Jakby to powiedzieć... bez szału i fajerwerków. Tak naprawdę można to opisać jednym słowem, a mianowicie: ,,makulatura". Kiedyś jeszcze męczyło mnie całodzienne gapienie się na małe literki. Na szczęście ja i mój astygmatyzm zdążyliśmy się już przyzwyczaić. 



***


Kolejna rozprawa. Powiem szczerze, że Krystian i Kalina po przeciwnych stronach sali lekko mnie czasem irytują, mimo że poza sądem bardzo tę dwójkę lubię.


- Tak się składa, pani prokurator, że obrona dysponuje dowodami, które powinny zainteresować urząd prokuratorski i zostać ujęte w aktach. Ale zanim je pani pokażę, zapytam świadka, czy jest coś jeszcze, co pozwoliłoby sądzić, że mój klient jednak nie jest winny? - mój przyjaciel zadaje pytanie około czterdziestoletniej kryminolog obecnej podczas sekcji zwłok ofiary jego oskarżonego o zabójstwo w afekcie klienta.


- Cóż... - kobieta usiłuje zacząć, ale Kalina wpada jej w słowo.


- Ale proszę są...


- Proszę nie przerywać - zwracam jej uwagę. 


W końcu udaje się nam uzyskać odpowiedź na zadane przez Krystiana pytanie, dzięki czemu dowiaduję się, że owszem, odciski palców oskarżonego zabezpieczono na narzędziu zbrodni, ale był to nóż, który większość ludzi ma w kuchni. I którym można pokroić na przykład warzywa. Krystian się ten opcji chwycił i nie mogę się temu dziwić. 


- O jakich dowodach była mowa przed chwilą, panie mecenasie?- pytam, a on bez słowa podchodzi do oskarżycielki i kładzie na jej biurku plik dokumentów. 


- Dysponuję oczywiście również kopią dla sądu- uśmiecha się kurtuazyjnie, ale moją uwagę przykuwa reakcja koleżanki. Kalina kilkakrotnie mruga, jakby była czymś wyjątkowo znudzona. Albo nadawała kodem Morse' a i chciała Parysowi przekazać coś w stylu: ,,Wsadź sobie te dowody tam, gdzie  ci światło nie dochodzi, ok?". 


Tak, to możliwe, jakkolwiek głupie i dziecinne ci się nie wydaje. Jest tym typem prokuratora, który dowody na czyjąś winę znajdzie nawet, gdyby miał je własnoręcznie wykopać spod ziemi. 


***



- Zauważyłeś, że będziemy jedynymi singlami na naszej imprezie?- zagajam.


- A pani prokurator- świruska i Adam?


- Ich nie liczyłam- przyznaję.- Proszę cię, nie mów tak o niej.


- Wiem czemu na każdej sprawie powołuje biegłych z zakresu psychiatrii - mówi, jakby miał na myśli to, że odkrył jakiś nowy pierwiastek.


- Czemu, mądralo?


- Dla siebie. Żeby to ją przebadali, czy aby na pewno jest poczytalna. 


- Krycha...


- No co? To znaczy...prywatnie jest nawet w porządku. Ale może to przez to, że długo nie miała faceta i...


- Sugerujesz coś?- pytam, nie mogąc powstrzymać śmiechu.


- Co?


- Pytam, czy chcesz mi coś powiedzieć, bo ja ostatni raz noc z facetem spędziłam jakieś...hmm...siedem lat temu? Nawet nie pamiętam! 


- Co? To ty ostatni raz zrobiłaś to z...


- Nawet. Nie próbuj. Tego. Kończyć - cedzę. - I nie chcę nikogo w swoim życiu. Za bardzo się przejechałam, rozumiesz? Już dawno odkryłam, że nikogo do przyjemności nie potrzebuję. 


- Jula...jesteś zajebistą laską. Powinnaś dać komuś szansę. Adam na ciebie leci...- szepcze konspiracyjnie.


- To niech leci.  Po raz kolejny powtórzę, że nie chcę z nikim wchodzić w żaden związek. Boję się. Jako kumple  jesteście ok. Ale nic więcej. Ty zwłaszcza.


- Wyobrażasz to sobie, jakbyśmy tak przyszli do rodziców i im powiedzieli, że jesteśmy razem?


- O, w życiu pięknym. Mój tata dostałby zawału na miejscu, uzmysławiając sobie, że gość, który za dzieciaka sprzątał mu w wakacje auto, po dwudziestu latach sprzątnął mu córkę.  Mój brat pewnie by ci zagroził obiciem mordy, jeżeli zrobiłbyś mi to, co...sam- wiesz- kto i nie mam tu na myśli Voldemorta. 


- Nie wydaje ci się, że jedynymi osobami, które byłyby z tego zadowolone, byliby dziadkowie? No wiesz, że dożyli tej chwili. 


- Myślisz, że aż tak?


- Wszyscy się już przyzwyczaili, że między nami nigdy do niczego nie dojdzie. To  swego rodzaju imperatyw, nie sądzisz?


- Coś w tym jest.











Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro