Shindou x Kirino

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Dziękuję Dyjaszka12.

Shin-same ma tyle fanek. Czym ona miałaby się wyróżniać? Gra w piłkę. Ma teoretycznie większe szanse. Teoretycznie... Kirino-san była śliczną dziewczyną. Charakeryzowały ją dwie różowe kitki i miłość do piłki. Zwinna i sprytna.
Kirino zastanawiała się nad wypisaniem z klubu. Czuła się nie komfortowo. Była jedyną dziewczyną w zespole. Starała się nadążać za chłopakami. Lecz czuła się gorsza od nich. Do tego zauroczenie w Shindou. Ech... Dorzućmy iż jeszcze Kariya się z niej zaczął wyśmiewać. Dobijające. Również rówieśniczki nie zostawiały na niej suchej nitki.  Coraz częściej myślała o odejściu z drużyny. Zaczęła opuszczać treningi, a gdy już się pojawiała to przesiadywała na ławce, gdyż nie miała stroju.

Kapitan drużyny, Shindou Takuto, zaczął się niepokoić zachowaniem dziewczyny. Była dobrym zawodnikiem. Jej techniki i styl gry był lepszy od niektórych chłopaków. Już od jakiegoś czasu temu nie dostrzegał tego błysku w grze dziewczyny. Potem zaczęła przesiadywać na ławce. Ostatnio w ogóle nie przychodziła na treningi. Zastanawiał się, czym to było spowodowane. Chciał porozmawiać z dziewczyną, lecz nie wiedział, jak to zrobić.

Pewnego dnia zaczepił ją na przerwie.
-- Ohāyo, Kirino-san! - szarowłosy z uśmiechem na twarzy stał przed nią.
-- Ohāyo, kapitanie - odpowiedziała, siląc się na uśmiech. Za plecami już słyszała śmiechy koleżanek. Zacisnęła wagę.
-- Będziesz dziś na treningu? - spytał Shindou. Dostrzegł dziwne zachowanie dziewczyny.
-- Nie. A co? - spytała. Odpowiedź nie satysfakcjonowała kapitana.
-- Nic. Ostatnio rzadko jesteś. Pomyślałem, że coś się stało...
-- Przepraszam, senpai, muszę już iść - dziewczyna nie wytrzymała spojrzeń i szeptów koleżanek. Wyminęła chłopaka i szybko poszła w stronę biblioteki. Chłopak stał chwilę zdezorientowany. Dlaczego tak się zachowała?

Chłopak podjął kolejną próbę. Około godziny osiemnastej poszedł do Kirino. Dziewczyna właśnie karmiła kota, gdy usłyszała dzwonek do drzwi. Kto to mógł być o tej porze? Poszła otworzyć.
-- Ohāyo, Kirino-san! - w drzwiach ujrzała swojego kapitana. Momentalnie strach sparaliżował dziewczynę.
-- O-Ohāyo - powiedziała lekko zawstydzona. Chłopak spojrzał na nią.
-- Mogę wejść? - spytał z lekkim uśmiechem.
-- T-tak - wpuściła go do środka. Zaprowadziła chłopaka do salonu. Usiadł na kanapie. Spytała - Napijesz się czegoś?
-- Nie, dziękuję - uśmiechnął się. Dziewczyna usiadła na fotelu na przeciwko niego. Czuła się jak przed nauczycielem, który zadał jej pytanie, a ona nie znała odpowiedzi. Czarno-biały kot przyszedł do pokoju i wskoczył Kirino na kolana. Chłopak uśmiechnął się - Też mam kota.
-- To fajnie - i na tym rozmowa się skończyła. Nastała cisza. Chłopak westchnął.
-- Chciałem z Tobą pogadać - zaczął - Ostatnio opuszczasz treningi. To do Ciebie nie podobne. Chciałbym wiedzieć co się dzieje.
Dziewczyna wbiła wzrok w kota. Usta zacisnęła w linijkę. Chłopak westchnął. Znów cisza. Dziewczyna biła się z myślami. Powiedzieć mu o dziewczynach. A jeśli to pogorszy sytuację?A jeśli się jej jeszcze bardziej uczepią? ,,Shindou, jestem jedną z wielu Twoich fanek. Do tego dziewczyny się ze mnie śmieją, bo jestem jedyną dziewczyną w zespole. Żyć i nie umierać.“
-- Nic sie nie dzieje - powiedziała dziewczyna. Shindou nie uwierzył jej. Nie chciał naciskać.
-- No dobrze - powiedział mało przekonany - Jak się wabi? - wskazał na kota.
-- Kuroshiro - odpowiedziała.
-- Też mam kota - powiedział Shindou - Nazywa się Haiiro, jest kotką.
-- Fajnie - popatrzyła na niego - Kuroshiro to kocur. Czasami ucieka i nie ma go cały dzień.
-- Haiiro również znika, ale zawsze wraca na noc. Przechadza się po ogrodzie i ogląda ptaki - dostrzegł rozluźnienie dziewczyny. ,,Jest dobrze“ - pomyślał.
-- Mój często patrzy się przez szybę na gołębie. Potrafi przesiadywać na parapecie godzinami... - dziewczyna trochę się ożywiła, gdy ktoś otworzył drzwi. Była to mama Kirino.
-- Ranmaru! Wróciłam! - weszła do salonu. Ujrzała córkę i chłopaka. W duchu się ucieszyła. Chłopak wstał.
-- Ohāyo! Jestem Shindou Takuto, kapitan klubu piłkarskiego Raimon - przedstawił się. Kobieta uśmiechnęła się szeroko.
-- A! To Ty jesteś tym słynnym kapitanem - kobieta puściła do niego oko.
-- Mamo! - Kirino się zarumieniła.
-- Chyba tak - chłopak podrapał się po karku.
-- Może zostaniesz na kolacji? - spytała kobieta.
-- Nie, dziękuję - powiedział - Ja muszę już iść. Do widzenia - powiedział.
-- Do zobaczenia - uśmiechnęła się kobieta. Dziewczyna odprowadziła go do drzwi.
-- Widzimy się jutro w szkole i na treningu - Shindou uśmiechnął się.
-- Cześć - zamknęła drzwi.
-- Fajny ten Shindou - zaśmiała się jej mama.
--  Mamo! - Kirino zalała się rumieńcem.

Nastał nowy dzień. Kirino znów była szykanowana przez rówieśniczki.
-- Ha! Przyszła chłopczyca!
-- Suka!
-- Szmata!
-- Piłkarz od siedmiu boleści!
-- Nikt!
-- Pech!
-- Pośmiewisko!
-- Tania!
Dziewczyna znów zalała fala smutku, bólu, depresji. Nie zauważyła, że Shindou stał pod klasą i czekał na nią.
-- Kirino-san! - chłopak uśmiechnął się na jej widok, zaś dziewczyna zbladła. Spuściła głowę. Chłopak podszedł do niej - Cześć! Co u Ciebie?
-- Dobrze - odpowiedziała.
-- Kirino-san, coś się...?
-- Shindou - przerwał Hamano - Trener Cię wzywa.
-- Hai - spojrzał na dziewczynę - Przepraszam - odszedł. Do Kirino podeszła jakaś dziewczyna.
-- Widzisz, i tak nigdy ma Ciebie nie spojrzy. Jesteś szmatą i nic to nie zmieni.

Wszystko usłyszał Hamano. Powiedział o tym Shindou. Kapitan się wkurzył. Jak można obrażać niewinną dziewczynę? Co zrobić by jej pomóc? Musi z nią porozmawiać. Nie może unikać tego tematu. Po treningu odprowadzi ją do domu. A co jeśli się na nim nie zjawi? Shindou siedział w klubie przy stole, gdy weszła Kirino. Udawała uśmiech.
-- Ohāyo, Kirino-san - uśmiechnął się Shindou.
-- Ohāyo - podała mu kartkę.
-- Co to? - spytał.
-- Moje wypowiedzenie z uargumentowaniem - powiedziała spokojnie.
-- O-od-d-d-chodzisz!?! - zdziwił się.
-- Tak. Wszystko masz objaśnione. Cześć - wyszła. Chłopak stał w osłupieniu. Odeszła. Przez głupie dziewczyny! Jakby je dorwał. Nie da jej tak odejść! Pobiegł za nią.
-- Kirino-san! - chwycił ją za rękę - Nie zgadzam się.
-- Proszę? - spytała zdziwiona.
-- Nie zgadzam się - powtórzył - Nie pozwolę Ci odejść!
-- Chyba nie Ty o tym decydujesz.
-- Przekonamy się - pociągnął ją w stronę boiska. Stanął naprzeciwko niej - Jeśli strzelisz mi trzy bramki, pozwolę Ci odejść, jeśli nie zostajesz i opowiesz mi swoje problemy.
-- Nie Ty o tym decydujesz - powtórzyła. Na chodniku stało kilka dziewczyn.
-- To mi dałaś papiery. Mam prawo mieć głos w tej sprawie! - Shindou był zły. Mało powiedziane. Był wściekły. Poddała się. Przez opinie tych głupich dziewczyn!
-- Shindou-san - westchnęła. Podbiła piłkę stopą. Jest obrońcą, nie napastnikiem. Przecież Shindou ma większe szanse. Jeśli przegra nękanie się nie skończy. Nie pozwoli na to! Użyła swojego hissatsu.
-- Mgła! - prześlizgnęła się obok chłopaka. Shindou chwycił ją za rękę. Kirino się zachwiała i przewróciła na niego. Oboje położyli się na ziemi. Spalona ze wstydu patrzyła na niego. On zarumienił się. Pierwszy raz byli tak blisko siebie. Była śliczna. Nagle usłyszeli śmiechy dziewcząt. Kirino spojrzała w tamtą stronę. Były to koleżanki, które maltretowały ją. Shindou przyciągnął ją do siebie i pocałował.  Dziewczyna wyrwała jak oparzona.
-- Kirino-san - westchnął, podnosząc  się na łokciach. Był czerwony jak wiśnia. Spojrzał na wściekłe dziewczyny. Uśmiechnął się nonszalancko. Wstał i podszedł do największej szkolnej tapeciary.
-- Jeśli coś o niej powiesz, zniszczę Cię - powiedział ostro - Rozumiesz? - szarpnął ją za rękę. Dziewczyna tylko kiwnęła głową.

Kirino pobiegła do biblioteki. Mało uczniów tam przebywało. Kto czyta książki? Przemknęła między regałami. Łzy jak grochy płynęły potokami. Niby jej się podoba. Niby jest w nim zauroczona. Niby to on ją pocałował. Ale to trudne do zrozumienia! Te dziewczyny to widziały! Nie będzie mieć spokoju do końca życia! Nigdy już nie wróci do klubu! Uspokój się! Może warto wypożyczyć jakąś książkę? Poczyta, uspokoi się. Tylko co wybrać w tej skarbnicy?

Shindou wbiegł do biblioteki. Po przekroczeniu progu cała pewność siebie ulotniła się jak zapach perfumu na wietrze. Zmiękły mu kolana.
-- W czymś pomóc, Shindou-kun? - spytała bibliotekarka.
-- Eeemm... Ja... Przyszedłem wypożyczyć książkę - powiedział zarumieniony.
-- Dział z historią muzyki klasycznej jest tam - wskazała.
-- Tak... Ymm... Dziękuję... - chłopak pomknął w tamtą stronę. Chłopak znalazł książkę z nutami. Poszedł między inne regały. Dostrzegł dziewczynę. Ta również go spostrzegła. Udała, że go nie widziała i pilnie udawała, że szukała jakiejś książki. Chłopak poszedł do drugiego regału. Obydwoje byli zawstydzeni swoją obecnością. Byle by nie był zły - myśl ta krążyła po obu głowach. Kirino obróciła się. Szturchnęła Shindou.
-- Gomen na - szepnęła.
-- Nie masz za co - powiedział. Chciała już odejść, gdy Takuto chwycił ją za nadgarstek i przyciągnął do siebie.
-- Shin-same - szepnęła.
-- Zostań ze mną - powiedział, uśmiechając się nieśmiało. Jego policzki biły rumieńcem.
-- Ale... dziewczyny... - była również zawstydzona.
-- Ich już nie ma - szepnął - A teraz mi wszystko opowiesz.

Buhaha! To znowu ja! 1318 słów. Rozdział pisany we współpracy z Dyjaszka12. One-shot taki delikatny, inspirowany obrazkiem poniżej. Dziękuję za współpracę.
Dziękuję za przeczytanie!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro