9.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Kiedy nastał nowy ranek w Nowym Orleanie Caroline w doskonałym humorze się obudziła, a następnie udała się pod prysznic. Rozebrała się do naga i weszła do kabiny prysznicowej. Umyła starannie swoje ciało i włosy, a następnie stanęła przed lustrem w samym ręczniku. Zaczęła suszyć swoje blond loki, a po chwili wzięła się za robienie makijażu. Wykonując te czynności czuła się, że szczęśliwa energia ją pochłania. Nie żałowała ani przez moment wczorajszego wyczynu z Klausem. Teraz zrozumiała, że nie powinna się przejmować opinią innych, bo oni nie mają prawa oceniać tego kogo się kocha. Jak się mówi, serce nie sługa. Caroline była jak biel, a Klaus jak czerń. Przeciwieństwa się przyciągają do siebie i tak właśnie było z nimi.

Caroline przyznała się do miłości do Klausa i tego nie żałowała. Wreszcie jest szczęśliwa i to się liczyło. Mogła przed sobą przyznać, że zakochała się w niebezpiecznej hybrydzie, który był przy niej mężczyzną jak marzeniem.

Ostatni raz spojrzała w lustro i stwierdziła, że wygląda idealnie. Wyszła z łazienki, a następnie skierowała się do szafy w swoim pokoju. Wybrała zestaw z myślą o pierwotnym. Chciała, żeby Klausowi spodobał jej ubiór. Włożyła na siebie błękitną sukienkę, którą kupiła na zakupach z Rebeccą, a na gołe stopy włożyła białe szpilki. Blondynka uznała, że wygląda zabójco. Jej jasne loki opadały na ramiona, a makijaż idealnie wyglądał na jej twarzy.

Odkąd wstało, to nie mogła powstrzymać uśmiechu. Czuła się wyjątkowo z myślą, że wczorajszego dnia doszło do zbliżenia z Klausem. Nie obchodziło ją, że jej przyjaciele z Mystic Falls nie zaakceptowali tego. Chciała być wreszcie doceniona, a tak się właśnie czuła przy Niklausie. Przy nim odczuwała, że naprawdę jest wyjątkowa, że jest piękna.

Caroline dotknęła swoich ust, które wczoraj całowały delikatne wargi Mikaelsona. Wpadła po zabój. Zakochała się i miała nadzieję, że na wieki. Nie chciała rezygnować z tego co ją w tej chwili uszczęśliwiało.

Wampirzyca wzięła swoją ulubioną torebkę, do której schowała telefon, portfel oraz klucze, a następnie wyszła z hotelu. Postanowiła udać się przed siebie. Spacerowała po pięknym mieście i podziwiała budynki, które były cudowne.

Od dziecka marzyła, że kiedyś wyruszy w świat. Chciała zwiedzić Paryż, Rzym, Tokio i wiele innych ciekawych miejsc. Jednak nigdy nie miała możliwości wyrwać się z rodzinnego miasteczka, ale w końcu wyjechała do Nowego Orlenu za prośbą Elijah'y. Na początku miała obawy co do tego, ale teraz tego nie żałuje. Nawet pokochała to miasto.

– Jak widać uśmiech nie schodzi z twarzy – koło siebie poczuła silny podmuch powietrza, wywołany przez wampirzą szybkość. – Ale z uśmiechem ci do twarzy, kochana. Może zdradzisz co go przywołało?

Caroline spojrzała na Klausa, który widać było, że był w dobrym humorze.

– Wolę tę informację zostawić dla siebie – stwierdziła blondynka.

– Gdzie to się wybierasz?

– Właściwie to nie wiem – odpowiedziała. – Szłam przed siebie.

– Pokażę ci co kocham w Nowym Orlenia – stwierdził Klaus i wystawił ramię jasnowłosej, która z ochoczo przyjęła.

Caroline czuła się podekscytowana tym wszystkim, że spędzi chwilę z pierwotnym. Klaus opowiadał jej historię Nowego Orleanu, a ona uważnie słuchała. Jego brytyjski akcent pieścił jej uszy. Widać było, że błękitnooki kochał to miejsce.

Ona nie mogła oderwać od niego wzroku. Mimo swoich starań, nie mogła powiedzieć nigdy, że Klaus jest potworem. Dawniej starała się tą informacją, zagłuszyć swoje uczucia, ale od miłości nie da się uciec. Każdy zasługuje na miłość.

– Nigdy nie myślałam, że wyrwę się z Mystic Falls – powiedziała nagle blondynka, która była wpatrzona w błękitne niebo. – W Nowym Orleanie jest pięknie.

– Zabiorę cię, gdzie chcesz. Rzym, Paryż, Tokio.

– Kiedyś powiedziałeś mi podobne słowa – przypomniała Caroline z uśmiechem.

– Możliwe – odparł pierwotny. – Zabiorę cię w miejsca, które zwiedziłem przez tysiąc lat. Pokażę ci świat. Zasługujesz na wszystko co najlepsze.

Nagle oczy Niklausa zmieniły się na barwę żółtą, a pod oczami zrobiły się czarne żyły. Jasnowłosa zaskoczona krzyknęła, widząc mroczną wersję pierwotnego. Mężczyzna z szybkością światła znalazł się przed dziewczyną i przyjął drewniane naboje, który mógłby zabić jego ukochaną. Ze złością wyciągnął drewno, a następnie ruszył w stronę skąd wyleciał pocisk.

Za drzewem stał młody wampir, który nie przewidział szybkości hybrydy. Klaus złapał ciemnego rudzielca za szyję i podniósł do góry. Klaus miał teraz chęć zamordować chłopaka.

– Nie zabijaj mnie – powiedział przerażony.

– Na razie zostawię cię przy życiu – zaczęła pierwotna hybryda – ale musisz mi powiedzieć kto cię przysłał.

– Marcel – zdołał wykrztusić jedynie przez brak powietrza.

– Marcel wywołał wyrok na siebie.

– Proszę, nie zabijaj mnie.

– Trzeba było myśleć, zanim zadarłeś z Niklausem Mikaelsonem – wypowiedział Klaus, który po chwili wyrwał jemu serce. Nie było mu szkoda tego wampira.

– Klaus! – krzyknęła za nim Caroline. – Zabiłeś go.

– Nic wielkiego – Niklaus przekręcił oczami. – Chciał ciebie zabić.

– Ale zabiłeś go.

– Kochana, taka kolej rzeczy – wyjaśnił. – Każdy wie, że kto zadziera ze mną, to może szykować się na śmierć.

– To czemu mnie jeszcze nie zabiłeś?

– Bo jesteś moją słabością – wyszeptał Klaus przy uchu Car. – Jesteś wszystkim czego pragnę.

***

– Czuj się jak u siebie, kochana – wypowiedział mężczyzna, kiedy dwójka wampirów przekroczyła rezydencję Mikaelsona.

Caroline nadal była zdenerwowana na mieszańca, ale wiedziała, że on się tylko o nią troszczy, że nie chce, żeby stała się jej jakaś krzywda. Iluś tam procentach nawet się cieszyła myśląc tak blisko przebywanie obok niego, ale jej wielka dumo nie mogła zareagować inaczej.

Złotowłosa przekroczyła salon, ale zatrzymała się widząc widząc w pomieszczeniu Hayley. Nienawidziła jej z całego serca. Brunetka najpierw przespała się z Tylerem, a później Caro dowiedziała się, że spała jeszcze z Klausem. Do tego dochodziła jej ciąża z Hybrydą.

– Miło cię widzieć, Caroline – odparła wilkołacka.

– Ciebie też – oznajmiła niechętnie, a po chwili do nich dołączył Klaus. Widok dwóch dziewczyn razem go trochę drażnił. Nie cierpiał kobiety, która ponoć nosiła jego dziecko, które go nawet nie obchodzi. Elijah sądzi, że ten mały problem może połączyć rodzinę Mikaelson i to dla niego Hayley przebywa w tym domu.

– Nareszcie ktoś kogo lubię – stwierdziła Rebecca, która ciekawa postanowiła sprawdzić kto przed chwilą wszedł do willi. Pierwotna rzuciła się na młodą wampirzycę i z całej siły przytuliła swoją przyjaciółkę. Mimo, że kiedyś się nienawidziły, to teraz stały się sobie bliskie. – Chodźmy na górę – dodała i pociągnęła towarzyszkę do swojego pokoju. Caroline nawet nie miała szans, żeby zaprzeczyć. – Jak ja jej nie cierpię – wyznała Becka, kiedy usiadły na łóżku.

– Hayley? – zapytała Caroline.

– Tak, dawno bym ją zabiła, ale Elijah ma nadzieję, że to dziecko, uratuje jeszcze Niklausa – odpowiedziała na pytania Caro. – Ja natomiast myślę, że mojemu bratu nie potrzeba dziecka, tylko ciebie. Przy tobie jest jak nie Nick.

– Przy mnie? – powtórzyła Forbes.

Słowa Mikaelson były tak absurdalne, że Caroline nie wiedziała czy ma w nie wierzyć. Czy to oznaczałoby, że Klaus coś do niej poczuł? Niby pokazywał jej to za każdym krokiem, ale myślała, że to nic nie znaczy. Wielka Hybryda poczuła coś do bezbronnego baranka?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro