35.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Do końca roku szkolnego został niecały miesiąc. Ku mojemu zdziwieniu wszystko szło po mojej myśli. Pozostało mi jedynie zaliczyć egzaminy końcowe, jak i udać się na bal maturalny, na który zaprosiłem już Sonię.

Z blondynką byłem już niecałe trzy miesiące. Mówiąc, że było mi z nią źle, skłamałbym. Była dla mnie naprawdę ważną osobą, której mogłem powiedzieć wszystko. Mogłem siedzieć z nią godzinami, oglądając głupie filmy, czy rozmawiając na bezsensowne tematy. Jednak nie czułem do niej tego, co chciałem czuć. Nie kochałem jej.

Miłość w związku jest tak samo ważne jak zaufanie. Są fundamentem, bez którego nic nie przetrwa. Próbowałem się w niej zakochać, przestać widzieć w niej moją przyjaciółkę, ale nie potrafiłem. Chciałem móc nie patrzeć na nią jak jak na siostrę i dobrą kumpelę z dzieciństwa, jednak na próżno. Scott mawiał ''bądź z nią szczery", co wydawało się dla mnie banalne. Kiedy dochodziło do spotkania, widziałem jak zaangażowana była w to wszystko, jaką radość sprawiały jej drobne komplementy i czułości z mojej strony, a ja, mięki Dylan, nie potrafił jej zranić. Robiąc to, nie straciłbym tylko dziewczyny, przede wszystkim straciłbym bratnią duszę, jaką była Sonia.

Moje serce należało już do rudzielca, który nieświadomie go nosił. Zauroczony był Isaac'em, który najprawdopodobniej widział w niej tylko kolejną sztukę do odhaczenia w dzienniku dla chłopców z podwyższonym ego. Nie mogłem jej tego powiedzieć. Nie dość, że wściekłaby się na mnie, to jeszcze urwałaby konakt, który niedawno został przez nas odbudowany.

Byłem między młotem, a kowadłem, ale doskonale wiedziałem, że prędzej czy później, serce w końcu wygra walkę z rozumem, a moje życie, odwróci się o sto osiemdziesiąt stopni.




Dzisiaj znów krótko, ale znów z telefonu. Będę dodawać często, ale krótko, dopóki nie odzyskam laptopa. Mam nadzieję, że się podoba ;)

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro