Słońce w Obłokach

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


WAŻNE! - To fanfiction do serialu "The Untamed" chińskiej dramy dostępnej na Netflix - jeśli masz ustawiony jako główny język angielski lub francuski, na polskim niestety nie ma (bez polskich napisów; są jedynie angielskie).


Ceremonia powitania uczniów na wykładach w Zaciszu Obłoków miała się rozpocząć lada moment. Wei Wuxian grzecznie podążał za swoim bratem i nawet zbytnio nie narzekał na nudę – rozmyślał o kultywatorze w bieli, którego spotkał ubiegłej nocy, kiedy próbował zakraść się po cichu na teren klanu Lan. Mężczyzna zdecydowanie zwrócił jego uwagę – był przystojny, a jego kultywacja była wspaniała; nie tylko dorównywał paniczowi Wei, ale też można było uznać, że jest od niego lepszy. Chłopak westchnął, na co Jiang Cheng tylko przewrócił oczyma, ale nie skomentował. Cieszył się rzadką chwilą ciszy w towarzystwie zwykle rozgadanego i ściągającego na siebie uwagę całego świata brata. Nagle młodszy zatrzymał się gwałtownie, a starszy nie zdążył wyhamować i zatrzymał się na jego plecach.

– Jiang Cheng? Co się stało? Dlaczego stoisz jak słup soli? – Dopytywał, przepchnął się przed chłopaka w fiolecie i sam zatrzymał się zdumiony. Bo na tarasie w pozie godnej bogini leżała kobieta. Ubrana była w czarne szaty ozdobione srebrną nicią, a jej długie włosy spływały po smukłej szyi na deski tarasu, na którym wylegiwała się w słonecznej plamie. Miała zamknięte oczy, a po ustach błądził jej kpiący uśmieszek, kiedy otworzyła jedno złote oko. Wei Wuxian miał wrażenie, że już widział ten kolor, ale miał wtedy zupełnie różną temperaturę – ten był kpiący i chłodny, a tamten lodowaty i pełen dezaprobaty. Leniwie podniosła się do siadu, szata na jej piersi rozchyliła się, ukazując białą wstążkę z motywem chmur zawiązaną luźno wokół szyi i spływająca między piersi gdzieś pod szatą. Uczniowie przybyli na nauki bezwiednie westchnęli z zachwytu, a nieznajoma obdarzyła ich słodko-kpiącym uśmiechem.

– Witajcie panowie! – Przywitała się grzecznie i podniosła się w końcu, by zejść z tarasu, by dołączyć do sporego już tłumu młodych kultywatorów. Wei Wuxian i Jiang Cheng z zaskoczeniem zauważyli, że kobieta dorównuje im wzrostem, a jej sylwetka, pomimo typowo kobiecej figury, jest bardzo silna i wysportowana. – O! I panie! Wybaczcie, siostry, nie przywykłam do kultywatorek w Zaciszu Obłoków – przeprosiła grzecznie, a po tłumie rozszedł się szmer.

– Co się stało? Dlaczego stoicie przed wejściem? – Nad głowami uczniów przybyłych na wykłady rozbrzmiał łagodny i spokojny głos. Lan Xichen wyszedł z głównej sali i pierwsze co zobaczył, to plecy odziane w czerń. Kobieta obróciła się gwałtownie z wyrazem zaskoczenia i radości na twarzy i natychmiast rzuciła się na szyję Pierwszego Młodego Panicza Lan.

– Chochliku! – Pisnęła i otarła z policzków łzy szczęścia, które natychmiast zalały jej oczy. Zewu-Jun początkowo próbował się uwolnić, ale zamarł na chwilę i również przytulił nieznajomą, chowający twarz w jej włosach, co wywołało falę pełnych zazdrości spojrzeń.

– A Ri! Wróciłaś!

– Przecież ci obiecałam, Chochliku! – Ta dwójka wydawała się dobrze znać i być ze sobą niezwykle blisko. – Obiecałam przecież, że przybędę na wykłady, nawet jeśli nie będziecie mnie tu chcieć.

Wei kopnął brata w kostkę i nachylił się, by zakpić szeptem:

– Ty to się raczej nie wżenisz z klan Lan, ale ja mam szanse...

– Huh? Co? O czym ty znowu pieprzysz? – Zdenerwował się Jiang Cheng, ale nadal nie odrywał błyszczących złością oczu od przytulające się publicznie pary.

– O tym, że siostra Lan musi być starszą siostrą Dwóch Jadeitów z Gusu. Inaczej Zewu-Jun nie pozwoliłby na takie spoufalanie się – wytłumaczył drugi chłopak i z dziką satysfakcją obserwował, jak młodszy się uspokaja.

– Dobra. Nawet jeśli ona jest ich siostrą, to co ma piernik do wiatraka?

– O to, że jest zupełnym przeciwieństwem twojego słodkiego i uroczego typu dziewczyny; jest zadziorna i całkowicie w moim typie – wyjaśnił spokojnie Wuxian, a Cheng nie mógł się z tym nie zgodzić. Hipotetyczne rodzeństwo nadal ćwierkało między sobą; kobieta pławiła się w atencji, jaką zdobyła, a Lan Xichen z ekscytacji na widok siostry nie zdawał sobie nawet sprawy, jakie przedstawienie z siebie robi. Dopóki brutalnie nie uświadomił go młodszy brat.

– Hałasowanie jest zakazane w Zaciszu Obłoków. Publiczne okazywanie uczuć także –oznajmił beznamiętnie kultywator w białych szatach, a Lan Xichen poczuł, jak palą go uszy, i puścił w końcu kobietę.

– Gwiazdko? Czy to ty? – wyszeptała zdumiona kobieta, a Lan Wangji spojrzał na nią beznamiętnie. Wzdrygnęła się, ale wytrzymała.

– Nadal twierdzisz, że to ich siostra? Czy tak brat traktuje siostrę? – mruknął Jiang Cheng do Wei Wuxiana, który się zawahał, ale przytaknął.

– Tak. Spójrz na ich oczy, nosy i usta. Wszyscy troje mają taki sam kształt, a Lan Zhan i Lan Ri mają identyczny kolor oczu!

– Lan Zhan? Lan Ri? Jak dobrze ich niby znasz, że mówisz o nich w ten sposób? – Zbeształ go młodszy, a starszy jedynie wzruszył ramionami.

– Nie sądzę, żeby Lan Ri to przeszkadzało...

– Nie, wygląda na równie bezwstydną, co ty – prychnął poirytowany kultywator, a jego brat wybuchnął śmiechem, zwracając na nich powszechną uwagę.

– Czy to nie jest przypadkiem główny uczeń sekty Jiang oraz jego rodzeństwo? – Nieznajoma pojawiła się nagle przed uczniami z Yunmeng i obdarzyła ich promiennym uśmiechem. – Jestem Lan Ri.

– Lán? (Lán 兰 wg Google tłumacza orchidea) A nie Làn? (Làn 蓝 wg Google tłumacza błękit) – Zapytał zaskoczony Jiang Cheng, a Lan Ri skinęła głową.

– Mn! Dokładnie – potwierdziła.

– Ale dlaczego? Czy nie jesteś siostrą Lan Zhana i Zewu-Juna? – Zadał niedyskretne pytanie, które wszystkich męczyło, Wei Wuxian. Uśmiech kultywatorki zbladł, ale zdołała go jednak utrzymać.

– Długa historia. Opowiem, gdy będzie czas – obiecała.

– Lan shijie, wybacz, nie przedstawiłem się. Jestem Wei Wuxian, to moja shijie Jiang Yanli, a ten marudny to Jiang Wanyin – przedstawił ich w końcu, a uśmiech Lan Ri znów stał się jak promień słońca.

– Bardzo miło mi was poznać! A teraz już chodźmy do środka, bo wuj faktycznie obedrze mnie ze skóry, jak mi to już kiedyś obiecał – rzuciła lekko i potarła nos, znów podchodząc do Lan Xichena. – Chochliku, faktycznie jesteś najprzystojniejszym mężczyzną naszego pokolenia, a Gwiazdka w pełni zasługuje na drugie miejsce, zaraz po tobie. Aż nie mogę się na was napatrzeć! – Paplała radośnie, a starszy z Jadeitów tylko z uśmiechem jej przytakiwał, kiedy młodszy nadal zachował kamienny wyraz twarzy.

– Dziękuję, A Ri, Wangji też ci dziękuje, ale może porozmawiamy po ceremonii? – Zaproponował dyplomatycznie mężczyzna, a kobieta przytaknęła energicznie. W końcu, po całym zamieszaniu wywołanym nagłym pojawieniem się Lan Ri, uczniowie weszli do sali i zajęli miejsca. Ceremonia szła gładko, dopóki nie przyszła kolej właśnie Lan Ri. Starszy Lan kiedy ją zobaczył najpierw pobladł, jakby zobaczył ducha, a następnie zrobił się cały czerwony. Kobieta spokojnie wstała z miejsca i przygotowała swój podarek, którym był piękny miecz w zdobionej pochwie.

– Co ty tutaj robisz?! – warknął, a Lan Ri wyglądała w tamtym momencie na równie niewzruszoną, co najmłodszy z jej braci.

– Przybyłam na wykłady sekty Lan z Gusu – oznajmiła czystym głosem, bez najmniejszego zawahania.

– Wyparłaś się sekty i klanu! Złamałaś nasze zasady! – Zarzucił jej Lan Qiren, a ona potrząsnęła przecząco głową.

– To nie ja się wyparłam klanu, tylko prędzej klan się wyparł mnie. Zmieniłam nazwisko, by nie szkodzić reputacji klanu – wyznała, a po sali przeszedł szmer zdumienia.

– Wstążka – wtrącił Drugi Młody Panicz Lan, a dłoń Lan Ri powędrowała do szyi, gdzie miała zawiązaną wstążkę z motywem chmur. Palce zacisnęły się na kokardzie, a oczy zaszkliły się od łez.

– Wcale jej nie zbezcześciłam – natychmiast odparła oskarżenie. – To mój mąż mi ją tak zawiązał w dniu naszego ślubu i prosił, żebym tak właśnie ją nosiła – wyjaśniła, a obecni Lanowie wyglądali na zszokowanych.

– Jesteś mężatką? – Pierwszy odezwał się Lan Xichen, a siostra uśmiechnęła się do niego smutno.

– Byłam. Mój mąż już nie żyje. Przecież pisałam ci o tym wszystkich, A Huan... – Powiedziała z wyrzutem, a Zewu-Jun wyglądał, jakby nie wiedział, o czym mówiła.

– Pisałaś? Nie dostałem od ciebie żadnego listu od dwudziestu lat – nawet doskonały Jadeit Gusu nie zdołał całkowicie ukryć wyrzutu w swoich słowach.

– Pisałam przez cały ten czas, chociaż nigdy nie dostałam od ciebie czy Gwiazdki odpowiedzi – zarzuciła, a po jej policzkach pociekły łzy.

– Nie tutaj, bracie, siostro – zwrócił im uwagę najmłodszy z Lanów i wyszedł z pomieszczenia, a pozostała dwójka podążyła za nim. Ceremonia powitania została przerwana i zrujnowana. Lan Qiren był wściekły na siebie, że nie zdołał zachować zimnej krwi na widok bratanicy, której nie widział już dwadzieścia lat.

W tym czasie rodzeństwo Lan zaszyło się w bibliotece. Bracia z przyzwyczajenia zajęli idealną pozycję, a siostra opadła bezwładnie przy stoliku, stając się bezwładną kupką kończyn, szat i nieszczęścia.

– A Ri... Możesz nam opowiedzieć, co się z tobą działo przez te lata? I dlaczego pojawiasz się dopiero teraz? – zapytał łagodnie, acz stanowczo starszy z braci, a kobieta pokiwała głową i nerwowym ruchem pogłaskała brzuch.

– Ja... Nie wytrzymałam tutaj, dusiłam się, ale chciałam być z wami, chciałam się dostosować i się wami opiekować po śmierci mamy. Ale nie dałam rady, zawiodłam was. Przepraszam... – Zaczęła i starannie unikała wzroku dwójki mężczyzn.

– Skoro tak, to dlaczego odeszłaś?

– Wuj... On... Kazał mi przestać kultywować – przyznała w końcu, a obu braciom odebrało chwilowo mowę. – Miałam już piętnaście lat, już było za późno dla mnie, by bez konsekwencji porzucić ścieżkę kultywacji... Zgodziłam się... – Bracia poderwali głowy i przerażeni wlepili oczy w siostrę. – Ale postawiłam jeden warunek.

– Jaki? – Zapytał cicho młodszy.

– Chciałam uczestniczyć w wykładach, by mieć chociaż teoretyczną wiedzę, co robić, gdyby coś złego nagle zaczęło się ze mną dziać. Akurat miały być organizowane, więc byłam przekonana, że jak tylko skończą się wykłady porzucę kultywację i zostanę jedną ze zwykłych kobiet klanu Lan. Jednak... Wuj się nie zgodził. Przez kilka tygodni biłam się z myślami; aż do przyjazdu uczniów z innych sekt. Kiedy ich zobaczyłam; jak radośni, swobodni i szczęśliwi są, podjęłam decyzję. Napisałam do was listy, spakowałam się i następnego ranka opuściłam Zacisze Obłoków – opowiadała cicho.

– Co się później z tobą działo?

– Trafiłam na nauki do klanu Jin. Przez dwa lata byłam ich uczennicą, ale później stary Jin zaczął się do mnie dobierać. Więc dałam mu w pysk i spieprzyłam stamtąd – zaśmiała się sztucznie, a Lan Wangji skrzywił się wewnętrznie.

– W Zaciszu Obłoków nie wolno przeklinać – zwrócił uwagę Lan Ri, na co kobieta przewróciła oczyma.

– Wiem, Gwiazdko. Znam te zasady na pamięć. Możesz mi wierzyć, że uczyłam się pisać właśnie na nich. Jeszcze nawet nie potrafiłam poprawnie trzymać pędzla, a już je musiałam przepisywać w ramach kary... Ale mniejsza. – Machnęła dłonią dla podkreślenia swoich słów. – Po tym jak odeszłam z klanu Jin postanowiłam zostać wędrowną kultywatorką i nauczycielką szermierki. Wtedy też zdecydowałam się zmienić nazwisko, by przypadkiem nie zniszczyć reputacji sekty i klanu.

– A co z twoim mężem? I dlaczego postanowiłaś wrócić? – Dopytywał siostrę Lan Xichen.

– Mojego męża poznałam trzy lata temu, kiedy wróciłam z nocnego polowania i szukałam dobrego płatnerza, który przekuje dla mnie złamany starożytny miecz, który znalazłam w leżu bestii. Był prawdziwym artystą swoim fachu... To on wykuł miecz, który dziś ofiarowałam podczas ceremonii powitania.

– To wspaniała broń – pochwalił z podziwem Zewu-Jun, a Lan Ri skinęła głową.

– Mn. Też tak sądzę.

– Jak zmarł?

– Wpadł w zasadzkę. Został obrabowany, pobity i zostawiony na pastwę losu. Gdyby nie to, że noc była wyjątkowo zimna, to miałby szanse przeżyć i wrócić do pełni zdrowia... – powiedziała i pociągnęła nosem. Zanim Lan Xichen zdołał zareagować, Lan Wangji już był przy siostrze i delikatnie głaskał ją po włosach, kiedy ona płakała w jego szatę.

– Przykro mi, Promyczku – powiedział, a to spowodowało jeszcze większy wybuch płaczu. Spojrzał zdezorientowany na starszego brata, który dał mu znać, że wszystko w porządku.

– Dziękuję, Gwizdko. Nawet nie wiesz, ile to dla mnie znaczy – wymamrotała Lan Ri z twarzą nadal wciśniętą w materiał. – Cieszę się, że moje dziecko będzie miało tak wspaniałych wujków jak wy – oznajmiła, a bracia Lan po raz kolejny zaniemówili tego dnia.

– Jesteś w ciąży? – Pierwszy z osłupienia wyrwał się Xichen.

– Mn. Inaczej bym nie pojawiła się w Zaciszu Obłoków. Spodziewałam się, że raczej nie chcecie mnie już więcej znać, skoro nie opisaliście na ani jeden mój list...

– Myśleliśmy, że to ty nie chcesz mieć już z nami nic wspólnego, kiedy przez kilka lat pisaliśmy listy i na ani jeden nie było odpowiedzi... – powiedział Lan Xichen, a Lan Wangji wstał gwałtownie z miejsca, a jego ciało wibrowało z tłumionej złości. – Wangji? Co się stało? Dalej się złościsz na A Ri? Przecież właśnie powiedziała, że sądziła, że to my ignorujemy ją, a nie odwrotnie...

– Nie A Ri. To wuj – oznajmił poważnie, a rodzeństwo spojrzało po sobie zdumione.

– To ma sens – odezwała się w końcu kobieta. – Beze mnie w pobliżu wychował was na idealnych Lanów. Jednego, który przystosuje się do wszystkiego i wszystkich, nikogo nie urazi i zawsze ma uśmiech przyklejony do twarzy, oraz drugiego – zimnego jak lód, nieprzystępnego i idealnego...

Starannie dobrane i wypracowane maski właśnie pękły. Rodzeństwo Lan jednomyślnie skinęło głowami i zaczęło snuć palny zemsty przeciwko wspólnemu wrogowi, który zniszczył ich dzieciństwo.


~*~

Witajcie, dawno mnie tu nie było. Nie mam na swoje usprawiedliwienie, że pisałam "Powieść Życia", bo jej nie pisałam. Ale obejrzałam The Untamed i napisałam takiego oto one shota. Czy ktoś z Was oglądał tę dramę?

A, i uczę się chińskiego. Czy teraz mi wybaczycie nieobecność?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro