32.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Stanęliśmy przed wielkim budynkiem, dokładnie mu się przyglądając. Nie wiedziałem, że Andy jest bogaty, przynajmniej się z tym nie obnosił.
- Wow - rzuciłem, kiedy weszliśmy do środka. Muzyka dudniła w najlepsze, dym papierosowy, który unosił się w powietrzu od razu dał mi się we znaki. Z każdej strony dochodziły liczne krzyki i piski pół nagich dziewczyn, upijających z czerwonych kubeczków.

Wśród gości, o ile mogłem ich tak nazwać, zauważyłem rudy kucyk, a chwilę potem Ruby już w całej okazałości. Przekląłem pod nosem, łapiąc Sonię za rękę, odchodząc w przeciwnym kierunku.
- Wiedziałeś, że tu będzie, prawda? - warknąłem w ucho Scotta, na co posłał mi łobuzerski uśmiech.
- Może - parsknął, na co wyrzuciłem ręce w powietrze.
- Wszystko okej? - spytała Sonia, na co jedynie przytaknąłem. - Przyniosę coś do picia - uśmiechnęła się, następnie znikając w tłumie ludzi.
Stanąłem przed McCall'em, po czym zaśmiałem mu się w twarz. Spojrzał na mnie zdezorientowany, unosząc brew do góry.
- Jeżeli myślisz, że Ruby zepsuje mi humor, to się mylisz - poklepałem go po plecach. - Mam zamiar świetnie się dziś bawić.
- To chyba będziesz miał z tym problem - stwierdził rozbawiony, kręcąc głową
- Niby czemu? - fuknąłem w stronę chłopaka, który wskazał mi kierunek, na co od razu odwróciłem głowę. - Jestem w dupie.
- Lepiej idź teraz, za nim za dużo sobie powiedzą. Obie mają ostre charakterki - zaśmiał się. Nie zwracając na niego uwagi, wziąłem nogi za pas, ruszając w stronę Sonii, która rozmawiała z Ruby.
Szybko znalazłem się koło swojej dziewczyny, obejmując ją w talii, jednocześnie przerywając im konserwację.
- Co tam kochanie? - pocałowałem ją we włosy. - Czekałem na ciebie - uśmiechnąłem się, unikając wzroku rudowłosej.
- Rozmawiam właśnie z Ruby na twój temat - przełknąłem wolno ślinę - ale mówi, że nigdy nie mieliście ze sobą nic wspólnego.
Wtedy spojrzałem na Ruby, która mimo uśmiechu na twarzy, w swoich oczach kryła ból. Czułem, się jak śmieć. Dla niej byłem już nikim. Postanowiłem nie zostawać jej dlużnym.
- Racja - spojrzałem prosto w oczy Rose - tylko raz odprowadziłem ją kompletnie pijaną do pokoju. Od tego czasu, kompletnie nie utrzymujemy kontaktu - uśmiechnąłem się. Przysiągłbym, że w tamtej chwili poczułem złość, którą emanowała ruda.
- To o kim mówiła Charlie? - spytałam blondynka patrząc mi się prosto w oczy.
- O kimś zupełnie innym, ta dziewczyna, na którą teraz patrzysz, to jej kompletne przeciwieństwo - parsknąłem, posyłając uśmiech Ruby, która po prostu odeszła. - Chodź kochanie, idziemy się napić - zaproponowałem, na co blondynka szybko przytaknęła, składając buziaka na moich ustach.

Wygrałem Ruby.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro