12.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Wszyscy patrzyli się na siebie z nienawiścią. Za Marcelem zaczęli się zbierać jego wampiry, chcąc pozbyć się raz na zawsze Klausa.

– Jesteś sam, przeciwko nam wszystkim! – krzyknął Marcel.

– Nik, nie jest sam – oznajmiła Rebeka, stojąc obok Elijah'y i Stefana.

– Oddaj dobrowolnie Caroline albo pozabijam twoją rodzinkę, Marcel – powiedział Klaus, myśląc o armii Marcela.

– Was jest za mało, żeby mnie pokonać.

– Tak myślisz, Marcel? – Usłyszeli dobrze znany głos. Mikaelsonowie myśleli, że się przesłyszeli, jednak Kol tutaj był naprawdę, a przecież Klaus widział jego śmierć.

– Kol – wyszeptała Rebeka.

– Rodzinko, powinniście wiedzieć, że śmierć mnie nie powstrzyma – dodał, widząc swoje rodzeństwo. – Wiedźmo Bennett też coś wie na temat śmierci – dopowiedział, patrząc na swoją towarzyszkę.

Kol i Bonnie połączyli siły, żeby wydostać się z drugiej strony i tak właśnie znaleźli się wśród żywych. Bennett chciała pomóc przyjaciółce i dlatego pragnęła wrócić do żywych. Kol po prostu skorzystał z tego, żeby znów żyć, oraz też musiał pomóc rodzeństwu. Zawsze i na wieki, dobrze pamiętał tę przysięgę.

– Dobrze cię widzieć wśród żywych, bracie – oznajmił Klaus. – Może przyłączysz się do zabawy?

– Myślałem, że już nie zapytasz – odpowiedział z wrednym uśmieszkiem. – Bonnie też się przyłączy. Chce tego samego, co my – dopowiedział.

– Może ktoś jeszcze się dołączy? – zapytał się zirytowany Marcel.

– Ja, jeśli mogę.

Do pomieszczenia weszła Caroline z delikatnym uśmieszkiem. Bawiła ją reakcja Marcela.

– Tyler powinien cię pilnować – warknął ciemnoskóry, patrząc na blondynkę. – Jak uciekłaś?

– Tyler sam mnie wypuścił. Nie było trudno, żeby go przekonać.

Wszystko zaczęło się jebać Marcelowi, a jego plan się walił, jednak wciąż miał kołek z białego dębu. To mu dodało przewagi nad Klausem.

Caroline stanęła obok Klausa, jednak zaskoczyło ją, że widzi Bonnie. Ze załzawionymi oczami, patrzyła się na mulatkę.

– Bonnie – wyszeptała, łapiąc przyjaciółkę za ręce. – Ty żyjesz.

– Tak, później ci wyjaśnię.

Blondynka tylko kiwnęła głową.

– Czy to tutaj można sprać komuś boczki? – Damon wszedł do pomieszczenia z towarzyszącą Eleną, a za nim towarzyszyło parę wampirów. – Cieszę się, że się nie spóźniłem. Przydałoby się komuś dupę sprać – dodał i stanął obok swojego brata. – Dobrze Stefan, że nie bawisz się sam. Mógłbyś być samolubny i do mnie nie zadzwonić, ja tak pewnie zrobiłby. Za bardzo nie lubię się dzielić.

– Jeszcze kogoś zaprosiliście? – zapytał się Marcel. Był już zirytowany tym, że każdy przerywa tę walkę. Co nowe osoby dochodziły. – Do ataku!

Bitwa trwała tak, szybko, że ledwo można było nadążać. Wszyscy godnie walczyli, jednak parę wampirów już poległo. Mieli za co walczyć.

– Twoje ostatnie słowo, Marcel? – zapytał się Klaus, kiedy dopadł ciemnoskórego.

– Gnij w piekle.

– Przyjemnością.

Mieszaniec oderwał głowę Marcelowi bez żadnego wysiłku. Bitwa była zakończona sukcesem.

– Klaus – wyszeptała Caroline, wtulając się w mieszańca. Pierwszy raz zdecydowała się na bliski gest w towarzystwie innych. Nie obchodziło jej inni, dla niej liczył się tylko Klaus. – Myślałam, że cię stracę.

Niklaus wtulił się ukochaną, dziękując bogu, że jest cała i zdrowa. Bał się, że może stracić swojego osobistego anioła.

– Zapomniałaś, że mnie nigdy się nie pozbędziesz? – zapytał, a blondynka się zaśmiała.

– Kocham cię, Klaus – wyznała, patrząc w jego oczy. – Byłam głupia, że nie dopuszczałam do siebie tego uczucia. Za bardzo obchodziło mnie opinia innych niż moja własna. Nigdy nie powinnam patrzeć na to, co inni powiedzą. Powinnam słuchać się głosu serca. Kocham cię Klausie Mikaelsonie.

– Kocham cię, Caroline – wyszeptał, a wampirzyca się uśmiechnęła uroczo.

– Wiem – odparła, a następnie gwałtownie wbiła się w usta Niklausa. Nie obchodziło jej, że tę scenę oglądali inni. Nareszcie była szczęśliwa. – Teraz możemy być razem na zawsze.

– Mamy przed sobą całą wieczność, kochana.

***

Caroline podeszła do przyjaciółek, które czekały na nią. Elena i Bonnie uśmiechnęły się do blondynki i przytuliły. Forbes obawiała się ich reakcji, jednak nie była taka straszna.

– Caroline, przepraszam za wszystko – powiedziała Elena. – Zachowałam się strasznie. Nie powinnam się tak zachować, gdy dowiedziałam się, że jesteś w Nowym Orleanie. Akceptuję twój związek z Klausem. Teraz jestem pewna, że przy nim jesteś bezpieczna. Twoje szczęście powinno być najważniejsze. Czy mi wybaczysz? – dopytała się z nadzieją.

– Pewnie – odpowiedziała blondynka. – Za bardzo się przyjaźnimy, żeby się na siebie gniewać – dodała, łapiąc dziewczyny za rękę. – Jesteście dla mnie ważne – stwierdziła Caro. – Bonnie cieszę się, że jesteś wśród żywych. Nie chcę znów przeżywać twojej śmierci, chyba że tej ostatecznej, jednak nie chcę o tym myśleć.

– Teraz nigdy nie umrę. Będziecie na mnie skazane na wieczność – wyjaśniła.

– Ale jak to? – spytała się Elena, patrząc na mulatkę.

– Efekt uboczny wrócenia do żywych – zaśmiała się Bennett. – W sumie to nie żałuję, że tak się stało – dodała, zerkając na Kol'a.

– Bonnie Bennett, czy my o czymś nie wiemy? – zapytała się Caroline, zakładając ręce na biodra. Zarumienione policzki wiedźmy odpowiedziały na pytanie Forbes. – Bonnie zakochana! Tak bardzo się cieszę. – Caroline uściskała przyjaciółkę.

– Zasługujesz na szczęście Bonnie – odparła Elena z uśmiechem. – Moje gratulacje.

***

– Przyjęcia organizowane przez Mikaelsonów są najlepsze – podsumował Damon. – Mają najlepszy alkohol. Burbona oczywiście nie zabrakło.

– Ty tylko myślisz o alkoholu – stwierdziła Elena.

– Nie tylko – zaprzeczył. – O seksie też myślę – dodał, popijając burbon. – Od zawsze wiedziałem, że nasza Barbie będzie kiedyś z Klausem. To była tylko kwestia czasu.

– Między nimi od zawsze był ten seksualny wzrok – oznajmił Stefan.

– Seksualny wzrok? – zapytała się zaskoczona Caroline.

– Sam też to zauważyłem. – Do nich podszedł Kol i objął Bonnie ramieniem. Mulat nie miała temu nic przeciwko. – Od zawsze was ciągnęło do łóżka – dodał, patrząc na dziewczynę swojego brata.

– Czy wy coś braliście? – spytała się Forbes, nie mogąc uwierzyć w to, co słyszy. Czy to byli jej przyjaciele, którzy bez problemu mówili o niej i Klausie?

– Czy mogę prosić o chwilę uwagi? – Każdy w sali usłyszał głos Klausa, więc spojrzeli na organizatora balu. – Chciałbym podziękować za pomoc pokonaniu Marcela oraz obiecuję wszystkim wampirom, że będę najlepszym królem Nowego Orleanu – dodał Niklaus, który osiągnął to, co chciał. Spojrzał na Caroline i uśmiechnął się, więc odpowiedziała mu tym samym. – Każdy król, nie może się obejść bez swojej królowej. Caroline, mogłabyś podejść? – zapytał, więc blondynka stanęła obok niego. – Caroline Forbes od dzisiaj jest waszą królową. – Dziewczyna nie mogła uwierzyć w to, co usłyszała. Została królową Nowego Orleanu. Każdy uklęknął przed dziewczyną, dając tym swój szacunek. – Teraz czas na taniec.

Wszyscy zaczęli się ustawiać na parkiecie. Damon był razem z Eleną, Bonnie z Kol'em, a Stefan z Rebeką. Między tą dwójką coś było, jednak czas pokaże, czy to coś więcej. Trwała między nimi chemia.

– Zatańczysz ze mną, kochana? – zapytał.

– Oczywiście – odpowiedziała z uśmiechem, a w tym czasie zaczęła lecieć piosenka Ed Sheeran ''Shape of You'' Tekst idealnie pasował do sytuacji Klausa i Caroline. Ich miłość jest idealna i na pewno przetrwa na wieki.

''Dziewczyno, wiesz, że chcę twojej miłości, twojej czułości. Miłość była stworzona właśnie dla nas, chodź już, podążaj za mną. Może i jestem szalony, ale nie miej nic przeciwko temu, powiedz: Chłopaku, nie gadajmy tyle. Złap moją talię i połóż to ciało na mnie''.

Hayley i Tyler uciekli daleko od Nowego Orleanu, teraz mogą się cieszyć sobą i jeszcze nienarodzonym dzieckiem. Klaus na początku był wściekły, że brunetka okłamywała go, że to jego dziecko, jednak Caroline sprawiła, że ta złość przeszła, a zajął się ciałem swojej ukochanej. Tyle na to czekał, a teraz mógł smakować jej codziennie.

***

– Jesteś tysiącletnią hybrydą, a boisz się mojej matki? – zakpiła Caroline, gdy siedzieli w samochodzie Niklausa, obok domu szeryf Forbes. – Nie mów, że się boisz.

– Ja niczego się nie boję – odpowiedział, a następnie wysiadł z samochodu. Otworzył drzwi Caroline i podał jej rękę. Blondynka uśmiechnęła się, podając swoją dłoń. Matka Caroline była już powiadomiona, że Caroline przyjedzie i też wiedziała, że nie będzie sama, niestety jej córka nie zdradziła imienia i nazwiska swojego partnera, obawiając się, że jej mama wpadnie na zawał.

Podeszli do drzwi, a strach w Caroline coraz bardziej naciskał. Bała się, że Elizabeth nie zaakceptuje Klausa i wyprze się swojej jedynej córki. Niklaus zadzwonił dzwonkiem i teraz pozostało im czekać.

– Nie ma jej. Myślę, że możemy już iść – odparła Caroline i chciała się oddalić, jednak przyciągnął ją Klaus.

– Słyszę, że ktoś jest w domu – odpowiedział mieszaniec, a blondynka przetknęła wampirzy słuch. – Czyżby ktoś się tutaj bał?

– Ja niczego się nie boję – powtórzyła wcześniejsze słowa Klausa. – Dobra, jej to się jednak boję – dodała, a on się zaśmiał. – Myślisz, że po kim odziedziczyłam swój charakter? Bo na pewno nie po ojcu.

– Głowa do góry, Caroline. Wszystko będzie dobrze.

I w tym momencie otworzyła im szeryf Forbes.

– Caroline, dobrze, że wróciłaś cała i zdrowa – oznajmiła Liz, przytulając córkę. Nawet nie zwróciła uwagi na towarzyszącego.

– Obiecałam, że wrócę cała i zdrowa – rzekł Care i oderwała się od matki. – Mamo, chciałabym ci przedstawić mojego narzeczonego – dodała niepewnie. – Za miesiąc bierzemy ślub.

– Jestem taka szczęśliwa – powiedziała, przytulając Caroline i zdziwionego pierwotnego. – Twoje szczęście jest najważniejsze, Caroline. Od dawna wiedziałam, że coś jest między tobą a Klausem. Matki wiedzą takie rzeczy – dodała. – Wyglądasz na zdziwioną, Caroline. Jakbyś myślała, że się ciebie wyrzeknę, gdy mi o tym powiesz – stwierdziła Elizabeth.

– Właśnie tak myślała – odpowiedział Niklaus, a w tym czasie dostał po głowie od swojej partnerki.

– Ach, Caroline, Caroline. – Elizabeth pokręciła tylko głową, uśmiechając się do dwójki. – Wejdźcie do środka.

Historia na tym się kończy, jednak nie dla Klausa i Caroline. Ich miłość będzie trwać przez wieki, a przecież mają całą wieczność.

***

To już koniec

Dziękuję, że czytaliście to ♥

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro