20.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Otworzyłem oczy. Biało, wszystko było białe. Obraz kompletnie zamazany. Nie wiedziałem co się ze mną dzieję. Pamiętałem tylko łazienkę, Derek'a i ogromny ból. Właśnie, czułem ogromny ból. Próbowałem podnieść głowę, jednakże na próżno. Nie miałem siły. Złapałem się za głowę, bolało do cholery. 

''Gdzie jest Ruby'', to pytanie wciąż zaprzątało mój umysł, czy jestem w szkole? Jeżeli tak, to wiem, dlaczego jej tu nie ma, w sumie wszyscy to wiemy. Zamknąłem oczy, zaczęło mnie mdlić. 

"Co się stało", zadawałem sobie to pytanie przez dłuższy czas, dopóki nie usłyszałem uchylających się drzwi i wyraźnego odgłosu kroków. Ktoś przyszedł i to w naprawdę ciężkich butach.

- Jak się czujesz kolego? - usłyszałem głos, którego nigdy wcześniej nie dane mi było słyszeć - Hallo, ziemia do Dylana - leżałem, nie odzywając się ani słowem - Nazywam się Scott, zapewne mnie nie znasz - słyszałem, jak poprawia się na krześle - Ruda nieźle cię urządziła - parsknął śmiechem, na co zwinąłem palce w pięść, mocno ją przy tym ściskając - Och, czyli pan Dylan jednak jest przytomny - parsknął śmiechem - Już się martwiłem, że mówię sam do siebie - otworzyłem oczy, lecz po chwili musiałem je zamknąć. Biel i światło, źle na mnie działały.

- Czego ode mnie chcesz - wyrzuciłem z siebie po chwili - I daj spokój Ruby - podniosłem ton głosu na tyle, na ile potrafiłem - Smutny z ciebie człowiek - westchnął, co tylko podnosiło moje ciśnienie. Jego ton głosu, jego słowa, po prostu wszystko mnie w nim irytowało.
- Twoja Ruby cię wydała, dlatego Derek się na ciebie rzucił - stwierdził - Mógłbyś być dla mnie trochę milszy, gdyby nie ja, ciekawe czy nie fruwałbyś sobie wśród aniołków - zaśmiał się.
- Kłamiesz - warknąłem.
- Nie rozśmieszaj mnie - poklepał mnie po ramieniu, po czym bez słowa wstał i opuścił miejsce, w którym się znajdowałem. 

Moja głowa w tamtej chwili była jedną wielką kupką myśli. Wciąż nie rozumiałem tego, co opowiedział mi niejaki Scott. Nie mogłem w to wszystko uwierzyć. A może nie chciałem. Kłóciłem się sam ze sobą. Czy Ruby miała ze mnie w tamtej chwili ubaw, czy to wszystko było ustawione? Czy ona udawała? Nie chciałem tak myśleć, miałem nadzieję, że to tylko głupi sen, a zaraz obudzę się w swoim łóżku. Cały i zdrów.

Nadzieja matką głupich, nieprawdaż Ruby?

~*~

Hejka ;)

Jak tam wrażenia do tej pory? Podoba się ? 

Bardzo zależy mi na komentarzach :)

Jeżeli tak to napisz dlaczego, jeżeli nie, to napisz dlaczego ;)

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro