27. EPILOG

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


Wszyscy zamarli. Mogłoby się wydawać, że wszystko było już skończone. Tamaki wraz z siostrą byli pewni swojego zwycięstwa. Bo w końcu co może im zrobić dwoje mężczyzny niestabilnych emocjonalnie? Praktycznie nic. Yuri nie miał już na nic siły. Poddał się. Chciał walczyć, chciał pomóc, chciał by Victor był cały i zdrowy. Obwiniał siebie o to wszystko. O to, że mógł posądzić ukochanego o zdradę, o otwarcie tych przeklętych drzwi, o zostawienie Yui samej, o wpakowanie wszystkich w ten cały galimatias. Victor natomiast miał w sobie siłę do walki. Jego miłość do Yuriego była tak silna, że zdołał wejść na drzewo i siedzieć parę godzin by go znaleźć. Mimo, że wydawało się to głupie i nierozsądne. Dał radę.

Jednak walka w pojedynkę nie wydawałaby się tak łatwa jak przypuszczał. Nie spodziewał się drugiej osoby - Hironi. Widok jego uczennicy, która torturuje jego ukochanego sprawił, że wpadł w furię pomieszaną ze strachem, gdzie ten drugi wyraźnie wszystko przewyższał. Również uległ, podobnie jak Yuri. Oboje nie chcieli, by drugiemu stała się krzywda. Oboje się poddali z myślą, że to jest już koniec.

Ale! Żadne z nich nie uwzględniło jednej rzeczy. Mili przyjaciół, którzy się o nich martwią i przeżywają z nimi każdą chwilę.

- Victor sukinsynu! - ponowny krzyk ocucił Tamakiego, który zamrugał kilka razy i spojrzał na siostrę.

- Jak ktoś tu się dostał?! - krzyknął blondyn, na co dziewczyna pokiwała głową.

Już po chwili w pomieszczeniu pojawił się Kurose z wściekłą miną, a za nim Shirotani, który nieudolnie próbował przytrzymać swojego kochanka. Morelowooki puścił bruneta i rozejrzał się po pokoju.

- Kurek, chce takie cudeńko! - krzyknął pokazując na dyby.

- Później, powiem Ci dlaczego tego nie kupimy. - westchnął wyobrażając sobie, że to prędzej Shiro będzie na górze niż on.

- Kim ty jesteś? - warknął Suoh.

- Gdzie Victor?! - zapytał Riku nie zwracając nawet uwagi na Suoha. Gdy w końcu dostrzegł go pod blondynem, jednym zwinnych ruchem rzucił blondynem o ścianę, a sam za szmaty złapał Victora. - TO CHOLERO NIEMYTA! JAK JA SIĘ CIESZĘ, ŻE CI CHIPA W DUPĘ WSADZIŁEM!

Podczas, gdy Kurose bezkarnie opierdzielał Victora, Tadaomi podbiegł do Yuriego i zrzucił z niego blondynkę.

- Ała! - jęknęła.

- Przepraszam! - krzyknął szybko.

- Wroga przepraszasz?! - warknął na niego Kurose, po czym wrócił do opierdzielania Nikiforova.

- No to nie przepraszam. - wzruszył ramionami.

- Myślałem że tamta dwójka jest jebnięta... - rozmyślał na głos Tamaki. - Ale, żeby wciągnąć w to kolejnych gejów?!

- COŚ TY POWIEDZIAŁ? - terapeuta puścił siwulca i zbliżył się do blondyna soczyście przywalając mu w policzek. - To przez Ciebie on latał jak pojeb! Człowieku nawet ja Ciebie nie wyleczę!

W oddali było słychać syreny policyjne oraz ambulans. Wkrótce funkcjonariusze wpadli do środka zatrzymując rodzeństwo, a ratownicy medyczni zajęli się poszkodowanymi. Wszyscy odetchnęli z ulgą, bo wiedzieli, że to już koniec tego całego koszmaru..




>>TIME SKIP KILKA LAT PÓŹNIEJ...<<


Yuri wyciągnął się w łóżku głośno przy tym ziewając. Powoli otworzył oczy by te przyzwyczaiły się do światła. Dłonią przesunął po prześcieradle szukając drugiej osoby, jednak jej nie znalazł. Podniósł się do siadu i rozejrzał dookoła. Victora nie było.

- VICTOR!!! - wydarł się. Po chwili usłyszał jak ktoś wbiega po schodach. W drzwiach staną zziajany platynowłosy. - O.. znalazł się. - mruknął i ponownie opadł na łóżko.

- Ty tak serio?! - warknął Nikiforov podchodząc do niego. - To ja dobry mąż obiad robię..

- Pff.. - czarnowłosy pokazał język ukochanemu. Victor podszedł do łóżka, po czym zwinnie znalazł się nad Katsukim. - Pan Nikiforov aktywny?

- Bardziej niż dotychczas.. - mruknął przejeżdżając językiem wzdłuż jego szyi. Yuri zagryzł wargę i wygiął się prowokacyjnie czym tylko podjuszył starego dziada. - Sam się o to prosiłeś..


---

Dziewczyna szła trzymając się za rękę ze swoim chłopakiem. Rozglądała się po parku szukając jakiejś atencji. Wokół nich była cisza. Ale nie taka ciężka, była ona bardzo przyjemna. Młodzi cieszyli się swoja chwilą, tak jakby świat nie istniał.

- Yui... - zaczął brunet. - Ile jesteśmy już razem?

- Jakieś trzy miesiące? - zapytała marszcząc brwi.

- Dokładnie. - zaśmiał się. - Nie myślisz, że to pora bym poznał Twoich rodziców?

Srebrnowłosa zatrzymała się, a jej chłopak wraz z nią. Spodziewała się, że kiedyś padnie to pytanie. Bała się reakcji. Nie ojców, a chłopaka. W końcu nikt nie wiedział o tym z jakiej rodziny pochodzi.

- Jasne! - uśmiechnęła się promieniście. - Kiedy?

- Choćby zaraz. - powiedział niepewnie. - Wiesz.. chcę już mieć to za sobą i chcę by mnie zaakceptowali. Mam nadzieję, że rozumiesz o co mi chodzi, prawda?

- No to chodźmy. - jej serca zabiło szybciej. Przypomniała sobie słowa Victora. Pamiętała jak powiedział jej, że gdy będzie miała chłopaka i zechce go przedstawić ma się nie bać. Jeśli chłopak zostanie to znaczy, że ją kocha, a jak ucieknie to był gówno wart i już go szuka Kurek. Uśmiechnęła się na samą myśl o tym i z pewniejszym krokiem ruszyła przed siebie.

- Wiesz.. Trochę się boję poznawać Twojego ojca. - przyznał.

- Którego? - palnęła bez zastanowienia.

- Hmm?

- No wiesz.. Mam dwie osobowości. Z resztą! Przekonasz się. - zaśmiała się cicho.

Chwilę po tym byli już przed drzwiami wejściowymi. Dziewczyna otworzyła je i wpuściła chłopaka do środka. Było dziwnie cicho. Za cicho. Westchnęła głośno, po czym trzasnęła drzwiami.

- WRÓCIŁAM! NIE PŁODZIĆ MI SIĘ! - wydarła się. - Jakby Wam się kiedykolwiek udało...

- Boże Yui! - jęknął Victor schodząc po schodach. - Czy raz w życiu nie możesz się spóźnić o trzy godziny? Wiesz ile spraaaa... a witam. - mężczyzna uśmiechnął się do chłopaka. - Nie mówiłaś, że mamy gości..

- Dzień dobry, nazywam się Akito i jestem chłopakiem Pana córki. - mówiąc to brunet podał dłoń siwulcowi.

- Uaa.. Miło poznać. - uśmiechnął się. - Teraz radzę przygotować się na stertę pytań.

- Co?

- Kochanie! Yui przyprowadziła chłopaka! - Nikiforov ledwo krzyknął, a Yuri już zleciał po schodach jak torpeda i niemal rzucił się na chłopaka. Akito uratował Victor, który chwycił kochanka w biegu i przerzucił przez ramię. - To co na obiad?

- DAWAJ MI SWOJE DANE, ADRES, PESEL, PIN DO KARTY I KSIĄŻECZKĘ ZDROWIA SZCZYLU! - warknął. - Puść mnie Victor, no!

- Musisz częściej przychodzić. - powiedział z uśmiechem starszy do chłopaka. - Nigdy tak szybko się nie podrywał.

- Yui..? - nieco zdezorientowany chłopak spojrzał na swoją dziewczynę. - O co chodzi?

- To moi ojcowie. - uśmiechnęła się, po czym złapała go za dłoń. - Odrzuca Cię to?

- A TYLKO COŚ POWIEDZ HOMOFOBIE TO CI TAK PRZYJEBIE...

- Yuri! - warknął Victor zostawiając go na krześle. - Jest trochę nadopiekuńczy.

- Wypraszam sobie! Przewrażliwiony.

Fuknął na co wszyscy się zaśmiali i zasiedli do stołu.


***

OHAYO!!!!!

No to fajny powrót... Z epilogiem :')

Nie mam nic na usprawiedliwienie.. LUBI MNIE KTOŚ JESZCZE? XD

Dziękuje każdemu z osobna za wszystkie spędzone chwile ze mną <333 Za każdą gwiazdkę, komentarz, radę..  Kocham Was ;*

I uprzedzając pytania o ile będą - nie, nie będzie 3 sezonu :') Robienie sezonów to największe zło ze wszystkich...

--------------> MIEJSCE NA SKARGI I ZAŻALENIA. EWENTUALNIE OPINIA XD

Dziękuję Wam!

Do napisania,

Sashy ;*



Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro