11.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

W drodze do domu dziewczyny, bardzo dobrze nam się rozmawiało. Dziewczyna opowiadała mi, jak to zamierza pójść na studia weterynaryjne. Jej miłość do zwierząt jest nie do opisania. Sposób w jaki o nich mówi, wszystko pokazuje. Nazywa się "zoomaniakiem", ponieważ w sama, w swoim domu, ma trzy psy, dwa koty, rybki, papugi i jeszcze coś, o czym na pewno zapomniałem, a miałem prawo, ponieważ było tego bardzo dużo.

Opowiedziała mi także o swoich kontaktach z rodzicami, których według niej, nie było. Całymi dniami pracują, kompletnie nie mając dla niej czasu. Jej rodziciele są zdania, że pieniądze mogą zastąpić ich miłość i bliskość, niestety Ruby nie należy do takich osób. Kiedy dojdzie już do spotkania, a nawet do rozmowy, to zazwyczaj kończą się kłótnią spowodowaną wyborem kierunku. Cała rodzina nalega na to, że powinna być prawnikiem albo aktorką. Nie rozumieją jednak tego, że ona tego nie chce.

~*~

- To już tutaj - powiedziała dziewczyna pod swoim domem.
- Tak wiem - uśmiechnąłem się do niej promiennie, co spowodowało, że na twarzy dziewczyny pojawił się przesłodki rumieniec.
- No tak, zapomniałam, że u mnie byłeś - zawstydzona spuściła głowę.
- Tak, z tydzień temu - również zacząłem przyglądać się temu jakże pięknemu chodnikowi. 

Kiedy dziewczyna poderwała się, żeby coś powiedzieć, przerwał jej głos mężczyzny stojącego w drzwiach luksusowego mieszkania.

- Ruby, ileż można na ciebie czekać dziecko? - powiedział spokojnie mężczyzna ubrany w elegancki garnitur, poprawiając swoją kruczą brodę.
- Już idę tato - dziewczyna rzuciła mi krótkie hej i zniknęła wraz ze swoim ojcem za drzwiami, a ja nie czekając dłużej ruszyłem w stronę domu.

~*~

- Jestem mamo! - krzyknąłem zaraz po wejściu do domu. Kiedy ściągałem buty, do przedpokoju weszła moja rodzicielka, po czym oparła się o futrynę.
- Pół godziny dłużej niż zwykle, chcesz mi o czymś powiedzieć? - założyła ręce na piersiach, a w jej oczach malowała się troska i zmartwienie.
- Byłem odprowadzić koleżankę - moja mama na hasło "dziewczyna", znacznie wyprostowała swoją sylwetkę, po czym spojrzała na mnie z niedowierzaniem.
- Dz...dziewczynę? - spytała z wytrzeszczonymi oczami.
- Tak mamo - pokręciłem głową.
- Kim ona jest? - wyrwała, kiedy byłem gotów opuścić pomieszczenie.
- Ruby Rose - wyszeptałem pod nosem.
- Kto? Bo nie wiem, czy dobrze słyszę - złapała mnie za ramię, powstrzymując mnie przed wejściem na górę.
- Ruby Rose! - tym razem podniosłem głos, wyrwałem się kobiecie i pobiegłem do swojego pokoju, gdzie trzasnąłem drzwiami i rzuciłem się na łóżko.

~*~

- Mogę wejść? - spytała kobieta po kilkunastu minutach od naszej rozmowy.
- No - wyjęczałem do mamy, która po wejściu do mojego pokoju, usiadła koło mnie i zaczęła przeczesywać moje włosy.
- Synu... - zaczęła - to nie jest dziewczyna dla ciebie - jej słowa bardzo mnie zabolały .- Wydaje mi się, że ona po prostu się tobą bawi, nie myśl, że chce cię zniechęcić, ale takie są rozpuszczone dziewuszyska.
- Wyjdź proszę - warknąłem na mamę, która bez słowa opuściła pomieszczenie, a ja postanowiłem wziąć prysznic. Długi prysznic.



. . .

Proszę wszystkich czytających o opinie pod tym rozdziałem :)

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro