10.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Za oknami był już mrok, a blondynka nie mogła zasnąć w sypialni, którą przeznaczył jej Klaus. Była pochłonięta myślami. Jeszcze dzisiaj ktoś próbował ją zabić, i gdyby nie czujność pierwotnego, to teraz leżałaby z kołkiem w sercu. Domyślała się, że on nie zostawi tego tak łatwo. Wiedziała, że jej bezpieczeństwo jest dla niego najważniejsze. Kilka razy nawet o tym wspomniał. Przeczuwała, że zbliża się coś niebezpiecznego, tylko nie wiedziała co.

Caroline czuła się zagubiona w tym wszystkim. Jeszcze nie do końca pogodziła się z uczuciami, którymi darzy wampira. Nawet ostatnio zbliżyli się do siebie bardziej, niż kiedykolwiek. W końcu się całowali, ale nie wiedziała czy tylko dla niej to było niezwykłe. Może była dla niego zabawką, którą musiał zdobyć? Obawiała się tego najbardziej. Że dla niego jest kolejną zdobyczą, bo przecież Niklaus musi mieć wszystko po swojej myśli.

Niebiesko-szare oczy zaczęły opadać, pochłaniając się we własnym śnie. Obraz się zmienił, a blondynka zobaczyła, że jest w barze, który wyglądał na lata dwudzieste. Sama dziewczyna miała na sobie złotą sukienkę przed kolano z frędzlami, a włosy miała ułożone w stylu tamtych lat, a w nich miała wczepioną ozdobę z postaci piór. Na szyi miała białe perły, a na rękach białe rękawiczki. Wszystko wyglądało, jakby naprawdę żyła w tych czasach.

– Witaj Caroline – usłyszała aksamitny głos z brytyjskim akcentem, więc zaskoczona spojrzała na wampira. Czy aż tak bardzo o nim myślała, że teraz śni o nim? I dlaczego lata dwudzieste?

Niklaus był ubrany w biały garnitur, który na nim leżał idealnie. Styl z tamtych lat pasował mu jak ulał i sama Caroline musiała to stwierdzić.

– Jesteś w mojej głowie! – krzyknęła jasnowłosa z oburzeniem. – Wychodź z mojego snu.

– Poprawka, to ty jesteś w moim śnie.

– Jak to? – Słowa mężczyzny zdezorientowały młodą wampirzycę. – Niby czemu miałabym być w twoim śnie?

– Sama do mnie przyszłaś – wyznał Klaus.

– Jak to sama?

– Najwyżej musiałaś o mnie myśleć, gdy zasypiałaś, kochana – stwierdził, uśmiechając się figlarnie.

Ta wypowiedz kompletnie odebrało mowę pannie Forbes. Nie wiedziała co powinna powiedzieć, bo Klaus miał rację, że o nim myślała przed snem.

– Czemu lata dwudzieste?

– Te czasy najbardziej mi się podobały – odpowiedział Mikaelson. – To były udane lata – dopowiedział i zamyślił się we wspomnieniach tych lat. – Czy panienka Forbes zatańczy ze mną? – spytał, a jego kąciki ust nie schodziły z twarzy.

– Oczywiście panie Mikaelson.

***

Oboje byli zatraceni w tańcu. Klaus opowiadał Caroline o swoich przeżyciach z lat dwudziestych. Blondynka uważnie słuchała jego słów. Lubiła słuchać jego głosu z akcentem. Klaus był lepszym informatorem od nie jednej encyklopedii. Wypowiadał się na każdy temat bez problemu, a ona chłonęła zdobytą wiedzę. W tle słychać było delikatną muzyką, którą prezentowała gościom pubu młoda kobieta o idealnym głosie.

Caroline i Klaus spojrzeli w swoje oczy w tym samym czasie. Znów można było powiedzieć, że zaczęli się przyciągać do siebie. Oboje pragnęli złączyć swoje usta razem, ale kiedy już byli już prawie przy celu, to zadzwonił telefon wampirzycy, która się wybudziła.

Dziewczyna jęknęła i schowała głowę w poduszce. Nie rozumiała tego, co miało miejsce. Była we śnie Klausa, a wtedy prawie się pocałowali.

Sięgnęła po swoją komórkę, a kiedy spojrzała na ekran, uśmiech pojawił się natychmiast.

– Stefan! – ucieszyła się Forbes tym, że jej przyjaciel nareszcie postanowił się odezwać. – Tęskniłam, ale powinnam być zła, że się nie odzywałeś, przecież jestem twoją przyjaciółką!

– Wybacz, Caro – powiedział skruszony. – Wróciłem do Mystic Falls, a tam okazuje się, że moja najlepsza przyjaciółka wyjechała do Nowego Orleanu – dopowiedział. – Czy to przypadek, że wybrałaś miasto, gdzie są pierwotni?

– A uwierzysz, że to przypadek? – spytała, ale dobrze wiedziała, że tak nie będzie. Przecież to nie mógłby być przypadek. Każdy z Mystic Falls wiedział, że rodzina Mikaelsonów przebywa najczęściej.

– Wytłumaczysz mi to na dobrym drinku – stwierdził blondyn. – Mam nadzieję, że znasz jakiś dobry bar, bo właśnie wjeżdżam do Nowego Orleanu.

– Naprawdę jesteś w nowym Orleanie? – zapytała, a jej kąciki ust się podniosły. – Jak się cieszę – powiedziała. – Szybko się wyszykuję do wyjścia i spotkamy się na miejscu. Adres wyślę ci esemesem – dodała i się rozłączyła. Na komórce wystukała treść, a następnie wysłała wiadomość przyjacielowi.

Caroline szybko wstała z łóżka, a następnie zaczęła się szykować na spotkanie. Wykonała poranne czynności w łazience, a już po chwili była ubrana w dżinsy, białą bluzkę z nadrukiem oraz czarną kurtkę i krótkie kozacki.

Radością zeszła na dół do kuchni, gdzie wyciągnęła woreczek krwi, którą zaczęła pić. Pustą torebeczkę wyrzuciła do śmietnika, a sama zaczęła się kierować do wyjścia, ale drogę jej zagrodził pewien pierwotny.

– Gdzie się wybierasz?

– Wychodzę – odparła blondynka. – Nie będziesz trzymać mnie w domu.

– I tu się mylisz – powiedział Klaus z uśmiechem, który miał oznaczać, że to on tutaj dyktuje zasady. – Zostaniesz w domu.

– Nie jestem twoją niewolnicą!

– Powiedziałem, że zostajesz w domu – powtórzył. – Wczoraj prawie nie zostałaś zabita – przypomniał. – Nawet nie ma mowy, że sama wyjdziesz z domu.

Caroline tylko jęknęła frustrowana, a następnie jak obrażona księżniczka weszła do środka. Była wściekła na Klausa, za to, że nie może wyjść. Co on sobie myślał?

– Nienawidzę cię! – krzyknęła.

– Widzę, że stare czasy wróciły – powiedział pierwotny, który nie przejął się słowami jasnowłosej.

Dziewczyna postanowiła przenieść spotkanie ze Stefanem do domu Mikaelson. Mimo, że nie chciała tego, to bardzo chciała spotkać przyjaciela. 

***

Kiedy usłyszała dzwonek do drzwi, to wampirzą prędkość zbiegła otworzyć. Od razu rzuciła się w ramiona najlepszego przyjaciela, który również się stęsknił za nią.

Stefan Salvatore był ciemnym blondynem. Dzisiejszego dnia postanowił włożyć na siebie niebieską koszulkę i ciemne spodnie oraz wygodne buty. Jak zawsze prezentował się nienagannie.

– Stefan, tęskniłam – wyznała.

– Ja też Caro stęskniłem – odpowiedział jej tym samym, oddając uścisk.

– Wybacz, że nie mogliśmy się spotkać w umówionym miejscu, ale mam areszt – wyjaśniła lekko zirytowana ostatnim słowem. Oboje weszli do środka i usiedli na kanapie w salonie. Caroline stwierdziła, że Klaus nie powinien się złościć jak weźmie jedną butelkę whisky. I tak nie obchodziłoby to za bardzo dziewczyny, bo przecież sam jest sobie winien.

– Dlaczego mieszkasz w domu pierwotnych?

– Zostałam do tego zmuszona – prychnęła.

– Przypomnę ci, że to dla twojego bezpieczeństwa. – Nagle do salonu wszedł Niklaus. – Gdyby nie ja, to wczoraj straciłabyś życie.

– Witaj Klaus – przywitał się Salvatore.

– Witaj Stefanie – rzekł Niklaus. – Miło cię gościć w moim domu. 

– Dziękuję za zaproszenie.

– Nie masz mu za co dziękować – stwierdziła blondynka, łapiąc przyjaciela za rękę i zaprowadziła go do swojej sypialni, po drodze łapiąc butelkę burbona. Była wściekła na Klausa, że musi siedzieć w czterech ścianach, jednak rozumiała, że dbał tylko o jej bezpieczeństwo.


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro