Mamo..

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

-Avery Już czas- Powiedział Ethan wchodząc do pokoju.
- Już idę- Oznajmiłam.
Zeszłam na dół zachodząc ostrożnie po białych śliskich schodach, patrząc jednocześnie na Matkę, która patrzyła na mnie z pod łba. Wzięłam głęboki oddech udając się w jej stronę, nie spuszczając z niej wzroku dalej szłam przed siebie.
- Mamo?- Uniosłam głowę
- Rozmawiać będziemy później, teraz trzeba zająć się tą sprawą- Rzekła z powagą.
- Oczywiście..- Westchnęłam
- Marcus cię odprowadzi, ja mam dużo na głowie- Skrzyżowała ręce na piersi
Marcus to mój znajomy ze szkoły, mamy dobre relację więc matka nigdy nie ma nic przeciwko kiedy chcę w czymś pomóc, to dobry chłopak mimo naszej wampirzej krwii, różni się ode mnie bardzo lecz przecież nie ma nikogo idealnego. Co najmniej tam mi mówiono.
Otworzyłam drzwi wejściowe zastając w progu mężczyznę.
- Witaj Avery- Uśmiechnął się.
- Witaj Marcus- Odwzajemniam Uśmiech.
- Gotowa na spotkanie z przywódczynią?- Zapytał.
- Oczywiście- Uniosłam lekko głowę.
- Zatem idziemy
W lesie czekała na nas watacha Kitsunów, patrzyli się na nas jak byśmy byli im obcy, ich Ostre jak diabli pazury błyszczały się w świetle księżyca a ich różnokolorowe oczy mieniły się jak zorza polarna. Udałam się pod wielki głaz gdzie stała Sera, Blond włosa dziewczyna z kocimi uszami, posiadała czerwone pasemka zdobiące jej pięknie proste włosy. Oczy miała szarawe, za to bardzo piękne, jej czerwono różowe usta wyglądały jak u lalki. Posiadała kilka ogonów w kolorze białym, ale końcówki były czerwone.
- Sero, Nazywam się Avery Nightshade, zostałam przyzwana na rozmowę z przywódczynią- Skłoniłam głowę.
- Tak wiem, jesteś najmłodszą córką Kate Zgadza się?- Spytała
-Tak- Kiwnęłam głową
-Mhm.. Avery Nightshade, chciałam się z tobą widzieć w ważnej sprawie dla naszych rodów. Żeby zakończyć wszelkie braki żywności w takie zimy oferujemy wam pomoc, dostaniecie tyle zwierzyny ile tylko chcecie, ale pod jednym warunkiem poślubisz mojego syna Victora,w ten sposób nasze rody będą żyć już w zgodzie a ty będziesz spół przywódczynią rodu Kitsunów. Czy przyjmujesz ten układ? - Uśmiechnęła się.
- Niestety muszę odmówić, nie poślubię nikogo na siłę, bardzo dziękuję za propozycje lecz moja odpowiedź brzmi nie- Spuściłam wzrok.
- Patrz na mnie jak do mnie mówisz!- Krzyknęła.
-Przepraszam- Powiedziałam podnosząc głowę.
- Zatem nie chcesz pokoju między rodami?- Zapytała stanowczo.
-Avery co ty wyprawiasz?- Szepnął Marcus.
- Nie wyjdę za obcego Marcus- Odpowiedziałam mu szeptem.
- Chcę pokoju, ale nie mogę wyjść za nieznaną mi osobę, możemy inaczej załatwić tą sprawę. Potrafię walczyć, może są wolne miejsca u was do pomocy? Chętnie wam pomogę w szkoleniu- Zaproponowałam
- To głupie! Wampiry nie wiedzą nic o walkach Kitsunów! Ostatni raz pytam, czy przyjmujesz ten układ?- Zapytała wymierzając we mnie wzrokiem.
-Nie, Nie przyjmuje- Odparłam.
- A więc nie zostawiłaś mi wyboru... Wasza rodzina ma opuścić teren naszego lasu w ciągu jednego dnia zaczynając od jutra!- Krzyknęła
-Ale jak to?- Zamarłam.
- Ten Las należy do naszego rodu, kiedy twoja matka potrzebowała pomocy oddałam jej kawałek tej ziemi, teraz chcę byście opuścili ten las za zniewagę mojej prośby, koniec spotkania, wynoście się stąd. Jeśli jutro dalej tu będziecie, zabijemy was.- Ostrzegła.
- Ale mamy jeden dzień od jutra!- krzyknęłam.
-Cicha! zmieniłam zdanie, wynoście się- Powiedziała Głośno.
Wracając do domu rozmyślam czy to co zrobiłam nie było błędem. Przecież nie mogłam wyjść za mąż za nieznaną osobę, wiem że Sera miała dobre intencje ale nie mogłam się zgodzić. Otworzyłam drzwi, Matka od razu wymierzyła we mnie wzrokiem.
- I o co chodziło?- Zapytała.
- Sera chciała bym poślubia jej syna lecz odmówiłam- Wyznałam
- Czyli to nic poważnego?- Zapytała
- Przywódczyni powiedziała że mamy opuścić teren ich lasu za zniewagę jej propozycji- Wymamrotałam.
- Jak oni śmią- Powiedziała wychodząc.
- Mamo!- krzyknęłam wybiegając za nią.
Kobieta szła w stronę przywódczyni krzycząc do niej obraźliwe słowa, Sera pod wpływem zła kazała wojownikom ją zaatakować by nie zrobiła jej krzywdy.
- Zostawcie ją!- Krzyknęłam
Słyszałam głos mamy dobiegający w oddali, kiedy dobiegłam do niej ona była już martwa. W tą samą gwieździstą noc jak moja mama została brutalnie zabita szlochałam nad jej ciałem ocierając łzy z policzka, kiedy usłyszałam że coś się do mnie zbliża zaczęłam biec przed siebie czując na plecach cień mojej winy. Powietrze było chłodne, a gwiazdy migotały na niebie jakby mnie prowadziły. Kiedy nagle usłyszałam szept zza moimi plecami zamurowało mnie lecz niepewnie się odwróciłam.
-Dokąd zmierzasz Avery?- zapytał mroczny głos.
Spojrzałam w oczy ciemniej postaci, która stała tam cicho, jak cień.
- Nie mogę już zostać, Marcus. Tu jest zbyt niebezpiecznie, moja matka właśnie została zabita przez Przywódczyni Kitsunów.- Otarłam łzy.
-Jesteś jednym z nas, pomścimy śmierć twoje Matki. była przywódczynią od kilku set lat- Powiedział, zbliżając się do mnie.
-Nie zwalczysz przemocy przemocą- Warknęłam.
- Nie mamy innego wyjścia- Powiedział
- Co teraz? Mama nie żyje.. Nathan  przecież się załamie, tak samo jak ja.. Marcus? Co mam teraz zrobić?- Zapytałam szukając porady od niego.
- Teraz ty jesteś przywódczynią Wampirów, od ciebie zależy jak sprawy się potoczą- Rzekł.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro